fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

13.7 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Zasoby naturalne coraz częściej nacjonalizowane

Państwa mające na swoim terenie duże pokłady strategicznych zasobów naturalnych mają tendencję do przejmowania nad nimi kontroli. Tak było na przykład w przypadku Chile i ich pokładów litu. Trend ten nasila się obecnie, zmieniając sytuację na rynkach surowców i kształtując zarówno ich ceny, jak i podaż – informuje „El Economista”.

Warto przeczytać

Chile to drugi producent litu na świecie. Posiada trzecie co do wielkości złoża tego pierwiastka szacowane na 11 mln ton, co stanowi 11,1 proc. globalnych zasobów. Jednak ani Chile, ani Argentyna, ani Boliwia – równie bogate w lit – nie są największym jego producentem. Zamiast tego najwięcej litu na świecie produkuje Australia, której rezerwy są niższe o 39 proc. w porównaniu do Chile. To pokazuje, jak nacjonalistyczne ambicje chilijskiego prezydenta Gabriela Borica wpływają na kształtowanie się globalnego rynku tego surowca.

Stratne są przede wszystkim prywatne chilijskie firmy, takie jak Sociedad Química y Minera (SQM) oraz Albemarle. Po wypowiedzi Borica dotyczącej nacjonalizacji zasobów ich akcje spadły odpowiednio o 18 i 12 proc.

Kilka miesięcy temu SQM ogłosiło projekt Salar Futuro. Według szacunków firmy miał oprzeć się na inwestycjach wartych 2 mld dolarów. Początkowo chilijski rząd zapowiadał, że nacjonalizacja litu będzie miała miejsce po sfinalizowaniu zawartych już umów, ale pojawiły się informacje o badaniu możliwości przyspieszenia tego procesu. To zaś oznacza, że prywatne inwestycje w tym obszarze nie są pewne, a wraz z nimi – przyszłość firm je realizujących. Stąd spadek wartości akcji.

Trudno w tej chwili powiedzieć, jak będzie przebiegała współpraca rządu z prywatnymi firmami produkującymi lit. Z wypowiedzi rządowych ekspertów wynika, że priorytetowo traktowane będą podmioty z sektora publicznego, ale prywatne przedsiębiorstwa mają je wspierać. Nie wiadomo jeszcze na jakich zasadach.

Dane eToro pokazują, że tego typu trendy w krajach dopuszczających nacjonalizację zasobów naturalnych sprawiają, że inwestorzy zwiększają zainteresowanie krajami, w których takie posunięcia nie są spodziewane – np. Stanami Zjednoczonymi, Australią czy Kanadą. Oprócz decyzji inwestycyjnych kontrola państwa wpływa też na podaż i ceny. „Zaostrzenie przepisów podatkowych i innych regulacji dotyczących projektów zasobowych należących do obcokrajowców jest jednym ze składników wzrostu cen metali” – przyznał Ben Laidler, strateg ds. rynków globalnych w firmie eToro.

W obecnym roku ceny metali spadły, co było konsekwencją światowego spowolnienia gospodarczego, ale ogólny trend na tym rynku jest wzrostowy. Czynników jest wiele, ale z pewnością jednym z nich jest właśnie nacjonalizacja surowców, która zwiększa ich ceny, podobnie jak strukturalnie napięta podaż oraz brak większych inwestycji w wydobycie w ostatnich latach. Jeśli połączymy wyższe koszty z ciągle rosnącym popytem na metale, takie jak lit (używany między innymi do produkcji baterii dla samochodów elektrycznych), wzrost wartości rynku wydaje się naturalny.

Poza Chile chęć przejęcia kontroli nad zasobami litu ma też Meksyk. „Zamierzamy znacjonalizować lit, aby nie mógł być eksploatowany przez obcokrajowców z Rosji, Chin czy Stanów Zjednoczonych. Ropa i lit należą do narodu, do mieszkańców Meksyku” – powiedział kilka tygodni temu meksykański prezydent Andrés Manuel López Obrador zaraz po podpisaniu dekretu o nacjonalizacji. Prawo górnicze w Meksyku zmieniło się już rok temu, ale dopiero teraz doszło do oficjalnego przekazania rezerw pod opiekę tamtejszego Ministerstwa Energii (Sener).

W Meksyku wydobyciem litu będzie zajmować się LitioMX – państwowa firma, która będzie jednak otwarta na prywatnych inwestorów. Nie wiadomo jeszcze, jakie dokładnie losy czekają chiński Ganfeng Lithium czy kanadyjski Rockland Resources – firmy zajmujące się obecnie wydobyciem litu w północno-zachodnim Meksyku.

Tego typu posunięcia nie są nowe. Już w 1971 r. Chile znacjonalizowało miedź. Pięć lat później powstała państwowa firma Corporación Nacional del Cobre de Chile (Coldelco), zajmująca się wydobyciem tego metalu. Była to odpowiedź na międzynarodowe koncerny, które na początku XX wieku dysponowały środkami umożliwiającymi pozyskiwanie miedzi ze źródeł o niskich stężeniach, niedostępnych dla krajowych firm.

Przeczytaj także:

Po nacjonalizacji miedzi z chilijskiego rynku zniknęły amerykańskie firmy, takie jak Braden Copper Company i Anaconda Copper. Dziś Chile jest największym producentem miedzi wydobywczej na świecie.

Kanadyjski Fraser Institute każdego roku przeprowadza ogólnoświatową ankietę, by na jej podstawie ocenić atrakcyjność inwestycji górniczych w poszczególnych krajach. Bada się między innymi potencjał wydobywczy, ale także strukturę fiskalną, politykę i prawo danego państwa. Aktualnie w rankingu najlepiej wypadają Australia, Kanada i USA. Chile jeszcze cztery lata temu zajmowało 6. pozycję, dziś jednak spadło na 31.

Mimo że nacjonalizacja zasobów wyraźnie osłabia atrakcyjność inwestycyjną, decyduje się na nią coraz więcej rządów. Indonezja – właściciel największej światowej rezerwy niklu – wzmocniła swoją kontrolę nad tym pierwiastkiem.

Inne podejście prezentuje natomiast Argentyna. Mimo pogorszenia gospodarczego postanowiła ona utrzymać otwarty rynek litu, wierząc, że prywatne firmy i inwestorzy będą pomocne w rozwoju. Jest to jednak mniej popularne podejście – większość krajów w czasie kryzysu próbuje zabezpieczyć swoje interesy poprzez nacjonalizację zasobów.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »