fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

15.3 C
Warszawa
wtorek, 7 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Qatargate – afera łapówkarska w Parlamencie Europejskim

Posłom Parlamentu Europejskiego postawiono zarzuty o przyjmowanie ogromnych łapówek. To pokazuje funkcjonowanie Unii Europejskiej w zupełnie nowym świetle. „The Telegraph” pyta, czy nowy skandal oznacza koniec UE?

Warto przeczytać

Zwykle, kiedy policja konfiskuje walizki wypchane gotówką, jest to wynik rozpracowania jakiejś grupy przestępczej albo gangu narkotykowego. Tym razem jednak grube, przypominające cegłówki pliki banknotów o nominałach 50 euro zostały znalezione nie przez ekipę do walki z mafią, ale detektywów badających zarzuty o korupcję w Parlamencie Europejskim.

W domu włoskiego polityka znaleziono 600 tys. euro w gotówce, kolejne 150 tys. euro było schowane w garażu europosłanki z Grecji, a jeszcze więcej gotówki znaleziono u jej ojca. To wynik ujawnienia afery łapówkarskiej, w którą zaangażowani byli politycy Unii Europejskiej oraz takie państwa jak Maroko czy Katar.

Skoordynowane naloty przeprowadzono w 19 miejscach we Włoszech oraz Brukseli – także w samym Parlamencie Europejskim. Skonfiskowano ponad 1,5 mln euro.

Celem śledztwa było zbadanie doniesień, jakoby Katar próbował wpłynąć poprzez łapówki na europejskich polityków, aby zabezpieczyć swoje interesy związane z umową o „otwartym niebie”. Dzięki niej katarskie linie lotnicze mogłyby swobodnie latać po europejskiej przestrzeni powietrznej, wchodząc na unijne rynki.

Do tej pory nie było w Unii Europejskiej tak dużego skandalu łapówkarskiego. Być może afera okaże się jeszcze większa, bo pojawiają się donosy, że w sprawę zamieszanych jest nawet 60 europosłów.

Do tej pory zarzuty postawiono jednak tylko czterem osobom. Wszystkie konsekwentnie zaprzeczają. Jest wśród nich Eva Kaili, europosłanka z Grecji, która przewodniczyła Parlamentowi Europejskiemu.

Eurosceptycy na całym świecie mają nadzieję, że afera ta doprowadzi do upadku Unii. Z kolei euroentuzjaści liczą na to, że po takim ciosie Unia opracuje skuteczniejsze metody zwalczania lobbingu. Architekci Brexitu mogą za to z satysfakcją zakrzyknąć „a nie mówiliśmy!”, przyglądając się kryzysowi paraliżującemu UE.

Niektórzy są zdziwieni skalą tej afery, innych szokuje rażący charakter tych łapówek, ale dla ludzi obeznanych z brukselską polityką, zjawisko korupcji nie jest niczym nowym. Nigel Farage, jeden z inicjatorów Brexitu, który wcześniej wiele lat spędził jako europoseł próbujący ujawniać nadużycia innych polityków, powiedział wprost: „Nie ma tu nic nowego i nic się nie zmieni”.

Mechanizmy kontroli w Parlamencie Europejskim są bardzo słabe. Powszechnie przyjmuje się, że jest to po prostu miejsce, w którym lobbyści przekupują posłów, w którym dopuszczalne jest oferowanie łapówek i w którym są one często przyjmowane. Jak obecnie ujawniany skandal wpłynie na europejskie struktury w perspektywie długoterminowej?

Niemiecka Minister Spraw Zagranicznych Annalena Baerbock powiedziała, że afera ta podważyła wiarygodność Unii Europejskiej. Nawołuje do przeprowadzenia reform. Na razie nie wydaje się, by nowy skandal miał zachęcić kolejne państwa do pójścia w ślady Wielkiej Brytanii i opuszczenia Unii Europejskiej. Trzeba jednak zauważyć, że śledztwo, które prowadzi belgijska jednostka antykorupcyjna policji, jeszcze się nie skończyło i trudno w tej chwili mówić o dokładnej skali skandalu.

Komentatorzy polityczni i obserwatorzy dość często używają przy tej okazji wyrażenia „wierzchołek góry lodowej”.

Dyrektor organizacji Transparency International EU Michiel van Hulten uważa, że winę za zaistniałą sytuację ponosi „kultura bezkarności”, której rozkwit obserwował już w latach 90. XX wieku, kiedy sam był europosłem.

„Jestem całkiem pewien, że zobaczymy więcej nazwisk związanych z tym skandalem. Myślę też, że doprowadzi to do wykrycia innych przypadków niewłaściwego wpływu i korupcji. Bo to nie jest ograniczone do Kataru. Istnieją inne przypadki, w których podejrzewa się, że dochodzi do niewłaściwego wpływu lub przekupstwa” – powiedział van Hulten.

W zeszłym roku organizacja Transparency International EU dostała anonimowy e-mail, w którym znalazły się informacje o przekupywanych europosłach. Przekazano je policji, a zawarte w mailu nazwiska powiązano ze sprawą katarskich łapówek. Van Hulten podkreśla: „Na liście było siedem nazwisk, w tym nazwiska, które nie zostały jeszcze opublikowane. Dlatego nie sądzę, że są to odosobnione przypadki”.

Belgijski Minister Sprawiedliwości Vincent van Quickenborne powiedział, że to śledztwo może zupełnie zmienić zasady gry. Ale czy rzeczywiście możemy spodziewać się gruntownego przeformułowania unijnych struktur? Czy może bardziej prawdopodobne jest, że unijni przywódcy wzruszą ramionami i po raz kolejny odwrócą wzrok?

Posłowie do Parlamentu Europejskiego zarabiają rocznie ponad 100 tys. euro. Oprócz tego otrzymują dietę w wysokości 320 euro dziennie za każdy dzień ich pobytu w Brukseli lub Strasburgu. Dodatkowo prawie 4,5 tys. euro rocznie jest do dyspozycji posła w celu pokrycia kosztów podróży i zakwaterowania w zagranicznych podróżach służbowych.

Mimo tak dobrych zarobków korupcja w Parlamencie Europejskim zdarza się często. Czasem ma formę nadużywania wydatków albo nepotyzmu, innym razem przybiera formę skandalu, jak „gotówka za poprawki” mająca miejsce dziesięć lat temu. Jednak nigdy jeszcze nie ujawniono afery tak dużej, jak obecna afera korupcyjna związana z Katarem, którą dziennikarze ochrzcili już jako Qatargate.

Wykrycie tej afery zaczęło się od podjęcia tropu przez agentów belgijskich służb specjalnych. Początkowo podejrzewali oni, że obcy agenci próbują ingerować w unijne instytucje. Rok temu rozpoczęli więc śledztwo, które doprowadziło ich do byłego włoskiego europosła Piera Antonio Panzeriego. Agenci dostali się do jego domu i znaleźli 600 tys. euro. Problem polegał na tym, że belgijskie służby specjalne nie mogą prowadzić dochodzeń w sprawie europosłów, zatem agenci wycofali się, pozostawiając gotówkę i zacierając pozostawione ślady. O sprawie powiadomili jednak Centralne Biuro ds. Zwalczania Korupcji belgijskiej policji.

Belgijska policja wszczęła więc własne śledztwo. Przez kilka miesięcy pracowała w tajemnicy, aż 9 grudnia przeprowadziła 20 nalotów w 19 miejscach, aresztując osiem osób w Belgii i we Włoszech.

Przeszukano między innymi dom europosłanki Evy Kaili, której mąż, Francesco Giorgi, pełnił funkcję asystenta parlamentarnego UE, będąc równocześnie związany z grupą broniącą praw człowieka – Fight Impunity, której prezesem jest wspomniany włoski polityk Pier Antonio Panzeri. W domu Kaili i Giorgiego policja znalazła 150 tys. euro w gotówce. To jednak niewiele w porównaniu z 750 tys. euro, znalezionymi w domu ojca Kaili. We włoskim domu należącym do Giorgiego policja znalazła kolejne 20 tys. euro. Prawnicy Kaili ogłosili, że pieniądze te „nie pochodziły z Kataru i nie były żadną łapówką od Kataru”.

Ponieważ spora część banknotów została wyemitowana dopiero niedawno i nie była w obiegu, policja powinna móc ustalić, kto je wypłacił – to pokazuje amatorski charakter tej operacji.

Ze zdjęć udostępnionych przez policję wynika, że banknoty przechowywane były w skrzynkach, kartonowych pudełkach, papierowych torbach i walizce podróżnej.

Prawnik Kaili w komunikacie dla mediów ogłosił: „Jej partner przyniósł pieniądze do mieszkania. Nie należą do niej. Nie ma to żadnego związku z Katarem”.

W Brukseli aresztowano Kaili, jej ojca Giorgiego oraz Panzeriego. Na mocy europejskiego nakazu aresztowania zatrzymano także żonę i córkę Panzeriego przebywające we Włoszech. Nakaz ujawnił podejrzenia o łapówkach nie tylko z Kataru, ale i Maroko.

Katar miał korzystać z usług Maroka, z którym jest w dobrych stosunkach, ponieważ Maroko ma lepiej rozwiniętą siatkę wpływów w Brukseli. Oba kraje zaprzeczają, jakoby dopuściły się tam jakichś nielegalnych działań.

Czterem osobom postawiono już zarzuty prania pieniędzy, korupcji oraz udziału w organizacji przestępczej. Oskarżenia usłyszeli Kaili, Giorgi, Panzeri oraz sekretarz generalny organizacji pozarządowej No Peace Without Justice – Niccolo Figa-Talamanca. Nikt z nich nie przyznał się do popełnienia przestępstwa.

Policja przeszukała także domy innego urzędnika Parlamentu Europejskiego, czterech asystentów i dwóch doradców parlamentarnych oraz wiceprzewodniczącego delegacji Parlamentu Europejskiego w Zatoce Perskiej. Zapieczętowano biura włoskiego europosła Pietro Bartolo i urzędnika parlamentarnego w Strasburgu.

Parlament Europejski szybko przegłosował pozbawienie Evy Kaili funkcji wiceprzewodniczącej.

Po wstępnej rozprawie Panzeri i Giorgi pozostali w areszcie. Figa-Talamanca został zwolniony warunkowo, tylko Kaili nie stawiła się przed sądem z powodu strajku funkcjonariuszy więziennych. Jej przesłuchanie przełożono.

Bruksela szybko powzięła środki mające zabezpieczyć dalszy przebieg śledztwa. Przełożono głosowanie nad wprowadzeniem ruchu bezwizowego pomiędzy Katarem a Unią Europejską. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zarzuciła Katarowi próbę kupowania wpływów w Parlamencie. Chce teraz powołać nowy organ unijny, który będzie pilnował przestrzegania zasad etyki w instytucjach europejskich. Jednak krytycy von der Leyen zauważyli, że o podobnej potrzebie mówiła ona już trzy lata temu, kiedy obejmowała obecne stanowisko i od tamtego czasu nic w tej sprawie nie zrobiła.

Obecnie komisarze europejscy muszą zgłaszać do publicznego rejestru wszystkie spotkania z lobbystami. Zasada ta nie obejmuje jednak posłów Parlamentu Europejskiego. Problemem jest także to, że niektórzy europosłowie mają immunitet dyplomatyczny ze względu na przepisy obowiązujące w ich krajach. Belgijska policja musi łamiących prawo posłów traktować w taki sposób, w jaki byliby traktowani w swoim kraju. Parlament Europejski wystosował dokument, w którym oznajmił, że „podczas gdy w niektórych krajach [immunitet] ogranicza się do zagwarantowania wolności słowa w debatach parlamentarnych, w innych stanowi szerszą ochronę przed ściganiem”.

Rodzi to wiele problemów, bo kiedy belgijska policja chciała przeszukać dom Kaili, musiała na miejsce ściągnąć przewodniczącą Parlamentu Europejskiego Robertę Metsolę. Inaczej przeszukanie nie byłoby legalne. Metsola musiała przylecieć na miejsce z Malty, gdzie mieszka.

Profesor prawa Unii Europejskiej w paryskiej w szkole biznesu HEC, a także założyciel kampanii na rzecz przejrzystości The Good Lobby Alberto Alemanno jest zdania, że Parlament Europejski od dawna jest podatny na korupcję z powodów zupełnie jasnych, ale nie powszechnie znanych. „Podstawowa przyczyna Qatargate ma związek z ograniczoną odpowiedzialnością instytucji, która nie jest widoczna dla przeciętnego obywatela” – powiedział.

„Jest to również związane z miernością większości europosłów – są to politycy krajowi drugiego, trzeciego, czwartego szczebla, którzy zostali wysłani do Brukseli. Nie ma wątpliwości, że znacznie łatwiej jest wpływać, znacznie łatwiej jest uzyskać dostęp do Parlamentu Europejskiego niż do jakiejkolwiek innej instytucji UE, ponieważ jest to bardzo zatomizowana organizacja z 700 członkami parlamentu, różnymi grupami politycznymi, wieloma komisjami, grupami roboczymi, więc jest znacznie bardziej przepuszczalna dla tego rodzaju zewnętrznych wpływów” – twierdzi profesor.

Farage sądzi także, że belgijska policja mogłaby odkryć jeszcze więcej przestępstw, gdyby przyjrzała się różnym instytucjom unijnej maszyny. „Rzeczą, która zawsze mnie fascynowała, jest to, że jeśli to się dzieje w Parlamencie Europejskim – który jest tylko ciałem przybijającym pieczątki – to co do cholery dzieje się na górze, w Komisji Europejskiej, ponieważ to Komisja ma wyłączne prawo do proponowania ustawodawstwa i jego uchylania. Myślę, że wielka nieopowiedziana historia toczy się wokół Komisji”.

Farage uważa, że brytyjscy obserwatorzy błędne zakładają, iż skandale korupcyjne wzbudzą za granicą takie same emocje, jakie budzą w Wielkiej Brytanii. „Istnieje odmienne, przeważnie południowoeuropejskie podejście do tego, co w Anglii nazwalibyśmy korupcją. Tam po prostu wzruszają ramionami i myślą, że to jest OK. Tak było od zawsze”.

I rzeczywiście, na ostatnim w tym roku szczycie państw członkowskich Rady Europejskiej musiało być trochę takiego wzruszania ramionami, przynajmniej w prywatnym wymiarze. Część urzędników uważa zapewne, że wina dotyczy poszczególnych, uwikłanych w aferę osób, ale odmawia odpowiedzialności instytucjonalnej.

Inni politycy próbują wykorzystać aferę, by osiągnąć własne korzyści polityczne. Centroprawicowa Europejska Partia Ludowa (EPP) uważała, że korupcja jest udziałem tylko Sojuszu Socjalistów i Demokratów.

„Podejmowano konsekwentne wysiłki, aby uczynić z Qatargate wyłącznie kwestię instytucjonalną. Ale ten skandal nie jest osamotniony. Nie pojawił się znikąd. Nie wydarzył się sam z siebie. Ma swoją nazwę. Ma adres. I jest nim Sojusz Socjalistów i Demokratów” – twierdziło EPP.

A tymczasem Prokuratura Europejska ogłosiła, że śledztwo prowadzone jest także przeciwko Marii Spyraki, greckiej europosłance będącej członkinią EPP. Zarzuca się jej oszustwa w sprawie diet parlamentarnych, choć raczej nie łączy się ono z katarskimi łapówkami. „Moje finanse w niczym nie różnią się od wyliczeń Parlamentu Europejskiego, nawet o jedno euro” – broni się Spyraki.

Robert Barrington, profesor praktyki antykorupcyjnej w University of Sussex’s Centre for the Study of Corruption, zaznacza, że reputacja, jaką mają instytucje europejskie, jest niemal zaproszeniem do korupcji. „Istnieje wyraźne przekonanie, że możesz pojawić się w Parlamencie z walizką pełną pieniędzy i kogoś kupić. Czy to dlatego, że wiedziano działania zepsutej jednostki, czy może wprowadzano na stanowiska nieodpowiednie osoby?” – pyta Barrington.

„Bruksela ma jedno z największych skupisk lobbystów na świecie. Jednocześnie Parlament Europejski nie ma wystarczającego nadzoru, przejrzystości i odpowiedzialności, aby zapewnić, że taki lobbing jest prowadzony prawidłowo i uczciwie. Przekazanie walizek z gotówką było wyjątkowo mało subtelne, a ich przyjęcie bardzo niemądre. Ale to dostarczyło niezbitych dowodów na korupcję w sercu instytucji UE i jest mało nieprawdopodobne, że to odosobniony przypadek” – mówi profesor Barrington.

„Praca jest dobrze płatna” – podkreśla z kolei van Hulten. „Istnieją też dodatki, które, jeśli używasz ich zgodnie z przeznaczeniem, mogą stanowić niezły zarobek oprócz regularnej pensji. I niestety, myślę, że Parlament przyciąga ludzi, którzy są przede wszystkim zainteresowani tym, a nie tak bardzo pracą nad polityką. To jest mniejszość, ale to mniejszość powoduje potem takie problemy, jakie widzimy dzisiaj” – dodaje.

„Obywatele Unii Europejskiej muszą na to patrzeć i w całkowitym zdumieniu zastanawiać się, co się dzieje” – mówi Nikolaj Villumsen, duński eurodeputowany. „Na pewno wykorzysta to Putin, Orban i wielu innych oszustów, którzy sami są krytykowani za zachowania korupcyjne, ale teraz mogą wskazać palcem na Parlament Europejski. Dlatego właśnie potrzebne są pilne działania. Potrzebujemy ochrony dla sygnalistów, a także jasnej, obowiązkowej rejestracji lobbingu w imieniu krajów trzecich. Jeśli Unia Europejska traktuje siebie poważnie, to oczywiście powinniśmy mieć niezależny organ nadzoru, a wszystkie te ważne zasady przejrzystości powinny obowiązywać. Wzywamy do tego od lat” – podkreśla.

Te ostatnie wydarzenia dowodzą przynajmniej, że belgijska policja podeszła do zarzutów o korupcję z pełną powagą. Dochodzenie trwa i może upłynąć jeszcze wiele miesięcy, nim zostanie zakończone. Dopiero wtedy dowiemy się, czy w obecnej formie Parlament Europejski może przetrwać, czy raczej Unia Europejska zostanie zmuszona do wzięcia większej odpowiedzialności za swoje demokratyczne instytucje.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »