Jednym z najtrudniejszych wyzwań Unii Europejskiej jest problem migrantów, którzy tkwią na zasiłkach socjalnych zamiast podejmować pracę, zaś ich bezczynność wywołuje falę przestępczości. W Niemczech tylko około 40% migrantów przybyłych w ostatnich latach podjęło pracę. Migracja nie jest w Europie zjawiskiem nowym, bo w jakimś sensie wszyscy mieszkańcy tego kontynentu są potomkami ludów, które niegdyś tu przybyły w ramach swych wędrówek. Natomiast jest czymś nowym to, że migranci nie podejmują pracy, wybierając żerowanie na pomocy socjalnej, kosztem mieszkańców Zachodu utrzymujących ich ze swoich podatków. Objawia się tutaj, że w krajach Zachodu system państwa dobrobytu został utworzony w sposób nietrafny, nieodpowiedni.
System zasiłków i wsparcia socjalnego funkcjonuje skutecznie tam, gdzie panująca kultura wpaja ludziom dążność do tego, by jak najprędzej, gdy tylko to będzie możliwe, stawać na własnych nogach. Tak właśnie myślała większości wolnych mieszkańców Europy aż do połowy XX wieku i to mobilizowało szerokie rzesze do odbudowywania swych ojczyzn po stratach wojennych, a także po tych wojnach wywoływało wyże demograficzne rekompensujące uszczerbki ludności. Wolni Europejczycy nauczeni byli wytężonej i starannej pracy, a także ofiarności na rzecz własnych społeczności. Tak było od zawsze, o ile mowa o ludziach wolnych, bo z niewolnikami było inaczej. Z jednej strony los niewolników był smutny, bez perspektyw poprawy, zaś z drugiej strony pracowali na tyle, na ile to na nich wymuszano przemocą. Gospodarka oparta na niewolnictwie była mało wydolna i to w dziejach Europy się przyczyniło do promowania przedsiębiorczości wolnych ludzi. Ów zwrot w znacznej mierze był też motywowany ideałami chrześcijańskimi.
Zachód mniej więcej od połowy XX wieku budował społeczeństwa konsumpcyjne, złożone z ludzi coraz bardziej się rozleniwiających. To dla niech tworzono potężne systemy wsparcia socjalnego, bo na to pozwalała zamożność państw. Stale napływająca na Zachód fala migrantów cechowała się sumiennością i pracowitością, walnie przyczyniając się do dalszego sukcesu gospodarczego. Ale teraz to się zmieniło. Rozleniwionymi są dziś zarówno rdzenni mieszkańcy, jak i migranci, a to się dzieje pod dyktando kultury skrajnego indywidualizmu, popierającej postawy roszczeniowe i wmawiającej że każdy może sam kreować siebie samego, łącznie z dowolnym wyborem własnej płci. Przy tego typu kulturze nie jest już możliwe, aby gospodarka zaspokajała rozbuchane ludzkie potrzeby. Sami zaś ludzie w coraz mniejszym stopniu są wolni, a w coraz większym stopniu stają się niewolnikami, jako wyrobnicy zarządzani przez wielkie organizacje gospodarcze. Wracają czasy późnego Cesarstwa Rzymskiego oraz nieodmienna dla tych czasów wizja nadchodzącej katastrofy.
Za Odrą i Nysą Łużycką można zaobserwować wzrost popularności partii buntu, bo też w Niemcach narasta bunt, choćby z powodu tego, iż dla młodych ludzi brakuje mieszkań, przy mocno wzrastających cenach wynajmowania tych mieszkań, zaś przyczyną tego zjawiska są działania państwa niemieckiego masowo wykupującego mieszkania po to, by je udostępniać migrantom – właśnie tym, z których 60% nie chce pracować, żerując na pomocy socjalnej. Po to, aby pokazać, że coś robi, państwo niemieckie wprowadziło kontrole graniczne i stąd przed mostami na Odrze i Nysie ustawiają się kolejki pojazdów. To działanie jest całkowicie bezsensowne, pomijając to, że dla wyborców niemieckich ma dowodzić iż podejmowane są jakieś działania mające ukrócić kryzys migracyjny. W istocie żadne działania nie są podejmowane, a nadal jest utrzymywany system zasiłków zniechęcających migrantów do podejmowania pracy. Taki system próbuje się obecnie narzucić Polsce oraz innym krajom Europy Centralnej, w naiwnym oczekiwaniu, iż to tu się da przemieścić hordy łamiące porządek na niemieckich ulicach.
Kultura zachęcająca do rozleniwiania zapanowała również i u nas w Polsce, choć nadal większość ludzi trwa przy pracowitości oraz zapobiegliwości. Nasz sukces gospodarczy jest głównie owocem wysokiego etosu pracy, trwającego pomimo tego, że państwo na różne sposoby stara się przedsiębiorcom utrudnić życie. Jeszcze jest czas, aby głośno oskarżyć kulturę przychodzącą z Zachodu o to, że niszczy naszą przyszłość. To, że na Zachodzie w postawach patriotycznych widzi się faszyzm, nie powinno u nas powodować podobnych działań samobójczych.
O tym, że u początków procesu integracji europejskiej na Zachodzie rządziła odmienna kultura, świadczą wypowiedzi Roberta Schumana odwołującego się do ideałów chrześcijańskich. Pisał on krytycznie: „nie zrozumieliśmy dostatecznie potrzeb i dążeń do ludzkiego rozwoju i wzbogacenia się kulturalnego. Troska o postęp techniczny spowodowała, że zlekceważyliśmy konieczność równowagi pomiędzy dwoma czynnikami każdego prawdziwego postępu: materialnym i moralnym” (Dla Europy, Kraków 2003, s. 38). Dla gospodarki, ale też dla zapewnienia przyszłości społeczeństwom, kluczowe jest inspirowanie ludzkiego rozwoju, zaś kultura tych społeczeństw ma zachęcać do współpracy, solidarności oraz ofiarności w obronie dobra wspólnego.
Schuman wiele sobie obiecywał po mnogości osobistych kontaktów (patrz s. 29), bo to widział zarówno jako drogę do budowania współpracy narodów Europy, jak i sposób na integrowanie migrantów. W Polsce mamy akcję fundacji Instytut Myśli Schumana „Wigilia bez granic” oraz „Wielkanoc bez granic”, gdzie polskie rodziny zapraszają na ucztę świąteczną obcokrajowców i tu następuje ich zaznajamianie z polską kulturą. Nie ma prawdziwej integracji bez inkulturacji, co bynajmniej nikomu nie odbiera jego własnej tożsamości, choć w to by nie uwierzyli zachodni ideolodzy z ich fobią antyreligijną. Podobne temu oddolne działania obywatelskie mają możliwość nawiązywania osobistych kontaktów, wprowadzania w kręgi zawodowe i towarzyskie, z przełamywaniem poczucia obcości. W pierwszej kolejności to warto rozwijać względem przebywających w Polsce Ukraińców i Białorusinów, bo ci zbyt często zamykają się we własnym getcie, zaś dzieci i młodzież szuka dla siebie miejsca w obrębie kultury rosyjskiej. Na polskim rynku pracy zazwyczaj pracują oni poniżej własnych kwalifikacji, co zubaża polską gospodarkę oraz nie buduje podstaw dla przyszłej współpracy w kierunku wschodnim, gdyby sytuacja polityczno militarna uległa zmianie. Stres, któremu są poddawani ci migranci powoduje ich osobistą radykalizację, co potencjalnie może być wykorzystane przez wrogie siły żerujące na tej radykalizacji.
Jak długo Polakom jeszcze chce się chcieć i dopóki szacunkiem cieszą się idee św. Brata Alberta, powinniśmy podejmować działania radykalnie odmienne od tego, co zaprowadzili u siebie nasi zachodni sąsiedzi. Prowadźmy rzetelną inkulturację, z głębokim szacunkiem tak dla migrantów, jak i dla naszego własnego dziedzictwa. Nie warto stawiać na ślepe myślenie ideologiczne, ani rezygnować ze starań, by budować społeczeństwa ludzi wolnych, odpowiedzialnych i solidarnych.
Marek Oktaba