fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

10.6 C
Warszawa
piątek, 4 października, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

To nie tak miało być – w 79 rocznicę Powstania Warszawskiego

Pierwszego sierpnia o godzinie siedemnastej, gdy cały kraj zatrzyma się, by przy dźwięku syren uczcić pamięć tych wszystkich, którzy z bronią w ręku, po pięciu latach okupacyjnej nocy, mieli odwagę powiedzieć nie niemieckiemu ciemiężcy, ale także sprzeciwić się temu wszystkiemu, co niosła zbliżająca się ze Wschodu sowiecka nawała, warto przypomnieć, w imię jakich wartości szli do Powstania.

Warto przeczytać

Powstanie Warszawskie nie było – jak to wmawiano Polakom przez dziesięciolecia – chybioną i desperacką próbą zawrócenia biegu historii, by kosztem tysięcy ofiar, a wśród nich blisko 200 tysięcy cywili i zagłady miasta, spełnić fałszywe jakoby kalkulacje polityczne, lecz świadectwem umiłowania wolności, przywiązania do historii, tradycji i kultury, wiary Ojców. Chodziło też o pokazanie światu, kto jest gospodarzem tej ziemi, która jako jedyna w okupowanych krajach, stworzyła funkcjonujące właściwie nieprzerwanie (jeśli za ich początek uznać powołanie 27 września 1939 roku Służby Zwycięstwa Polski), struktury podziemnego państwa.

Wszystko, co stało się później; walka zbrojnego podziemia, październik 1956, grudzień 1970, wydarzenia z czerwca 1976 r. w Ursusie i Radomiu, sierpień 1980, wreszcie częściowo wolne wybory i powołanie pierwszego niekomunistycznego rządu w roku 1989, to dziedzictwo i plon wyrosły wprost z tradycji i etosu powstańczego czynu. Jak pisał Aleksander Kamiński w „Kamieniach na szaniec” – wolność, sprawiedliwość, patriotyzm, wierność idei, kształtowały młodych ludzi, którzy nie zawahali się oddać młodego życia w imię tego, w co wierzyli niezachwianie.

Z dzisiejszej perspektywy nie mamy świadomości, jak różne ideowo motywacje inspirowały najbardziej znane powstańcze nazwiska. Nie myślę tutaj o dowódcach wojskowych, lecz młodych utalentowanych twórcach, jak Krzysztof Kamil Baczyński, starszy strzelec, podchorąży Armii Krajowej, podharcmistrz Szarych Szeregów, żołnierz batalionu „Parasol”, poległy już 4 sierpnia 1944, a więc na początku Powstania, związany z tradycją PPS, czy Tadeusz Gajcy – syn ślusarza, absolwent gimnazjum Zgromadzenia księży Marianów na Bielanach, w czasie wojny uczestnik tajnego nauczania na polonistyce Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie spotkał Zdzisława Stroińskiego – studenta prawa, który wprowadził Go do konspiracyjnej Konfederacji Narodu powołanej z inicjatywy działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego „Falanga”. Baczyński związany był z miesięcznikiem społeczno-literackim „Droga”, Gajcy, który poległ 16 sierpnia 1944, z miesięcznikiem literackim „Sztuka i Naród”. To na jego łamach polemizował ze Skamandrytami, zarzucając im koniunkturalizm i bezideowość. Powojenne losy i wybory, jakże wielu z nich, dowiodły, że miał rację. 

Dzisiaj zapominamy, że założeniem akcji „Burza” – stosowny rozkaz dowódca Armii Krajowej gen. Tadeusz Bór-Komorowski wydał jeszcze 20 listopada 1943 – było zainaugurowane operacją „Ostra Brama” w Wilnie 7 lipca 1944, dążenie do samodzielnego wyzwolenia okupowanych przez Niemców terytoriów i powitanie sowietów w „roli gospodarzy”. Zatem Powstanie Warszawskie jako zbrojne wystąpienie mające na celu oswobodzenie stolicy państwa, miało być jej kulminacją. 

Ważny rozdział w trwającej 63 dni powstańczej epopei zapisali duchowni, którzy w liczbie 150 towarzyszyli powstańcom, jako kapelani poszczególnych pododdziałów i szpitali polowych. O ich heroicznej postawie najlepiej świadczy fakt, że co trzeci poległ w wyniku ostrzałów wroga, w trakcie bombardowań, pod gruzami wypalonych domów, lub bestialsko zamordowany w trakcie egzekucji. 

Wikariusz generalny Wojska Polskiego ks. płk Tadeusz Joachimowski – pseudonim „Budwicz” w modlitwie dedykowanej żołnierzom AK napisał: „Daj mi Boże siłę potrzebną, hart woli i męstwo, abym wykonał rozkazy swoich dowódców i nie splamił honoru żołnierza polskiego”. Już 1 sierpnia 1944 r. w godzinach porannych, Kuria Polowa AK otrzymała rozkaz do Powstania. Ksiądz mjr/ppłk Stefan Kowalczyk – pseudonim „Biblia” – dziekan Okręgu w przedwojennej siedzibie Polowej Kurii Biskupiej w Domu oo. Palotynów przy ul. Długiej rozpoczął odprawę z udziałem czternastu podległych wicedziekanów i kapelanów obwodów. Po wydaniu ostatnich rozkazów i poleceń organizacyjnych odmówiono wspólną modlitwę w intencji Powstania. 

Spowiedź, udzielanie sakramentów poświęcanie sztandarów, odprawianie mszy (niekiedy trzech dziennie), przyjmowanie przysięgi od nowo wcielanych do oddziałów powstańczych, to tylko niektóre z obowiązków podejmowanych przez kapelanów podczas Powstania. Wagę i znaczenie duchowego wsparcia doceniało dowództwo wojskowe, czego dowodem było wydanie przez gen. Antoniego Chruściela – „Montera” w dniu 11 sierpnia rozkazu nr 14 pod nazwą „Zarządzenie Duszpasterskie precyzującego powinności w zakresie pochówków sporządzania odpowiednich dokumentów, warunków udzielania zgody na powstańcze śluby, etc.”. Ten duchowy aspekt powstańczego czynu zbyt często nam umyka. 

Dzisiaj wiemy, że w świetle ustaleń aliantów z Teheranu i Jałty,  ówczesne rachuby politycznego kierownictwa Armii Krajowej nie miały szans praktycznej realizacji, co jakże boleśnie potwierdziło cyniczne przyglądanie się przez sowietów zza Wisły, jak miasto nieujarzmione się wykrwawia oraz brak zgody Stalina, by alianckie samoloty z zaopatrzeniem dla walczącej Warszawy mogły przekraczać linię frontu (po dokonaniu zrzutów) i lądować na jego tyłach, by uzupełnić paliwo umożliwiające powrót do baz, a tym samym  uzyskać operacyjną zdolność dostarczenia powstańcom ciężkiego sprzętu, uzbrojenia i amunicji. 

Jest więc Powstanie Warszawskie w jakiejś mierze wyrzutem sumienia tych wszystkich, którzy najpierw pozostawili nas samym sobie w roku 1939, potem zdecydowali o przekazaniu Europy Środkowej i Wschodniej sowietom, jako ich strefy wpływów, na koniec wreszcie ograniczyli się do symbolicznego wsparcia Powstania Warszawskiego, by – jak wówczas mawiano – nie drażnić „wujka Joe”. 

Doceniając zatem intencje autorów tegorocznych obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego, którzy motywem przewodnim uczynili koncert pod hasłem „Miłość zawsze jest”, wszak do powstania szli w przeważającej mierze ludzie młodzi, warto pamiętać, że czyn i ofiara powstańczej krwi, a także setek i tysięcy cywilnych mieszkańców „miasta nieujarzmionego” wydały wspaniały plon, którym jest wolna, bezpieczna i dostania Ojczyzna. Jesteśmy więc winni im pamięć i cześć, a coraz mniej licznym, schorowanym i często także samotnym, żyjącym jeszcze uczestnikom Powstania, opiekę, pieczę i troskę. Ten aspekt naszej zbiorowej powinności najlepiej definiuje łacińskie zawołanie Gloria Victis – co tłumaczy się jako Chwała Zwyciężonym!

Maciej Małek

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły