Mateusz Morawiecki podczas swojego wystąpienia na Uniwersytecie w Heidelbergu 20 III 2023 powiedział: „Chcemy budować Europę silną”. I po chwili: „Potrzebujemy Europy silnej siłą państw narodowych, a nie Europy zbudowanej na ich gruzach. Taka Europa nigdy nie będzie silna, ponieważ siła polityczna, gospodarcza, kulturowa Europy bierze z energii dostarczanej przez państwa narodowe”. Morawiecki dowodził, że ciągotki centralizacyjne i federacyjne prowadzą do osłabienia Unii, natomiast do jej siły prowadzi wykorzystanie energii związanej z patriotyzmem oraz wyrastającej z niego solidarności. Bez energii nic nie pojedzie.
W epoce gdy tak ważną okazuje się energetyka, warto między posłami Parlamentu Europejskiego wybranymi w roku 2024 prowadzić dyskusje na temat źródeł siły. Czy istotnie tam jest siła, gdzie następuje centralizacja? Gdy zamiast naturalnej ludzkiej solidarności następuje podporządkowywanie temu, kto wydaje polecenia, wówczas bilans siły i energii idzie w dół. O tym warto rozmawiać nie oglądając się na swą przynależność do ugrupowań politycznych, ani też na swe kraje pochodzenia. Im więcej trwać będzie oddolnych dyskusji na temat energii społecznej, tym bardziej w niepamięć będzie mógł odchodzić „kordon sanitarny”, za pomocą którego elity obecnie rządzące Unią Europejską pragną odebrać głos swym oponentom.
Energetyka odnawialna nie zasadza się na jednej centralnej europejskiej elektrowni zasilającej wszystkie urządzenia i żarówki kontynentu. Tak samo się dzieje z energią społeczną. Siła energetyki wynika z jej rozproszenia, choć, rzecz jasna, musi istnieć skoordynowanie przepływów oraz układ zapewniający potrzebne wsparcie.
Państwa narodowe dostarczają energii za pomocą patriotyzmu i solidarności. Za tym w istocie kryje się miłość, a to dla wielu ludzi wyda się nienowoczesne i nienaukowe, sprzeczne z materialistycznym widzeniem świata oraz przekonaniem, że rządzi nim brutalna siła, czasem maskująca się za pięknymi słówkami. Morawiecki mówił w Heidelbergu: „Za co biją się Ukraińcy? Gdyby byli zapatrzeni tylko w dobra materialne, a nie łączyła ich wspólnota, poddaliby się już dawno temu. Putin właśnie na to liczył. (…) Nie był w stanie dostrzec tego, że Ukraińcy są narodem. I że wreszcie mają swoje państwo narodowe – być może dalekie od perfekcji, ale wciąż takie, za które gotowi są oddać życie”. Morawiecki wskazywał na siłę miłości, przewyższającą siłę bomb i rakiet. W zderzeniu z miłością brutalna siła zawsze przegra, choćby to miało zająć wiele czasu. A ciągotki, by Unię Europejską opierać na sile sankcji finansowych i mechanizmów warunkowości, to uniemożliwianie, by rosła miłość i solidarność. To recepta na osłabienie Unii.
Morawiecki mówił: „System polityczny, który nie szanuje suwerenności innych, demokracji, czy też elementarnej woli narodu, czyli suwerena prędzej czy później musi prowadzić do utopii lub do tyranii”. Dostrzegamy tu w tle cytat z Jana Pawła II, zarówno z encykliki „Centesimus annus”, jak i z przemówienia przed polskim parlamentem z roku 1998. I tu da się znaleźć dobry temat do dyskusji oddolnie prowadzonych w gronie europosłów czy też środowisk rozproszonych w poszczególnych krajach kontynentu. Nadal są tacy, u których Jan Paweł II budzi szacunek, zaś nigdy nie jest za późno na to, by wgłębiać się w idee chrześcijańskiej myśli społecznej, choćby nawet w formule ekumenizmu. Dyskusje przy tym wcale nie muszą polegać na tym, by sobie „spijać z dzióbków”, bo można się spierać lub też dostrzegać zasadnicze rozbieżności. Tego, czego dziś najbardziej brakuje Europie, to właśnie sama dyskusja, przełamująca syndrom „kordonu sanitarnego” oraz kłamliwych podziałów na tych, którzy rzekomo są populistami, oraz rzekomo nimi nie są. Papież Franciszek pisał w encyklice „Fratelli tutti”: „Próbuje się klasyfikować wszystkie jednostki, grupy, społeczeństwa i rządy w oparciu o podział dwubiegunowy: populistyczny lub niepopulistyczny”. I dalej o chęci usunięcia słowa “populus” czyli “lud”, która „może doprowadzić do wyeliminowania samego słowa demokracja (rządy ludu). Dla stwierdzenia, że społeczeństwo jest czymś więcej niż tylko sumą jednostek, potrzebne jest słowo lud”. O tym warto dyskutować, zwłaszcza gdy chce się poznać zagadkę zdobywania energii społecznej.
Dobrym tematem wedle którego narracja o sile przestaje być abstrakcją, a staje się konkretem, jest pole edukacji. Na razie w Europie obserwujemy starania, by w ramach poprawności politycznej narzucać całemu kontynentowi tylko jeden jedyny punkt widzenia, do nieustannego powtarzania w szkołach oraz mediach. Taka centralizacja biurokratyczna wcale nie buduje siły, bo raczej nakazuje rezygnować z własnej niezależności myślenia, a tym samym z twórczego wykorzystywania własnych talentów. Bogactwo jest tym większe, im większa różnorodność, zaś zazębianie ze sobą rozmaitych poglądów tworzy dynamikę wiodącą do innowacyjności. Gdzie panuje jedno jedyne narzucone wszystkim zdanie, tam zapada grobowa cisza i martwota umysłowa. Jak tego uniknąć, o tym warto oddolnie dyskutować. A gdy się będzie sięgało do inspiracji chrześcijańskich, nie od rzeczy będzie korzystać z osiągnięć szkolnictwa skandynawskiego. Zestawienie luterańskich inspiracji tego szkolnictwa w myślą Jana Pawła II może być źródłem bardzo nowoczesnych modeli, na nowo przywracających Europie należną jej rolę na mapie świata.
Od ponad dwóch tysięcy lat w doświadczeniu europejskim wypracowywana jest demokracja, co obecnie staje się zagrożone federacyjnymi propozycjami takich polityków, co Olaf Scholz. Morawiecki mówił w Heidelbergu: „Dziś zbyt często europejską agorę zastępują gabinety brukselskich instytucji, gdzie decyzje podejmowane są za zamkniętymi drzwiami”. I nieco dalej: „To prosta droga by UE stałą się urzędniczą dyktaturą”. To jest wbrew republikańskiej tradycji politycznej wierzyć, że nie pochodzący z demokratycznego wyboru urzędnicy najlepiej zadbają o dobro mieszkańców Europy. Bierność obywatelska musi z czasem doprowadzić cały kontynent na skraj zagłady. Morawiecki mówił w Heidelbergu: „Spór dziś rozgrywa się między suwerennością państw a suwerennością instytucji. (…) Wizja scentralizowanej Europy skończy w tym samym miejscu, co obwieszczana 30 lat temu koncepcja końca historii. Im szybciej od tej wizji odejdziemy, akceptując demokrację jako źródło władzy w Europie, tym lepsza będzie nasza przyszłość”. I dalej: „Dokonajmy przeglądu obszarów podległych Brukseli i w duchu zasady subsydiarności, przywróćmy właściwe proporcje. Więcej demokracji, więcej konsensusu, więcej równowagi między państwami a instytucjami UE. Zmniejszmy liczbę obszarów podległych kompetencjom unijnym, a wtedy Unia nawet z 35 państwami będzie bardziej sterowna i demokratyczna”.
Marek Oktaba