fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

17 C
Warszawa
niedziela, 28 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Protesty we Francji podsyca skrajna lewica

Francuski rząd postanowił wykorzystać artykuł 49.3 Konstytucji, co wywołało duże poruszenie w społeczeństwie podsycane przez ruchy ultralewicowe. W wywiadzie dla „Le Figaro” Eric Delbecque, ekspert do spraw bezpieczeństwa wewnętrznego, wyjaśnia, że obecne protesty są podsycane przez Niepokorną Francję (La France insoumise, LFI) – francuską partię demokratyczno-socjalistyczną.

Warto przeczytać

Kiedy rząd ogłosił, że wykorzysta artykuł 49.3 Konstytucji do przeprowadzenia reformy emerytalnej, na ulicach Francji rozegrały się sceny przemocy. Kto za nie odpowiada?

To zawsze są ludzie tego samego typu. Młodzi mężczyźni i młode kobiety, przeważnie w wieku 20-30 lat, związani z ruchem ultralewicowym, łączący politykę, ideologię i przemoc. Tacy ludzie są w stanie zaangażować się w każdą sprawę, jeśli da im ona okazję do niszczenia i starcia z siłami porządkowymi. Często to ludzie, którzy nie byli wcześniej notowani, co mówi nam, że ta sieć aktywistów ciągle się rozrasta, a także że części z nich udało się umknąć policji przy poprzednich akcjach tego typu.

Czy wykorzystanie artykułu 49.3 wywoła we Francji masowy gniew społeczeństwa? Co na to francuscy politycy? Niektórzy z nich nie potępiają ulicznej przemocy, uważając, że społeczeństwo ma prawo do okazywania niezadowolenia.

Musimy tu wprowadzić pewne rozróżnienie: na to, co legalne i na to, co politycznie możliwe. Możemy dyskutować na temat tego, co ma sens polityczny, a co nie, ale system legalny nie podlega negocjacji. Ustawa 49.3 wynika z francuskiej Konstytucji. Rząd może dyskutować na temat tego, czy trzeba się do niej odwoływać, uruchamiać ją w tym momencie i w tym celu, bo to normalny, zdrowy element demokracji. Jednak nie usprawiedliwia to przemocy. Ruchy społeczne, strajki czy demonstracje są mechanizmami politycznymi i społecznymi będącymi częścią systemu demokratycznego, ale trzeba je odróżnić od epizodów przemocy.

Brak tego rozróżnienia i pozytywne traktowanie obu tych zjawisk – które można teraz usłyszeć, w niektórych francuskich mediach – wydaje mi się niebezpieczne. Niektórym liderom politycznym przydałoby się ponowne zajrzenie do podręczników historii. Przypomnieliby sobie, jak skrajnie prawicowe, czyli faszystowskie ugrupowania próbowały przemaszerować na Zgromadzenie Narodowe 6 lutego 1934 r. To zrozumiałe, że dzisiejsi przeciwnicy reformy emerytalnej organizują wiece, ale niepokój budzi fakt, że niektórzy członkowie parlamentu albo minimalizują znaczenie tych wydarzeń, albo próbują legitymizować przemoc.

Oczywiście politycy nie są bezpośrednio odpowiedzialni za cudze działania – każdy odpowiada za nie indywidualnie. Jednak z drugiej strony mamy pewnego rodzaju odpowiedzialność polityczną, społeczną, intelektualną czy moralną, którą muszą ponosić także przedstawiciele LFI czy członkowie Nupes (lewicowej koalicji). A to oni w ostatnich miesiącach podsycali napięcie w debatach parlamentarnych i medialnych, posuwając się do licznych prowokacji i używając skandalicznego języka wobec swoich politycznych i ideologicznych przeciwników. To, rzecz jasna, tylko podsyca napięcia w społeczeństwie, które i tak jest już zbyt skłonne do uznawania przemocy za możliwe rozwiązanie. W efekcie osłabieniu ulega nie tylko francuski rząd, ale same podstawy demokracji, w której ramach on działa, a której rzekomo bronią protestujący.

W jaki sposób państwo może przeciwdziałać tym wybuchom?

Pozwalając na działanie policji – od wywiadu i przetwarzania dostępnych informacji (zwłaszcza tych zamieszczanych na portalach społecznościowych), po mobilizowanie potrzebnych jednostek i przyspieszenie procesu walki z takimi przestępstwami. Cudowne rozwiązanie nie istnieje, ale trzeba te kwestie traktować szczerze i poważnie.

Przed meczem piłkarskim Francja-Maroko aresztowano prewencyjnie bojowników skrajnej prawicy, którzy chcieli wykorzystać sportowe wydarzenie do wszczęcia walk na Polach Elizejskich. Dlaczego tej samej procedury nie wykorzystano przy „czarnych blokach” (bojówkach skrajnej lewicy)?

Skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe ruchy działają w trochę inny sposób. Ultraprawicowi bojówkarze są mniej „profesjonalni”, jest ich mniej i łatwiej ich zidentyfikować, łatwej przeniknąć ich działania. Dużo trudniej zinfiltrować skrajną lewicę, która świetne dopracowała sposoby ukrywania się, stosuje różnego rodzaju środki bezpieczeństwa podczas „rekrutacji”, organizuje swoje akcje w szybki i sprawny sposób. Potwierdza to informacja, o której wspomniałem na początku: wielu młodych ludzi, którzy zostali ostatnio zatrzymani podczas zamieszek we Francji, nie było nigdy notowanych.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »