fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

17.8 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Społecznicy nie wiedzą co to cynizm

Warto przeczytać

Od początku lat dziewięćdziesiątych w Polsce owocem brudnych gier towarzyszących przejmowaniu majątku narodowego przez układ ubecki stało się upowszechnianie postaw cynicznych i hodowanie obojętności na interes społeczny czy narodowy. Trafnie to opisywał Kornel Morawiecki w swojej „Autobiografii”: „Od początku normą w Trzeciej Rzeczypospolitej była (wysoka) emerytura dla esbeka, który dla Polski zasłużył się wybijaniem zębów patriotom. A dla tych, których zgnojono za walkę o wolną Polskę, czasem wręcz głodowa zapomoga. Samo dostrzeżenie tego faktu największe gazety od 1989 roku przez długie lata nazywały oszołomstwem, żądzą zemsty, przejawem nienawiści, zoologicznego antykomunizmu, polowaniem na czarownice. A ja po prostu nie wiem, jak mam wytłumaczyć uczniom czy studentom, że opłaca się być uczciwym, że warto być z walczącymi o słuszną sprawę, a nie ze zdrajcami. Nie wiem jak można uzasadnić fakt, że emerytury oprawców są kilkakrotnie wyższe od emerytur ich ofiar. (…) Na takim ładzie moralnym niczego zdrowego nie da się zbudować. Nie ma więc niczego dziwnego w tym, że takim sposobem upowszechniono postawy cyniczne, wyhodowano obojętność na interes społeczny czy narodowy. Zanik postaw patriotycznych, obywatelskich, zanik w ogóle przywiązania do ojczyzny jest w znacznej mierze efektem tego ładu moralnego, jaki wypoczwarzył się w 1989 roku. Z transformacji ustrojowej zwycięsko wyszła tylko jedna grupa społeczna: komunistyczna nomenklatura. Przeobraziła się w elitę finansową”.

Tak samo upowszechnianie postaw cynicznych będzie ceną za gry obecnie prowadzone przez ekipę Donalda Tuska, z łamaniem prawa i przyzwoitości, z oszukiwaniem wyborców, którym wcześniej czyniło się ponętne obietnice. Rządzący nie mają honoru powstrzymującego ich przed tym, by wysyłać prowokatorów w szeregi protestujących rolników tylko po to, by później dyskredytować te protesty. Spoiwem układu politycznego stają się kłamstwo i hipokryzja. Jednak te nieprawości rozlewają się na otoczenie i odtąd będą one w społeczeństwie rodziły dalsze nieprawości oraz szerzyły pogardę dla przyzwoitości czy szlachetności. Na naszych oczach, analogicznie co po roku 1989, odbywa się przyspieszony kurs pseudo-edukacji obywatelskiej popularyzujący postawy cyniczne. I to my będziemy odtąd żyli w społeczeństwie tak wyedukowanym.

W okresie międzywojennym polski ekonomista, prof. Leopold Caro, w swej książce „Solidaryzm” pisał o ogromnej roli, którą dla gospodarki winni odgrywać liderzy, wyjątkowo uzdolnieni i uszlachetnieni, z których każdy wyróżnia się na tle tłumu. Choć w przypadku tłumu jego życie ogranicza się do zaspokajania poziomych, somatycznych pożądań, to jednak prawdziwy społecznik „kocha go, troszczy się oń, nawet poświęca dla niego, widząc w nim braci młodszych, zdolnych przy sprzyjających okolicznościach do osiągnięcia wyżyny, jaką sam zdobył – może pragnąc, by w myśl tej samej zasady, wyższe i doskonalsze od niego istoty, jeśli żyją poza człowiekiem gdziekolwiek, równie życzliwie i po bratersku traktowały jego czasową niższość – oto właśnie krzepiąca rękojmia nieustannego, wiecznego rozwoju ludzkości”. Caro tu miał na myśli wybitnych ludzi pracujących na rozmaitych miejscach organizmu narodowego, których łączy przyjmowanie postaw służby bliźnim. Pisał: „Prawdziwi ci bohaterowie nagrodę najpełniejszą znajdują nie w spóźnionej i niepełnej wdzięczności ludzkiej, ale w samem dokonaniu swych czynów. Nie spełniać ich nie mogą, jak nie może nie przebić powłoki ziemi roślina, której ziarno tkwi w jej wnętrzu. Nie dla czyich pochwał czy zachwytów snobów następnej a choćby współczesnej generacji czynili, czynią i czynić będą to, czego chluba i odblask, owoce i skutki płyną na rzecz wszystkich. Czynią, bo muszą, bo nie czynić lub czynić inaczej nie mogliby”.

Choć mamy do czynienia z szeroko upowszechnionym syndromem bezideowości, wbrew temu możemy jednak budować „archipelag polskości” z miejscami, w których odrzuca się kłamstwo i hipokryzję. Możemy wskrzeszać wyżej opisane postawy polskich społeczników z początków XX wieku, nie znających cynizmu. O to też chodziło Kornelowi Morawieckiemu, który w roku 1983 postawił postulat, by w Polsce wprowadzać ustrój solidaryzmu. Istotną cechą owego ustroju była niezgoda na kulturę cynizmu. Dało się to usłyszeć w roku 2014, gdy Kornel otwierał pierwsze posiedzenie Sejmu kolejnej kadencji, a swe przemówienie rozpoczął od cytatu z pewnego wiersza: „Niosę Ciebie Polsko, jak żagiew, jak płomienie, gdzie Cię doniosę – nie wiem”. Te słowa warto wspomnieć, bo przywracają atmosferę ideowości, której w dzisiejszym Sejmie mamy ogromny niedostatek. Zamiast sporu na idee widzimy dziką żądzę zemsty oraz swego rodzaju osłupienie szerokich kręgów społecznych, nie mających pomysłu, jak się zachowywać w obliczu kakofonii obłudy, W imię obrony praworządności depcze się bowiem praworządność, a klimat polityczny sięgający po Brukselę wyraża się w zastraszaniu oraz chęci wyeliminowania wszelkich sił nie podporządkowujących się nadal dominującej narracji lewicowo- liberalnej. A Polska, którą Kornel niósł jak żagiew, jak płomienie, już od kilku lat wydaje się miejscem eksperymentu politycznego, gdzie testuje się zdolności tego, na ile daje się narzucać narodowi nie wynikającą z zapisów traktatowych władzę środowisk Zachodu. Syn wspomnianego Kornela był przez polityków Zachodu oszukiwany, bo zapewnienia składane polskiemu rządowi okazywały się wierutnymi kłamstwami. Wcześniej podobnie oszukiwany był Lech Kaczyński, przed podpisaniem traktatu lizbońskiego. Podpisy wyłudzone drogą oszustwa nie mają mocy prawnej.

We wspomnianym przemówieniu sejmowym Kornel Morawiecki mówił: „Jesteśmy wielkim, dumnym narodem”. Dumny naród nie jest spętany cynizmem. Szerząc „archipelag polskości” krok po kroku winniśmy ograniczać skalę cynizmu, i tym samym zarażać również inne narody, aby i one mogły być z siebie dumne, zamiast się stawać trybikami unijnego super-państwa.  Potrzebujemy dziś Wspólnoty Narodów Europy, wedle pomysłu Roberta Schumana, Konrada Adenauera i Alcide de Gasperiego. A w naszym kraju nie potrzebujemy takich, których władza interesuje dla samej tylko władzy, dla przejmowania lukratywnych stołków, zaś swój program ograniczają do szerzenia samej tylko zemsty czy wręcz eksterminacji przeciwników politycznych. Bo, znowu odwołując się do cytowanego przemówienia Kornela, „Rośliśmy z chrześcijańskiego, z europejskiego ducha, z naszej mowy i kultury, z umiłowania wolności, z pracy i walki o niepodległość, z fenomenu Solidarności”. Europejski duch brzydzi się cynizmem, choć historia kontynentu pełna jest upadków. Mimo tych upadków oświetla nas ideał republikanizmu połączonego z ewangelijną służbą na rzecz dobra wspólnego.

Marek Oktaba

SourceRedakcja

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »