Oficjalnie Moskwa nie była aktywna w tym procesie, ale Wagnerowcy Prigożyna skutecznie realizowali jej interesy od czasu, gdy pod wpływem nacisków swoje siły wycofali Francuzi. Wówczas zresztą, jak pisaliśmy, doszło do pospiesznej ewakuacji sił francuskich, gdyż groźba bezpośredniego konfliktu zbrojnego stawała się coraz bardziej realna.
Sytuacja z Amerykanami miała inny scenariusz, bowiem formalnie rzecz biorąc miejscowe władze nie wypowiedziały zawartego porozumienia. Jak wyjaśniała w Komisji Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów zastępca sekretarza obrony Celeste Wallander – z punktu widzenia Białego Domu umowę Nigrem uznaje się za niezobowiązującą.
Jednocześnie (jak donosi „The Washington Post”), którego dziennikarz dotarł do anonimowego informatora z Sił Powietrznych USA, przeciąganie negocjacji naraża żołnierzy na niebezpieczeństwo. Polityczny cel Amerykanów sprowadzał się do zachowania środków bezpieczeństwa przy opuszczaniu kraju na zasadzie obustronnie dobrowolnego porozumienia, tak jakby relacje nadal pozostawały poprawne, a nawet dobre.
Amerykańscy żołnierze w roli zakładników
Tymczasem zdaniem żołnierza stacjonującego w bazie w Niamey, siły pozostające w Nigrze pełnią faktycznie rolę zakładników obecnej niejasnej sytuacji. Personel bazy miał do minimum ograniczyć dyslokacje poza terenem garnizonów, a mimo to Departament Stanu stanowczo dementujący te doniesienia, nie zdołał wynegocjować korytarza ewakuacji drogą powietrzną.
Rzecz jasna tego rodzaju incydenty nie pozostają bez wpływu na rozgrywki polityczne pomiędzy administracją, a Republikanami. Matt Gaetz republikański deputowany do Izby Reprezentantów zarzuca ludziom Joe Bidena rażące zaniedbania w tej sprawie. Jego zdaniem błędne rozpoznanie sytuacji w Nigrze wpłynęło na efekt zaskoczenia w momencie nacisków ze strony junty oraz nieadekwatne i spóźnione reakcje.
Porozumienie, do którego doszło 19 kwietnia w trakcie wizyty w Niamey podsekretarza stanu Kurta Campbella ustalono harmonogram ewakuacji amerykańskich żołnierzy, rozpisany na kilka miesięcy. Polityczne i gospodarcze kontakty mają być kontynuowane, a szczegółowy plan operacji zostanie dopracowany. Jeszcze w ubiegłym roku (we wrześniu) zredukowano personel amerykańskiej bazy w Niamey, przenosząc go do zbudowanej od zera własnymi siłami bazy w Agadezie.
Wycofanie misji szkoleniowej pozwoliło jedynie na monitorowanie aktywności terrorystycznej w całym regionie Sahelu. Wartość dodaną stanowiło utrzymanie zdolności operacyjnej dronów oraz pokrzyżowanie planów Rosjan, chcących uczynić Agadez swoim centrum dowodzenia w tym rejonie.
Rosyjscy wojskowi są już w Nigrze
Rosyjscy wojskowi przybyli do Niamey na początku kwietnia wraz z ciężkim sprzętem na pokładzie maszyny Ił-76 oznaczonej numerami bocznymi RF-78795. Niepotwierdzone doniesienia mówią o komponentach przeciwlotniczych systemów S-300 bądź S-400. Rosjanie obiecali bowiem juncie kontrolę nad przestrzenia powietrzną.
Sprawa nie jest nowa, bo pierwsze porozumienia dotyczące wojskowej obecności Rosjan zawarto przed dwudziestoma laty. Przybycie setki instruktorów ustalono na początku stycznia tego roku podczas moskiewskiego spotkania reprezentantów junty z Inguszem – generałem Jewkurowem – w przeszłości prezydentem tej autonomicznej republiki, wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej. Obecnie (od roku 2019), pozostaje on wiceministrem obrony odpowiedzialnym m.in. za rozwój AI w Siłach Zbrojnych. To on w ramach przejmowania afrykańskiej schedy Prigożyna odbywał jesienią 2023 r. wizyty w Mali, Burkina Faso i Nigrze – państwach tworzących obecny Sojusz Państw Sahelu (SAE), pozostający w opozycji do ECOWAS (The Economic Community of West African).
Jak pisaliśmy sytuacja w Sahelu zagraża m.in. Hiszpanii (ale nie tylko), w związku z tym, że przez zachodni Sahel przebiega szlak przemytniczy ludzi, skąd trafiają oni na południowe wybrzeże Morza Śródziemnego. Obecność Rosjan to realna groźba zwiększenia presji migracyjnej wywieranej stale na kraje południowej Europy.
Rosja sieje chaos i wypiera Francuzów i Amerykanów z Afryki
Schemat, który zastosowano w Mali, wydaje się wielce prawdopodobny. Wyparcie Francuzów i Amerykanów, przejecie przez Rosjan ich baz, po czym niekontrolowana anarchia, gwałty, grabieże i wzrost przestępczości stricte kryminalnej. Brutalność nie zastąpi kompetencji koniecznych do realizacji zadań misji stabilizacyjnych. Chyba, że anarchia sprzyja rosyjskim planom nieformalnej eksploracji bogactw biednych krajów, gdzie władze sprawują samozwańcze soldateski.
Przeczytaj także:
Jakby mało było zagrożeń ze strony zbrojnych grup paramilitarnych, nie notowany od 200 lat gwałtowny wzrost temperatur w Nigrze (ale także sąsiednich Burkina Faso i Mali), skazuje na śmierć najmłodszych i najstarszych mieszkańców. Udary i odwodnienia, wobec braku klimatyzacji, czy tylko wiatraków elektrycznych, dotykają także ludność miast. Od początku kwietnia szpital w Bamako zanotował już 130 zgonów.