fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

19 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Francja jednak po stronie atomu?

Historia energii jądrowej we Francji równa się historii politycznego skandalu, zauważa „Le Figaro”. Zaczęła się w 2011 r., kiedy to socjaliści i ekolodzy w porozumieniu wyborczym wspólnie ustalili zmniejszenie udziału energii jądrowej z 75 do 50 proc.

Warto przeczytać

Kryzys energetyczny, który zagroził Europie w związku z toczącą się wojną na Ukrainie, spowodował, że państwa sięgnęły po rozmaite środki. Francuscy deputowani podobnie jak wcześniej senatorowie postanowili usunąć z projektu ustawy o przyspieszeniu jądrowym dwa cele, które znalazły się w niej w 2015 r. Chodziło w nich o zmniejszenie udziału energii jądrowej w produkcji energii elektrycznej we Francji do 50 proc. i ograniczenie zainstalowanej mocy jądrowej do 63,2 GW.

Zbierająca się od jesieni komisja śledcza do spraw „przyczyn utraty suwerenności energetycznej” we Francji, przepytywała parlamentarzystów z polityki energetycznej kraju z ostatnich 20 lat. Jakkolwiek by nie była chwalona i ceniona ta komisja, to musi ona nurkować w energetycznym bagnie kraju.

Warto prześledzić, w jaki sposób Francja postanowiła ograniczyć lub nawet zlikwidować swój unikalny na skalę światową potencjał produkcji energii jądrowej, o którego budowie zdecydowano po pierwszym kryzysie naftowym. Przez dekady zapewniał on Francji niezawodne, niskoemisyjne i tanie dostawy energii elektrycznej.

Łyk historii

Wszystkim zachwiała katastrofa elektrowni jądrowej Fukushima I. W 2011 r. mocno odmieniła polityczny krajobraz. Ekologowie umocnili się w swoich przekonaniach, a nawet część socjalistów zwątpiła w swoje nuklearne credo, które towarzyszyło im od czasów rządów Mitterranda.

16 listopada 2011 r. Partia Socjalistyczna i Europe Écologie-Les Verts (EELV) podpisały z Zielonymi porozumienie wyborcze na kolejny rok. Zobowiązały się w nim do zmniejszenia udziału energii jądrowej w produkcji energii elektrycznej z 75 do 50 proc. do 2025 r. Założono też „redukcję jednej trzeciej zainstalowanej mocy jądrowej poprzez stopniowe zamykanie 24 reaktorów, począwszy od natychmiastowego wyłączenia Fessenheim”.

Przeczytaj także:

François Hollande, który miesiąc wcześniej wygrał socjalistyczne prawybory, mówił: „Tego porozumienia, nie przyjąłem do wiadomości”. Nie był wówczas do niego przekonany, ale rozumiał, że po Fukushimie nie można już bronić energii jądrowej tak jak wcześniej.

Podtrzymał więc obietnicę zamknięcia dwóch reaktorów w Fessenheim (z 58 działających we Francji), ale ukrył przewidywane zamknięcie 24 kolejnych. Przede wszystkim zaś poparł cel 50 proc., który miał być osiągnięty dzięki rozwojowi odnawialnych źródeł energii.

Przed komisją

To jest fikcja. „Decyzja o 50 proc. została narzucona przez porozumienie z Zielonymi. Jednak żadne badanie wpływu ani analiza potrzeb nie uzasadniały przejścia z 75 na 50 proc. energii jądrowej w globalnym bilansie energii” – tłumaczył komisji śledczej Manuel Valls, były minister i premier za czasów François Hollande’a. „Nikt tak naprawdę nie wyobrażał sobie zamknięcia dwudziestu reaktorów w ciągu dziesięciu lat” – dodał.

„To było porozumienie polityczne. Jedni byli za wyjściem z energetyki jądrowej, inni za przyspieszeniem wdrażania odnawialnych źródeł energii, bez rezygnacji z energii jądrowej. Postanowiono więc podjąć decyzję pośrednią” – wyjaśnił François Brottes, który był odpowiedzialny za energetykę w zespole kampanii wyborczej François Hollande’a, a następnie deputowanym i w latach 2015-2020 szefem RTE, sieci przesyłu energii elektrycznej.

„Zadekretowano, że energii całkowicie jądrowej nie będzie, że zamierzamy zmniejszyć udział energii jądrowej, który wynosił nieco ponad 75 proc. i że musimy dać rabat. Wszystko to było pisane palcem po wodzie” – tłumaczył Henri Proglio, były prezes EDF w latach 2009-2014.

„Mam wrażenie, dzięki kolejnym przesłuchaniom komisji, że na te »słynne 50 proc.« zbudowano wyjaśnienie a posteriori” – powiedział przewodniczący komisji śledczej Raphaël Schellenberger. „Te 50 proc. to arytmetyczny wniosek z zamiaru ekologów, by nie tylko wyjść z energetyki jądrowej w średnim okresie, ale przede wszystkim natychmiast zabić sektor MOX, czyli recyklingu paliwa, stosowanego w 24 reaktorach, zamykając je w pierwszej kolejności” – analizował przemysłowiec.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »