Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaprezentował w ubiegłym tygodniu w ukraińskim parlamencie oraz w trakcie europejskiego objazdu wybranych stolic autorski „plan zwycięstwa”. Wedle jego założeń wojna z Rosją miałaby zakończyć się w przyszłym roku. Kluczowy element planu stanowi skierowanie przez państwa NATO oficjalnego zaproszenia Ukrainy do wstąpienia w szeregi Organizacji. Wśród sojuszników zdania w tej kwestii są podzielone.
Mark Rutte studzi nastroje
Nowy Sekretarz Generalny Organizacji, były holenderski premier, o którym nie przypadkiem mówi się, że jako jeden z nielicznych europejskich polityków dogaduje się z Donaldem Trumpem, stwierdził, że „nie wszystkie elementy planu może poprzeć”, natomiast sprawa członkostwa Ukrainy w NATO stanie na wokandzie, „gdy przyjdzie na to czas”. Podczas spotkania ministrów obrony państw NATO w Brukseli Sekretarz Generalny NATOMark Rutte nie wskazał choćby ogólnego harmonogramu negocjacji akcesji Ukrainy w Sojuszu Północnoatlantyckim ani orientacyjnej daty wystosowania zaproszenia.
Potwierdził jedynie deklarację, że w dalszej perspektywie Ukraina przystąpi do NATO. Nawiązał tym samym do lipcowego szczytu w Waszyngtonie, gdzie „państwa sojusznicze zgodziły się, że droga Ukrainy do członkostwa jest nieodwracalna i że Ukraina jest bliżej NATO niż kiedykolwiek wcześniej”. Przypomniał również konkretne decyzje NATO na rzecz Ukrainy, jak ustanowienie dowództwa w Wiesbaden, które ma służyć koordynacji wsparcia wojskowego i szkoleń, jak również zobowiązanie Sojuszu do przeznaczania na pomoc wojskową, co najmniej 40 mld euro rocznie. „Nasze wspólne działania czynią Ukrainę silniejszą, bardziej interoperacyjną z NATO i lepiej przygotowaną do przystąpienia do naszego Sojuszu. I wierzę, że wszystkie te wysiłki stanowią pomost dla wstąpienia Ukrainy do NATO” zapewnił Rutte.
Rosja ostrzega
Przystąpienie Ukrainy do NATO w dzisiejszych warunkach to„postawienie krzyżyka” na możliwości uregulowania toczącej się wojny w sposób dyplomatyczny, ocenił dyrektor drugiego departamentu krajów WNP w rosyjskim MSZ Aleksiej Poliszczuk. Taki krok „nieuchronnie wciągnie Sojusz w działania zbrojne przeciwko Rosji i doprowadzi do niekontrolowanej eskalacji” – ocenił rosyjski dyplomata w wywiadzie, jakiego udzielił RIA Nowosti. „Chcemy mieć nadzieję, że w kierownictwie bloku są rozsądni politycy, którzy zdają sobie sprawę z tego, jakie destrukcyjne skutki będzie miało już samo zaproszenie Ukrainy do NATO” – powiedział Poliszczuk. Przypomniał nieustannie powtarzane ostrzeżenia Kremla o możliwych następstwach przyjęcia Ukrainy do Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego.
Słowacja i Węgry wtórują narracji Kremla
Nastroje społeczne, co do ewentualnej eskalacji i rozszerzenia konfliktu zbrojnego, nie pozostawiają złudzeń. Skwapliwie wykorzystują to rządy w Bratysławie i Budapeszcie. Brak możliwości przyjęcia Ukrainy do NATO rozumie większość szefów dyplomacji państw Sojuszu, stwierdził minister spraw zagranicznych WęgierPéter Szijjártó, dodając, że w tej chwili spowodowałoby to trzecią wojnę światową. Podobną opinię wyraził premier Słowacji Robert Fico, który jako najlepszą opcję dla Kijowa określił zachowanie neutralnego statusu i uzyskanie gwarancji bezpieczeństwa. W przeciwnym razie jego zdaniem wybuch trzeciej wojny światowej stanie się nieunikniony. Z kolei stanowisko Niemiec pozostaje ambiwalentne. Niemiecki kanclerz Olaf Scholz „nigdy nie powiedział »nie«” zaproszeniu Ukrainy do NATO, „ale też nigdy nie powiedział »tak«”, twierdzi ukraiński Prezydent. Ambasador USA przy NATO Julianne Smith wskazała, że Sojusz nie jest jeszcze gotowy do zaproszenia Ukrainy, ale nie wykluczyła tego „w bliskiej perspektywie czasowej”.
Potrzebne konkrety
Wśród 32 państw Sojuszu są „bardzo różne opinie” w tej sprawie, zaznaczył po spotkaniu ministrów obrony NATO, cytowany przez agencję Reutera holenderski minister obrony Ruben Brekelmans. Aby osiągnąć w tej sprawie porozumienie, państwa NATO musiałyby najpierw ustalić jasne warunki, które Ukraina miałaby spełnić, aby otrzymać zaproszenie i aby docelowo przystąpić do organizacji. „Jeśli nie ma jasnych kryteriów, to nie sądzę, aby wszystkie 32 państwa sojusznicze zgodziły się na zaproszenie” – konkludował. Na pytanie, o jakie kryteria chodzi, holenderski polityk odparł, że w pierwszym rzędzie myślał, o nadal wszechobecnej w Ukrainie korupcji, gdzie nawet niższego szczebla lokalni urzędnicy gromadzą milionowe, licząc w dolarach, fortuny z tytułu ułatwień w unikaniu poboru do wojska. Nie lepiej, jego zdaniem, przedstawia się kwestia kontraktów zbrojeniowych. „Jeśli chcemy modernizować ukraińskie siły zbrojne, musimy mieć możliwość oceny postępu, także w tej mierze” – zakończył swoja wypowiedź.