fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

10 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Młodzi Chińczycy – konsumpcjonizm i brak zainteresowania demokracją

Chińską młodzież interesuje dobrobyt, a nie demokracja – pisze „Nikkei Asia”

Warto przeczytać

Małżeństwo wyraźnie traci na popularności wśród chińskiej młodzieży. Z przeprowadzonych tam niedawno badań wynika, że ponad połowa młodych Chińczyków (54,2 proc.) ma do niego neutralne podejście – ani jej nie popiera, ani się mu nie sprzeciwia, natomiast 5 proc. uznaje małżeństwo za przestarzałe i niesprzyjające relacjom intymnym. Wśród młodych kobiet jednak tylko 23 proc. deklaruje gotowość do wstąpienia w związek małżeński.

Czy chińska młodzież wpisuje się pod tym względem w bardziej uniwersalny, obserwowalny także w krajach zachodnich nihilizm, który nasila się jeszcze w kontekście pandemii czy zmian klimatycznych powodujących przekonanie, że świat, w którym żyjemy, zmierza do zagłady? A może jest to raczej zjawisko typowo chińskie, w którego ramach młodzi Chińczycy postanawiają wyłączyć się z intensywnego świata i pójść śladem dawnych pustelników znanych im z poematów powstałych za czasów dynastii Tang i Song? Wydaje się, że podobnie jak ich zachodni odpowiednicy, także chińska młodzież buntuje się przeciwko zastanym normom, a małżeństwo jest właśnie jedną z nich.

We wspomnianym badaniu, które na początku grudnia przeprowadziło na próbie 2268 osób „Yicai Global” – główne medium finansowe w Chinach – młodzi Chińczycy bardziej niż za małżeństwem opowiedzieli się za brakiem małżeńskiej wierności, utrzymywaniem relacji seksualnych z wieloma partnerami oraz związkami z osobami tej samej płci. Ale inna rzecz, to niskie zainteresowanie systemowymi zmianami, czyli demokracją.

Może dlatego młodzi Chińczycy niespecjalnie przejęli się, kiedy media w ich kraju zaatakowały inicjatywę amerykańskiego prezydenta Joe Bidena znaną jako „Szczyt dla demokracji”.

Między 1990 a 1999 r. w Chinach urodziło się 208,5 mln osób. Odpowiada to łącznej liczbie ludności Rosji i Wielkiej Brytanii. Gdyby w tak licznym społeczeństwie część młodzieży wyrażała większe zainteresowanie demokracją, z pewnością udałoby się rozwinąć jakąś prodemokratyczną awangardę. Tymczasem nic takiego w zasadzie się nie dzieje.

Zachodnie media zwykle tłumaczą ten brak zainteresowania demokracją chińskim systemem edukacji, który ukazuje demokrację jako coś negatywnego, a także przez brak faktycznej wolności słowa w tym kraju. Nie jest to jednak wszystko.

Gdyby rzeczywiście chińska młodzież przyjmowała bezkrytycznie przekaz wpisany w ich szkolną edukację, nie zmieniłaby tak mocno swoich zapatrywań na małżeństwo. Ta dość szeroko zakrojona zmiana światopoglądowa jest przecież sprzeczna z wartościami rządzącej partii.

Musimy też mieć świadomość pewnych ustępstw, na jakie idzie Pekin w związku ze zmieniającym się krajobrazem społecznym tworzonym właśnie przez młodsze pokolenia. Przykładem tego jest aplikacja randkowa o nazwie „Blued”, skierowana do ludzi poszukujących partnerów tej samej płci. Stworzyła ją chińska firma notowana na amerykańskiej giełdzie. Choć aplikacja cieszy się popularnością na całym świecie i w zeszłym roku miała prawie 50 mln zarejestrowanych użytkowników, to połowa z nich to Chińczycy. Nie mogło to umknąć uwadze Pekinu, więc tak prężne funkcjonowanie „Blued” jest wynikiem pewnego kompromisu między twórcami aplikacji (albo szerzej: społecznością gejowską) a rządem.

Pokolenie chińczyków urodzonych po roku 1990 ma dziś do czynienia z innym reżimem komunistycznym niż ich rodzice. Chiński rząd dba o poziom administracji społecznej – zajmują się nim świetnie do tego przygotowane elity partyjne. Zarządzanie społeczeństwem łączy się z odpowiednią elastycznością, dzięki czemu możliwe jest zachowanie pewnych zasad i wartości, jednocześnie nie czyniąc z nich przeszkód na drodze do wzrostu gospodarczego.

Dlatego Komunistyczna Partia Chin ze szczegółowym zainteresowaniem przygląda się nowym metodom rozwiązywania równie nowych problemów. Wbrew powszechnej na Zachodzie opinii nie stosuje się tam przestarzałych marksistowskich dogmatów.

W podobnych kontekstach często przywoływany jest Deng Xiaoping, dawny szef KPCh, który powiedział: „Nie ma znaczenia, czy kot jest czarny, czy biały, tak długo, jak łapie myszy”.

Tego typu elastyczność przeniesiona na gospodarkę pozwoliła na zmiany, o których zachodnim demokracjom się nie śniło. Chińska gospodarka współdzielenia oraz system płatności elektronicznej to tylko jedne z wielu elementów, dzięki którym Chiny zanotowały wzrost gospodarczy przewyższający zachodnie.

Podobną elastyczność Pekin wykazuje w podejściu do relacji homoseksualnych. Zalegalizowanie je w pełni spotkałoby się z niezadowoleniem konserwatystów, ale wsparcie gejowskich aplikacji randkowych – jak „Blued” – jest wystarczającym ustępstwem na rzecz społeczności gejowskiej, by zapewnić sobie jej przychylność.

Na Zachodzie panuje też przekonanie, że w Chinach wszelkie antyrządowe stanowiska są od razu tłumione, ale tak naprawdę często działa to inaczej. Jeśli rząd i media spodziewają się bardziej gwałtownej reakcji ze strony społeczeństwa na jakieś wydarzenie, starają się je wyprzedzić – urzędnicy zajmują się daną sprawą od razu, a media raportują przebieg działań i uprzedzają opinię publiczną o zamiarach rządu. To wycisza niepokoje społeczne.

Powinniśmy przy tym pamiętać o wynikach gospodarczych osiąganych przez rząd w Pekinie. Żaden demokratyczny kraj Zachodu nie potrafi przedstawiać ambitnych planów gospodarczych co pięć lat, jednocześnie realizując je zgodnie z harmonogramem.

Dla Chin nie jest to wielki problem. PKB Chin w 2020 r. sięgnęło prawie 16,2 bln dolarów – 10 razy więcej niż jeszcze w roku 2000. Chiny zaliczyły wielki skok ekonomiczny, a dorastająca przez ostatnie dwie dekady młodzież widziała to na własne oczy. To buduje olbrzymie zaufanie społeczne do władz, którym udało się osiągnąć tak imponujące cele gospodarcze. Demokracja to za mało, by zachwiać tym zaufaniem.

Demokracja zakłada przecież, że każdy ma wpływ na rząd i podejmowane przez niego wybory. Pytanie tylko, czy taki system może osiągnąć stabilność gospodarczą i społeczną tak bardzo pożądaną przez młodych Chińczyków? A nawet: czy taki system mógłby, chociaż zabezpieczyć obecne osiągnięcia i korzyści materialne osiągnięte przez KPCh?

Jeśli nie da się twierdząco odpowiedzieć na te pytania, nie można oczekiwać, że dla młodych Chińczyków „szczyt demokracji” Bidena czy w ogóle demokracja sama w sobie będzie czymś atrakcyjnym, czy czymś, o co warto walczyć.

Wydawałoby się zatem, że widmo autentycznej demokracji nie jest czymś, czym miałaby się przejmować KPCh. Ale nie jest to aż tak proste, bo wspomniane zaufanie młodego pokolenia ma swoją cenę. Większość gospodarki Chin ma przecież związek z USA, a utrzymanie faktycznego wzrostu gospodarczego na tak wysokim poziomie nie może być osiągnięte przy realizacji sloganów z czasów Mao.

Ogólny wzrost PKB w Chinach może być imponujący, ale inaczej wygląda sprawa PKB per capita. Poziom 20 tys. dol. rocznie przekracza w tej chwili 100 mln Chińczyków, czyli jedna dziesiąta mieszkańców kraju. Średnia PKB per capita w całych Stanach Zjednoczonych wynosi natomiast 63 tys. dol. Widać więc, że choć wzrost gospodarczy Chin jest faktem, to przełożenie tego wzrostu na dobrobyt mieszkańców odbywa się powoli.

Choć młodzi Chińczycy dziś wiele mówią o wycofaniu z pościgu za bogactwem, to tak naprawdę chcą coraz więcej. Bo obok wspomnianych deklaracji widzimy też wzrost chińskiego rynku dóbr luksusowych – który właśnie w tym kraju stał się największym na świecie.

Biorąc pod uwagę to, co faktycznie napędza działania i postawy młodych Chińczyków, Biden powinien raczej zwoływać szczyty poświęcone wzrostowi gospodarczemu, zamiast demokracji.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »