W obliczu wzmagającego się nacisku rosyjskiego agresora, zmęczenie obrońców potęgowane brakiem luzowania i niedostatecznym zaopatrzeniem w środki ogniowe, szczególnego znaczenia nabiera obrona przeciwlotnicza, przeciwrakietowa i środki obrony powietrznej.
W sytuacji zmasowanego ostrzału infrastruktury krytycznej, elektrowni węglowych i wodnych, które utraciły 80 proc. mocy, rosnąca liczba ofiar cywilnych i spodziewany atak na Charków (drugie co do wielkości miasto), gdzie warunki bytowania stają się z wolna nie do zniesienia, Ukraina desperacko poszukuje nowych sposobów opóźniania działań ofensywnych wroga i ograniczania jego zdolności bojowych.
Ameryka broni rosyjskich rafinerii
Jednym ze sposobów, skutecznych w tym zakresie, okazały się ataki bezzałogowców na obiekty rafineryjne w głębi terytorium Federacji Rosyjskiej. W efekcie ograniczenia zdolności produkcyjnych rosyjskich rafinerii Putin zwrócił się po pomoc do Białorusi o dodatkowe dostawy paliwa. Niespodziewanie wsparcie przyszło z najmniej oczekiwanej strony, a mianowicie od amerykańskiego sekretarza obrony Lloyd’a Austin’a?!
Oświadczył on (jak donosi Bloobmerg), że ataki Ukrainy na rosyjskie rafinerie mogą mieć wpływ na światowe ceny energii. Jak pisze agencja – USA chcą, by Kijów skupił się na celach wojskowych. Ani słowa o rosyjskich atakach na cele cywilne w Charkowie, Odessie i innych ukraińskich miastach, że o zniszczeniu systemu energetycznego Ukrainy nie wspomnimy.
Hipokryzja, stosowanie podwójnych miar i standardów, czy tylko to, co swego czasu Stalin oceniający wystąpienia zachodnich intelektualistów, określał mianem „pożytecznych idiotów. W kontekście oświadczenia Przewodniczącego Komisji Wywiadu Kongresu USA o wpływie, jaki rosyjska dezinformacja wywiera na politykę amerykańską, wypowiedź sekretarza obrony budzić musi zrozumiałą konsternacją i dezaprobatę.
Trudno wszak nie dostrzegać związku pomiędzy finansowaniem przez Rosję wojny i eksportu ropy czy ograniczenia jej zdolności ofensywnych skutkiem zakłócenia dostaw paliwa dla manewrujących w strefie przyfrontowej odwodów, pozostających w kontakcie ogniowym z obrońcami zgrupowań bojowych i związków taktycznych.
Tymczasem na posiedzeniu Komisji Senatu ds. Sił Zbrojnych Austin miał oświadczyć, że Ukrainie lepiej służy realizowanie celów taktycznych i operacyjnych, które mogą wpłynąć na obecną walkę. Podczas gdy ataki na rosyjskie rafinerie „mogą mieć konsekwencje dla światowej sytuacji energetycznej”. Pytanie: jak mają realizować Ukraińcy cele operacyjne i taktyczne bez obrony powietrznej i amunicji artyleryjskiej? – pozostało bez odpowiedzi.
Zaledwie dzień wcześniej, bo w poniedziałek 8 kwietnia ministerstwo handlu USA ogłosiło, że przeznaczy 6,6 miliarda USD na rozbudowę zakładów wytwórczych mikroprocesorów piątej generacji, które tajwański potentat TSMC buduje w Arizonie. Tym samym można sobie wyobrazić, że na przestrzeni dekady, „Zbuntowana Prowincja” (jak określają Tajwan Chiny) powróci do Państwa Środka, podczas gdy zaawansowane technologicznie procesory będą bezpiecznie produkowane poza zapalnym rejonem Morza Południowochińskiego. Wedle szacunków, zakłady w Phoenix zdolność produkcyjną osiągną już w roku 2025.
Obecnie sojusznicy – USA, Filipiny, Australia i Japonia – przeprowadzili w niedzielę 7 kwietnia manewry w rejonie stanowiącym przedmiot sporu pomiędzy Filipinami i CHRL. Tyle że ani udział japońskiego niszczyciela Akebono, ani filipińskiej fregaty Antonio luna, czy australijskiego okrętu HMAS Warramunga wspartych amerykańskim okrętem bojowym Mobile, nie podniosą poziomu bezpieczeństwa i nie obniżą napięcia w tym obszarze.
To raczej symboliczny wymiar współpracy politycznej, poprzedzający kwietniowy szczyt w Waszyngtonie z udziałem Prezydenta Joe Bidena, prezydenta Filipin Ferdinanda Marcosa Jr. i premiera Japonii Fumio Kishidy.
Umiesz liczyć, licz na siebie…
Na dziś jedyna konkluzja płynąca z tych pozornie niezwiązanych ze sobą wydarzeń, oświadczeń i politycznych gestów jest taka, że globalne interesy mocarstw odsuwają się od Europy na rzecz Indo-Pacyfiku, a nasze bezpieczeństwo i utrzymanie relacji euroatlantyckiej wymaga wzmocnienia europejskiego komponentu. Oznacza to, że równie poważnie potraktujemy art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, co art. 3 tegoż dokumentu.
Potencjał ekonomiczny jako rękojmia bezpieczeństwa to po pierwsze wypełnienie zobowiązania przeznaczenia 2 proc. PKB na cele obronności. Przypomnieli o tym ostatnio Brytyjczycy, których potencjał obronny (także atomowy), podobnie jak pomoc udzielana Ukrainie, stanowią istotne komponenty zbiorowego bezpieczeństwa.
W tym kontekście nasza polityka obronna nastawiona na wzmocnienie rodzimego przemysłu oraz interoperacyjność rodzajów sił zbrojnych, a także zorganizowanie obrony cywilnej adekwatnie do aktualnych zagrożeń, oznacza nie tylko realne wzmocnienie wschodniej flanki NATO. To przede wszystkim, skuteczne ograniczenie ekspansjonistycznych dążeń Rosji. Poza realnym układem sił opierają się one bowiem na dezinformacji i podsycaniu dążeń, do możliwie rychłego zakończenia konfliktu, z zachowaniem dotychczasowych zdobyczy terytorialnych.
Poza oczywistą przewagą militarną USA, których wkład w zdolności obronne NATO stanowi dwukrotność nakładów pozostałych sojuszników razem wziętych, istotna pozostaje wiarygodność i spójność przekazu. Przystanie zachodnich demokracji na pokój w zamian za uznanie obecnego status quo, oznaczałoby tylko tyle, że kolejny krok militarny ze strony Rosji pozostanie jedynie kwestią czasu.