Niesławnej pamięci pakiet „Fit for 55”, nawiązujący w nazwie do neutralności klimatycznej pomija w imię fałszywie pojmowanej dbałości o środowisko fakty o kardynalnym znaczeniu dla Europy i jej możliwości rozwoju. Jeśli tak znacząca i zaawansowana technologicznie gospodarka jak niemiecka utraciła zdolności konkurencyjne w obliczu braku dostępu do tanich surowców z Rosji, a w szczególności kopalnych źródeł energii, jasnym staje się, że usiłowano „coś” z tym zrobić.
Dopłaty emisyjne wykluczyły równą konkurencję i możliwość sprawiedliwej transformacji w odniesieniu do nowych członków UE, w znacznej mierze opierających rozwój gospodarczy na węglu. W tym przypadku postanowienie zabezpieczające wydane jednoosobowo w sprawie kopalni Turów oznaczało tylko tyle, że polska elektrownia ma nabywać węgiel brunatny z sąsiednich Czech i Niemiec. W opisanej sytuacji ani emisja, ani obniżanie poziomu wód gruntowych, ani pyły zawieszone nie miały znaczenia.
Zanieczyszczamy mało. Płacimy dużo
Perspektywa zakazu rejestracji samochodów spalinowych począwszy od roku 2035, już dzisiaj rzutuje na plany ekspansjonistyczne Chin, które zamierzają opanować rynek samochodów elektrycznych w Europie. Aspekt środowiskowy w kontekście konieczności utylizacji baterii litowo-jonowych jest przemilczany, podobnie jak bezsporny przecież fakt, że udział Europy w globalnej emisji, to zaledwie 8 proc.
Błękitne paliwo, które dzięki opanowaniu szczelinowej technologii wydobycia daje nową perspektywę zaspokajania potrzeb przemysłu, ciepłownictwa i budownictwa indywidualnego na całe dziesiątki lat, już dzisiaj jest sekowane. W przypadku Polski oznacza to, że nawet w okresie przejściowym utracimy szansę możliwie bezbolesnego przejścia przez proces transformacji energetycznej. Nie bez znaczenia w tym przypadku pozostają kurczące się zasoby słodkiej wody, która już teraz stanowi w Polsce dobro tak rzadkie, jak w Egipcie. Inna sprawa, że 70 proc. jej zasobów zużywa obecnie wspomniane na wstępie rolnictwo.
W tym kontekście straszenie nas „Europą dwóch prędkości”, o ile nie przyjmiemy narzucanych w imię ideologicznych racji restrykcyjnych norm i standardów, w istocie łamie fundamenty europejskiego ładu, by wymienić tylko zasadę subsydiarności. Nie przypadkiem fundusz spójności mający wyrównywać różnice rozwojowe wychylił się w ostatnich latach, gdy idzie o alokację środków w kierunku projektów, gdzie główne kryterium stanowi ESG*. Wedle założeń, pod pozorem zrównoważonego rozwoju, za główne kryterium oceny przyjęto tzw. ślad węglowy.
Wszystko zaś jakoby w imię poprawy warunków konkurencyjności gospodarki. Jak więc traktować niemiecki pomysł, by energetykę jądrową zastąpiły tradycyjne siłownie węglowe?! Co z transportem morskim, który i tak w obliczu ataków na międzynarodowe szlaki żeglugowe zmaga się z kosztami wynikającymi z wydłużenia czasu i dróg transportu, zatorami w przeładunku i zakłócaniem łańcucha dostaw, że o kosztach bezpieczeństwa nie wspomnimy.
Fetysz śladu węglowego i zagrożenie globalną wojną
Lokalne konflikty, odległe geograficznie w systemie międzynarodowych zależności politycznych, gospodarczych i militarnych, pozostają w istocie w szeregu funkcjonalnych zależności. Zakłócenie kruchej równowagi, gdzie naruszenie jednego z elementów grozi wybuchem konfliktu globalnego o nieznanej dotąd skali, oznaczałoby nieodwracalne następstwa Jedyny pewnik to ten, że ślad węglowy, a nawet zmiany klimatu, będą w takiej sytuacji najmniejszym ze zmartwień ludzkości.
Ostanie wydarzenia w Gazie, gdy ofiarą zbrodni wojennej padł także wolontariusz rodem z Polski, to kolejny dowód, że irracjonalne, motywowane polityką wewnętrzna działania Izraela grożą eskalacją konfliktu. Kontekst tej sytuacji, to groźba odcięcia południa Europy od źródeł zaopatrzenia z tamtejszych złóż gazu, gdzie Izrael wykorzystywał instalacje przesyłowe Egiptu. Nie trzeba dodawać, że potencjalnym beneficjentem następstw owej polityki byłaby Rosja. Notabene diaspora rosyjska w Izraelu od dawna przekracza liczebnie potomków emigrantów rodem z Polski.
Doświadczenie pandemii przypomniało, że dwutlenek węgła jest nie tylko problemem, ale także komponentem niezbędnym do produkcji w hutnictwie, przemyśle chemicznym, spożywczym ratownictwie i ochronie zdrowia. Jednakże wskutek zgodnie przyjętych w Unii Europejskiej dyrektyw, jedynie kraje „Starej Europy” zapewniły sobie profity z tytułu magazynowania CO2. Nam pozostały jedynie opłaty emisyjne, których gwałtowny wzrost nosi wszelkie znamiona spekulacji, a nawet tego, co w regulacjach giełdowych określa się jako insider trading tj. nieuprawnione wykorzystywanie informacji.
Europejski kanibalizm energetyczny
Cóż zatem powiemy statystycznemu Kowalskiemu, który kilka lat temu kosztem niemałego wysiłku finansowego zrezygnował z „kopciucha” na rzecz ogrzewania gazowego i ogniw fotowoltaicznych? Już dzisiaj rozliczenia z tytułu wytwarzanej w ten sposób energii są skomplikowane, a redukcje mocy ograniczają kolejne przyłącza. Brak stabilizacji OZE, tylko w ostatnich tygodniach doprowadził do wyłączenia elektrowni fotowoltaicznych, bo skokowy wzrost dostarczanej energii przekraczał zdolności absorpcyjne sieci. Oczywiście dzisiaj prosumenci mogą jeszcze spać spokojnie. Jednak przeliczniki wartościowe w relacji prąd oddawany do pobieranego, coraz gorzej balansują ilościowe i wartościowe zamienniki.
Przeczytaj także:
- Tzw. zielony ład a rolnictwo. Czy przyjdzie opamiętanie?
- Zielony (nie)ład to problem nie tylko rolniczy
- Net Zero” to koniec współczesnej cywilizacji. Naukowiec rozprawia się ze strachem przed CO2
Europa od niespotykanie długiego czasu cieszy się pokojem, stabilnością i względnym dostatkiem. Za sprawą ideologicznie motywowanych pomysłów w rodzaju Zielonego Ładu, sami przekreślamy dotychczasowe zdobycze. Każda bowiem nierównowaga nosi w sobie zarzewie konfliktu, stanowi źródło napięć, czego ostatnie masowe protesty rolników są spektakularnym, ale nie jedynym dowodem. Brak wyraźnego umocowania kolejnych dyrektyw w traktatach, w połączeniu z pozbawionym demokratycznej legitymacji dyktatem tych, którzy mienią się być silniejszymi gospodarczo, obszarowo, ludnościowo czy tylko politycznie, podważa sens i godzi w podstawy funkcjonowania UE jako wspólnoty. Wspólnoty zbudowanej na fundamencie powszechnie akceptowanych wartości. Ich symbol nie przypadkiem stanowi wszak unijna flaga, nawiązująca wprost do Korony Maryjnej.
*ESG – skrót oznaczający czynniki w oparciu, na których tworzone są ratingi i oceny pozafinansowe przedsiębiorstw, państw i innych organizacji. Składają się one z 3 elementów: E – Środowisko (z ang. environmental), S – Społeczna odpowiedzialność (z ang. social responsibility) i G – Ład korporacyjny (z ang. corporate governance). Ich głównym celem jest dostarczenie inwestorom możliwości porównania na jednej płaszczyźnie alternatywnych kierunków inwestowania, poprzez analizę tych 3 parametrów. (Wikipedia)