fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

11.5 C
Warszawa
niedziela, 28 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Sojusz francusko-polski mógłby zmienić rozkład sił w Europie

W 1919 r. francuski oficer Charles de Gaulle, którego oddelegowano do Polski w charakterze instruktora, opowiadał przed swoimi kolegami o sojuszu francusko-polskim. Powiedział wtedy, że „Francja drogo zapłaciła za swoje zaniedbanie Polski”. Zrekonstruowana Polska walczyła już wtedy z bolszewicką Rosją, ale de Gaulle był mocno przekonany o tym, że interes Francji leży w pomaganiu nadwiślańskiemu krajowi. I teraz kiedy regionalne ambicje Polski znów rosną, a układ sił na Starym Kontynencie się zmienia, wzmocnienie francusko-polskiego sojuszu znów jest ważnym i racjonalnym wyborem strategicznym – uważa „La Tribune”.

Warto przeczytać

Przekonania de Gaulle’a powstały w odmiennym kontekście polityczno-historycznym. Uważał on Niemców i Rosjan za naturalnych sojuszników, którzy łącząc swoje siły, mogą zdominować Europę Środkową, mimo że z osobna żadne z nich nie potrafiłoby tego zrobić. Ten sojusz jednak marginalizował znaczenie innych państw zachodniej Europy, w tym przede wszystkim Francji, która na niemiecko-rosyjskim porozumieniu straciła wiele między innymi w latach 1871 i 1940, ponosząc najdotkliwsze klęski w swojej nowożytnej historii. Nie była jednak pierwszą ofiarą niemiecko-rosyjskiego sojuszu, bo w jego kleszczach Polska znajdowała się już od XVIII wieku.

Mimo burzliwej historii polska tożsamość narodowa przetrwała i dziś jest wyjątkowa w skali Europy. Często jednak musi swej wyjątkowości bronić, odpierając próby narzucania politycznych decyzji przez zewnętrzne siły. Prowadzi to do wielu tarć, zwłaszcza z Unią Europejską. Tarć, w których Francja zbyt często bierze stronę unijną, opowiadając się za stanowiskiem Niemiec przeciwko dawnym polskim przyjaciołom.

Wybuch wojny na Ukrainie pokazał jednak nam wszystkim, że prowadzona przez Europę od trzech dekad polityka, zaprowadziła w regionie nierównowagę o niebezpiecznej skali.

Kiedy upadł ZSRR, a Niemcy się zjednoczyły, wydawało się, że zaprowadzi to równowagę pomiędzy Rosją a Niemcami. Zresztą te nowe stare państwa zaczęły z sobą współpracować. To rosyjski gaz pozwolił Niemcom szybko zyskać strategiczną przewagę na europejskim rynku. Zajmując dominującą pozycję gospodarczą, Niemcy zaczęły wpływać na myśl polityczną całego regionu. Francuskie elity zaczęły naśladować polityczne decyzje Niemiec, nie biorąc pod uwagę, że podejmowanie podobnych decyzji w ich odmiennym kontekście społecznym i politycznym może przynieść dużo gorsze rezultaty. Podążając ślepo za Niemcami, Francuzi wiele stracili – łudzili się jeszcze przez moment, że zachowają swoje europejskie znaczenie, jednak w końcu dotarło do nich, że jak przy poprzednich porozumieniach niemiecko-rosyjskich, także teraz wylądowali na geopolitycznym marginesie.

Uzyskanie przez Niemcy unijnej hegemonii poprzez gospodarczą dominację osiągniętą dzięki taniemu gazowi z Rosji to jedna rzecz. Drugą było przekonanie Rosji, że skoro największa gospodarka Europy Zachodniej jest tak od niej zależna, to pozwoli na nowy podział Europy Wschodniej. Na tym założeniu oparto inwazję na Ukrainę. Jednak działania wojenne niewidziane na Starym Kontynencie od czasu zakończenia II wojny światowej to przecież niejedyna rosyjska działalność w regionie – inną jest uzyskanie znaczącego wpływu na Białoruś. A to umożliwia Rosji sprowadzenie znaczących sił militarnych nad granicę Polski.

Przeczytaj także:

Już przed inwazją na Ukrainę bezpieczeństwo Polski było zagrożone, co widzieliśmy na przykład pod postacią sztucznie zorganizowanego strumienia migracyjnego od strony Białorusi. Teraz losy wojny na Ukrainie zaważą bezpośrednio na polskim bezpieczeństwie. Nic więc dziwnego, że organizujemy ciągłe wsparcie dla naszych broniących się sąsiadów ze wschodu. Jednak wsparcie przesyła też Francja i Polska, choćby pod postacią czołgów Leopard II – choć Niemcy bardzo długo blokowały tę formę pomocy.

Aby przywrócić równowagę w europejskim rozkładzie sił, należy wzmocnić francusko-polski sojusz. Może on bowiem stanowić przeciwwagę dla układu niemiecko-rosyjskiego, który – jak już widzieliśmy – stwarza podwójne zagrożenie: przez niemiecką hegemonię i rosyjski imperializm. Zresztą, jeśli ten układ jest dziś dla nas tak jasny, a jego konsekwencje tak poważne, możemy chyba założyć, że przez jakiś czas Niemcy pozostaną na politycznym uboczu. Tym lepszym pomysłem wydaje się odbudowanie i umocnienie więzi francusko-polskich. Ale żeby efekt takich działań był właściwy, trzeba zacząć od zmiany europejskiego wizerunku Polski.

Spora część Francuzów wciąż patrzy na Polskę, jak na uciskany kraj Europy Wschodniej, który nie jest wiarygodnym sojusznikiem. Zresztą polska droga europejskiej integracji, która wykreowała wizerunek „polskiego hydraulika”, do dziś odbija nam się czkawką. A przecież wiemy, że nawet jeśli początek integracji mógł wiązać się z migracją zarobkową i zdobywaniem funduszy na wzmocnienie gospodarki, to jesteśmy już za tym etapem. Tamte wizerunki są zwyczajnie przestarzałe, a Polska od dawna jest czymś więcej niż biednym, pokomunistycznym krajem.

Już teraz Polska jest głównym partnerem gospodarczym Francji w regionie Europy Środkowej. Po Rosji i Ukrainie jesteśmy trzecim pod względem wielkości zaludnienia krajem Europy Wschodniej. Średni wzrost gospodarczy od początku XXI wieku wynosi u nas 4 proc. rocznie. W siłę rośnie też polskie wojsko, ciągle wzbogacając swój arsenał o kolejne czołgi, haubice, myśliwce, wyrzutnie rakiet zarówno z USA, jak i Korei Południowej.

Rozwija się także krajowa infrastruktura, a prowadzona w Polsce polityka wielkich prac przypomina teraz Francję z okresu Trente Glorieuses. Centralny Port Komunikacyjny ma być jednym z największych lotnisk w regionie, a jednocześnie istotnym węzłem szybkiej kolei. Dzięki niemu powstanie także wiele miejsc pracy (300 tys. do 2040 r. według szacunków), a polski PKB przez kolejną dekadę podniesie się o ok. 26 mld euro. Dzięki korzystnemu położeniu Warszawy taka inwestycja może zwiększyć mobilność w całej Europie Środkowej, a do tego wzmocnić wymianę między północą a południem Kontynentu. Będzie to miało także niebanalne znaczenie, jeśli w przyszłości Kijów będzie chciał dołączyć do europejskiej przestrzeni – Warszawa zostanie wtedy ich pomostem.

Rozwój gospodarczy i infrastrukturalny Polski jest więc podejmowany w perspektywie długofalowej. Co więcej, nasz kraj konsekwentnie dąży do objęcia funkcji lokalnego lidera – czy to w przypadku takich inicjatyw, jak dawna idea Międzymorza, czy w Inicjatywie Trójmorza. Dzięki temu wzrasta wartość nie tylko Polski, ale całego regionu. Polska ma też tę przewagę, że jej geopolityczna rola dostrzeżona została już dawno przez Stany Zjednoczone, które często udzielają jej wsparcia. Podobną drogą powinna pójść teraz Francja.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »