Zgodnie z zapisem Konstytucji postanowienie kontrasygnował premier. Na tym zapewne sprawa zakończyłaby się, gdyby nie wzburzenie części środowiska sędziowskiego, czy szerzej rzecz ujmując prawniczego. Wprawdzie początkowo Tusk bagatelizował całą sprawę mówiąc, że ma w istocie techniczno-proceduralny wymiar i on tego stanu rzeczy zmienić, cofnąć nie może, potem jednak zdanie zmienił.
Za pretekst posłużyła skarga, jaką na postanowienie Prezydenta złożyło do NSA dwóch sędziów Izby Cywilnej SN, w tej liczbie jej były prezes Dariusz Zawistowski. To jakoby dało premierowi podstawę do (jak to ujął) „cofnięcia kontrasygnaty” w trybie autokontroli, na podstawie art. 54 Prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi.
Tyle tylko, że Konstytucja – najwyższy akt prawny RP nie zna instytucji cofnięcia kontrasygnaty. Co więcej, instytucja ma bezpośredni związek z decyzyjnymi prerogatywami głowy państwa, zatem każda tego typu decyzja byłaby naruszeniem prezydenckich uprawnień. Dobrym prawem premiera było odmówienie kontrasygnaty. Tak się nie stało i z punktu widzenia ładu konstytucyjnego nie ma znaczenia, czy za sprawą (jak mówił Tusk) błędu, czy z innych przyczyn.
Organu władzy publicznej w demokratycznym państwie prawa działają na podstawie i w granicach tegoż prawa. Tylko i aż tyle. Doktryna zna wprawdzie pojęcie „falandyzacji prawa”, ale dotyczyło ono szczególnych warunków obowiązywania przepisów tzw. małej konstytucji, dających szeroki pole interpretacji w ramach wykładni rozszerzającej. W opisanym przypadku Konstytucja nie daje przestrzeni do tego typu rozważań.
Zwłaszcza w sytuacji, gdy wobec precedensowej decyzji premiera pozbawiono sąd możliwości rozpatrzenia skargi. Zaiste ciekawe pojmowanie niezależności i niezawisłości sędziowskiej. Także w kontekście trójpodziału władzy. Owa karkołomna konstrukcja byłaby jeszcze do obrony, gdyby nie fakt, że kontrasygnata jest oświadczeniem woli, a więc czynnością z zakresu prawa cywilnego i rodzi określone skutki prawne. Tak w braku ustawowej definicji pojęcia stanowi orzecznictwo i potwierdza doktryna.
Pominiemy w tym miejscu opinie konstytucjonalistów, czy byłego Prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzeja Zolla. Dość przytoczyć zdanie wypowiedziane przez Prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej. Trudno bowiem posądzać Przemysława Rosatiego o brak sympatii do zwolenników forsowanych obecnie zmian w wymiarze sprawiedliwości.
Otóż w rozmowie z Konradem Piaseckim rankiem 10 września, stwierdził on ni mniej, ni więcej tylko to, że „Konstytucja nie zna instytucji odwołania kontrasygnaty”. Dodał przy tym, że nie widzi możliwości „wycofania z obrotu prawnego opublikowanego wraz z kontrasygnatą postanowienia Prezydenta”. Użył nawet zwrotu, że Tusk zastosował „broń atomową” w sytuacji braku uzasadnienia dla tego rodzaju kroków.