Chiny wykorzystały pandemię koronawirusa, by naruszyć część amerykańskiego łańcucha dostaw w zakresie opieki zdrowotnej oraz obronności – do takiego wniosku doszła dwustronna kongresowa grupa zadaniowa. W efekcie Stany Zjednoczone muszą szybko wprowadzić poprawki w swoim sposobie zaopatrywania albo staną wobec braku kluczowych komponentów w sytuacji poważnego konfliktu.
Amerykańscy eksperci mówili o tym od lat. Teraz jednak mają oficjalne poparcie Kongresu, możemy więc spodziewać się rozwiązań ustawowych i środków finansowych umożliwiających zmianę sytuacji.
Wspomniane powyżej wnioski pochodzą z raportu „Defense Critical Supply Chain Task Force”, który ogłoszono 22 lipca. Prace nad nim prowadził dwupartyjny zespół Kongresu powołany w marcu tego roku. Kierowali nim reprezentanci Elissa Slotkin i Mike Gallagher. Zadaniem grupy było między innymi opracowanie zaleceń w kwestii wzmocnienia łańcucha dostaw dla obronności USA.
„Przez cały czas trwania pandemii konkurenci USA, tacy jak Chiny, wykorzystywali słabe punkty łańcucha dostaw w sposób, który zagrażał zdrowiu i bezpieczeństwu Amerykanów. Nasz krytyczny dla obronności łańcuch dostaw stoi w obliczu podobnych słabości, które jeśli zostałyby wykorzystane, osłabiłyby naszą zdolność do konkurowania z przeciwnikami i reagowania na kryzysy” – ogłosił w specjalnym oświadczeniu Gallagher.
„W zeszłym roku wszyscy widzieliśmy, jak niedobory środków ochrony osobistej kosztowały życie Amerykanów. Stało się oczywiste, że nasze łańcuchy dostaw zawiodły. Było to tak jasne, że nie możemy pozwolić, aby to się kiedykolwiek powtórzyło, zwłaszcza w przypadku przedmiotów, które są bezpośrednio związane z naszym bezpieczeństwem narodowym” – powiedziała z kolei Slotkin.
Ostatecznie w raporcie znalazło się sześć zaleceń legislacyjnych, które trafiły do przewodniczącego Komisji Usług Zbrojnych Izby Adama Smitha oraz członka kongresu Mike’a Rogersa. Mają one zostać wprowadzone jako poprawki do 2022 National Defense Authorization Act. Nie wiadomo jeszcze, czy wszystkie zalecenia zostaną zrealizowane ani jakie będą zakres i forma ich uwzględnienia.
Zalecenia grupy zadaniowej dla amerykańskiego Departamentu Obrony (DoD) to:
- opracowanie strategii oceny ryzyka i systemu aktywnego zarządzania ryzykiem,
- opracowanie metody zapewniającej większą przejrzystość całego łańcucha dostaw,
- zmniejszenie zależności DoD od „przeciwników” w zakresie zasobów i produkcji,
- poprawa jakości siły roboczej poprzez partnerstwo publiczno-prywatne,
- większe wykorzystywanie zdolności sojuszników i partnerów w celu wyeliminowania słabości USA,
- zabezpieczenie łańcucha dostaw pierwiastków ziem rzadkich.
Znaczenie pierwiastków ziem rzadkich
Ostatnie z zaleceń raportu dotyczy pierwiastków ziem rzadkich. Są one niezwykle istotne w wielu technologiach wojskowych, wykorzystuje się je od elektroniki i materiałów magnetycznych po szkło i lasery, a także w różnych procesach przemysłowych.
„Dla mnie pierwiastki ziem rzadkich są najpoważniejszą kwestią wskazaną w raporcie, to najbardziej poważny problem, przed którym stoi USA” – powiedział Bryan Clark, ekspert Hudson Institute.
Określenie „pierwiastki ziem rzadkich” może być nieco mylące. Choć część z nich faktycznie występuje rzadko, to większość występuje w dużych ilościach w skorupie ziemskiej. Clark uważa, że problem polega na tym, iż Chiny kontrolują obecnie nie tylko wydobycie, ale przede wszystkim przetwarzanie pierwiastków ziem rzadkich, a to drugie jest potrzebne, by uzyskały formę konieczną do wykorzystania ich przy produkcji elektroniki i innych przemysłowych zastosowaniach.
Dlaczego Stany Zjednoczone same nie przetwarzają pierwiastków ziem rzadkich? Ponieważ proces ten ma bardzo negatywny wpływ na środowisko. Stosuje się w nim toksyczne chemikalia, a amerykańskie przepisy z zakresu ochrony środowiska sprawiają, że przetwarzanie pierwiastków jest bardziej problematyczne i kosztowne, niż sprowadzanie ich z Chin. Dla Chin natomiast pierwiastki ziem rzadkich stanowią strategiczny priorytet, nie liczą się więc tak bardzo z ryzykiem środowiskowym.
„Nie ma to nic wspólnego z tym, ile pierwiastków ziem rzadkich znajduje się w ziemi. Za to ma wiele wspólnego z tym, w jakim stopniu rządy są skłonne zaakceptować degradację środowiska w celu ich rafinacji” – podsumowuje Clark.
Ekspert zgodził się z zaleceniem raportu, by Stany Zjednoczone czerpały rafinowane pierwiastki ziem rzadkich z większej liczby źródeł, szczególnie sojuszniczych i partnerskich państw, takich jak Indie, Australia oraz niektóre kraje Europy, o ile udałoby im się rozwinąć ich produkcję. Dzięki temu USA nie byłoby pod tym względem uzależnione od Chin. Zresztą mogłoby to mieć globalny wpływ, gdyż obecnie Chiny zdecydowanie dominują na rynku pierwiastków ziem rzadkich – US Geologic Survey podaje, że w 2019 r. kontrolowało aż 80 proc. tego rynku.
Łańcuch dostaw mikroelektroniki
Zaprezentowany raport zwraca także uwagę na mikroelektronikę. Choć Departament Obrony kupuje bezpośrednio tylko niewielką liczbę półprzewodników, to mikroprocesory wykorzystywane są w wielu technologiach wojskowych. Wspomniana niewielka liczba mikroprocesorów o specjalnym przeznaczeniu kupowana jest przez DoD od zaufanych krajowych producentów, jednak zamówienia te stanowią mniej więcej 1 proc. amerykańskiego rynku mikroprocesorów, nie mają więc większego wpływu na krajowy rynek.
Jednak mikroprocesory są też istotnymi komponentami wieku elementów wojskowych technologii. Jeśli więc na zagranicznych rynkach komercyjnych pojawiają się niedobory procesorów – wpływa to na łańcuch dostaw dla Departamentu Obrony. Dlatego w raporcie znalazło się zastrzeżenie, że „centralizacja komercyjnego przemysłu mikroelektroniki poza granicami kraju i odpowiadający jej brak krajowych zdolności produkcyjnych w zakresie półprzewodników stwarzają krytyczne luki w łańcuchu dostaw, które mają wpływ na bezpieczeństwo narodowe i dobrobyt gospodarczy Stanów Zjednoczonych”.
Clark i jego kolega z Instytutu Hudsona, Dan Patt, ogłosili niedawno wyczerpujący raport właśnie o mikroelektronice. Nie miał on nic wspólnego z raportem Kongresu, był przygotowywany niezależnie od niego i ogłoszony wcześniej. Raport zatytułowany „Regaining the Digital Advantage” przygląda się temu, jak obecnie wygląda światowy rynek mikroelektroniki i sugeruje, by Stany Zjednoczone przyjęły strategię skoncentrowaną na popycie.
„Aby zaradzić obecnemu niedoborowi mikroprocesorów, zwolennicy odnowili swoje długoletnie wezwania do federalnego wsparcia w celu rozszerzenia produkcji półprzewodników w USA, która spadła z prawie 40 proc. w 1990 r. do zaledwie 12 proc. światowej produkcji w 2020 r. Te propozycje próbują jednak rozwiązać niewłaściwy problem” – czytamy w raporcie. Na co należy zatem zwrócić większą uwagę? „Koncentracja – a nie globalizacja – zagraża dostawom mikroelektroniki w USA”.
Clark wyjaśnia, że globalizacja dostaw miała stworzyć odporny system dzięki różnorodności geograficznej oraz rozproszeniu poszczególnych elementów łańcucha dostaw – projektowania, produkcji, pakowania itd. Jednakże w rzeczywistości wszystkie elementy zostały skupione w rękach kilku rynkowych liderów. Obecnie Stany Zjednoczone przodują w projektowaniu procesorów, Korea Południowa i Tajwan to ich główni producenci, a te same kraje azjatyckie wraz z Japonią i Malezją najwięcej ich pakują. W łańcuchu dostaw mikroelektroniki dla Stanów Zjednoczonych uzależnienie od Chin nie stanowi jednak problemu.
„Można więc zauważyć, że na każdym etapie łańcucha dostaw półprzewodników zglobalizowaliśmy się, a następnie kraje zdały sobie sprawę, że pojawiła się lukratywna okazja, o ile sfinansują budowę narodowego czempiona. Przejęły one część udziałów w rynku, a teraz ewoluowaliśmy do punktu, w którym jest on zglobalizowany, ale nadal bardzo skoncentrowany. Problem polega na tym, że jeśli jakieś wydarzenie dotknie Tajwan – pogoda, działania wojskowe, działania gospodarcze – spowoduje to wyłączenie ogromnej części światowych mocy produkcyjnych w zakresie produkcji układów scalonych” – wyjaśnił Clark w wywiadzie.
Zapytany o Endless Frontiers Act, czyli amerykańską ustawę dotyczącą innowacyjności oraz konkurencji, Clark przyznał, że to właściwy krok, o ile Stany przyznają się do istnienia problemu, który należałoby rozwiązać. Zauważył jednak, że sama ustawa idzie w złym kierunku, ponieważ koncentruje się na budowaniu infrastruktury potrzebnej do wytwarzania dzisiejszych procesorów, zamiast objąć badania i rozwój mikroelektroniki nowej generacji. Przy czym jego zdaniem ustawa nadal może być pomocna.
W raporcie Clarka i Patta znalazły się dwa główne zalecenia. Pierwszym jest inwestowanie w „wykorzystywanie pojawiającego się przejścia w projektowaniu układów scalonych od zwykłego zwiększania gęstości do coraz większej złożoności i specjalizacji w architekturze i projektowaniu”. Wiąże się to – zdaniem Clarka – z dwoma problemami: zmniejszaniem rozmiarów procesorów w celu uzyskania lepszej wydajności oraz tworzeniem nowej architektury procesorów w celu zwiększenia przepustowości informacji. Badania prowadzone przez amerykańską Agencję Zaawansowanych Projektów Badawczych Obrony (Defense Advanced Research Projects Agency, DARPA) sprawiły, że Departament Obrony jest na czele tych technologicznych innowacji, jednak – zdaniem Clarka – nie ma to wystarczającej skali. Należałoby więc pójść w stronę komercyjnego inwestowania, rozwoju innowacyjności i możliwości skalowania. „Zdecydowanie uważam, że te mniejsze procesory i te bardziej heterogeniczne projekty procesorów staną się bardziej powszechne w systemach uzbrojenia”, powiedział Clark. Tyle tylko, że wiele starszych systemów uzbrojenia (rakiet, ale też samolotów czy okrętów) zaopatrzonych w starsze technologie, będzie wykorzystywanych jeszcze przez długi czas. „Dlatego też nie obserwujemy jeszcze przejścia na mniejsze rozmiary węzłów lub bardziej heterogeniczne procesory w systemach broni DoD, ale to się stanie, gdy systemy zostaną zastąpione przez systemy nowej generacji”.
Drugi kierunek sugerowanych w raporcie działań wymaga „skromnego finansowania rządowego, aby pobudzić większą różnorodność w produkcji obecnej generacji procesorów, co poprawiłoby odporność i pewność łańcucha dostaw oraz zwiększyło możliwości produkcyjne i opakowaniowe potrzebne dla przyszłych technologii zintegrowanych procesorów”.
Zmniejszenie uzależnienia od zagranicy
Wracając jednak do raportu grupy kongresowej – zaleca on także zmniejszenie uzależnienia USA od dostaw od „przeciwników”. Nie wiadomo do końca, co konkretnie miałoby oznaczać „zmniejszenie”, bo czy spadek importu pierwiastków ziem rzadkich z Chin do poziomu 75 proc. (przypomnijmy – z obecnych 80 proc.) byłby już zmniejszeniem wystarczającym? Pojawiają się też pytania i wątpliwości co do wykonalności tego zalecenia.
„Myślę, że bardzo trudno będzie niemal całkowicie wyeliminować zależność amerykańskiej armii od produktów pochodzących z Chin. Mimo że mamy projekty Made in America i mamy amerykańskich producentów, którzy sprzedają swoje produkty wojsku, ciągle będą podsystemy – lub pod-pod-pod-pod-podsystemy – wykorzystujące komponenty, które mogły pochodzić z Chin” – zauważa Clark. Jako przykład podaje między innymi lit. Rozwinięcie wydobycia i rafinacji litu na terenie Stanów Zjednoczonych byłoby „niezwykle kosztowne i środowiskowo trudne. Będziemy musieli zaakceptować fakt, że Chiny nadal będą wielkim dostawcą litu”.
Zarówno w przypadku litu, pierwiastków ziem rzadkich, jak i najpewniej wielu innych produktów, USA powinny jednak w pierwszej kolejności zmniejszyć swoją zależność od Chin. Budowanie krajowych zdolności produkcyjnych również jest ważne, bo może posłużyć przetrwaniu krótkich zaburzeń łańcuchów dostaw. „Ale oczekiwanie, że będziemy w stanie odciąć się od Chin z dnia na dzień i nigdy nie sięgać po ich towary, chyba nie jest realistyczne” – powiedział Clark.