335 głosów „za”, 190 „przeciw” i 11 „wstrzymujących się” – tak wyglądało głosowanie w Strasburgu w sprawie europejskiej tożsamości cyfrowej. Chociaż teoretycznie posiadanie cyfrowego portfela w aplikacji mobilnej jest „nieobowiązkowe”, to jednak jawi się jako mechanizm wymuszający, który będzie warunkował dostęp do miejsc pracy, edukacji, usług zdrowotnych, finansowania, mieszkań itp. Zachodzą też obawy o bezpieczeństwo przechowywanych w chmurze danych osobowych.
Ursula von der Leyen tak wypowiadała się na ten temat w 2020 r.: „Komisja zaproponuje bezpieczną europejską e-tożsamość. Tożsamość, której ufamy i której każdy obywatel może używać w całej Europie do wszystkiego, od płacenia podatków po wypożyczenie roweru”.
Jorge Buxadé, szef delegacji VOX w Parlamencie Europejskim, powiedział, że jego partia głosowała przeciwko europejskiej tożsamości cyfrowej. „Tak jak głosowaliśmy przeciwko wszelkim innym przepisom, które mają na celu ograniczenie wolności jednostki” – zaznaczył. Polityk wyraził też nadzieję na zmianę kierunku po wyborach 9 czerwca, przewidując zwrot w stronę wolności, suwerenności narodów i większego wpływu partii patriotycznych, tożsamościowych i konserwatywnych.
Przeczytaj także:
- Dziennikarze pod nadzorem. Propozycje unijnych państw godzą w wolność prasy.
- Cyfrowe identyfikatory do 2030 roku?
Holenderski eurodeputowany z EKR Robert Roos uważa, że europejska tożsamość cyfrowa lub waluta cyfrowa, to nic innego jak narzędzia do nadzoru i kontroli nad ludnością. „Zmierzamy w kierunku tego, co nazywam nowym rodzajem komunizmu” – powiedział Roos.