fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

10.3 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Nie wszyscy ufają Emmanuelowi Macronowi

Dziewięć krajów Europy Środkowej i Wschodniej zostało zaproszonych w tym roku do wzięcia udziału w defiladzie wojskowej z okazji Dnia Bastylii we Francji. Oddziały Bułgarii, Estonii, Węgier, Łotwy, Litwy, Czech, Rumuni, Słowacji i Polski maszerowały w czwartek 14 lipca na czele parady wojskowej z okazji Dnia Bastylii. Ma to symbolizować solidarność Francji podczas inwazji Rosji na Ukrainę – donosi „The Times”.

Warto przeczytać

Po raz pierwszy w historii emblematy sojuszu wojskowego i Unii Europejskiej pojawiły się na logo francuskiego święta narodowego w telewizyjnej relacji z defilady. Wszystko to ma na celu wzmocnienie wiarygodności Francji. Szczególnie w sytuacji, gdy wysiłki Macrona na rzecz mediacji z Rosją spowodowały, że Polska, kraje bałtyckie i ich sąsiedzi stronią od Francji za to, że wydaje się ona ulegać Moskwie.

„Parada pokazuje dumę z naszej strategicznej solidarności z naszymi sojusznikami, ponieważ, naturalnie, Francja nie jest krajem izolowanym” – powiedział urzędnik Pałacu Elizejskiego. „Taki defensywny język byłby nie do pomyślenia sześć miesięcy temu, kiedy Macron kroczył po europejskiej scenie, przez wielu uważany za jej naturalnego przywódcę po tym, jak mało charyzmatyczny Olaf Scholz zastąpił Angelę Merkel na stanowisku kanclerza Niemiec, a Brytyjczyk Boris Johnson pogrążył się w domowych kłopotach” – pisze „The Times”.

Macron bez większości w parlamencie

Atak Rosji na Ukrainę obnażył słabości UE i to mimo energicznych wysiłków przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, która próbowała mobilizować kraje do wsparcia Ukrainy. Ożywiła NATO, sojusz, który Macron trzy lata temu określił jako „martwy mózg”. To nie pomogło wizerunkowo prezydentowi Francji. Na dodatek po wyborach powszechnych w zeszłym miesiącu utracił on kontrolę nad parlamentem, mimo że niedawno sam wygrał wyścig o drugą kadencję prezydencką.

Jako głowa państwa Macron zachowuje suwerenność w sprawach zagranicznych. Jego uprawnienia do odciśnięcia swojego piętna na europejskiej agendzie stoją jednak pod wyraźnym znakiem zapytania. W parlamencie dwa czołowe miejsca zajmują obecnie największe partie opozycyjne, wrogo nastawione do UE. Radykalnie lewicowa Niezłomna Francja i populistyczne Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. Są one zdeterminowane, by sabotować lub opóźniać nowe przepisy inspirowane przez UE.

Przeczytaj także:

Philippe Lamberts, szef grupy Zielonych w Parlamencie Europejskim, powiedział, że panowanie Macrona jako „l’homme fort” (siłacza bloku) jest „całkowicie zakończone”. Stało się to zaledwie dwa miesiące po tym, jak w Brukseli, Berlinie i Rzymie świętowano porażkę Le Pen.

Według doradców z ekipy Macrona nic się jednak nie zmieniło. Jeden z nich stwierdził, że „Zdolność prezydenta do podejmowania decyzji i przekazywania stanowiska Francji nie została w najmniejszym stopniu naruszona przez wybory parlamentarne”.

Europejska wizja Macrona

Problemy wewnętrzne osłabiają jednak zdolność prezydenta do przedstawienia swojej wielkiej europejskiej wizji. Nieufni są zwłaszcza północni i wschodni członkowie UE, którzy jeszcze przed wojną na Ukrainie mieli wątpliwości co do jego planów. Zbyt przypominały im one kształtowanie bloku na wzór francuski, ze scentralizowanym kierownictwem i wysokimi wydatkami.

Macron podkreśla, że atak Rosji sprawił, że potrzeba „strategicznej autonomii” Europy, stała się jeszcze bardziej nagląca. Uważa on, że dzięki temu UE stanie się całkowicie niezależna od innych wielkich bloków na świecie na froncie wojskowym, energetycznym, gospodarczym i technologicznym.

I chodzi tu nie tylko o utworzenie „armii europejskiej”, ale też o nową „architekturę bezpieczeństwa”, która rozciągałaby się od Władywostoku do Irlandii. Macron propagował tę wizję przez całą swoją pierwszą kadencję, próbując równocześnie pozyskać do niej prezydenta Putina, który dwukrotnie był goszczony we Francji.

W ubiegłym miesiącu Macron przedstawił w Strasburgu kolejny swój wielki pomysł. Chodzi o stworzenie szerszej „Europejskiej Wspólnoty Politycznej”. Ma to być projekt, który obejmowałby kandydatów do członkostwa w Unii, takich jak Ukraina, a także Wielką Brytanię. „Pomysł ten nie został przyjęty przez Ukrainę i innych aspirujących do członkostwa w UE, którzy uznali go za francuski wybieg mający na celu utrzymanie ich w stałej poczekalni” – przypomina „The Times”. Spodobał się jedynie Borisowi Johnsonowi, ale Liz Truss, brytyjska Sekretarz Stanu ds. Spraw Zagranicznych, publicznie odrzuciła go, jako bezsensowny.

Niewielką aprobatę okazała jeszcze Merkel, lecz jej następca Scholz raczej nie podzieli tego entuzjazmu. Na froncie gospodarczym niemieccy dyplomaci twierdzą, że krajowy kryzys Macrona może pomóc Berlinowi w powstrzymaniu jego fiskalnych pomysłów podziału długu w UE i złagodzeniu zasad dotyczących deficytu.

Macron znaczy „nic nie robić”

Prezydent Francji próbuje odzyskać wiarygodność przywódczą zdewaluowaną podczas konfliktu na Ukrainie, kiedy samozwańczo podjął się roli mediatora w rozmowach z Putinem. Jedyne, co mu się wtedy udało, to rozwścieczyć tym Polskę i kraje bałtyckie.

Jego wysiłki sięgnęły dna w maju, kiedy nalegał, by nie upokarzać Rosji przy ewentualnej ugodzie. W tym czasie żołnierze Putina zabijali Ukraińców, niszczyli ich miasta i równali z ziemią zabytkowe budowle. Uraziło go natomiast, gdy francuskie media doniosły, że na Ukrainie i w Rosji przyjęto nowy czasownik „macron”, oznaczający „okazywać wiele troski i dużo mówić, ale nic nie robić”.

Macronowi przez pierwsze cztery miesiące wojny nie udało się pojechać na Ukrainę. Usiłował, co prawda, przejąć inicjatywę, przekonując w zeszłym miesiącu Scholza i premiera Włoch Mario Draghiego, by wraz z von der Leyen odwiedzili Kijów. Ostatecznie w czerwcu przyjechał do Irpienia, przedmieścia, które doznało poważnych zniszczeń w wyniku inwazji Rosji.

Podpisał się również pod decyzją UE o przyznaniu Ukrainie statusu kandydata. Zaznaczył jednak, że jest mało prawdopodobne, by dołączyła ona do UE w ciągu dekady.

Zmieniając ton z wcześniejszej ostrożności na szczycie G7 w Niemczech, powiedział, że ma nadzieję, iż konflikt może zostać zakończony w tym roku „z pewnością i pragnieniem, które jest takie, że Rosja nie może wygrać”.

Dodatkowym ruchem było zwiększenie kontyngentów francuskich wojsk w Rumunii i Estonii. Francja dostarczyła też siłom ukraińskim 18 potężnych, montowanych na ciężarówkach, francuskich haubic „Cezar”.

Odmienne oczekiwania państw UE

Jeśli chodzi o trwającą na Ukrainie wojnę, Paryż i Berlin preferują negocjacje i szybkie zakończenie działań wojennych. Inaczej niż wschodni członkowie byłego bloku sowieckiego, którzy oczekują raczej „wojny na śmierć i życie”. Sprawia to, że tym bardziej podejrzliwie przyglądają się prezydentowi Francji i jego działaniom. Gérard Araud, emerytowany francuski dyplomata i ambasador, podsumował pogląd Macrona, podzielany zresztą przez establishment polityczny kraju.

W tygodniku „Le Point” napisał wprost: „Rosja nie zniknie z mapy Europy, więc nie da się uniknąć wynegocjowanej ugody”. Wezwał jednak Macrona, by „na tym etapie nie ujawniał publicznie swojego myślenia i celów”, ponieważ „Rosja i Ukraina nie są w stanie usłyszeć, że prędzej czy później muszą negocjować”.

Wschodnia Europa niechętna jest obecnemu prezydentowi Francji. Nie przeszkadza to jednak Francuzom cieszyć się z braku silnego rywala dla Macrona jako faktycznego lidera bloku UE. Poważany mąż stanu, jakim jest niewątpliwie premier Włoch Mario Draghi, jest obecnie zagrożony politycznie. Z kolei przywódca Hiszpanii Pedro Sánchez również przeżywa polityczne trudności. Scholz walczy natomiast o pozbycie się wizerunku dezertera i poprowadzenie Zeitenwende, czyli narodowego „punktu zwrotnego”, który ogłosił jako odpowiedź na Rosję.

„Im mniej Macron jest w stanie działać jako europejski lider, tym szybciej Olaf Scholz będzie zmuszony dorosnąć do tej roli, która obecnie jest dla niego jeszcze o trzy rozmiary za duża” – podsumował tę sytuację Sascha Lehnartz, redaktor zagraniczny gazety „Die Welt”.

SourceThe Times

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »