fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

9.4 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

„Rosja już osiągnęła swój bliskowschodni cel strategiczny”. Teraz kolej na Chiny…

Jakie będzie ostateczne stanowisko Rosji i Chin wobec Iranu, zastanawia się „National Review”

Warto przeczytać

Nie istnieje obecnie pustka władzy na Bliskim Wschodzie – zauważa amerykański dwutygodnik. Chociaż powszechnie się o tym dyskutuje, to lukę tę zdążyli wypełnić już przeciwnicy Stanów Zjednoczonych. Coraz większe wpływy w regionie zyskują Rosja i Chiny.

W polityce wielkich mocarstw w ciągu ostatniego miesiąca nastąpiła zmiana. Jak dalece poważna, czas pokaże, ale godne uwagi jest to, że zapowiada ona regionalne przemiany na Bliskim Wschodzie, na które Stany Zjednoczone nie będą miały niemal żadnego wpływu. Tu na znaczeniu zyskują dwie inne potęgi – Rosja i w coraz większym stopniu, Chiny. Oba te mocarstwa stoją jednak przed dylematem, jak bardzo zaakceptować irański ekspansjonizm.

W stronę Rosji?

Pod koniec października w Soczi odbyło się spotkanie Naftalego Bennetta z Władimirem Putinem, które miało dla przywódcy Izraela decydujące znaczenie ze względu na jego wewnętrzną pozycję polityczną. Prawicowa partia Bennetta – Jamina/Nowa Prawica ma tylko siedem mandatów, w porównaniu z 17 mandatami partii Jest Przyszłość Ja’ira Lapida, jego koalicyjnego sojusznika. Przewaga liczebna źle wróży obecnemu premierowi i jego partii w dłuższej perspektywie politycznej. Pozostała część koalicji składa się obecnie z innych, licznych, na ogół świeckich, partii lewicowych i prawicowych. Bennett rządzić ma przez 2 lata, do 2023 r., po czym urząd premiera przejdzie w ręce Lapida.

Można się spodziewać, że w kolejnych wyborach Bennett przechyli się z powrotem w stronę prawicy, odgrywając kluczową rolę w centroprawicowym rządzie koalicyjnym, który odeprze świecką lewicę, z którą sprzymierza się Jesz Atid. „Jednak dawny sojusznik i mentor Bennetta, niedawno odsunięty od władzy premier Benjamin Netanjahu, zachowuje znaczącą władzę polityczną mimo toczącego się procesu o korupcję. Netanjahu nie tylko stał się najzacieklejszym krytykiem Bennetta, ale również jego krytyka polityki ma pewne podstawy” – zauważa „National Review”.

Bennett w polityce od dawna sprawuje znaczące funkcje – od 2013 r. ministerialne, w latach 2019-2020 był ministrem obrony. Ale doświadczenie Netanjahu w polityce zagranicznej było niezwykle istotne dla wyborców Likudu. Stało się też główną linią ataku, którą były premier wykorzystywał po odejściu z urzędu. Netanjahu twierdził, że to jego osobiste relacje z Putinem dały Izraelowi większą elastyczność w Syrii, pozwalając IDF (Siłom Zbrojnym Izraela) na prowadzenie długoterminowej kampanii interwencyjnej przeciwko celom irańskim bez wywoływania rosyjskiego oporu.

Spotkanie Bennetta z Putinem podważyło tę narrację i to w momencie, gdy proces korupcyjny byłego premiera nabiera tempa. Trwało ono dłużej niż się spodziewano i chociaż szczegóły są nieznane, ponoć było owocne. Wiadomo jedynie o dopuszczeniu przez Izrael rosyjskiej szczepionki przeciwko COVID-19 – Sputnik dla podróżnych. Jednak według izraelskich i innych źródeł Bennett i Putin przedłużyli umowę „dekonfliktową”, pozwalającą myśliwcom IDF uderzyć na siły irańskie w Syrii bez oporu ze strony Rosji i jej obrony powietrznej.

Liban na cenzurowanym

Tydzień po tym spotkaniu Arabia Saudyjska wydaliła ambasadora Libanu i odwołała swoje przedstawicielstwo w Bejrucie. W jej ślady poszły i odwołały swoich ambasadorów Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn i Kuwejt. Saudyjczykom nie spodobało się, że libański minister informacji George Kordhai skrytykował wojnę Królestwa w Jemenie przeciwko wspieranym przez Iran Huti. Kordhai jest członkiem partii Marada, powiązanej z Sojuszem 8 Marca, będącym, zdominowaną przez Hezbollah, libańską koalicją polityczną. „Hezbollah jest kluczowym członkiem obecnej koalicji rządzącej, pomimo wrześniowego zamieszania związanego z rzekomo nielegalnym importem irańskiej ropy przez tę organizację. Odsunięcie Kordhaiego mogłoby wywołać reakcję Hezbollahu, co z kolei spowodowałoby nawet 25 odejść z niedawno utworzonej koalicji rządzącej Najiba Mikati’ego. Biorąc pod uwagę trwający w Libanie kryzys gospodarczy i energetyczny, przetasowania polityczne w połączeniu z oczywistą niekompetencją rządzących mogłyby wywołać ponowne protesty. Liban zostałby zmuszony do zbliżenia się do Iranu, a być może także do Turcji” – wyjaśnia dwutygodnik.

Ocieplenie stosunków z Syrią

Około dwóch i pół tygodnia później, prezydent Syrii Baszar al-Assad spotkał się w Damaszku z ministrem spraw zagranicznych Zjednoczonych Emiratów Arabskich Abdullahem bin Zayedem. Był to kolejny krok ku ociepleniu stosunków, gdyż od rozpoczęcia wojny domowej w 2011 r. żaden przedstawiciel ZEA nie postawił swojej stopy w Syrii. Nastąpiło to po ponownym otwarciu przez Emiraty ambasady syryjskiej w 2018 r., spotkaniu emiracko-syryjskim na Expo w Dubaju w 2020 r. i rosnącym emirackim poparciu dla ponownego przyjęcia Syrii do Ligi Arabskiej. Z kolei szefowie wywiadów Syrii i Arabii Saudyjskiej spotkali się 9 listopada na Arabskim Forum Wywiadowczym w Kairze. Królestwo z powodu swojej instytucjonalnej religijności jest mniej elastyczne niż jego mniejszy sojusznik. Unikanie bezpośredniego zaangażowania się Arabii Saudyjskiej w sprawy Syrii wynika z kolei ze standardowych procedur Rijadu. Stąd w kryzysie katarskim w 2017 r. ZEA przejęły inicjatywę, prowadząc operacje cybernetyczne i były głównym rozmówcą dyplomatycznym podczas negocjacji „Porozumienia Abrahama” z Izraelem.

Obawy przed Iranem

Dla każdego z państw regionu pozostaje istotną kwestia Teheranu, szczególnie że Iran kontynuuje swój ekspansjonizm w Syrii i Iraku, pomimo śmierci z rąk Amerykanów generała Ghasema Soleimaniego w styczniu 2020 r.

Celem Teheranu pozostaje dziś hegemonia w regionie. Reżim irański obawia się Zachodu, przy czym uważa siebie za prawowitego przywódcę świata islamskiego.

Na tej irańskiej ekspansji mogą stracić Izrael, ZEA i Arabia Saudyjska. Sytuacja Turcji jest bardziej złożona. To główne wytłumaczenie, dlaczego doszło do „Porozumienia Abrahama”. To wydarzenie dotyczące normalizacji wzajemnych stosunków i zarazem antyirański sojusz między Izraelem a ZEA możliwe było dzięki pośrednictwu Stanów Zjednoczonych z Donaldem Trumpem na czele. Dziś administracja Bidena odmawia uznania go.

Teheran i Pekin przez ostatni rok angażowały się coraz bardziej w walki cybernetyczne. Iran zaatakował izraelskie wodociągi – jednak akcja zakończyła się niepowodzeniem. Izrael natomiast sabotował główny irański port, uderzył na irańskie obiekty nuklearne, a ostatnio prawdopodobnie unieruchomił stacje benzynowe w całym kraju. Wszystko to miało na celu ograniczenie irańskich wpływów. Dzięki swobodzie działania w Syrii Izrael doprowadził do degradacji zdolności operacyjnych Hezbollahu i Iranu. Z kolei Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie pracują nad wytrąceniem Syrii z orbity Iranu, być może we współpracy z Rosją. I także w tym przypadku to Moskwa, a nie Waszyngton, odgrywa główną rolę.

Coraz słabsze wpływy USA

Porozumienie izraelsko-arabskie jest przeszkodą dla realizacji wizji Bidena i jego zespołu, jaką jest zbliżenie amerykańsko-irańskie podobne do tego z czasów Obamy. Trudno też mówić o większych postępach w negocjacjach nuklearnych, prawdopodobnie ze względu na wzrost więzi Iranu z Rosją i Chinami. Teheran został przyjęty jako pełnoprawny członek Szanghajskiej Organizacji Współpracy i agresywnie zabiega o chińskie inwestycje w ramach inicjatywy Pasa i Drogi. Wzrosła też znacząco pozycja polityczna Rosji na Bliskim Wschodzie. Obecnie jest znacznie silniejsza niż w 2014 r., biorąc pod uwagę zwycięstwo Assada w Syrii. Chiny natomiast rozszerzyły swoje wpływy gospodarcze. Pielęgnują, obok irańskich, powiązania z Izraelem, Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Przy czym Moskwa i Pekin rozsądnie dostrzegają niewielką potrzebę dostosowania się do amerykańskich żądań wobec Iranu, zwłaszcza że administracja Bidena zmniejszyła presję wywieraną wcześniej na Islamską Republikę przez Trumpa.

Niekorzystnie da USA

Bliski Wschód ma ogromne znaczenie dla interesów tak Chin, jak i Rosji. Muszą więc one określić swój stosunek do Teheranu, przy czym stanowisko Moskwy jest bardziej jednoznaczne, Pekinu – mniej. Bez względu na podjęte decyzje, w obu przypadkach będą one wspierać regionalny układ szkodliwy dla interesów amerykańskich.

Rosja już osiągnęła swój bliskowschodni cel strategiczny. Z bezpiecznego przyczółku we wschodniej części Morza Śródziemnego może wspierać operacje w Libii, które wznowiła. Może też odizolować Turcję i naciskać na NATO w czasie kryzysu bałtyckiego. Ponowne niepokoje w regionie zagroziłyby zdolności Rosji do wzniecania problemów w Libii i odciągnęły zasoby i uwagę od o wiele bardziej krytycznych operacji śródziemnomorskich i europejskich. To wyjaśnia brak sprzeciwu Rosji dla izraelskich ataków lotniczych na irańskie cele w Syrii oraz jej wzmożone dyplomatyczne zabiegi wobec Arabów z Zatoki Perskiej, ostatnio zademonstrowane poprzez saudyjsko-rosyjskie porozumienie o współpracy obronnej z sierpnia 2021 r. Rosja nie chce jednak całkowitego rozwodu z Teheranem. Szykuje się nowe rosyjsko-irańskie porozumienie obronne, które ma zapewnić Iranowi lepszą konwencjonalną obronę powietrzną, niezbędną do powstrzymania izraelskiego uderzenia na program nuklearny.

Z kolei Chiny mają stosunek ambiwalentny. Dla nich ważny jest dostęp do ropy naftowej – to główny powód ich zwiększonego wsparcia ekonomicznego i dyplomatycznego dla Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Iraku, chęci udziału w odbudowie Syrii i ogromnego zainteresowania izraelskimi firmami high-tech. Bliskowschodnia waluta może również złagodzić szok wywołany wycofaniem się Zachodu z chińskich rynków.

Chiny, pielęgnując więzi z regionalnymi sojusznikami Stanów Zjednoczonych, mogą zakłócić prawdopodobną amerykańską blokadę cieśnin Malakka i Lombok, tzw. daleką blokadę w konflikcie amerykańsko-chińskim. To ważne dla nich, gdyż zmniejsza możliwość długotrwałej presji wojennej na Pekin. Iran też jest potencjalnym sojusznikiem, ponieważ jego działanie na Bliskim Wschodzie zmusiłoby USA do przekierowania sił z Indo-Pacyfiku, przesuwając równowagę sił na korzyść Chin.

Jaka decyzja w sprawie Iranu?

Chiny i Rosja określą swoją nową politykę bliskowschodnią w ciągu najbliższych 18 miesięcy. Dla Xi Jinpinga może okazać się decydującym XX Zjazd Narodowy KPCh, który ma odbyć się w październiku i listopadzie 2022 r. Jest to kulminacja jego trwającej dekadę kampanii mającej na celu zdobycie pełnej kontroli nad partią i wymazanie szanghajskiej kliki byłego głównego przywódcy Jiang Zemina. „Najnowszym krokiem przygotowawczym Xi była uchwalona niedawno »Rezolucja Historyczna«, która zapisuje jego historyczną rolę w KPCh. Po Kongresie Narodowym w 2022 r. możemy spodziewać się wyraźnego wzrostu chińskiej asertywności, zwłaszcza wobec Tajwanu, którego podbój Xi uważa za kluczowy dla swojego dziedzictwa. Putina natomiast czekają kolejne wybory w 2024 r. Władza byłego oficera KGB, choć jest autokratą, opiera się na jego super większości wyborczej. Konflikt Rosja-NATO między końcem 2022 a początkiem 2024 r. wzmocniłby jego poparcie w kraju, pokazując jego kluczową rolę w zapewnieniu rosyjskiej potęgi i prestiżu” – zauważa „National Review”.

Jaka będzie ostateczna decyzja Rosji i Chin w sprawie Iranu? Czy go porzucą, uznając, że Arabowie z Zatoki Perskiej i Izrael są bardziej wiarygodnymi partnerami i że sprawią im znacznie mniej kłopotów? Mogą przecież „opowiedzieć się za płynną równowagą polityczną, chociaż eskalacja irańska w połączeniu z konfliktem w Cieśninie może postawić Rosję w napiętej sytuacji wobec Chin, jeśli rosyjskie powiązania z ententą izraelsko-arabską będą się nadal polepszać”. Tak czy owak, nawet teraz premier Izraela patrzy na Putina, a nie na amerykańskiego prezydenta.

Często dyskutowana przez establishment polityczny próżnia władzy na Bliskim Wschodzie nie istnieje. Przeciwnicy Ameryki już ją wypełnili.

Autorzy:

Seth Cropsey jest współpracownikiem Hudson Institute i dyrektorem Hudson’s Center for American Seapower. Służył jako oficer marynarki wojennej i jako zastępca podsekretarza Marynarki Wojennej.

Harry Halem jest asystentem badawczym w Hudson i ma tytuł magistra teorii politycznej z London School of Economics.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »