Rząd zapowiada przyspieszenie wdrażania dyrektyw unijnych. Co do zasady trudno się z tym spierać. Przepisy unijne mają moc obowiązującą we wszystkich krajach członkowskich. Często też porządkują rzeczywistość prawną i sprzyjają rozwojowi gospodarczemu.
Jednak nawet zdeklarowani zwolennicy integracji od lat przestrzegają, że biurokracja brukselska ma skłonność do nadmiernego regulowania spontanicznych procesów społecznych czy gospodarczych. Konsekwencją tego jest słabnąca konkurencyjność europejskiej gospodarki.
Jednym z ostatnich przykładów przepisów o negatywnych skutkach dla firm może być dyrektywa w sprawie sprawozdawczości przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju (CSRD). Oczywiście, skoro została uchwalona, musi wejść w życie i w Polsce. W przypadku tego typu przepisów nie ma się jednak z czym spieszyć. Rząd i parlament powinny się skoncentrować nie tyle na szybkim, co na przemyślanym wdrażaniu unijnych regulacji.
Implementacja prawa unijnego powinna w jak najmniejszym stopniu obciążać polskich przedsiębiorców. Szczególnie unikać należy dodawania do regulacji unijnych dodatkowych wymogów, autorstwa już polskich urzędników. Zasada „Unia Europejska + zero” powinna bezwzględnie przyświecać polskim prawodawcom.
Bilans polskiej obecności w UE jest z pewnością pozytywny. Na bilans ten składają się jednak nie tylko same plusy. Obowiązkiem każdego rządu jest maksymalizowanie korzyści przy minimalizowaniu kosztów. Mądre wdrażanie prawa unijnego to w dzisiejszej rzeczywistości jeden z głównych składników dobrego rządzenia.
Adam Abramowicz
Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców