fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

19.9 C
Warszawa
poniedziałek, 29 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Co oznaczać powinna obecność katolików życiu publicznym?

W czasach PRL, jedyną okazją nieskrępowanego manifestowania wiary w przestrzeni publicznej były procesje Bożego Ciała. Po tzw. odwilży października 1956 roku przybrał na sile ruch pielgrzymkowy, a od czasu Apelu Jasnogórskiego w 1000-lecie Chrztu Polski, poprzedzonego peregrynacją obrazu Matki Boskiej, stopniowo poszerzała się przestrzeń oficjalnej aktywności motywowanej religijnie.

Warto przeczytać

Na fali patriotyczno-religijnych uniesień związanych z wyborem Papieża–Polaka na Stolicę Piotrową, ożywienia Kościoła w reakcji na kolejne pielgrzymki do Ojczyzny i papieskiego nauczania, młodzi ludzie zwani nawet pokoleniem JP II z dumą prezentowali przywiązanie do wartości chrześcijańskich.

Nowa ewangelizacja, spotkania w Lednicy, udział w Światowych Dniach Młodzieży, formacja wyrosła z Ruchu Oazowego, wszystko to zdawało się wydawać trwałe owoce, czego zewnętrznym przejawem były pielgrzymki środowisk akademickich, festiwale w rodzaju Sacrosong, wystawienia poświęcone Janowi Pawłowi II, w tej liczbie oparte na oryginalnej twórczości Papieża, we wczesnej młodości związanego wszak z Teatrem Rapsodycznym Kotlarczyka.

Dzisiaj, gdy mamy za sobą trzy dekady nieskrępowanego urządzania Polski na obraz i podobieństwo naszych o Niej wyobrażeń, trudno stwierdzić, że nauka społeczna Kościoła (że o Dekalogu nie wspomnę), znajduje wyraz w naszym życiu społecznym, kulturalnym i wszelkich przejawach aktywności publicznej. Wprawdzie w Sejmie za sprawą posła Grzegorza Brauna, wspaniałe słowa Szczęść Boże wybrzmiewały niezmiernie często, zwykle jednak to, co następowało po nich, było raczej szyderstwem ze wszystkiego, co zwykliśmy nazywać miłością bliźniego.

Spór w obronie swoich racji wpisany jest w istotę demokracji. Skoro jednak premier Morawiecki zaczynał swoje urzędowanie od zapowiedzi „Chrystianizacji Europy”, to myślę, że należało zacząć od siebie. Emblematy naszej wiary obecne wszędzie tam, gdzie dzieją się doniosłe społecznie sprawy, jak w Sejmie – nie zastąpią przecież stosowania magisterium Kościoła w naszym życiu indywidualnym i zbiorowym.

Wzajemne poszanowanie, otwartość i tolerancja nie wykluczają wszak wierności przekonaniom, nieprzejednanej ich obrony w przypadku prób ich łamania czy naruszania powszechnie akceptowanych norm. Dziedzictwo Europy, symbolizowane obecnością gwiazd z Korony Maryjnej na unijnej fladze, która wszak po raz pierwszy łopotała dumnie na wieży katedry w Strasbourgu. To nie są puste symbole.

Dzisiaj w imię fałszywie pojmowanej political correct godzimy się milcząco na to, aby korporacyjne życzenia, a nawet reklamy wielkopowierzchniowych sklepów i sieci handlowych odwoływały się do „tych Świąt” bez względu na to, czy chodzi o Boże Narodzenie, czy Wielkanoc.

Notabene oba najważniejsze święta poprzedzają liturgicznie, odpowiednio: Adwent i Wielki Post. O ile ten pierwszy jest śladowo obecny w przestrzeni publicznej za sprawą tzw. kalendarzy adwentowych z łakociami, o tyle Wielki Post wypieramy ze świadomości, bo wszak „te Święta” mają aspekt merkantylny, czego widomym dowodem są zachodnie wystawy, gdzie Mikołaj z reniferami pojawia się nieledwie dzień po Wszystkich Świętych.

Nie chodzi przy tym o to, by chrześcijańską–demokrację manifestowaną w nazwach i statutach obecnych od dziesięcioleci na politycznej mapie Europy partii, mechanicznie inkorporować do naszego systemu politycznego. Takie próby mamy wszak za sobą i kończyły się z reguły niepowodzeniem. Jeśli jednak uznać, że polityka opiera się na wartościach, natomiast aktywność publiczna ma charakter służebny względem społeczeństwa, zasady pomocniczości, subsydiarności, czy (jak podpowiada nasze własne chwalebne doświadczenie) solidarności, mają fundamentalne znaczenie.

W istocie są wszak powszechnie akceptowane, także przez zdeklarowanych agnostyków i ateistów wyrosłych w chrześcijańskim kręgu kulturowym, w którym funkcjonujemy od tysiąca lat. Cóż zatem przeszkadza, by dbałość o środowisko, dobrostan zwierząt, zdrowy tryb życia, pomoc potrzebującym, odwołanie do wartości w kulturze, nauce i edukacji uczynić mapą drogową programów politycznych?

Jesteśmy częścią europejskiej zbiorowości. Jeśli Traktaty Rzymskie wyrastały wprost z wartości chrześcijańskich – wszystko, co następowało potem, oznaczało stopniowe od nich odchodzenie. Może czas upomnieć się więc o powrót do źródeł, zgodnie z tym, do czego odwołuje się preambuła naszej Konstytucji, jakże często w ostatnim czasie przywoływanej?

SourceRedakcja

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »