fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

3.5 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Przyszłość gospodarki w cieniu rosyjskiej agresji na Ukrainę – rozmowa z Piotrem Arakiem, dyrektorem Polskiego Instytutu Ekonomicznego

Z Piotrem Arakiem, dyrektorem Polskiego Instytutu Ekonomicznego rozmawia dr Janusz Grobicki

Warto przeczytać

Czy 24 lutego 2022 roku skończył się, skompromitowany już wcześniej globalizm?

Od 2008 roku, czyli od kryzysu finansowego, globalizacja jako idea przeżywa okres stagnacji. W literaturze popularnonaukowej i naukowej pisało się o slowbalizacji, czyli o spowalnianiu dalszej ekspansji handlu międzynarodowego, które utrzymywało się na poziomie 80 proc. PKB globalnej gospodarki. Ekspansja ta nie była już widoczna przez te 14 lat dalszego wzrostu potęgi eksportowej Chin i zwiększania wymiany usług i produktów na świecie. Zatrzymał to pierwszy tak duży kryzys gospodarczy po II Wojnie Światowej, potem konflikt handlowy USA-Chin, a wreszcie przerywająca łańcuchy dostaw na świecie pandemia sprawiła, że trudno mówić by sprawy miały wrócić do tego, jak było kiedyś. Nie będzie już tak wolnego handlu, jak w przeszłości, protekcjonizm będzie rósł, a sankcje ekonomiczne na Rosję też są tego dowodem.

Rosja w 2012 roku została członkiem WTO, negocjowała swoje wejście przez okres dłuższy, niż jest członkiem instytucji, a dzisiaj tylko przez brak procedury wyrzucania członka utraciła wszystkie przywileje z tego wynikające. Agresja Rosji na Ukrainę, mordy na ludności cywilnej i brak silnej reakcji Chin sprawia, że niewiele rzeczy zostanie takich samych. 2022 rok staje się powoli rokiem 1938, który zamyka klamrą pewną epokę. Mam nadzieję, że nie będzie ona oznaczała jednak gorącego konfliktu zbrojnego z udziałem mocarstw, a jedynie dalszy rodzaj wojen handlowych i hybrydowych. Wojny się nikomu ekonomicznie nie opłacają, ale to nie ekonomiści podejmują dziś decyzje na Kremlu tylko „kagiebiści”.

Co będzie większym wyzwanie dla Polski i Europy – miliony uchodźców z Ukrainy czy wysokie ceny energii?

Polska przyjęła do tej pory ponad 2 mln uchodźców z Ukrainy, a doświadczenia naszego kraju z imigracją ekonomiczną pokazują, że nasz rynek pracy ma największa możliwość absorbcji w całej Unii Europejskiej. Uchodźcy to oczywiście nie imigranci zarobkowi i wymagają wsparcia publicznego, ale poziom kooperacji organizacji pozarządowych, wysiłku Polaków i Państwa sprawiają, że na razie nie przerodziło się to w kryzys humanitarny. Nie znamy oczywiście końcowej liczby uchodźców, którzy trafią do Polski, ale naszym moralnym obowiązkiem jest nieść im pomoc.

Wojna za naszą wschodnią granicą to przede wszystkim dramat całego narodu ukraińskiego i każdej z rodzin, która w wyniku działań militarnych traci swoich bliskich. Musimy też pamiętać, że otwarty konflikt zbrojny niesie za sobą również koszty ekonomiczne. Te z kolei dotykają nie tylko agresorów i kraju napadniętego, ale też ich sąsiadów i wspólnoty międzynarodowej, która w zglobalizowanym świecie jest połączona z każdą ze stron konfliktu.

Musimy sobie jasno powiedzieć, że niezależnie od zaangażowania w działania pomocowe Polska również zapłaci wysoką cenę za rosyjską i białoruską inwazję na Ukrainę. Czy to powinno zmniejszyć nasze zaangażowanie w pomoc uchodźcom, hamować wywieranie presji na stosowanie kolejnych sankcji i zmniejszać pomoc humanitarną kierowaną na Ukrainę? Absolutnie nie!

Działania wojenne podejmowane przez Putina i Łukaszenkę powodują wyższe ceny na stacjach paliw, większe raty kredytów czy droższe produkty na sklepowych półkach.

Uważam, że trzeba mówić o tym otwarcie, bo poza działaniami militarnymi prowadzona jest również wojna dezinformacyjna, która za chwilę może dotknąć właśnie kosztów pomocy dla naszych sąsiadów. Za 50 lat nie będziemy oceniani, za jakiej to wysokości będzie wskaźnik inflacji, ale co zrobiliśmy, będąc świadkami ludobójstwa w Ukrainie.

Mimo rozgłosu na temat sankcji wobec Rosji rubel po zaledwie tygodniowej zapaści odrobił większość strat do dolara. Co to oznacza?

Sankcje ekonomiczne USA, Wielkiej Brytanii, czy UE utrudniają funkcjonowanie rosyjskich przedsiębiorstw oraz systemu finansowego w Rosji i Białorusi. Wywołały panikę gospodarczą w części Rosji – wykupywanie produktów żywnościowych i wypłacanie gotówki z bankomatów. Sankcje spowodowały także natychmiastowy wzrost inflacji – ceny w Rosji rosną o około 2 proc. tygodniowo. Pomimo tego, płynące szerokim strumieniem zyski ze sprzedaży surowców oraz brak pełnej kontroli nad przepływem rosyjskiego kapitału sprawiają, że dotychczasowe sankcje nie są wystarczająco skuteczne, a reżim Putina wciąż ma stabilne źródło finansowania swoich zbrodniczych działań.

W 2020 roku ropa stanowiła 37 proc. wartości rosyjskiego eksportu. Część zagranicznych firm nie chce kupować „krwawego” rosyjskiego surowca, w konsekwencji Rosja musi sprzedawać ropę z 30-dolarową zniżką na baryłce, 25 proc. taniej od norweskiej ropy Brent. Straty Rosji zmniejsza zwiększony popyt z pozostałych regionów świata przyciąganych atrakcyjną ceną. Indyjskie rafinerie zamówiły kilka milionów baryłek przecenionej ropy z Rosji. Bez uszczelnienia sankcji będziemy świadkami kolejnych aktów ludobójstwa.

Obecnie Unia Europejska planuje znaczne ograniczenie importu rosyjskiego gazu w ciągu najbliższego roku, negocjowanie nowych umów oraz solidarne korzystanie z rezerw. Jednocześnie Rosja próbuje wykorzystać zależność UE od importu i domaga się płatności w rublach, wbrew wcześniej podpisanym umowom – taki ruch podminowałby dotychczasowe sankcje na rosyjskie banki. Jeżeli rubel pozostanie stabilny, gospodarka rosyjska wejdzie w płytką recesję, a nam zależy na jej załamaniu.

Jak wojna Putina z Ukrainą wpłynie na dobrobyt Polaków?

Negatywnie. Nie ma innej możliwości, ponieważ sąsiadujemy z państwem frontowym. Niezależnie od naszego zaangażowania zapłacimy koszt gospodarczy, inflacyjny za agresję Rosjan. Nie zapłacimy tylko największej ceny, czyli śmierci obywateli do momentu, w którym Putin nie zaatakuje Wschodniej Flanki NATO.

Oddolna pomoc ukraińskim ofiarom wojny ujawniła moc zbiorowej energii Polaków. Państwo wsparło te działania, znosząc prawne i biurokratyczne bariery. Czy możliwe jest podobne działanie instytucji Państwa w stosunku do przedsiębiorców?

Wydaje mi się, że porównanie to nie jest do końca na miejscu. Pomoc niesiona uchodźcom z terenu objętego wojną, ludobójstwem i gwałtami to jednak coś innego niż polityka gospodarcza. Powinno być jak najmniej barier dla prowadzenia działalności gospodarczej, ale jednocześnie też stymulowanie firm do tego by rosły, zwiększały zatrudnienie i stawały się coraz bardziej innowacyjne, zarówno pod względem oferowanych produktów, jak i strategii konkurowania.

Czy zamiast stawiać na wielkie organizacje państwowe oraz spółki Skarbu Państwa, dotychczasowy model gospodarki powinien tak się zmienić, aby uwalniać i wspierać wykorzystanie olbrzymiego potencjału przedsiębiorczości Polaków?

Przed pandemią rozpoczął się wieloletni proces odchodzenia od neoliberalizmu jako dominującego trendu w polityce gospodarczej. W USA z powodu rywalizacji z Chinami, w Europie z powodu polityki klimatycznej, a w Polsce przez reformy społeczne. Interwencjonizmu państwowego, wraz z konfliktem zbrojnym możemy spodziewać się więcej, a nie mniej, ponieważ jesteśmy na innym etapie historii.

Dlaczego polski przedsiębiorca traktowany jest przez Państwo jak potencjalny podejrzany lub przestępca? W jaki sposób przywrócić symetrię na linii obywatel-Państwo-przedsiębiorca?

Dialog społeczny opierający się na relacjach pomiędzy związkami zawodowymi, organizacjami pracodawców i organami państwowymi jest procesem stałej interakcji. Kluczowe jest, by dialog ten trwał i był jak najczęściej używany przez strony debaty. Musimy jednak nie zapominać, że regulatorem z demokratycznym mandatem są rządy, a nie przedsiębiorstwa. One są tylko jednym z interesariuszy w ramach całego społeczeństwa. Asymetrię relacji kreują także same firmy i pracownicy, którzy się nie organizują. Członkostwo w organizacjach pracodawców jest tak samo niskie, jak w związkach zawodowych. Przy tak małej reprezentatywności, sięgającej zaledwie jednej dziesiątej zatrudnionych trudno mówić o równorzędnych pozycjach negocjacyjnych. Gdyby organizacje pracodawców miały więcej członków, ich głos byłby tak samo silny, jak w krajach o większym uzwiązkowieniu.

Dlaczego w Polsce zagraniczny inwestor ma lepsze warunki do prowadzenia biznesu niż nasz przedsiębiorca? Jak przywrócić równoprawność wszystkich podmiotów, a w tym tych, które mają największe przywileje i należą do Skarbu Państwa?

Przez lata ten problem w Polsce i Europie Środkowej był kwestią dość znaczącą. To zmieniło się wraz z wprowadzeniem Polskiej Strefy Inwestycji. Dzięki temu każda firma może uzyskać ulgę podatkową na realizację nowej inwestycji. Może z niej skorzystać na terenie całej Polski, niezależnie od wielkości firmy, o ile jest z sektora przemysłowego lub nowych technologii. Problemem pozostaje nadal transferowanie środków przez międzynarodowe przedsiębiorstwa do rajów podatkowych w ramach UE. Jako Instytut rekomendujemy daleko idące zmiany wprowadzające m.in. minimalny podatek CIT wzorowany na rozwiązaniach amerykańskich, czy uszczelnienie europejskiego systemu podatkowego przez zwiększoną kooperację urzędów skarbowych. Takie działanie to także sankcja ekonomiczna przeciwko nielegalnie zdobytemu kapitałowi przez rosyjskich oligarchów, ponieważ trudniej byłoby im ukrywać majątki na terenie UE.

Czy wojna na Ukrainie wpłynie na wzrost innowacyjności Polski – efektywne wykorzystanie środków na badania i rozwój, szersze otwarcie możliwości tworzenia i wdrażania najnowocześniejszych rozwiązań w zakresie Industry4.0 oraz szybkiej transformacji cyfrowej naszej gospodarki?

Za wcześnie by powiedzieć, w jaki sposób wojna wpłynie na strukturę polskiej gospodarki. To, co możemy dzisiaj powiedzieć to, że około jednej trzeciej polskich firm planuje zatrudnić uchodźcę z Ukrainy. To naprawdę dobry wynik w związku z tym, że to mniej więcej tyle firm, ile planuje zwiększenie zatrudnienia w najbliższym czasie lub uzupełnienie braków kadrowych.

Czy firmy, które wycofały się z Rosji znajdą swoje nowe miejsce w Polsce? Czy jesteśmy gotowi na ich przyjęcie? Jak ich obecność w naszym kraju mogłaby wpłynąć na polską gospodarkę?

Rosja była pierwszym krajem w Europie pod względem inwestycji typu greenfield w 2021 roku, druga była Wielka Brytania, a trzecia Polska. Ze względu na wojnę Rosja przestanie być tak atrakcyjnym miejscem do inwestowania, a kraj łamiący prawo własności od czasu osadzenia Michaiła Chodorkowskiego w łagrze, może utracić wiele z planowanych dotychczas inwestycji. Także wiele będzie deinwestycji, ale mogą one być kierowane do krajów pochodzenia firmy, czy m.in. Niemiec, czy Francji.

Jednakże pamiętajmy, że Polska jest krajem bardzo bliskim geograficznie wojnie na Ukrainie, co powoduje, że awersja do ryzyka będzie też dotykać częściowo naszego kraju nawet po zakończeniu wojny. Niemniej jednak Polska ma szanse, by przejmować inwestycje, które wcześniej były lokowane w rosyjskie nowoczesne usługi biznesowe.

W 2020 roku Rosja wyeksportowała do Unii Europejskiej usługi biznesowe warte 2,5 mld euro, teleinformatyczne na kwotę 0,8 mld euro oraz finansowe o wartości 0,26 mld euro. Sankcje oraz wstrzymanie eksportu przez Rosję oznaczają pogłębienie niedoborów nawozów w Unii. Dotychczas produkcja nawozów była skoncentrowana w Rosji i Chinach. Produkcja będzie przenoszona do Europy dla zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego, na czym oczywiście może próbować korzystać polski biznes.

Jak „odczarować” zaklęty gąszcz utrudnień krępujących polską przedsiębiorczość? Czy jest sposób na stworzenie transparentnego, prostego i zrozumiałego dla wszystkich systemu podatkowego, tak aby wspierał on energię twórczą ludzi biznesu, a nie marnotrawił ją na walkę z brakiem jednoznaczności skomplikowanych przepisów, uznaniowością interpretacji oraz opresją urzędowej biurokracji?

Myślę, że w XXI wieku przy rosnącym poziomie skomplikowania gospodarki, wpływie różnych grup interesu na ostateczny kształt regulacji i ewolucji globalnego systemu podatkowego przez porozumienia międzynarodowe, będzie bardzo trudno mówić o prostocie i przejrzystości systemu podatkowego.

To nie jest ten etap rozwoju gospodarczego europejskich, a zwłaszcza zachodnich gospodarek. Co nie znaczy, że nie można pewnych kwestii robić lepiej i przykładem dla Polski może być estoński system podatku korporacyjnego, który zwiększył stopę inwestycji w tym kraju na początku lat 2000. i wspomagał rozwój gospodarczy. Jego tajemnicą było to, że właściciele spółek płacili podatki dopiero w momencie wypłaty dywidendy, a nie wcześniej. Zmuszało to ich do reinwestycji kapitału, a jeżeli ktoś chciał zarobić, to płacił podatek. Mechanizm ten stopniowo jest implementowany w Polsce i korzysta już z niego kilka tysięcy firm. Jednak moim prywatnym zdaniem mógłby on być elementem powszechnie obowiązującym w Polsce.

Dziękuję za rozmowę

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »