Terrisa Bukovinac jest nietypową, ale nie jedyną świecką działaczką pro-life. Choć ruch najczęściej jest kojarzony z organizacjami chrześcijańskimi, to istnieje rosnąca potrzeba uczestnictwa w nim osób niezwiązanych z religią lub podobnie jak Terrisa, ateistów. Będąc rzeczniczką ruchu pro-life założyła w zeszłym roku Progressive Anti-Abortion Uprising (PAAU), gdzie swobodnie odnajdą się wszystkie postępowe osoby o antyaborcyjnych poglądach – donosi „National Review”.
Bukovinac jest optymistką w kwestii zmiany orzeczenia Roe v. Wade z 1973 r., które zalegalizowało aborcję. Liczy na to, że Sąd Najwyższy ponownie rozważy precedens ustanowiony przez decyzje Roe i Planned Parenthood v. Casey.
„To jest dla nas wielkie zwycięstwo, mimo że daleko do końca walki. Z pewnością jednak coś zaczęło się dziać” – mówi Bukovinac. „Bastionami ruchu aborcyjnego są bardzo lewicowe i feministyczne środowiska. Zwłaszcza tam będzie to trudna walka. Dlatego ważne jest dawać głos następnemu pokoleniu i ludziom, którzy otrzymają w naszym ruchu przywódcze role w ciągu najbliższych trzech do pięciu lat” – dodaje.
Działaczka ma nadzieję, że grupy takie jak PAAU pozwolą wyróżnić postępowców wśród „prolajferów” i mimo że nie pasują oni do typowych antyaborcjonistów, będą się czuli upoważnieni, żeby „przeciwstawić się temu reżimowi i rozpoznać, że jest on symptomem kapitalizmu i rasizmu, a nie czymś, czego należy bronić”.
Bukovinac została wychowana jako chrześcijanka, jednak w duchu pro-choice i paradoksalnie jej postawa zmieniła się, dopiero gdy straciła wiarę w wieku 20 lat. Wszystko zaczęło się od zaangażowania w prawa zwierząt. Wielu „prolajferów” zarzucało jej troskę o zwierzęta, przy równoczesnym przyzwoleniu na aborcję. Jej perspektywa zmieniła się wraz z dyskusjami i sporami w sieci, co sprawiło, że przestała popierać Planned Parenthood. Nie znalazła jednak innych osób przeciwnych przerywaniu ciąży, które reprezentowałyby podobny lewicowy i ateistyczny światopogląd. Dopiero grupa Secular Pro-Life uświadomiły jej, że nie jest jedyna.
„To naprawdę pomogło mi się wzmocnić i jest to jeden z powodów, dla których uważam, że jest to tak ważne dla postępowych i lewicowych ludzi, by widzieli innych „prolajferów” takich jak oni” – mówi.
W 2016 r. założyła Pro-Life San Francisco, które, jak mówi, dało jej przedsmak tego, jak to jest być rzecznikiem ruchu w nowoczesnym, lewicowym środowisku. Doświadczenia były różne, nie wszyscy byli przychylnie do niej nastawieni, ale znalazła też zaskakująco dużo wsparcia. Jak zauważa: „Ludzie byliby zaskoczeni wiedząc, jak bardzo jest to niespokojna kwestia nawet wśród lewicy”.
Sondaż Gallupa z 2021 r. wykazał, że 26 proc. demokratów identyfikuje się jako pro-life, zaś 70 proc. jako pro-choice. Liczba przeciwników aborcji spadła w ostatnim ćwierćwieczu. Podobne badanie z 1998 r. wykazało aż 42 proc. demokratów popierających pro-life. Inny sondaż przeprowadzony w 2018 r. przez Secular Pro-Life pokazał natomiast, że w USA jest co najmniej 12,8 mln niereligijnych „prolajferów”.
Bukovinac ma nadzieję, że politycy z Partii Demokratycznej znów będą wspierać ruch tak, jak to było w przeszłości. Znacząco bowiem oddalili się od dawniej popularnego poglądu, że aborcje powinny być „bezpieczne, legalne i rzadkie” usuwając w 2012 r. to ostatnie słowo ze swojej oficjalnej platformy. Obecnie demokraci optują za bezpieczną i legalną aborcją, niezależnie od możliwości finansowych. Od 2016 r. demokraci nawołują też do uchylenia poprawki Hyde’a zabraniającej finansowania aborcji z pieniędzy podatników.
Choć hasło „bezpiecznych, legalnych i rzadkich” aborcji stworzył demokrata Bill Clinton, to jego ponowne użycie przez reprezentantkę Hawajów Tulsi Gabbard w 2019 r. podczas prezydenckiej debaty przedwyborczej spotkało się z dużym sprzeciwem lewicy, zwłaszcza gdy dodała, że zakazałaby aborcji w ciągu ostatnich 3 miesięcy ciąży, chyba że wiązałoby się to z zagrożeniem życia lub zdrowia kobiety. Organizacja NARAL Pro-Choice America z Ohio napisała w tweecie: „To stanowisko – uczynienie aborcji »rzadką« – nie jest popierane przez zwolenników pro-choice”, a serwis „Vice” nazwał Gabbard „utkniętą w latach 90”.
Jednak Bukovinac uważa, że ludzie są często bardziej skłonni do słuchania jej opinii pro-life, zwłaszcza gdy nie spotkali się wcześniej ze świeckim spojrzeniem na problem. „Mogą się z tym stanowiskiem identyfikować na poziomie osobistym, gdy pochodzi do kogoś o podobnych poglądach politycznych i światopoglądowych. Pozwala im to myśleć w inny sposób i brać to pod rozwagę. Każdego dnia czuję, że zwycięstwo jest jak najbardziej w naszym zasięgu” – stwierdza działaczka pro-life.