fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

8.3 C
Warszawa
środa, 8 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Jaka prowadzić dobrą politykę fiskalną? O długu publicznym uwag kilka

Warto przeczytać

Ekonomiści często sprzeczają się o różne rzeczy. Na marginesie, to pokazuje, że ekonomii dosyć daleko do ścisłości, mimo że wielu ekonomistów chciałoby zapewne uchodzić za fizyków nauk społecznych. Wracając zaś do wspomnianych sporów, jednym z tematów, który wywołuje angażujące dyskusje, jest kwestia długu publicznego. Jedni argumentują, że jest on praktycznie zawsze czymś negatywnym i w zasadzie trudno znaleźć uzasadnienie dla braku równowagi budżetowej. Inni z kolei podnoszą, że nie każdy dług należy krytykować, i że można znaleźć powody, dla których dopuścić można jego wzrost.  

Pierwsza szkoła myślenia o długu zakłada najczęściej, że państwa w gospodarce powinno być jak najmniej. Innymi słowy, gospodarka jest mechanizmem samoregulującym się. Jeśli pojawiają się jakieś nierównowagi, to mają one charakter krótkotrwały. Nie ma zatem potrzeby podejmowania działań stabilizujących, bo system ustabilizuje się sam. Tak uważają np. przedstawiciele szkoły tzw. realnego cyklu koniunkturalnego (RCK). Państwo w tym ujęciu ma wręcz obowiązek pozostać niejako z boku. Jego interwencje jeszcze pogorszą sytuację gospodarczą – argumentują zwolennicy teorii RCK. To typ myślenia makroekonomicznego, które wyklucza każdą aktywną politykę gospodarczą. Wydaje się jednak, że jest to podejście zbyt restrykcyjne. Jest ono oparte na założeniach, które trudno uznać za realistyczne, np. mówiących o tym, że ludzie posługują się racjonalnymi oczekiwaniami. Jest to świat, w którym dominuje homo oeconomicus, który wie o gospodarce praktycznie wszystko i na podstawie tej wiedzy podejmuje decyzje. To jednak oczywista przesada.

Inny sposób myślenia, znany jako keynesizm, zakłada, że w sytuacji, w której gospodarka wypada z równowagi, należy podjąć działania przywracające ten stan. Jak? Np. poprzez ekspansję fiskalną. Zwiększając wydatki publiczne i korzystając z efektu mnożnikowego, można, argumentują zwolennicy tej szkoły, poprawić wskaźniki makroekonomiczne, np. te dotyczące bezrobocia czy tempa wzrostu gospodarczego. Można uznać, że jest to podejście bardziej realistyczne od tego, jaki prezentują entuzjaści RCK. Ma ono jednak pewną wadę. Powstaje zasadnicze pytanie, kiedy i w jakiej skali podejmować działania interwencyjne poprzez wzrost długu? Dodatkowo problemem jest także i to, że politycy mają tendencję to wykorzystywania impulsów fiskalnych ponad miarę, czyli mówiąc jaśniej, idą na łatwiznę, prowadząc do wysokiego zadłużenia państwa. Argumentują przy tym, że to dla dobra wspólnego, a chodzi jedynie o zdobycie dodatkowych głosów w wyborach.

Wydaje się, że w tym sporze warto podejść do sprawy zdroworozsądkowo. Nie jest tak, że gospodarka zawsze sama się ureguluje. To myślenie oderwane od świata, który znamy. Lubują się w nim niektórzy akademicy, bo w ich modelach tak to działa. W życiu już nie za bardzo. Stąd niejednokrotnie potrzebna jest aktywność ze strony rządu. Tak było np. podczas pandemii czy wcześniej podczas globalnego kryzysu finansowego. Gdyby nie zastrzyk płynności dla firm w 2020 roku, dziś moglibyśmy mieć wysokie bezrobocie i głęboką recesję. Niemniej aktywna polityka fiskalna nie może być normą, w ujęciu keynesowskim może być jednak ciężko zapanować nad tendencją do uchwalania nadmiernych wydatków. Tymczasem ich wzrost to musi być wyjątek, regułą zaś powinna być dążność do utrzymywania deficytu i długu publicznego w ryzach. Najlepiej działać tak, że w okresie koniunktury gromadzi się nadwyżki, które w razie spowolnienia gospodarczego można wykorzystać. To jednak udaje się niezbyt często, o czym świadczą doświadczenia licznych państw, by spojrzeć choćby na członków Unii Europejskiej.

W polityce fiskalnej ważne jest jednak to, aby zbytnio sobie nie pofolgować. Na dłuższą metę kończy się to źle, w ostateczności w grę wchodzi nawet bankructwo. Żeby do tego nie dopuścić, trzeba uważać, bo w krótkim czasie dług można wzrosnąć bardzo mocno, o czym świadczy znamienny przykład Grecji. W Polsce źle nie jest. Dług publiczny w relacji do PKB spadł w 2022 roku i wyniósł 49,1 proc., czyli wyraźnie się zmniejszył., jeszcze pod koniec 2021 roku przekraczał bowiem 57 proc. To znacząca poprawa. Oczywiście warto dążyć do tego aby było jeszcze mniej i jak wynika z zapowiedzi premiera Morawieckiego jest taka szansa. W tym roku dług spadnie do 47 – 48 proc, wskazuje szef rządu. To byłby przyzwoity wynik, mając na uwadze, że jesteśmy po dwóch latach pandemii, a od ponad roku u naszej wschodniej granicy trwa wojna wywołana przez Rosję. To wygenerowało gigantyczne wydatki. W relacji do PKB dług jednak maleje, z czego można wciągnąć wniosek, że ich poniesienie pozwoliło zachować potencjał polskiej gospodarki. Z pewnością ten rok będzie pod tym względem niełatwy. Oby zatem, mimo przeszkód, ten kierunek udało się utrzymać.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »