fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Czy wybuchnie wielka wojna na Bliskim Wschodzie?

Pierwszego kwietnia tego roku Izrael wykonał atak na ambasadę Iranu w Syrii, rzecz bez precedensu. Ambasador, któremu nic się podczas ataku nie stało, zapowiedział atak odwetowy. Możemy być przekonani, że ta wypowiedź była wcześniej skonsultowana z władzami w Teheranie. W ataku zginęło trzech generałów irańskiej armii, w tym dowódca Al-Kuds: Mohammad Reza Zahedi wraz z zastępcą.
Krzysztof Jaroszuk
Krzysztof Jaroszuk

Nowy Świat 24 | Redakcja

Czy wybuchnie wielka wojna na Bliskim Wschodzie?

Czym jest Al-Kuds? To jedna z gałęzi irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, której zadaniem są operacje poza granicami Iranu, bezpośrednio podporządkowana Ajatollahowi Chameneiemu. Mówiąc prosto, siły Al-Kuds, przewodziły irańskiej pomocy w Syrii, bez której bardzo trudno byłoby uratować swą pozycję Basharowi al-Assadowi. To również baza w Al- Zabadani, na granicy z Libanem, odpowiada za komunikację z Hezbollahem i jego zaopatrzenie. To również Al-Kuds jest wskazywany jako współorganizator 200 ataków na amerykańską armię na Bliskim Wschodzie, w tym ten styczniowy, w Jordanii, podczas którego zginęło 3 Amerykanów, ale też Iran nie krył się ze swoim wpływem na Hamas. To destrukcyjna rola Al-Kuds legła u przyczyn amerykańskiego ataku w Iraku na konwój z poprzednim dowódcą: Ghasem Solejmanim.

Jak nietrudno dostrzec, atak na ambasadę to policzek wymierzony władzom Iranu, zabicie dowódcy Al-Kuds, to uderzenie w interesy zagraniczne Iranu. Żydzi mogli być pewni, że nie ujdzie im to płazem, mimo to zaatakowali. Z tego powodu Chamenei zapowiedział zemstę. Iran musiał odpowiedzieć. We wtorek dowódca irańskiej marynarki wojennej Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej Alireza Tangsiri zagroził zamknięciem przez Teheran kluczowej cieśniny Ormuz, stąd w sobotę przejął kontrolę nad statkiem, którego właścicielem jest izraelski biznesmen, to oznaczało symbolicznie wskazanie pozycji Iranu w tej części świata. Kilka godzin później rozpoczął największy w swej historii atak powietrzny na Izrael, skoordynowany z atakami z Libanu i Jemenu. Jedyną ofiarą, o której donoszą media, jest palestyńska dziewczynka z beduińskiego obozu w Jordanii, trafiona pozostałością zestrzelonej rakiety, oprócz tego hospitalizowanych jest 12 wojskowych. Czy jest to całość ofiar, trudno orzec, ale może być to prawdą.

Teraz dzieją się rzeczy jeszcze ciekawsze, irańska propagandówka Hezbollahu: Al-Manar ogłosiła trafienie 15 rakietami w bazę Nevatim na pustyni Negev, które miały bazę zdewastować – wyłączając z eksploatacji, niszcząc stacjonujące samoloty i infrastrukturę. Żydzi kwestionują skuteczność ataku, nie podając jednak żadnych realnych informacji, usuwając wszelkie doniesienia i filmy dotyczące ataku na bazę, a sama baza działa. Sytuacja wygląda jak wojna propagandowa, a nie wojna realna.

Wygląda to tak, jakby atak Iranu zaplanowano jako głośny, mocny i o niemal zerowych efektach militarnych. Jeżeli tak było w istocie, możemy być przekonani o tym, że niedługo Izrael podejmie się jakiejś akcji o jeszcze mniejszych skutkach militarnych.

Wiele wskazuje na pokaz siły, w celu deeskalacji, użyteczny dla każdej ze stron

Władze Iranu, żeby nie stracić twarzy, musiały zaatakować w sposób taki, o którym będzie mówił cały świat, przygotowania prowadził na tyle demonstracyjnie, że informacje o ataku pojawiły się w przestrzeni publicznej już na 2 dni przed samym atakiem. Co jeszcze ciekawsze, libańsko-syryjskie ramię Iranu, w postaci Hezbollahu w ostatnich dniach wyraźnie wstrzymało swoją aktywność, a we wczorajszym ataku na Izrael uczestniczyło aktywnie. Wrażenie pogłębia zamieszczone na Twitterze stanowisko misji Iranu przy ONZ, przywołujące artykuł 51 Karty Narodów Zjednoczonych jako uzasadnionej obrony, w odpowiedzi na atak na placówkę dyplomatyczną w Damaszku. Co więcej, wpis ten wskazuje uznanie “sprawy za zakończoną”. Wraz z ostrzeżeniem, przed reakcją Izraela.

Izrael miał okazję wykazać się skutecznością swojej broni przeciwlotniczej (przy pomocy Jordanii, USA i Wielkiej Brytanii, a prawdopodobnie również Arabii Saudyjskiej), zestrzeliwując 100 proc. samobójczych dronów i rakiet manewrujących oraz ponad 90 proc. rakiet balistycznych, nawet w egzosferze. Pojawiły się przecieki z izraelskiej armii o możliwym ataku na kompleks zajmujący się energią jądrową oraz przeciwko broni powietrznej Iranu. Pierwszy wydaje się intencjonalnym fejkiem, gdyż serce kompleksu ulokowane jest 80 metrów pod ziemią i jedynie lotnictwo USA posiada wystarczająco potężne bomby zdolne dosięgnąć tak głęboko. Znowu Iran w lutym zaprezentował 2 nowe systemy przeciwlotnicze, opracowane we współpracy z Rosją, zdolne porazić cele w średnim i dalekim dystansie. Czy Izrael zaryzykuje utratę swoich samolotów, o których mowa w przeciekach? Raczej się na to nie zdobędzie. Pozwala to na konstatację, że jeżeli dojdzie do odpowiedzi, to cel będzie raczej bardziej hybrydowy, jakim może być, na przykład obóz szkoleniowy Hezbollahu.

Brak wsparcia Turcji dla Iranu oraz zapowiedź wysłania statków z pomocą humanitarną dla Gazy wskazuje, że Turcja, będąca istotnym graczem w regionie, staje obok konfliktu izraelsko-irańskiego, co wróży dobrze dla deeskalowania sytuacji.

Czytaj także:

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: