fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

11.5 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Rosja nie jest tak potężna, jak się wydaje, ale działa na korzyść Chin – opinia z „Expansión”

Wycofanie zachodnich sił wojskowych z Afganistanu nie było tylko kompromitacją amerykańskiej polityki. Było też komunikatem, którego Władimir Putin i Xi Jinping nie mogli się doczekać – Stany Zjednoczone nie są już zainteresowane dominacją na wielu obszarach globu, można przejść do zmieniania porządku świata.

Warto przeczytać

Niektórzy komentatorzy polityczni porównali wycofanie z Afganistanu do upadku muru berlińskiego. Jednak obecna zmiana paradygmatu pociąga za sobą także zagrożenie dla zachodnich wartości, takich jak prawa człowieka, demokracja czy wolność, a ostatnio także walka ze zmianami klimatycznymi. Przyczyną tego zagrożenia są oczywiście Rosja i Chiny, dla których to wycofanie było sygnałem do ofensywy.

Działania Rosji i Chin dyktowane są oczywiście istotnymi interesami gospodarczymi. Rosja chce odzyskać wpływy na terenach, które kiedyś były pod jej „opieką”, wykorzystując posiadane złoża gazu ziemnego jako kartę przetargową, natomiast Chiny planują uzyskanie przewagi na rynkach przyszłości. W swoich dążeniach Rosja eskaluje konflikt z Ukrainą, gromadząc wojska przy granicy, natomiast Chiny wysyłają myśliwce nad Tajwan. Wydaje się, że w obu przypadkach chodzi o to samo – o sprawdzenie, jak zareagują Stany Zjednoczone i Europa.

Rosja przez praktycznie całą swoją historię miała imperialistyczne zapędy. Czy za cara, czy za Stalina, używano wiele przemocy, by podporządkować sobie przyległe kraje. To samo wydarzyło się po drugiej wojnie światowej – Stalinowi udało się wykorzystać ten moment, żeby wrócić do granic imperium carskiego, a do tego zyskać znaczące wpływy na orbitujące kraje wschodnioeuropejskie. Teraz Putin marzy o odzyskaniu wpływów, jakie Rosja utraciła w momencie upadku muru berlińskiego i Związku Radzieckiego. Zresztą to nie tylko kwestia zapędów Putina, ale cecha idiosynkratyczna samej Rosji. Kraj ten w całej swojej historii wykazywał niebywały ekspansjonizm – ale on też był często jego największą słabością.

Amerykański dyplomata z czasów zimnej wojny George Kennan powiedział kiedyś, że śmierć carskiego reżimu była wynikiem niestrawności, której nabawił się, pożerając zachodnie mniejszości. W zasadzie to samo można powiedzieć o późniejszym upadku Związku Radzieckiego – w tym przypadku problemy trawienne polegały na niewydolności systemu, który nie potrafił wygenerować środków potrzebnych do utrzymania zarówno swoich obywateli, jak i odpowiednich nacisków na posiadaną strefę wpływów. Utrzymanie bloku wschodniego było przecież problematyczne już od początku, od zakończenia drugiej wojny światowej. W 1953 r., aby stłumić próbę powstania, Związek Radziecki musiał wysłać czołgi do ówczesnego NRD. Podobnie było przy okazji późniejszych zamieszek w Poznaniu. Jeszcze silniejsze ruchy wyzwoleńcze pojawiły się w Czechosłowacji i na Węgrzech. Za tymi nastrojami stała nieudolność ZSRR w prowadzeniu państw leżących w jego strefie wpływów tak, by osiągały one przynajmniej ten stopień rozwoju, jaki znały z przeszłości. Na terenach takich jak Czechosłowacja – gdzie ludzie żyli wcześniej w stosunkowo wysokim dobrobycie – nagle zapanowała nędza, za którą odpowiadał sowiecki totalitaryzm, nic zatem dziwnego, że nastroje społeczne były buntownicze.

Podobny los spotykał w historii inne mocarstwa. Utrzymywanie szerokiej strefy wpływów jest praktycznie niemożliwe w kategoriach ekonomicznych i wizerunkowych. Podobny los spotkał Hiszpanię w XVI wieku, a obecnie – Stany Zjednoczone i ich globalny wpływ.

Historia pokazuje zatem, że ekspansja Rosji może ją kosztować – w średniej i długiej perspektywie – więcej, niż jest ona gotowa udźwignąć. Gospodarka Rosji jest dziś porównywalna do Włoch czy Hiszpanii, a to niezbyt imponujący wynik, jeśli weźmiemy pod uwagę jej ambicje bycia jednym z najważniejszych graczy na współczesnej arenie geopolitycznej. Nawet militarnie Rosja miałaby problemy, by utrzymać przesadną ekspansję. Owszem, jest mocarstwem atomowym, ale budżet wojskowy Rosji to raptem jedna czwarta budżetu obronnego Unii Europejskiej. Putin może wydawać się nieprzewidywalny, ale jego zdolności do działania są w rzeczywistości bardzo ograniczone. W takich okolicznościach wojna na Ukrainie byłaby bardzo kosztowna – a co za tym idzie mało prawdopodobna.

Putin zyskuje natomiast na samym utrzymywaniu napięcia – udało mu się przecież podnieść ceny gazu, którego jest głównym dostarczycielem. Poza tym świetnie radzi sobie z polityką wewnętrzną, likwidując wszelkie przejawy politycznej opozycji.

Inaczej rzecz wygląda w przypadku Chin. Korzystają one na chaosie powstałym wokół Unii Europejskiej. Wszyscy patrzą w stronę Ukrainy i Rosji, debatując nad możliwymi scenariuszami i reakcjami, tymczasem Chiny stają się największą światową gospodarką starającą się (i to skutecznie) wypierać obecność USA w Azji. Rozwijają też technologie zbrojeniowe i łączność, dzięki którym mogą uzyskać przewagę na nowoczesnym polu bitwy, zwłaszcza jeśli z pomocą przyjdzie im putinowska Rosja.

Jedynym sposobem zatrzymania Chin jest połączenie sił USA, Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii, które powinny działać stanowczo. I to nie tylko wobec samych Chin, ale też sprzyjającej im Rosji. Stawką są bowiem losy Europy.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »