fbpx
10 lipca, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Co wynika z debaty PE na temat praworządności?

W środę 9 października Parlament Europejski debatował nad piątym już raportem nt. praworządności, jaki Komisja Europejska opublikowała w lipcu b.r. Analizuje on sytuację w tym zakresie we wszystkich krajach wspólnoty oraz zawiera wnioski w formie podsumowania.
Maciej Małek
Maciej Małek

Nowy Świat 24 | Redakcja

„Tegoroczne sprawozdanie pokazuje, że UE jest znacznie lepiej niż pięć lat temu przygotowana do tego, by wykrywać i rozwiązywać nowe problemy oraz im zapobiegać. Oznacza to lepszą kondycję europejskiej demokracji, wzajemne zaufanie w UE, dobre funkcjonowanie jednolitego rynku oraz otoczenie biznesowe, które sprzyja konkurencyjności i zrównoważonemu wzrostowi gospodarczemu” – czytamy w podsumowaniu KE.

Dobrze brzmiąca deklaracja w istocie jest nadużyciem

„Cztery lata po pierwszym sprawozdaniu jesteśmy lepiej wyposażeni, aby wykrywać braki w praworządności. Komisja Europejska nadal pracuje nad wspólną metodologią, aby sytuacja we wszystkich państwach członkowskich była poddana obiektywnej analizie” – deklarowała wiceprzewodnicząca KE ds. wartości i przejrzystości Věra Jourová. Uzasadnieniem tej oceny było zdaniem Jourowej zastosowanie się wielu państw, jak to ujęła, do rekomendacji zawartych w raporcie z roku poprzedniego, co znalazło jakoby odbicie w Krajowych Planach Odbudowy, a nawet działaniach na rzecz niezawisłości sądownictwa.

Konia z rzędem, kto znajdzie tu logiczny związek przyczynowo-skutkowy, oraz opisze metodologię oceny systemów prawnych, wyrosłych na z gruntu innych podstawach, o czym wie każdy student pierwszego roku prawa, po pierwszym semestrze zajęć ze wstępu do prawoznawstwa. Odnotowała także postęp w zakresie walki z korupcją, co zwłaszcza w PE (gdzie u socjalistycznej wiceprzewodniczącej, znaleziono reklamówki z setkami tysięcy katarskich euro), brzmi co najmniej jak drwina.

W niektórych państwach ściganie spraw związanych z korupcją pozostaje jednak zbyt powolne (mówiła Jourova, podnosząc potrzebę tępienia łapówkarstwa), a zbyt szybkie przedawnienie, skutecznie czyni procederem bezkarnym. Jej zdaniem, co potwierdzają wnioski zawarte w raporcie: „wiele państw przyjęło też środki na rzecz wzmocnienia niezależności mediów i praw dziennikarzy”. Jednak brak przejrzystości w odniesieniu do własności mediów publicznych, nie wspominając o rezydencji podatkowej zwłaszcza w odniesieniu do mediów cyfrowych, zawłaszczających bezkarnie własność intelektualną, co stanowi źródło profitów (przeciwko czemu ostro protestowało także środowisko mediów w Polsce, w tej akurat sprawie zadziwiająco zgodnie) – podważa wiarygodność wniosków zawartych w raporcie.

Podobnie rzecz się ma zdaniem autorów raportu, w odniesieniu do demokratycznej kontroli nad władzą wykonawczą. Choć w wielu krajach można zaobserwować postęp w tej dziedzinie, to w niektórych krajach nie wspiera się lub wręcz atakuje się społeczeństwo – stwierdziła czeska polityk. W tych dziedzinach Komisja Europejska wydała rekomendacje i jest gotowa udzielić państwom członkowskim wszelkiej pomocy w ich wdrażaniu – deklarowała.

Co to znaczy „atak na społeczeństwo”, w sytuacji, gdy we wszystkich krajach funkcjonuje demokracja przedstawicielska, a wyrok wyborców, pozostaje co do zasady, niepodważalny? Tego rodzaju tezy nie tylko zaprzeczają faktom, ale obrażają inteligencję odbiorców podobnych komunikatów. No, chyba że chodzi o sytuacje, kiedy demokratyczny werdykt nie odpowiada oczekiwaniom KE. Czy to oznacza, że tego rodzaju oceny mają traktatowe umocowanie?!

Winne są rządy państw członkowskich?

Liczni europarlamentarzyści docenili kroki Komisji Europejskiej na rzecz monitorowania praworządności w krajach członkowskich, wskazując, że nie wszędzie jest ona przestrzegana. „Praworządności nie można uważać za zdobytą raz na zawsze” – oceniła europosłanka portugalskiej Partii Socjalistycznej Ana Mendes. Wskazała przy tym na kwestię wolności mediów, która jej zdaniem „jest zagrożona, ponieważ coraz więcej rządów nie spełnia funkcji jej gwaranta”. W tym kontekście słowa krytyki kierowano pod adresem węgierskiej prezydencji.

W czwartek 10 października podczas porannej sesji plenarnej Viktor Orbán odrzucił krytykę pod adresem swojego rządu, pomimo tez raportu nt. praworządności twierdzących, że w tamtejszym systemie korupcja jest zjawiskiem powszechnym. Na to powoływała się Fabienne Keller – Francuzka z należącej do grupy Odnowić Europę partii Agir, optująca za wzmocnieniem zasady warunkowości. Tym samym podważanie traktatowych fundamentów gwarantujących autonomię w szeregu kwestii wyłączonych ze wspólnotowej jurysdykcji, nadal ma się dobrze.

W podobnym duchu wypowiadał się Niemiec reprezentujący partię Zielonych Daniel Freund, wzywający do stosowania retorsji w razie braku wdrożenia rekomendacji zawartych w raporcie. Wezwał wprost, by nie czekając na ewentualne szkody wynikające z ustaw forsowanych przez rząd Roberta Fico, zastosować wobec Słowacji mechanizm warunkowości, a tym samym zamrozić korzystanie z unijnych funduszy. Brzmi znajomo, prawda?! Co więcej, ten sam niemiecki polityk apelował o podjęcie dalszych kroków wobec Węgier, które jego zdaniem pomimo zamrożenia funduszy z Brukseli, nie podjęły oczekiwanych kroków. W kontekście zablokowania przez Niemcy, co faktycznie podważa cały mechanizm Schengen, brzmi to nie tyle jak hipokryzja, ile polityczny cynizm. No, chyba że „duży może więcej”.

W debacie po raz kolejny dał o sobie znać koloryt włoskiej polityki za sprawą Alessandro Zan’a z włoskiej Partii Demokratycznej. Jego zdaniem „coraz więcej rządów usiłuje zdusić prawa podstawowe, narusza niezależność sądownictwa czy nakłada kaganiec na wolność mediów” W uzasadnieniu wskazał włoski rząd Giorgii Meloni, który „okupuje” jakoby publicznego nadawcę RAI. „Powiedzmy więc głośno Meloni, Orbánowi czy wicepremierowi Włoch Salviniemu: nie możecie korzystać z dobrodziejstw Unii, nie przestrzegając jej wartości” – zakończył swoje emocjonalne wystąpienie.

Na tym tle, jak głos rozsądku zabrzmiała wypowiedź Alice Kuhnke ze szwedzkiej partii Zielonych, która przypomniała, że „większość ludzi na świecie nie może liczyć na te wolności, które dla obywateli UE są oczywistością”.

Polski rząd łamie Konstytucję

Podczas debaty nie zabrakło głosów wprost krytykujących Komisję Europejską. Petra Steger z reprezentującej grupę Patrioci dla Europy Wolnościowej Partii Austrii, oceniła raport KE w sprawie praworządności jako „instrument wpływania na rządy, które nie podobają się Komisji Europejskiej – rządy patriotyczne, które nie chcą centralizacji Unii Europejskiej i działania wbrew obywatelom”.

„W tym kontekście potępieniu polityki medialnej Węgier towarzyszy przemilczanie przez KE zakazywania w Niemczech publikacji, niektórych materiałów, a nawet, jak miało to miejsce w odniesieniu do magazynu »Kompakt«, przeprowadzania rewizji. To dowód na „machlojki” Komisji Europejskiej” – stwierdziła – dodając, że „owe »akty cenzury« w rodzaju unijnego aktu o usługach cyfrowych (DSA) czy wspomnianego raportu o stanie praworządności, stanowią przejaw nieuprawnionej uzurpacji ze strony Komisji Europejskiej”.

„Po raz kolejny otrzymujemy dokument, który jest świadectwem poglądów politycznych jego autorów, a nie przedstawia rzeczywistej sytuacji w dziedzinie praworządności” – ocenił Mariusz Kamiński z PiS. Jak stwierdził, nie można za wiarygodny uznać raportu, „który nie odnosi się do brutalnego deptania zasad praworządności, jakie ma miejsce obecnie w Polsce”. „W Polsce rządzonej przez Tuska łamane są podstawowe prawa człowieka tak jak w czasach komunistycznej dyktatury. Mamy więźniów politycznych i stosuje się wobec nich tortury” – odwołał się do własnego doświadczenia. „O tych sprawach raport nie wspomina ani słowem. Wasze milczenie jest hańbą” – skonkludował druzgocącą krytykę Kamiński.

Tezy raportu nie znajdują potwierdzenia w faktach

„Sprawozdanie dotyczące praworządności stało się parodią samego siebie. Podejście Komisji zależy tylko od tego, kto znajduje się w danym rządzie” – ocenił europoseł Fideszu, partii Viktora Orbána, András László. „Widzimy, że w przypadku Węgier mówi się o praworządności, a tak naprawdę usiłuje się zmusić nas do tego, żeby wprowadzić do szkół ideologię gender” – dowodził. „Także w przypadku Polski, jak wybory wygrali poplecznicy Ursuli von der Leyen, nagle wszystkie problemy »zniknęły«, mimo że polski parlament wcale nie zmienił obowiązującego do tej pory prawa” – skonkludował.

Odnosząc się do dyskusji Vera Jourova nie kryła, że KE działa politycznie, a jej instrumenty od czasu Jeana-Claude’a Junckera w zakresie monitorowania praworządności uległy wzmocnieniu. Art.7 TUE jest tego widomym dowodem. Tyle że jego stosowanie ma w istocie charakter uznaniowy, a stosowanie podwójnych miar i standardów za czasów Ursuli von der Leyen, jest praktyką podniesioną do rangi obowiązującego kanonu.

Źródło:Redakcja

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: