fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

5.3 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Wojna na Ukrainie trwa, a co będzie z unijną taksonomią energetyczną?

Ponad miesiąc temu, zwyrodniały bandyta rządzący Rosją zaatakował Ukrainę. W Unii słychać głośne deklaracje o koniecznym uniezależnieniu się od rosyjskich węglowodorów. Czy oznacza to, że Komisja Europejska opracuje „nową taksonomię” energetyczną?

Warto przeczytać

Komisja Europejska chce zaklasyfikować energię jądrową oraz gaz ziemny jako zielone źródła energii. Czy KE naprawdę wyda akt delegowany klasyfikujący gaz i energię jądrową jako zieloną energię, nawet jeśli nazwie je energią przejściową? – pyta francuska gazeta „Le Point”. Zwłaszcza że opublikowano ostry raport ekspertów Komisji będący jednak opinią czysto doradczą. Eksperci Europejskiej Platformy na rzecz Zrównoważonego Finansowania, czyli grupa około 50 osób, przyznali, że energia jądrowa i gaz mogą przyczynić się do osiągnięcia celów UE w zakresie dekarbonizacji, podkreślili jednak, że klasyfikacja zrównoważonych źródeł energii, znana jako taksonomia, nie jest właściwym narzędziem. „Ustalone kryteria nie gwarantują, że nie wystąpi znacząca szkoda dla innych celów środowiskowych” – napisali. Ich zdaniem projekt aktu delegowanego Komisji jest sprzeczny z kilkoma celami tej taksonomii, zwłaszcza z celami dotyczącymi ochrony wód, ochrony różnorodności biologicznej, zapobiegania zanieczyszczeniom i gospodarki obiegowej.

Dziś już wiadomo, że KE przyjęła projekt – gaz i atom mają być traktowane jako zielone źródła energii. Jest to po myśli tak Niemiec, jak i Francji.

Francuskie sprzeczności

Państwa członkowskie sprzeciwiające się energii jądrowej informowały Komisję o swoim stanowisku wobec włączenia atomu do taksonomii. Negatywne zdanie w imieniu rządu federalnego wyraził m.in. Robert Habeck, niemiecki minister gospodarki i klimatu i zarazem ekolog. „Etykietowanie energii jądrowej, która jest technologią wysokiego ryzyka, jako energii zrównoważonej jest błędem” – ostrzegał 1 stycznia. Twierdził, że elektrownie atomowe będą długofalowo oddziaływać na ludzi i środowisko. Tłumaczył, że odpady radioaktywne to problem na setki lat. Zauważył, że brak jest przy tym ścisłych kryteriów bezpieczeństwa. Powiedział, że „z punktu widzenia rządu federalnego energia jądrowa nie jest zrównoważona. Odrzucamy zatem włączenie jej do aktu delegowanego na mocy rozporządzenia w sprawie taksonomii. Nie można wykluczyć poważnych awarii, które niosą ze sobą transgraniczne i długoterminowe zagrożenia dla ludzi i środowiska na dużą skalę (tzw. ryzyko rezydualne). Energia jądrowa jest droga, a kwestia ostatecznego usuwania odpadów nie została rozwiązana. Im dłużej działają elektrownie jądrowe, tym ważniejszy staje się problem odpadów promieniotwórczych. Jednocześnie budowa nowych elektrowni jądrowych nie stanowi krótkoterminowej szansy na wyeliminowanie węgla, źródła energii emitującego szczególnie dużo CO2, ponieważ odpowiednie procesy zatwierdzania i budowy trwają zazwyczaj dziesięciolecia”.

Niemiecki polityk uważa też, że to „zielone kłamstwo” może nie zostać zaakceptowane na rynkach finansowych. A celem taksonomii jest przyciągnięcie kapitału niezbędnego do transformacji energetycznej. Do rynku finansowego będzie więc należała ostateczna decyzja, czy uznać europejską taksonomię, czy też nie.

Przeczytaj także:

„Francja pod rządami François Hollande’a przyjęła pod koniec 2015 r. krajowy znak zrównoważonego finansowania (GreenFin), certyfikowany przez ekspertów, w ślad za Porozumieniem Paryskim i COP21. Jednak etykieta ta wyraźnie wyklucza ze swojej nomenklatury gaz i energię jądrową… Europejscy ekolodzy nie są ostatnimi, którzy wyśmiewają sprzeczności Francji, która wyklucza energię jądrową z własnej etykiety, by sześć lat później domagać się jej powrotu do etykiety europejskiej” – zauważa „Le Point”.

Sytuacja w Europie obecnie jest taka, że działają 103 reaktory jądrowe. Kończące swój żywot elektrownie pierwszej i drugiej generacji wymagają inwestycji rzędu 50 mld euro w najbliższej dekadzie na rozbudowę i modernizację. Będą musiały powstawać też nowe reaktory.

W projekcie aktu delegowanego Komisja przewidziała, że pozwolenia na budowę elektrowni jądrowych trzeciej generacji, EPR-ów i SMR-ów (małych reaktorów modułowych) należy uzyskać przed 2045 r. Nie ma natomiast żadnych ograniczeń czasowych, jeśli chodzi o elektrownie czwartej generacji emitujące bardzo mało odpadów (eksperymentalny projekt ITER w Cadarache, którego pierwsza produkcja ma nastąpić w 2033 lub 2035 r.).

Od energii jądrowej nie da się jednak uciec, gdyż jest niezbędna do dekarbonizacji kilku europejskich państw, takich jak Francja, Polska, Czechy, Węgry, Słowacja, Rumunia czy Słowenia. Wymaga to jednak znacznych nakładów finansowych. Dlatego tak ważny jest dla nich dostęp do „zielonego finansowania”.

Niemieckie usprawiedliwianie użycia gazu

Energia atomowa jest całkowicie potępiana przez Niemców, Austriaków, Luksemburczyków i Hiszpanów. Dotyczy to nawet SMR-ów. „Małe reaktory jądrowe powodują podobne problemy i dlatego nie mogą być uznane za zrównoważone” – podkreślał Robert Habeck w odpowiedzi dla Komisji Europejskiej.

Niemcy, nie godząc się na atom, bronią jednak gazu. Chcieli go w taksonomii jako energii przejściowej do 2030 r., ponieważ uzupełnia energie odnawialne, a nie zastępuje. Według nich elektrownie opalane gazem będą mogły przestawić się na ekologiczny wodór „w odpowiednim czasie”. Uważają przy tym, że Komisja nałożyła na elektrownie gazowe „nierealistyczne” wymagania. Według KE muszą one bowiem wykorzystywać co najmniej 30 proc. gazu odnawialnego lub niskoemisyjnego od 1 stycznia 2026 r., a od 1 stycznia 2030 r. co najmniej 55 proc. gazu odnawialnego lub niskoemisyjnego. Tymczasem w przypadku energii jądrowej nie mówi się o postępie technicznym. „Nie ma też wymagań dotyczących ochrony przed aktami terrorystycznymi” – zauważył Habeck.

Austria wniesie sprawę do Trybunału Sprawiedliwości?

Austriacy w odpowiedzi skierowanej do Komisji 28 stycznia podkreślali, że celem taksonomii nie jest zakazanie różnych rodzajów energii. Nie wszystkie powinny być jednak sklasyfikowane jako zielone lub zrównoważone. Twierdzili, że szanują różne wybory państw członkowskich, nie zmienia to jednak faktu, że zielona etykieta nie może odejść od swojego celu i powinna pozostać „narzędziem przejrzystości dla uczestników rynku, służącym do udzielania porad w zakresie zrównoważonych inwestycji i zapobiegania »greenwashing«”. Zwrócili się do krajów stawiających na atom: „nie zanieczyszczajcie tej zielonej etykiety energią, która nie jest zrównoważona” Ostrzegli, że jeśli akt delegowany Komisji zostanie przyjęty w takim kształcie, skierują sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w celu jego unieważnienia. Niemcy mogą przyłączyć się do tego apelu, ponieważ oni również mają wątpliwości co do legalności projektu aktu delegowanego, który uwzględnia energię jądrową jako energię przejściową.

Komisja podjęła decyzję

Warto pamiętać, że akt delegowany to zaproponowane przez Komisję rozporządzenie mające bezpośrednie zastosowanie, które może zostać przyjęte lub odrzucone jedynie przez Parlament Europejski i Radę. Nie ma przy tym możliwości wprowadzenia w nim zmian. W Parlamencie jest przegłosowywany zwykłą większością głosów w komisji (ECON) i bezwzględną większością głosów na posiedzeniu plenarnym. W Radzie, aby go unieważnić, większość musi mu się sprzeciwić. Oznacza to odrzucenie go głosami 55 proc. członków reprezentujących 65 proc. ludności europejskiej.

Mimo sprzeciwów wielu państw członkowskich 2 lutego zapadła jednak decyzja, że i gaz, i atom będą klasyfikowane jako zrównoważone inwestycje w UE.

Ponad miesiąc temu, zwyrodniały bandyta rządzący Rosją zaatakował Ukrainę. W Unii słychać głośne deklaracje o koniecznym uniezależnieniu się od rosyjskich węglowodorów. Czy oznacza to, że Komisja Europejska opracuje „nową taksonomię” energetyczną?

SourceLe Point

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »