fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

8.4 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Jak rewolucyjny zapał niweczy fundamenty nowoczesnego państwa

Od czasu niesławnej pamięci zdania, które Lech Wałęsa wypowiedział pod adresem Jerzego Turowicza: „Stłucz Pan termometr, nie będziesz miał gorączki”, sprowadzenie najpoważniejszych kwestii ad absurdum stało się w naszej polityce obowiązującym kanonem.

Warto przeczytać

Myliłby się jednak ten, kto odpowiedzialnością za taki stan rzeczy obciążałby jedynie liberałów. Pamiętamy wszak nawoływania post PZPR-owskiej lewicy do likwidacji IPN, czy kampanie szkalujące pomięć żołnierzy wyklętych. O ile jednak owe harce i niestosowne wycieczki miały podłoże natury ideologicznej lub fałszywie pojmowanej troski o zabezpieczenie konkretnych osób i grup przed konsekwencjami karno-skarbowymi, bądź zwykłą niesławą, o tyle nikt w przestrzeni publicznej nie odważył się dotąd naruszać ładu instytucjonalnego demokratycznego państwa prawa.

Jego emanację i rękojmię praworządności stanowi zasada ciągłości i legalizmu , jako faktyczna gwarancja, że nasze prawa będą zabezpieczone przed zakusami różnej maści pseudo reformatorów, którzy w imię fałszywie pojmowanego „dobra wspólnego” zafundują nam rzeczywistość rodem z Orwella, czy tę, której symbolem był zarejestrowany przez kamerę obrazek funkcjonariusza rosyjskiego OMON-u, wyprowadzającego z kabiny do głosowania mężczyznę, w trakcie operacji specjalnej pod nazwą „wybory prezydenckie w Rosji”.

Istota reżimów totalitarnych polega bowiem na tym, że zachowując fasadowy charakter instytucji demokratycznych, w praktyce zaprzeczają wszystkiemu temu, co stanowi o ich treść. W tym zakresie osobliwy sojusz koalicji chaosu pozostaje zgodny co do jednego – zniszczyć wszystko to, co z mozołem przez trzy dekady transformacji budowały kolejne ekipy. Nawet niepisane porozumienie, wedle którego sprawy bezpieczeństwa i polityki zagranicznej nie stanowią przedmiotu sporu na zewnątrz, legło na naszych oczach w gruzach.

Czy w USA, w imię praw i wolności obywatelskich przeszłoby komukolwiek do głowy kwestionowanie Patriot Act, jako narzędzia walki z państwem islamskim i międzynarodowym terroryzmem?! Czy może „polowanie na czarownice” w ramach tzw. komisji ds. badania działalności antyamerykańskiej, działającej w latach 1950-1954 pod przewodnictwem republikańskiego senatora ze stanu Wisconsin Joseph’a Mc’Carthy’ego, skłoniło do likwidacji powołanego jeszcze w roku 1908 FBI, którego wszechwładny dyrektor J. Edgar Hoover urzędował najdłużej w historii tej instytucji, tj. w latach 1924-1972 i zbierał materiały „na wszystko i wszystkich”?

Abstrahując od kontekstu historycznego, którym była II wojna światowa i jej następstwa, poczynając od rozpadu Imperium Brytyjskiego, po ekspansję komunizmu i czasy zimnej wojny, instytucje demokratycznego państwa dokonały ewaluacji procedur, rozliczyły winnych nadużyć i wdrożyły mechanizmy demokratycznej kontroli nad całym obszarem działania stanowiącego domenę służb specjalnych. Ich rzekoma omnipotencja i rozbudowa zasobów kadrowych, technicznych czy uprawnień, wynika z procesów globalizacji, złożoności zjawisk gospodarczych, a nawet rozwoju technologii, co rzutuje na nasze indywidualne i zbiorowe relacje.

Sfera bezpieczeństwa, a nawet tradycyjnie pojmowana wojna, jako narzędzie rozstrzygania konfliktów, wymagają środków adekwatnych do zagrożeń i obszarów ryzyka generowanych współcześnie, nawet przez z pozoru neutralne zjawiska, typu uwarunkowania kulturowe, obyczaj czy tradycja historyczna.

W tym kontekście pomysł likwidacji CBA to kolokwialny przykład próby wylania przysłowiowego „dziecka razem z kąpielą”, tylko dlatego, że najpierw „Agent Tomek” poczuł się celebrytą i „Panem Stworzenia”, a dzisiaj w obliczu poważnych zarzutów o nadużycia natury finansowej, starając się o status świadka koronnego, gotów jest powiedzieć wszystko to, czego oczekują aktualni dysponenci polityczni.

Rzecz jasna instytucja prowokacji w naszej tradycji, systemie prawnym i obyczaju jest dość kontrowersyjna i jak chce wielu, stanowi podżeganie do przestępstwa. Tyle tylko, że np. Jean Jacques Rousseau upatrywał w instytucji liberum veto najwyższej emanacji ustroju demokratycznego. Nasze doświadczenie historyczne dowiodło, jak bardzo się mylił.

Podobnie ze środkami tzw. techniki operacyjnej. Procedura wydawania decyzji o ich zastosowaniu, nadzór nad wykorzystaniem zgromadzonych tą drogą danych, ich przechowywaniem, przetwarzaniem i zabezpieczeniem, oraz skuteczna kontrola nad wynikającymi z przepisów prawa następstwami naruszeń w każdym z wymienionych obszarów, wymagają stałego monitorowania i nadzoru.

Co zaś do samej prowokacji – każdy, kto działa na podstawie i w granicach prawa, może spać spokojnie. Na koniec wreszcie, nawet zmiany prawa w rodzaju wykorzystywania tzw. owoców zatrutego drzewa, nie są niczym innym, jak próbą uszczelnienia systemu, w którym tzw. przestępcy w białych kołnierzykach pozostawali bezkarni, a ich mocodawców do dzisiaj nie ujawniono.

Gdyby było inaczej sprawa zabójstwa Marka Papały czy okoliczności śmierci Andrzeja Leppera, że nie wspomnimy o samobójstwie Mirosława Petelickiego, czy śmierci w wypadku samochodowym Waleriana Pańki, nie stanowiłyby wciąż wdzięcznego materiału do wszelkiego rodzaju medialnych spekulacji.

Standardy profesjonalne jako wykładnik działań statutowych każdej ze służb, abstrahują wszak od bieżącej polityki. Natomiast instrumenty demokratycznej kontroli stanowią rękojmię, że mandat, który udzieliliśmy jako wyborcy sprawującym władzę, każdorazowo będzie sprawowany transparentnie i z poszanowaniem praw opozycji. Powinno to odbywać się przy zachowaniu tych wszystkich prerogatyw, które szanując (co do zasady) prawa obywateli do prywatności, zawsze wkraczają wszędzie tam, gdzie nasze dobro wspólne jest narażone na szwank.

Redakcja

SourceRedakcja

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »