Krytykujący Hezbollah Libańczycy narażają się na spore niebezpieczeństwo. W ciągu ostatnich 16 lat ponad tuzin prominentnych krytyków Hezbollahu lub ich sojuszników w syryjskim rządzie zakończyło życie przedwcześnie.
Śmierć Slimowi!
Jedną z ofiar Hezbollahu jest Lokman Slim – intelektualista, pisarz i krytyk ruchu. Kiedy w lutym 2021 r. postanowił odwiedzić przyjaciela z dzieciństwa w swojej rodzinnej wiosce leżącej na południu kraju, zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Był niestety szyitą, a inni szyici otwarte przeciwstawienie się szyickiemu Hezbollahowi uważają za jawną zdradę. Slim otrzymywał więc wiele gróźb, które z czasem się nasiliły. Do drzwi jego domu przyklejono plakaty nazywające go zdrajcą, padały też otwarte wyzwiska ze strony zwolenników ruchu, którzy wdzierali się do jego ogrodu.
Amerykańscy dyplomaci po cichu namawiali go do opuszczenia Libanu. Mógł nawet otrzymać zieloną kartę, a jednak odmawiał wyjazdu z kraju. Wydał za to oświadczenie, w którym stwierdził, że jeśli zginie, przywódca Hezbollahu Hassan Nasrallah powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Ten ostatni, jak wiadomo, zginął w izraelskim nalocie pod koniec zeszłego miesiąca.
Slim, będąc zaledwie kilkaset metrów od domu swojego przyjaciela, otrzymał „kulkę w plecy”. Gdy się zatrzymał, został wyciągnięty z samochodu i zmuszony do uklęknięcia. Wtedy strzelono mu pięć razy w głowę.
Hezbollah nie przyznał się do tego morderstwa. Organizacja jednak radośnie świętowała śmierć Slima. „Utrata niektórych ludzi jest tak naprawdę zwycięstwem” – podsumował sprawę na Twitterze (X) syn Nasrallaha, Jawad.
Libańska policja jak zawsze w takich sytuacjach twierdziła, że jest zaskoczona. Usiłowano wmówić ludziom, że Slim mógł popełnić samobójstwo. Gdy to się nie udało, zamknięto sprawę w ciągu trzech miesięcy, uznając ją za nierozwiązywalną.
Kontrola nad Libanem
Hezbollah jest zarówno partią polityczną, jak i grupą zbrojną. Mimo że nie sprawuje bezpośrednio władzy, ma silną kontrolę nad państwem. Mało kto więc rzuca grupie wyzwanie. A gdy rzuci, na ogół źle kończy. Cena sprzeciwu jest wysoka.
Sondaże pokazują, że 30 proc. ludności Libanu ufa Hezbollahowi. Popularność zyskuje m.in. dzięki temu, że hojnie finansuje program opieki społecznej. To wzmacnia jej poparcie, wśród szyickich muzułmanów. Jednak, jeśli chodzi o sunnitów, liczba ufających ruchowi to zaledwie 9 proc., a chrześcijan 6 proc.
Prywatnie ludzie szepcą o tym, że Hezbollah grabi państwo, handluje narkotykami i zabija swoich krytyków. Organizacja zaprzecza wszelkim tego typu zarzutom.
Potęga Hezbollahu wywodzi się z porozumienia pokojowego, które zakończyło okrutną wojnę domową w Libanie w 1990 r. Wówczas doszło do rozbrojenia odpowiedzialnych za rzeź grup milicji. Hezbollahowi pozwolono zachować broń do walki z izraelską okupacją południowego Libanu. Izrael wycofał się z kraju w 2000 r., a to przysporzyło organizacji wdzięczność i szacunek Libańczyków.
Dzięki temu, że ruch w coraz większym stopniu pozycjonował się jako obrońca mniejszości szyickiej, pozwoliło mu to uzyskać szersze wpływy polityczne. „Hezbollah jest silny, ponieważ był w stanie przekonać jedną z libańskich sekt, że jest ich wybawcą i gwarantem, że nie wrócą do bycia zmarginalizowaną społecznością, którą kiedyś byli” – tłumaczy Ibrahim Mneimneh, sunnicki parlamentarzysta.
Po zawarciu sojuszy z innymi ruchami szyickimi, a także z Michelem Aounem, samozwańczym przywódcą politycznym libańskich chrześcijan, Hezbollah zyskał możliwość wetowania niewygodnych dla niego decyzji rządu, zdobywając tym realny wpływ na sytuację w kraju. Działa zakulisowo, więc nie ponosi ostatecznie za nic odpowiedzialności. Jest nawet w stanie dyktować, którzy kandydaci powinni zajmować stanowiska premiera i prezydenta. W Libanie musi to być odpowiednio sunnita i chrześcijanin.
Władza i narkotyki
Analitycy twierdzą, że ruch stworzył równoległe państwo, drenując słabe instytucje Libanu, zastępując wyższych urzędników państwowych własnymi lojalistami i przejmując aparat bezpieczeństwa, celny i graniczny. To pozwoliło m.in. na przepływ broni i materiałów wybuchowych najpierw z Syrii, a następnie z Iranu.
Na tym się problemy nie kończą – Hezbollah i syryjska armia umożliwiały też transgraniczny przemyt captagonu. Ten silny narkotyk ma bardzo niszczycielski wpływ na Bliski Wschód. Syryjski handel captagonem generuje trzykrotnie większe dochody, niż jest to w przypadku meksykańskich karteli narkotykowych. Oczywiście Hezbollah zaprzecza, jakoby miał brać udział w produkcji lub przemycie narkotyków. Z drugiej strony, uzyskuje również dochody z lukratywnych kontraktów państwowych, które zapewnia powiązanym z grupą firmom.
Przemoc
Nikomu jak dotąd nie udało się ograniczenie potęgi finansowej Hezbollahu. Kiedy w 2016 r. libański bank Blom zamknął konta powiązane z organizacją, jego siedzibę zniszczyła bomba. Oczywiście, jak zwykle, Hezbollah zaprzeczył swojemu udziałowi.
Akty przemocy zraziły do ruchu nie szyitów. Sunnitami szczególnie wstrząsnęła bomba z 2005 r., która zabiła Rafika Haririego, czczonego byłego sunnickiego premiera. Prokuratorzy ONZ oskarżyli Mustafę Badreddine’a, szefa zewnętrznych operacji Hezbollahu, o zabójstwo, ale zarzuty przeciwko niemu w specjalnym trybunale w Holandii zostały wycofane po tym, jak zginął w ataku bombowym w Damaszku w 2016 r.
Hezbollah jeszcze bardziej rozwścieczył sunnickich muzułmanów, gdy zaledwie kilka lat później nazwał ulicę w Bejrucie imieniem Badreddine’a. Jedyną reakcją premiera Saada Haririego było określenie tego faktu jako „godnego ubolewania”. Wielu uznało, że premier „poświęcił sprawiedliwość na rzecz stabilności”.
Walka o popularność
Organizacja, gdy widzi, że zaufanie do niej słabnie, umacnia swoją pozycję poprzez demonstracje siły, posuwając się też do starć na ulicach. W 2008 r. jej strzelcy przejęli kontrolę nad sunnickimi obszarami w Bejrucie, aby zapobiec rządowej próbie zamknięcia wewnętrznej sieci komunikacyjnej, co doprowadziło do starć, w których zginęło 160 osób.
Trzy lata temu jego bojownicy ponownie zaangażowali się w śmiertelne starcia z rywalizującymi milicjami po tym, jak protestujący wyszli na ulice, aby oskarżyć Hezbollah o blokowanie dochodzenia sądowego w sprawie wybuchu w porcie w Bejrucie w 2020 r., w którym zginęło 220 osób, a duże obszary miasta legły w gruzach.
Gdy jednak Hezbollah zaczął w zeszłym roku wystrzeliwać rakiety w kierunku Izraela w ramach solidarności z Hamasem, spotkało się to z ostrym sprzeciwem większości i spadkiem zaufania i szacunku do ruchu.
Izrael bezwiednie pomaga Hezbollahowi
Popularność Hezbollahu spadła, ale ostatnie izraelskie ataki na Liban mają szansę przywrócić popularność grupy. „Byliśmy zdecydowanie przeciwni temu, by Hezbollah wciągał Liban w ten konflikt” – powiedział Jimmy Jabbour, chrześcijański poseł. „Ale teraz, gdy Izrael uderza w Hezbollah, uderza w cywilów i bombarduje budynki, w których mieszkają dzieci, musimy zgodzić się, że Hezbollah ma prawo bronić siebie i Libanu przed zbrodniami wojennymi” – dodał.
Według Marca Daou postępowego posła druzyjskiego, może jednak pojawić się szansa na zdelegalizowanie ruchu. „Wizerunek nieomylności Hezbollahu został zburzony w ostatnich dniach. Niezachwiane wsparcie jego regionalnych popleczników w Syrii i Iranie jest kwestionowane” – mówi.
Daou twierdzi też, że „wszyscy kwestionują zdolność Hezbollahu do prowadzenia tej wojny. Nikt już nie wierzy, że jest on w stanie skutecznie walczyć z Izraelem. W rezultacie Hezbollah będzie musiał szukać politycznego rozwiązania ze swoimi przeciwnikami. Będzie musiał nauczyć się języka kompromisu”.