Wedle raportu, który nie został autoryzowany, tym samym jego upublicznienie stanowi wykroczenie, wizy wydano „często bez sprawdzenia, a nawet pod dyktando polityków PiS”, w tym blisko 174 tys. w warunkach braku właściwego nadzoru ze strony ministra spraw zagranicznych – w tym okresie funkcję sprawowało trzech polityków. Zdaniem kontrolerów NIK w ministerstwie „funkcjonował nietransparentny i korupcjogenny mechanizm wpływania na niektórych konsulów”.
Poproszony o komentarz do tych „rewelacji” Szef Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Błaszczak, stwierdził, że „to wszystko już było – a komisja śledcza, stwierdziła, że było kilkaset, a nie kilkadziesiąt tysięcy wiz”. Przypomniał, że nieprawidłowości zostały ujawnione przez służby podczas rządów PiS. W następstwie prokuratura podjęła czynności, w następstwie których doszło do zatrzymania i aresztowania winnych procederu, bądź nadużycia uprawnień, a osoby bezpośrednio nadzorujące sprawy konsularne z poziomu resortu poniosły odpowiedzialność służbową – dymisja i polityczną – usunięcie z list wyborczych PiS.
Zdaniem Szymona Szynkowskiego vel Sęka piastującego w omawianym okresie funkcje ministerialne „nieprawidłowości w całym procesie wizowym, którymi zajmowało się CBA i inne służby, dotyczyły dwustu kilkudziesięciu wiz”. „Wizy pracownicze to zupełnie co innego, to wizy w pierwszej kolejności dla pracowników sezonowych. Nie rozumiem kategoryzacji na kraje muzułmańskie. Dlaczego wzięto akurat te lata, w taki sposób, żeby udowodnić jakąś tezę” – skomentował sprawę na użytek jednej ze stacji telewizyjnych.
Szynkowski vel Sęk podkreśla, że kiedy przez 16 dni, jako członek dwutygodniowego rządu Mateusza Morawieckiego, pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych, wiele służb zajmowało się kwestią wyjaśniania ewentualnych nieprawidłowości. Dodał też, że kwestia ta była szeroko omawiana przez opinię publiczną i media, więc nie rozumie, dlaczego miałby odpowiadać za nieprawidłowości konsularne w ciągu tych 16 dni na podstawie spekulacji w mediach. „Z tych relacji medialnych nic się nie trzyma kupy, stąd mam daleko posunięte wątpliwości. Będę czekać na raport NIK, żeby móc się bardziej szczegółowo odnieść” – dodał. W ocenie Szynkowskiego vel Sęka raport NIK został „sporządzony na bardzo konkretną potrzebę polityczną”.
Zdaniem „GW” NIK twierdzi, że odpowiedzialność za nieprawidłowości w wydawaniu wiz ponosi czterech ministrów spraw zagranicznych w rządzie Prawa i Sprawiedliwości: Witold Waszczykowski, Jacek Czaputowicz, Zbigniew Rau i Szymon Szynkowski vel Sęk – pełniący urząd zaledwie dwa tygodnie na przełomie listopada i grudnia 2023 r. Od lutego br. nadużycia, domniemane zaniedbania i zaniechania w procedurze legalizacji pobytu cudzoziemców w Polsce bada sejmowa komisja śledcza.
Z jej ustaleń wynika, że tylko w okresie od listopada 2019 r. do listopada 2023 r. wydano łącznie ponad 3,2 mln wiz pracowniczych, przy czym od daty agresji Rosji na Ukrainę tj. 24 lutego 2022 r. obywatele Ukrainy byli zwolnieni z wiz, więc od tego czasu dane ich nie uwzględniają. W ramach programu Poland Business Harbour realizowanego od września 2020 r. wydano ponad 95 tys. wiz. Program zakładał uproszczoną procedurę wizową dla firm, startupów i specjalistów IT.
„Jest pytanie, jak dalece realizowana polityka wizowa była odpowiedzialna, a na ile przyczyniła się do patologicznych zjawisk, takich jak nielegalna migracja” – powiedział prezydent Andrzej Duda, pytany o informacje dotyczące wniosków NIK w sprawie wydawania wiz dla cudzoziemców. „Raport NIK jest taki, jaki jest. Mówi bodaj o ponad 300 tys. wiz, które zostały wydane. Natomiast trzeba by było przede wszystkim zbadać, które z tych wiz były wizami nierealizującymi swojego zadania” – mówił w poniedziałek 23 września prezydent, pytany w Nowym Jorku przez dziennikarzy o ustalenia Najwyższej Izby Kontroli.
Zwrócił przy tym uwagę, że, „jak podaje NIK, większość tych wiz, to były wizy wydane na oczekiwania polskich przedsiębiorców dotyczące de facto umożliwienia przyjazdu do Polski osobom, które miały być zatrudnione w naszych firmach wobec braku koniecznych rąk do pracy”.
„Jest więc zasadnicze pytanie, w jakim stopniu te wizy były zrealizowane w sposób właściwy, czyli jak bardzo ta realizowana polityka wizowa była polityką słuszną i realizowaną w sposób odpowiedzialny, odpowiadający rzeczywiście interesom polskiego państwa, a w jakim stopniu przyczyniła się do negatywnych, patologicznych zjawisk, takich jak nielegalna w efekcie migracja” – ocenił możliwe implikacje Andrzej Duda.
W tej chwili zarzuty w sprawie tzw. afery wizowej dotyczą dziewięciu podejrzanych – m.in. byłego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka i jego współpracownika Edgara K. Śledztwo w tej sprawie obejmuje obecnie trzy główne wątki – informowała we wtorek 24 września Prokuratura Krajowa.
Jak stwierdził w komunikacie rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak, dotychczas przesłuchano 67 świadków, w tym m.in. pracowników Ministerstwa Spraw Zagranicznych, placówek dyplomatycznych, przedstawicieli podmiotów gospodarczych, w których zatrudnione miały być osoby z przyznanymi wizami.
Ponadto – jak nadmienił, że w śledztwie wydano 69 postanowień żądających wydania rzeczy skierowanych m.in. do MSZ. Zgromadzono również „szereg dokumentów i dowodów”, do których zaliczono m.in. korespondencję mailową, telefony służbowe oraz dokumentacja z kilkunastu konsulatów. „Tak zgromadzony materiał jest na bieżąco poddawany oględzinom i dogłębnie analizowany” – zapewniał prok. Nowak. Materiał dowodowy obejmuje łącznie 96 tomów akt głównych, 81 tomów załączników oraz 30 tomów akt niejawnych.
Zarzuty w sprawie usłyszało dotąd dziewięciu podejrzanych. Wśród nich są m.in. były wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk i jego współpracownik Edgar K. Zdaniem prokuratury Edgar K. miał powoływać się na swoje wpływy w resorcie oraz „podejmował się pośrednictwa w załatwieniu spraw polegającym na przyspieszeniu wydawania wiz”. Oceniono, że podejrzany, „wykorzystując swoją faktyczną znajomość” z Wawrzykiem, „rzeczywiście wpływał” na przebieg postępowań wizowych w placówkach konsularnych; miał on przekazać dane „co najmniej” 607 cudzoziemców – w komunikacie podano także, że „co najmniej” 358 z grona tych osób otrzymało wizy. Całkowita suma korzyści przyjętych przez Edgara K. przekraczała 500 tys. zł.
Łącznie Edgarowi K. prokuratura przedstawiła dziewięć zarzutów związanych z przyjmowaniem korzyści majątkowych bądź obietnicy otrzymania takich korzyści poprzez powoływanie się na swoje wpływy w resorcie spraw zagranicznych i w placówkach dyplomatycznych. Ponadto zarzucono mu tzw. płatną protekcję poprzez deklarowanie swojego uczestnictwa przy uzyskaniu wiz.
Takie same zarzuty miał usłyszeć Mariusz G. – były kielecki radny, który nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia.
Z kolei Piotr Wawrzyk usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień w okresie, gdy pełnił funkcję wiceszefa MSZ. Wedle prokuratury podejrzany naruszył obowiązujące wówczas procedury związane z rejestracją i obiegiem dokumentów; podejmował „nieuzasadnione interwencje”, dotyczące „przyspieszenia procedur wizowych” oraz miał udostępnić „osobie nieuprawnionej” informacje objęte tajemnicą służbową.
Wawrzyk (podobnie jak Mariusz G.) nie przyznał się do popełnienia stawianych mu zarzutów i złożył wyjaśnienia.
Prokuratura wskazuje, że na ten moment śledztwo obejmuje trzy główne wątki. To wątek pośredniczenia w uzyskiwaniu wiz – które uprawniają osobę do przebywania na terenie Polski – poprzez powoływanie się na „wpływy w MSZ oraz w polskich placówkach dyplomatycznych – w zamian za uzyskanie korzyści majątkowej”. Drugi wątek dotyczy „przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez osoby zatrudnione w MSZ w związku z działalnością podejrzanego Edgara K.”. Wątek trzeci natomiast odnosi się do prac legislacyjnych związanych „ze zmianami ustawy o cudzoziemcach, a następnie prowadzonych na podstawie tej ustawy prac dotyczących rozporządzeń wykonawczych oraz powołania Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi, oraz Centrum Informacji Konsularnej w Kielcach”.
Pozostali podejrzani to: Beata W., Saikat B., Anzhalica R., Filip P., Monika R. oraz Maylin D., która – jak podaje Prokuratura Krajowa – jest obecnie poszukiwana listem gończym. Prokuratura podejrzewa ich o „udzielanie korzyści majątkowych lub ich obietnicę w zamian za pośrednictwo w uzyskaniu wizy”. Wobec podejrzanych obecnie zastosowano środki zapobiegawcze o charakterze wolnościowym. Śledztwo w sprawie tzw. afery wizowej prowadzi lubelski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji PK.
Na początku stycznia 2023 r. w MSZ zapadła decyzja o przeniesieniu poza Warszawę dwóch resortowych instytucji zajmujących się systemem wizowym: Centrum Decyzji Wizowych oraz Centrum Informacji Konsularnej. „Oficjalny powód: obecność rządowych agencji poza Warszawą. Nieoficjalnie? Tłumaczono nam, że jest taka potrzeba. Słyszałem, że było to związane z tym, że jeden minister miał startować w wyborach parlamentarnych w Łodzi, a drugi w Kielcach” – mówił kontrolerom NIK jeden z urzędników ministerialnych.
Na tym rzecz można by zakończyć, przynajmniej do czasu ustalenia prawno-karnych i politycznych implikacji całej sprawy – tyle że w nawale medialnych doniesień umyka istota problemu, która legła u podstaw naszych rozważań.
Centrum Decyzji wizowych utworzono w roku 2021 celem wsparcia urzędników konsularnych na Białorusi po tym, jak większość polskiego personelu dyplomatycznego i konsularnego wydalono z tego kraju. Podobne rozwiązania stosują także inne kraje, by wymienić Finlandię czy Holandię. Poziom odmów wizowych dla osób, które uzyskały zezwolenie na prace, wahał się od 90 proc. w przypadku obywateli Iraku i Nigerii, 80 proc. odmów dla mieszkańców Algierii, Tunezji i Tadżykistanu do pow. wskaźnika 50 proc. odmów dla obywateli Bangladeszu u Uzbekistanu.
Polska gospodarka cierpi na brak rąk do pracy. Nie idzie przy tym tylko o wysokokwalifikowanych specjalistów – chyba że za takich uznać kierowców, budowlańców czy pracowników fizycznych. W obliczu agresji rosyjskiej w Ukrainie problem się zaostrzył, stąd starania zmaterializowane w projekcie Poland Business Harbour, który powstał z myślą o specjalistach, z obszaru IT. Tyle że na dziś tylko deficyt kierowców ocenia się na 150 tys. Liczba rekrutacji w budowlance spadła rok do roku o 40 proc. a na obsadę „od zaraz” czeka 13 tys. etatów. Zamykanie oczu na problem nie zmienia faktu, że to zdesperowani przedsiębiorcy, szukając ratunku, zwracali się z prośbą do posłów w ramach wizyt w biurach poselskich, z kolei Ci interweniowali, nie tylko w MSZ, w sprawie rekrutacji pracowników z zagranicy.
Kwestię kierowców świadczących przewozy pasażerskie z aplikacją dostępową opisywaliśmy wielokrotnie. Zaostrzenie systemu wyeliminowało patologie, co nie znaczy, że problem rozwiązano. Otwarte w tym przypadku pozostaje pytanie, dlaczego przewoźnicy oferujący przewozy z aplikacją dostępową nie rekrutują polskich taksówkarzy, tym więcej, że ci świadczący usługi indywidualne, a nawet w ramach korporacji nie wytrzymują warunków nierównej konkurencji, tymczasem przewoźnicy biją na alarm w związku z faktem, że o polskie prawo jazdy, co jest teraz warunkiem koniecznym, można się ubiegać po upływie 185 dni pobytu na terenie Polski. Tyle tylko, że jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez FreeNow, dla 50 proc. Ukraińców to zawód pierwszego wyboru. Co więcej, cudzoziemcy nie są grupą dominującą w żadnej z aplikacji przewozowych bądź dowozowych. W skali całego kraju 65 proc. kierowców i dostawców stanowią Polacy. Dane są o tyle nieprecyzyjne, że po pandemii ukształtował się model pracy dorywczej – gig economy – gdzie dochody pochodzą z kilku źródeł. Pracujący w tym modelu korzystają z platformy firmy Selectivv zainstalowanej w 24 mln smartfonów w Polsce. Oznacza to, że korzysta z niej nawet 95 proc. użytkowników. W czerwcu 2023 r. z aplikacji Uber Driver korzystało 46,7 tys. osób, z Bolt Driver 38,94 tys., Glovo 7,87 tys., Pyszne.pl 15,2 tys., Bolt Courier 2,15 tys., Wolt Courier 7,15 tys., a DeliGoo Courier 1,91 tys., a ile osób pracuje jednocześnie w kilku miejscach, nadal nie wiadomo. Pośrednią wiedzę można uzyskać na podstawie czasu korzystania z aplikacji. Co ciekawe liczba kierowców Bolta w miastach pozostaje stała. Nawet, więc gdy uznać, że dominują Polacy, teza, o tym, że polska wiza pracownicza to jedynie przepustka do „lepszego świata”, nie znajduje statystycznego potwierdzenia.
Podobnie w odniesieniu do studentów zagranicznych. Brak kwalifikacji czy znajomości języka nie przeszkadzał przybyszom z Azji Środkowej w ubieganiu się o indeks, bo legitymacja studencka otwiera wrota do strefy Schengen.
Nie wydaje się, by ostatnie decyzje ministra Sikorskiego w tej sprawie zmieniły wiele, pomimo że liczba odmów wiz studenckich wzrosła trzykrotnie. To efekt wytycznych Radosława Sikorskiego z końca lipca 2023 roku, mających ukrócić nadużycia w systemie wizowym. Zresztą same przepisy wizowe bywają niejasne i formalistyczne. Na przykład wiza pracownicza D/05 wydawana na 12 miesięcy daje prawo podjęcia pracy na okres 6 miesięcy, podczas kiedy przedłużenie pobytu obwarowane jest uzyskaniem zezwolenia na pracę ważnego na okres 3 lat. Dotyczy to przybyszy z Rosji, Armenii, Białorusi, Gruzji i Mołdawii.
Z kolei wiza pracownicza oznaczona symbolem D/06 dotyczy osób z krajów spoza wymienionej wcześniej listy, nienależących do strefy Schengen, Szwajcarii, Norwegii i Wielkiej Brytanii. Zachowuje ważność od 91 do 365 dni i umożliwia wykonywanie pracy zarobkowej na terenie Polski przez ten okres. Wizy wydają konsulaty właściwe dla kraju pochodzenia obcokrajowca lub dowolnego z siedzibą polskiego konsulatu. Wniosek można złożyć za pośrednictwem Internetu. Pytanie o weryfikację wydaje się w takim przypadku niewczesnym żartem. Jeśli więc system wizowy przypomina durszlak, być może cała rzecz ma z gruntu inne wady niż intencjonalne działania tych, czy innych urzędników?!
Wróćmy jednak do ogólnie dostępnych danych opublikowanych przez MPiPS. Potwierdzają one, że w roku 2022 wydano 135 774 zezwolenia na pracę obywatelom Algierii, Azerbejdżanu, Bangladeszu, Egiptu, Indonezji, Iraku, Jordanii, Kazachstanu, Kirgistanu, Kosowa, Maroka, Nigerii, Pakistanu, Syrii, Tadżykistanu, Tunezji, Turcji, Turkmenistanu i Uzbekistanu. To mniej niż połowa z ogólnej liczby 365 490 zezwoleń udzielonych obywatelom 141 krajów. Zezwolenie na pracę to jednak co innego niż wiza, również dlatego, że wydają je w Polsce urzędy wojewódzkie.
Liczba cudzoziemców wykonujących pracę w Polsce jest większa, gdyż każdy posiadacz wizy Schengen typu C i wizy krajowej D (z wyjątkiem turystycznych), może legalnie podjąć prace na terenie kraju. Do uzyskania zezwolenia na pracę wystarczy oświadczenie pracodawcy o powierzeniu pracy cudzoziemcowi, wpisane do ewidencji oświadczeń w urzędzie powiatowym. Z kolei zezwolenie stanowi podstawę uzyskania wizy. Istna kwadratura koła.
MSZ posiada dane na temat ogólnej liczby wiz i celu ich wydania. Na przykład w roku 2022 na ogólną liczbę 2076 wiz wydanych obywatelom Egiptu, jedynie 314 stanowiły wizy pracownicze. W odniesieniu do obywateli Iranu liczby te wynosiły odpowiednio; 1338 i 68, Jordanii 1673 i 57. Co do krajów stanowiących centra nielegalnej imigracji i borykających się z państwem islamskim bądź je sponsorujących, a mianowicie Syrii, Iranu i Iraku – wydano łącznie 112 wiz pracowniczych, z czego 68 dla obywateli Iranu, 36 otrzymali Syryjczycy, natomiast 8 przyznano Irakijczykom, Gdy dodać Algierię, Nigerię i Tunezję, łączna liczba wiz wydanych obywatelom wspomnianych ośmiu państw muzułmańskich w roku 2022, to blisko 10,7 tysiąca, z czego wizy pracownicze stanowiły ledwie 8 proc.
W tym samym czasie tylko Niemcy wydały ponad 11 tys. wiz Schengen obywatelom Pakistanu, blisko 8 tys. Nigeryjczykom a z górą 17 tys. Irakijczykom. We wszystkich krajach strefy Schengen, wyłącznie obywatelom tych wymienionych trzech krajów, wydano ponad 211 tys. wiz umożliwiających swobodne podróżowanie po strefie. Czy z tego powodu Polska biła na alarm? Nie! Uczynili to nasi zachodni sąsiedzi. Nie ulega kwestii, że odnotowaliśmy trend wzrostowy w odniesieniu do wiz pracowniczych dla obywateli Bangladeszu, tyle tylko, że na liście Global Terrorist Index ów kraj zajmuje miejsce 40. – daleko za Grecją, Wielką Brytanią i Niemcami. Doniesienia prasy niemieckiej o przybyszach z Polski zawierają dwie nieprawdy. Chodzi bowiem o osoby podróżujące bez wymaganych dokumentów, które wcześniej przemieszczały się po terytorium Białorusi, Litwy i Słowacji, którędy wiedzie „szlak bałkański”.
Liczby nie kłamią. Być może przywołane dane pozwolą bez emocji ocenić sposób prowadzenia polityki wizowej. Z pewnością niepozbawiony wad i podatny na nadużycia, niemniej musimy zachować balans pomiędzy wymogami bezpieczeństwa, potrzebami gospodarki i sposobami na pogodzenie efektywności z dochowaniem procedur. Polityczne utarczki nie pomogą zrealizować żadnego z tak definiowanych priorytetów. Zwłaszcza że kwestionowany model outsourcingu nie jest niczym nowym. Korzystają z niego Kanada, Wielka Brytania, Dania, Holandia czy Szwecja, Tam nikt nie twierdził, że jest to równoznaczne z brakiem kontroli nad procesem wizowym.
Na konie kamyczek do „ogródka Radosława Sikorskiego”. Jakże chętnie odwołuje się do profesjonalizmu dyplomatów i służb konsularnych, tymczasem to w latach 2009 -2015, w działaniach służb konsularnych m.in. we Lwowie i Łucku ujawniono szereg nieprawidłowości o charakterze korupcyjnym. Co więcej, to rząd PO–PSL zawarł pierwsze umowy dotyczące outsourcingu obsługi ruchu wizowego, a pilotaż Sikorski powierzył firmie z Indii, o której było głośno przy okazji zatrzymanych na granicy meksykańsko-amerykańskiej rzekomych „filmowców z Bollywood”.