fbpx
28 kwietnia, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Izrael rozpoczął walkę sprytem, a nie siłą

Filozof Pascal Bruckner na łamach „Le Figaro” stwierdza, że wyrafinowany sposób zabijania członków Hezbollahu przez izraelskie służby przy użyciu sygnałów dźwiękowych i krótkofalówek kontrastuje z brutalnością bombardowań w Strefie Gazy, których koszty ludzkie są zbyt wysokie.
Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Izraelscy żołnierze w Strefie Gazy

Francuski filozof zachwyca się inteligencją izraelskich służb, „będących w stanie zainstalować w pagerach i krótkofalówkach Hezbollahu armię Gremlinów, które eksplodowały w rękach ich użytkowników, powodując co najmniej 20 ofiar śmiertelnych i tysiące rannych”. Bruckner pisze, że pozostaje nadzieja, że to samo zrobią Ukraińcy z rosyjskimi aparatczykami i najwyższymi urzędnikami.

Przywrócona reputacja Mossadu

Dzięki udanej akcji Mossad odzyskał swoją reputację. Sposób wykorzystania sygnałów dźwiękowych i krótkofalówek był całkiem nowy. Został zaczerpnięty od firmy, która prawdopodobnie została zhakowana lub stworzona od podstaw na Węgrzech przez izraelskie służby. „Tragiczna ironia: brzęczyki zostały wybrane przez Najwyższego Przewodnika, Nasrallaha, aby uniknąć używania telefonów komórkowych, które są zbyt łatwe do namierzenia. Wygląda na to, że Jahja Sinwar nie ma ani telefonu komórkowego, ani pagera i wydaje instrukcje na małych karteczkach” – pisze filozof.

Niewątpliwie istnieje ryzyko eskalacji. Jednak nie ma już chyba nic gorszego niż napięcie na granicy z południowym Libanem, które doprowadziło do ewakuacji ponad 100 tys. obywateli Izraela. Przez rok nie wolno im wrócić do domów z powodu ostrzału rakietowego. Szin Bet ostrzegł o próbie zabójstwa izraelskiego urzędnika bezpieczeństwa przez irańskie tajne służby za pomocą kieszonkowego odbiornika.

Straszenie Hezbollahu

Akcja pokazała wrogowi, że to, co on robi indywidualnie, Izrael potrafi zrobić znacznie lepiej – zbiorowo i że spryt może wziąć górę nad siłą. „Wspaniała zemsta dla nas, Francuzów, którzy nie zapomnieliśmy pułapki Drakkar w Bejrucie w październiku 1983 roku, kiedy 58 francuskich spadochroniarzy zostało zabitych przez Hezbollah na rozkaz Iranu” – zauważa Bruckner.

Sprytne działanie izraelskich służb budzi jednak pytanie, jak mogły one nie zauważyć tego, co działo się na południowej granicy Gazy przez wiele miesięcy jeszcze przed 7 października. A przecież do Izraela płynęły ostrzeżenia z Egiptu i USA. Wielu bojowników Hamasu przebrało się za ogrodników, aby obserwować izraelskiego wroga z bliska. Palestyńscy pracownicy kibucu szpiegowali na rzecz Hamasu, informując go o rotacjach personelu. Fotografowali też lub szkicowali na papierze dokładny rozkład domów, szczegółowo opisywali nieobecności funkcjonariuszy bezpieczeństwa i robili wiele innych przydatnych dla wroga rzeczy.

Liczne błędy

Za wiele niedociągnięć odpowiada ślepota hierarchii i przywódców politycznych. Było to już widoczne 11 września 2001 r. Wówczas to rywalizujące ze sobą NSA, FBI i CIA nie dzieliły się nawzajem informacjami o podejrzanych ruchach dostrzeganych w Arabii Saudyjskiej, o płynących stamtąd pieniądzach, o szkoleniach pilotów na małych lotniskach, czy o zagrożeniach ze strony Osamy Bin Ladena. Z drugiej strony ogrom projektu wydawał się niewyobrażalny i niemożliwy do realizacji.

Jeśli chodzi o sytuację, w jakiej znalazł się Izrael, już scenarzyści serialu „Fauda” wyobrazili sobie zmasowany atak Hamasu. Tymczasem produkcja odrzuciła ten scenariusz, uznając to za nieprawdopodobny.

Binjaminowi Netanjahu z kolei wydawało się, że kupił pokój z Hamasem, zezwalając na dostawy banknotów z Kataru. Chciał zająć się frontem na Zachodnim Brzegu i ratyfikować powolną kolonizację tego terytorium.

Błędem była wiara w to, że Hamas został wystarczająco skorumpowany. Jego członkowie pobudowali przecież wystawne wille nad brzegiem morza, podczas gdy Palestyńczycy musieli żyć w marnych szałasach lub przeludnionych budynkach. Być może to spowodowało taką chęć zemsty u Netanjahu.

Stało się dobrze, że administracja Bidena ostrzegła izraelskiego premiera przed popełnieniem podobnego błędu, co Stany Zjednoczone w 2001 r., kiedy rozpoczęły wojnę w Afganistanie, a następnie dwa lata później wojnę w Iraku. Odbyło się to kosztem chaosu na Bliskim Wschodzie, który panuje do dziś.

Dobre i złe działania

Sprytne hakowanie sygnałów dźwiękowych ukierunkowane na zabijanie terrorystów można pochwalić. Jednak nie do przyjęcia jest to, co dzieje się w Strefie Gazy i co spowodowało ogromne straty wśród ludności cywilnej.

„Środowisko na północy Izraela nie jest takie samo jak na południu. Hamas wykorzystuje ludność do ochrony swojej broni, podczas gdy Izrael chroni swoich obywateli za pomocą swojej broni” – zauważa Bruckner. Pokój i zawieszenie działań zbrojnych można było osiągnąć już jesienią ubiegłego roku, gdyby przywódcy ruchu terrorystycznego się poddali. Tymczasem wolą trwać nawet do śmierci ostatniego Palestyńczyka niż zrezygnować ze swojego ideologicznego celu.

Odnosi się wrażenie, że Netanjahu prowadzi wojnę bez żadnego innego celu politycznego, niż wypędzenie Palestyńczyków ze Strefy Gazy i z Zachodniego Brzegu Jordanu. Sytuacja stanie się jeszcze trudniejsza, jeśli czołgi Sił Obronnych Izraela wkroczą do południowego Libanu. Już teraz kapitał ucieka z Izraela, a wielu obywateli kraju myśli o wyjeździe do Europy lub Ameryki Północnej.

W stronę pokoju

Izrael podpisał umowy z Egiptem, Jordanią, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Bahrajnem. Walczy o swoje bezpieczeństwo. Jednak każdy rozejm jest etapem poprzedzającym nową konfrontację, sprowokowaną przez jego wrogów. Gdy Hamas zostanie ostatecznie zlikwidowany, powinien nadejść czas na odnowienie więzi z Autonomią Palestyńską. Jest to bowiem jedyny prawowity organ. Konieczne jest też przeprowadzenie nowych wyborów w Jerozolimie w celu obalenia Netanjahu.

„Militarny maksymalizm jest bezcelowy, chyba że w końcu zdecydujemy się zaatakować źródło całego zła i cierpienia na Bliskim Wschodzie: reżim mułłów, państwo terrorystyczne i członka totalitarnego sojuszu Rosji, Chin i Korei Północnej. Rozwiązanie problemów Bliskiego Wschodu leży w Teheranie, o czym doskonale wiedzą wszystkie kraje arabskie w regionie, z wyjątkiem Kataru. W izraelskim sztabie generalnym istnieją plany uderzenia w instalacje wojskowe i nuklearne szyickiego kraju i cofnięcia go o dwadzieścia lat” – pisze Bruckner.

Przeczytaj także:

By jednak to urzeczywistnić, potrzebna jest zgoda i wsparcie Waszyngtonu. Tymczasem ani Obama, ani Trump, ani Biden nie chcą nowego konfliktu.

Dopóki islamski reżim zainstalowany w 1979 r. może trwać, nie może być trwałego rozwiązania. Jednak USA nie chce już być światowym szeryfem, a Europa nie ma wystarczającej władzy.

Siły Izraela odnotowały tymczasem kolejny sukces. Przywódca i jeden z założycieli Hesbollah, Hassan Nasrallah, zginął w piątek 27 września podczas izraelskiego nalotu na Bejrut.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: