fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

13.7 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Bez względu na wynik wyborów, prezydentem Meksyku zostanie kobieta

W czerwcu tego roku w Meksyku odbędą się wybory prezydenckie. W gronie kandydatów znalazły się dwie kobiety, reprezentujące dwa najsilniejsze ugrupowania i to one pomiędzy sobą rozstrzygną losy najważniejszego urzędu w kraju.

Warto przeczytać

Ruch urzędującego prezydenta Manuela Lopeza Obradora; Nadal Tworzymy Historię, reprezentuje Claudia Sheinbaum Pardo. Do czerwca ubiegłego roku stała ona na czele władz stolicy kraju, co daje wprawdzie prestiż, ale jej rządy mieszkańcy kojarzą raczej z dotkliwym brakiem wody w miejskich wodociągach i zaopatrywaniem mieszkańców w ten artykuł pierwszej potrzeby za pomocą beczkowozów. Nadto kandydatka zasiada w meksykańskiej akademii nauk, natomiast jej ewentualny wybór, obserwatorzy sceny politycznej wiążą z kontynuacją dotychczasowej, lewicującej linii politycznej.

Druga z pań to Xochitla Galvez – bizneswoman i senator, współpracująca z centroprawicową Partią Akcji Narodowej. Wcześniej piastowała urząd włodarza gminy Miguel Hidalgo. Nominację uzyskała jeszcze w minionym 2023 roku za sprawą wskazania jej kandydatury przez Szeroki Front na rzecz Meksyku.

Reprezentująca Towarzystwo Obywateli Meksyku Ana Lucia Medina w wywiadzie dla hiszpańskiej agencji prasowej EFE, skomentowała następująco prognozy przedwyborcze wskazujące na wybór jednej z dwóch kandydatek: „Jeśli wybory prezydenckie w 2024 roku wygra jedna z tych dwóch kobiet, ubiegających się o najwyższe stanowisko w państwie, będzie to w naszym kraju historyczne wydarzenie”.

W uzasadnieniu meksykańska politolog dodała, że: „Społeczeństwo jest do tego od dawna przygotowane, mimo iż stosunki panujące wewnątrz partii politycznych nie sprzyjały promocji kobiet”. Dotąd w historii Meksyku osiem kobiet ubiegało się o najwyższy urząd w tym państwie, a pierwszą z nich w roku 1982 była Rosario Ibarra de Piedra, reprezentująca Rewolucyjną Partię Pracujących.

W krajach Ameryki Południowej i Środkowej włącznie z największą Brazylią, kobiety już sprawowały w przeszłości ten urząd. Co więcej, kilka z nich zapisało swoje kadencje po stronie sukcesów. Jak ocenia wybitny politolog z Krajowego Systemu Badaczy i Badaczek Meksyku – Edgar Ortiz Arellano, analiza szans obu kandydatek, właśnie w nich każą upatrywać faworytek prezydenckiego wyścigu.

Zdaniem Arellano, pomimo że kobiety stanowią jedynie 10 proc. w gronie szefów państw i rządów, do tego często w sytuacji mało dla nich sprzyjającej, mają zdolność szczególną – wrażliwość na problemy społeczne, co wpływa na postrzeganie przez nie polityki i umiejętność znajdowania dobrych rozwiązań.

Problem stanowią jednak wszechwładne w Meksyku kartele narkotykowe, które w przeszłości, jak podczas kampanii prezydenckiej 2006 roku, kiedy kartel osławionego „El Chapo” finansował kampanię prezydenta Obradora, wpływały na wyborczy wynik, zastraszając innych kandydatów. Prowincja Sinaloa, od której nazwę bierze gang, stanowi od lat 30 ubiegłego stulecia kolebkę produkcji marihuany i opium, kiedy to po zniesieniu prohibicji w USA szukano nowego źródła dochodu.

Korumpowanie polityków, sędziów i policjantów stanowi od lat powszechny proceder, a wybór „między srebrem a ołowiem” należy traktować dosłownie. Dość przytoczyć przykłady z roku 2010, gdy w jednym z miast na północy Meksyku, w październiku zwolniono ze służby wszystkich policjantów, a w sierpniu tegoż roku siedem fałszywych radiowozów zajechało pod dom burmistrza, by go jakoby zaaresztować. Dwa dni później został on znaleziony martwy. Kartele rekrutują w swoje szeregi byłych policjantów i nawet wojskowych, a ich własne „siły zbrojne” zabezpieczają siedziby, miejsca produkcji oraz transport narkotyków.

Wracając do roku 2006, warto przypomnieć, że wybrany wówczas na prezydenta Felipe Calderon rozpoczął wojnę z gangami, zapowiadając rozprawienie się z narkobiznesem. Do akcji zaangażowano wojsko, a po obu stronach liczba ofiar sięgnęła nawet 83000 istnień. Codziennością były samochody pułapki na ulicach miast, czy wrzucane w przypadkowy tłum granaty. Kolejny prezydent Enrique Pena Nieto kontynuował tę krucjatę, a w roku 2016 ujęto El Chapo, wydając go następnie Stanom Zjednoczonym.

W odpowiedzi, kartele tylko w 2019 roku zamordowały 34500 osób. Kiedy w tym samym roku w mieście Culican zatrzymano syna bossa narkotykowego, decyzją prezydenta Andresa Lopeza Obradora został on uwolniony, aby uniknąć rozlewu krwi na ulicach. Dopiero we wrześniu 2023 roku Joaquin Guzman, po ponownym zatrzymaniu został wydany USA, gdzie prokurator generalny Merrick Garland postawił mu zarzut handlu fentanylem.

Języczkiem u wagi wyborów prezydenckich może się okazać głosowanie w stolicy kraju. Tymczasem populacja aglomeracji miejskiej Meksyku licząca ponad 22,5 mln osób stoi w obliczu kryzysu zaopatrzenia w wodę, także za sprawą koczujących tu przybyszy z Ameryki Południowej, którzy w stolicy oczekują na wizy humanitarne do USA. W niektórych częściach miasta braki wody występują od grudnia minionego roku, co nie pomaga kampanii jednej z kandydatek, nie tylko związanej z ugrupowaniem prezydenta Obradora. Wszak od 5 grudnia 2018 do 16 czerwca 2023 roku Claudia Sheinbaum Pardo sprawowała urząd burmistrza Meksyku.

Innymi słowy, bez względu na to, kto ostatecznie zasiądzie w pałacu prezydenckim, problemy pozostaną nierozwiązane, bo wszechwładza karteli kładzie się cieniem na próbach wyeliminowania korupcji, ogarniającej wszystkie szczeble władzy publicznej, sądownictwa i policji Meksyku. Nie przypadkiem Donald Trump stawia w centrum swojej kampanii prezydenckiej kwestię uszczelnienia południowej granicy USA, gdzie obok przemytu narkotyków, problem stanowi fala imigrantów, dla których Meksyk pozostaje jedynie krajem tranzytowym.

SourceRedakcja

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »