fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Rosnąca inflacja i ryzyko powstania spirali płacowo-cenowej

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Jak się okazuje, nie tylko wokół polskiej Rady Polityki Pieniężnej NBP toczy się debata czy w sytuacji obecnego impulsu inflacyjnego bank centralny powinien podwyższyć stopy procentowe. 

Komentatorów ekonomicznego pisma zaczyna poważnie niepokoić spór pomiędzy „gołębimi” a „jastrzębimi”, członkami zarządu Europejskiego Banku Centralnego. Uległ on gwałtownemu zaostrzeniu po ostatnim, sierpniowym odczycie inflacji w Eurolandzie, która sięgnęła najwyższego poziomu od 2011 r. „Jastrzębie” (czyli zwolennicy bardziej restrykcyjnej polityki pieniężnej – wyższej ceny pieniądza) sugerują, że obecnie prowadzona polityka pieniężna przez EBC jest niezrównoważona i wzywają do jej – jak to określono – „normalizacji” pieniężnej. W ich opinii jest ku temu pora, bo inflacja niebezpiecznie rośnie, a jej koszty będą wyższe niż ewentualne koszty wynikające z podwyżki stóp procentowych, czyli wzrostu oprocentowania kredytów, szczególnie tych dla firm. Są też zdania, że jest ku temu dobry moment także dlatego, że w krajach europejskich, związana z epidemią COVID-19, sytuacja gospodarcza już się unormowała. 

 Z takim obecnym dążeniem i postrzeganiem gospodarki nie zgadzają się zdecydowanie „gołębio” nastawieni decydenci Europejskiego Banku Centralnego („gołębie” to zwolennicy bardziej liberalnej polityki pieniężnej, utrzymywania relatywnie niskich stóp procentowych oraz wyższej podaży pieniądza w gospodarce). Twierdzą przy tym, że wzrost inflacji ma charakter przejściowy, a ryzyko ewentualnego podwyższenia stóp procentowych było i nadal pozostaje wysokie.

Obniży, podwyższy czy pozostawi bez zmian?

O tym, co będzie dalej się działo z polityką pieniężną w krajach Eurolandu, zdecydują decydenci bankowi z Frankfurtu. Zarówno „jastrzębie”, jak i „gołębie” mają zebrane argumenty na obronę swoich stanowisk. Faktem jest, że ostatni wzrost inflacji dodał skrzydeł argumentom „jastrzębi”, których więcej wydaje się być we władzach monetarnych krajów Europy Środkowej i Północnej. 

 – Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest jednak, że EBC na razie pozostawi stopy procentowe na niezmienionym poziomie – uważa dziennikarz „El Economista”.

„Gołębi” kurs polityki monetarnej w obecnej sytuacji ma bowiem swoje mocne podstawy. Aby zrozumieć ten kierunek myślenia, warto także przyjrzeć się stosunkowo krótkiej historii Europejskiego Banku Centralnego. EBC już raz popełnił błąd w swojej najnowszej historii. Było to w 2011 r., gdy władze monetarne przybrały „gołębi” kurs, a należało wówczas zrobić odwrotnie. Obecnie sytuacja jest taka, że można spodziewać się utrzymywania dłuższy czas stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Jedyne, co wydaje się prawdopodobne, to jest spowolnienie tempa tzw. luzowania, czyli EBC będzie dokonywał wolniejszego skupu obligacji poszczególnych państw. Może to być równie skutecznym instrumentem powstrzymującym ewentualny wzrost inflacji w kolejnych miesiącach 2021 r. Skutecznym, a przy tym nie tak niebezpiecznym, jak dławienie ledwie co odżywającej gospodarki europejskich po ciosach zadanych jej przez pandemię COVID-19.

Podwyżki już były

Faktem jest, że średnio 3-proc. inflacja w sierpniu 2021 r. była najwyższą od 2011 r. Oczywiście jej poziom różnił się w zależności od poszczególnych krajów, ale obiektywnie stwierdzić należy, że był on dość wysoki. Inflacja taka, przy utrzymywaniu niskich stóp, „pożera” dodatkowo budżety gospodarstw domowych, a przede wszystkim oszczędności klientów zdeponowane przez sektor finansowy.

Należy także pamiętać, że Europejski Bank Centralny, kierowany wcześniej przez Jean-Claude’a Tricheta, stosunkowo niedawno już dwa razy podwyższył stopy procentowe, a każda z tych podwyżek stóp wynosiła 25 punktów bazowych. Była to próba powstrzymania inflacji. Ta jednak okazała się wówczas być przejściowa i spowodowana nie polityką monetarną, tylko czynnikami zewnętrznymi pozostającymi poza oddziaływaniem EBC. Podwyżki te uczyniły za to wiele złego, bo stały się symboliczną iskrą ponownie podsycającą jeszcze poważny kryzys deficytów finansów publicznych w krajach europejskich. Zintensyfikowały też napięcia na rynku finansowym, a w szczególności walutowym, które to napięcia niemal doprowadziły do upadku euro jako waluty rozliczeniowej Strefy Euro.

Dziś o tych wydarzeniach pamiętają nawet „jastrzębie”. Płynie z nich nauka, by niczego nie robić zbyt pośpiesznie. 

Przejściowa natura inflacji jest czołowym argumentem dla władz monetarnych – w szczególności niezamożnych krajów południowych oraz Europy Środkowej (np. Polski – przyp.), na rzecz utrzymania „gołębiej” polityki. Pozwala tym krajom płacić niższe odsetki od zaciągniętego długu, zmniejszać nominalnie deficyty finansów publicznych i kontynuować wydatki mające na celu ożywienie poszczególnych gospodarek po okresie największego dotąd nasilenia pandemii.

„Dalszy wzrost inflacji w Strefie Euro może zwiększyć jeszcze obawy na rynku, że może mieć ona bardziej długotrwały charakter, niż spodziewa się tego EBC. Sądzimy jednak, że we wrześniu EBC będzie nadal uważał tegoroczny wzrost inflacji jako przejściowy. Chociaż inflacja wzrosła znacznie powyżej 2 proc., inflacja bazowa pozostaje w strefie euro pod kontrolą” – uważają analitycy japońskiego banku inwestycyjnego Nomura. 

W ich opinii „gołębi” kurs nadal znajduje się pod kontrolą, ponieważ większość czynników, które napędzają inflację w tym roku, ma charakter tymczasowy i powinno ustać ostatecznie w 2022 r. Przede wszystkim inne są czynniki wpływające na wielkość inflacji w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, a inne na kontynencie. W Wielkiej Brytanii oraz w USA mamy do czynienia z silną, proinflacyjną presją płacową, wynikającą z niedoborów siły roboczej, podczas gdy w krajach UE czynnik płacowy nie ma zasadniczego znaczenia. 

Obecnie prawdopodobnie mamy do czynienia z sytuacją, że największy wpływ na inflację ma nie polityka monetarna, tylko ma poziom płac i popyt na rynku wewnętrznym.

Według Philipa Lane’a, głównego ekonomisty EBC, „EBC musi się zastanowić, czy odczyty inflacji, które obecnie obserwujemy, będą miały wpływ na negocjacje płacowe […]. Obecnie tego nie widzę, chociaż często mamy do czynienia z efektem opóźnienia zjawisk, takich jak powadzone negocjacje płacowe. Należy jednak dokładniej przyjrzeć się całemu okresowi pandemii, ponieważ wiele negocjacji płacowych zostało odłożonych na przyszłość, właśnie w czasie i z powodu lockdownów” – uważa główny Lane. 

Również Francois Villeroy de Galhau, prezes Banku Francji i członek Rady Prezesów EBC, twierdzi, że strefie euro nie grozi „przegrzanie” gospodarki – w przeciwieństwie do USA, czy Wielkiej Brytanii. Oczekiwania płacowe są na tyle tłumione przez stosunkowo wysoki poziom bezrobocia, że nie ma ryzyka powstania spirali płacowo-cenowej – sądzi szef francuskiego banku centralnego.

Zakupy obligacje będą kontynuowane

Według firmy finansowej BCA Research „spowolnienie chińskiej aktywności jest ryzykiem dla perspektyw gospodarczych strefy euro”. W ich analizie znajdujemy także opinię, że EBC prawdopodobnie będzie zwracał na to uwagę, by nie wywołać wzrostu spreadów obligacji peryferyjnych lub gwałtownej aprecjacji kursu euro. Z kolei niepewność co do stopniowego ograniczania wydatków przez FED będzie owocowała tym, że EBC w krótkim horyzoncie czasowym zachowa co najmniej „wstrzemięźliwość”.

„EBC nie będzie się spieszył z zakończeniem swojego awaryjnego programu »pandemicznych« zakupów. Bardziej prawdopodobne jest, że zacznie od zmniejszenia tempa zakupów aktywów w odpowiedzi na utrzymującą się presję inflacyjną. Mimo to będzie uważał, unikał zbyt agresywnych zmian” – konkludują ekonomiści BCA Research.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: