fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

10.3 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Za sukcesem ukraińskiej armii stoją lata szkoleń prowadzonych przez NATO – pokazuje „The Wall Street Journal”

Dzięki szkoleniom NATO ukraińscy żołnierze, dowódcy, ale też politycy przekształceni zostali z przestarzałych, sowieckich sił zbrojnych w nowoczesną, dynamiczną armię.

Warto przeczytać

Państwa należące do Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego podjęły liczne wysiłki, by na każdym szczeblu zmodernizować ukraińskie wojsko – zaczynając od żołnierzy, a kończąc na ministrze obrony i decydentach w parlamencie. Zachodni doradcy, ale i sami Ukraińcy twierdzą, że to głównie dlatego ukraińskie siły bojowe zaskoczyły – i nadal zaskakują – świat swoją skutecznością w odpieraniu ataków liczniejszej i lepiej wyposażonej armii inwazyjnej.

Przez osiem ostatnich lat przynajmniej 80 tys. ukraińskich żołnierzy wzięło udział w szkoleniach i ćwiczeniach NATO, które sukcesywnie przekształcały posowiecką armię, dostosowując ją do zachodnich standardów, w których żołnierze potrafią myśleć w ruchu – to znaczy dostosowywać swoje działania do zmiennej, dynamicznej sytuacji na froncie.

Porucznik ukraińskiej Gwardii Narodowej Andrij Kulisz jest przekonany, że pokonujący rosyjskich najeźdźców Ukraińcy „stosują procedury, których nauczyli się podczas szkolenia z NATO”.

Szkolenia te nigdy nie były tajne, ale z drugiej strony – nie były też specjalnie nagłaśniane, aby nie stały się pretekstem dla Rosji. Z drugiej strony szkolenia te stały się cennym źródłem informacji dla amerykańskiego wywiadu. W końcu Ukraina od lat walczy z separatystami na wschodzie swojego kraju, a ci wspierani są przez Rosję. Oznacza to, że ukraińskie wojsko ma spore doświadczenie w walkach z rosyjskimi żołnierzami – dzięki czemu Ukraińcy jednocześnie chętnie chłoną wiedzę szkoleniową oraz sami stają się źródłem wiedzy o tym, jak w praktyce wygląda walka z Rosjanami.

Przeczytaj także:

Przed inwazją Rosji 24 lutego Ukraina była już na tyle dobrze przygotowana, że w ćwiczeniach NATO, w których brało udział co najmniej osiem państw należących do paktu, większość zajęć praktycznych odbywała się pod okiem ukraińskich instruktorów. Stało się jasne, że ukraińskie wojsko przyswoiło sobie natowskie nauki i jest gotowe zastosować je w działaniu.

„Okazało się, że udzielane przez nas przez lata wsparcie miało znaczący wpływ” – przyznaje Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg.

Działania NATO na Ukrainie przyniosły dużo lepsze skutki niż analogiczne prace w Iraku czy Afganistanie. Komentatorzy uważają, że to za sprawą spójności ukraińskiego społeczeństwa i uznania, jakim cieszy się rząd centralny. Choć ukraińska biurokracja bywa nieefektywna i podatna na korupcję, to jednocześnie integruje państwo. Ta jedność nasiliła się jeszcze po 2014 r., kiedy Rosja zajęła Półwysep Krymski i zaczęła wspierać wschodnich separatystów, stając się jednocześnie zewnętrznym wrogiem, wobec którego Ukraińcy mogli się jednoczyć.

Perspektywa przyjęcia Ukrainy do NATO była jednym z pretekstów, jakimi prezydent Rosji Władimir Putin próbował usprawiedliwić rozpoczęcie inwazji na ten kraj. I choć prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wspomniał o odstąpieniu od akcesji, wiadomo dziś, że kijowskie wojska już nauczyły się prowadzić wojnę według natowskich zasad – stosują je skutecznie na polu walki.

Ukraińska armia została zupełnie przebudowana. Doradcy z NATO wprowadzili do postsowieckiego wojska nowe koncepcje – w tym cywilną kontrolę nad armią, angażującą zawodowych inspektorów, logistyków i zewnętrznych audytorów. Wcześniej nacisk kładziono na zwiększanie liczby żołnierzy i broni. Jednak NATO pokazało Ukrainie, jak zwiększać potencjał militarny poprzez wyznaczanie właściwych celów, a następnie zapewnienie sił i wyposażenia koniecznych do ich realizacji.

Rozwinięciem tego podejścia jest wprowadzenie do ukraińskiej armii podoficerów – doświadczonych żołnierzy, którzy poprzez awans zyskali większy autorytet i stali się ogniwem łączącym dowództwo z wojskami lądowymi. Zarządzanie misją zmieniło swoją strukturę: teraz cele wyznaczane są przez wyższych dowódców, ale decyzje przy ich realizowaniu przekazywane są dalej w łańcuchu dowodzenia – aż do poszczególnych żołnierzy.

We wcześniejszym, sowieckim podejściu – które nadal stosowane jest w Rosji – żołnierze nie mają zbyt dużej swobody przy wypełnianiu rozkazów wydawanych przez wyższych oficerów.

„Ta zmiana to wielka różnica” – przyznaje były minister obrony Andrij Zahorodniuk. „Reforma podoficerska i dowodzenie misjami wielokrotnie zwiększają skuteczność naszych sił”.

Porucznik Kulisz zauważa, że szkolenia okazały się podwójnie skuteczne także ze względu na to, że Ukraińcy znają radziecką myśl wojskową.

„Rosjanie stosują swoją typową taktykę, która nie zmieniła się zbytnio od czasów Stalina” – zauważa. Polega ona na tym, że najpierw oddają salwy artyleryjskie. „Potem rzucają mięso armatnie, by zająć nasze pozycje” – mówi, mając na myśli rosyjskich żołnierzy. Tymczasem ukraińskie działania są bardziej dynamiczne i mniej przewidywalne. „Wprowadzamy chaos w ich szeregi”.

Rozwijanie tych umiejętności trwa od 2008 r., a zaczęło się dość niespodziewanie. Kiedy Rosja najechała Gruzję, NATO zaczęło wspominać o włączeniu tego kraju i Ukrainy w swoje struktury. W ramach sojuszu przygotowano liczący 70 stron plan, który określał „strategiczny kurs integracji euroatlantyckiej Ukrainy”. Był on swego rodzaju mapą, którą podążać miała Ukraina, by spełniała demokratyczne standardy NATO. Znalazł się tam postulat bardziej profesjonalnego wojska, nad którym większą kontrolę miałyby jednostki cywilne. Niewiele jednak z tego wyszło, bo projekt nie spotkał się z dużym poparciem na Zachodzie, a funkcjonujące w sowieckim stylu wojsko Ukrainy stawiało opór przed realizacją wytycznych.

Jednak, kiedy Rosja rozgromiła ukraińskie siły w 2014 r., konieczność transformacji wojskowej stała się oczywista. Zarządził ją ówczesny prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, a NATO chętnie przyspieszyło swoje działania. W ukraińskim Jaworowie, niedaleko polskiej granicy, powstał ośrodek szkolenia wojskowego o powierzchni 150 km kwadratowych. Ośrodek ten zyskał wielkie znaczenie, o czym świadczy choćby fakt, że w połowie marca Rosja wystrzeliła na niego rakietę, zabijając 35 osób.

W 2014 r. priorytetem NATO była pomoc Ukrainie w walce z Rosją i wspieranymi przez nią separatystami na wschodzie kraju. Ruszyły szkolenia z medycyny na polu walki, cywilnego planowania kryzysowego oraz wojny hybrydowej, którą stosowała Rosja – od dronów po podsłuchiwanie rozmów telefonicznych. Zachodni oficerowie uczyli nowoczesnej taktyki walki żołnierzy z ukraińskiej Gwardii Narodowej, ale szybko po podobne szkolenia zwrócili się oficerowie ukraińskiej armii.

Doradcy z NATO pracowali wraz z kijowskimi urzędnikami nad szerszym planem wprowadzenia głębokich zmian. Delegaci NATO wiedzieli, że potrzebna będzie restrukturyzacja, która sięgnie całego kierownictwa.

Praktycznie na wszystkich szczeblach znaleziono problemy – istniały na przykład równoległe systemy medyczne, wojskowe i cywilne, których współpraca wymagała zezwolenia wprowadzonego na drodze ustawy parlamentarnej – wspomina emerytowany pułkownik Liam Collins, były oficer Sił Specjalnych Armii Stanów Zjednoczonych.

Kristopher Reeves, pułkownik armii kanadyjskiej, który w latach 2017-18 roku kierował kanadyjskim oddziałem szkolącym Ukraińców, wspomina natomiast, że wyszkoleni dawniej przez Sowietów oficerowie i biurokraci byli niechętni zmianom. „Skupiliśmy się na liderach, którzy mogliby wykorzystać naszą energię i ją pomnożyć” – przyznaje.

W krótkim czasie szkolenia w Jaworowie mocno się rozrosły. Początkowo ćwiczyła tam kompania licząca 150 żołnierzy. W 2018 r. było ich już ponad 400. W symulacjach bojowych uczestniczyło coraz więcej ukraińskich instruktorów.

„Drugą najlepszą rzeczą po byciu w walce jest uczenie jej” – twierdzi pułkownik Reeves o sposobach wojskowej edukacji.

Amerykanie organizowali w Jaworowie coroczne ćwiczenia, zwane Rapid Trident, w których ukraińscy żołnierze ćwiczyli z wojskami z kilkunastu różnych krajów. Porucznik Kulisz, który wraz ze swoimi żołnierzami broni obecnie miasta Rubiżne, wskazuje, że w ostatnich latach to właśnie umiejętności zdobyte na ćwiczeniach, takie jak obsługa materiałów wybuchowych i taktyka polowa, pomogły jego brygadzie szybkiego reagowania podczas walk w Donbasie.

Także żołnierze, którzy wycofali się z walk w Donbasie, mogli wnieść swoje doświadczenie do prowadzonych ćwiczeń – często dzieląc się informacjami i spostrzeżeniami ze swoimi mentorami. W 2018 r. emerytowany generał dywizji armii USA Timothy McGuire, pomagający stworzyć centrum szkoleniowe w Jaworowie, zaprosił ukraińskich oficerów na duże ćwiczenia NATO do Niemiec. Tam jeden z ukraińskich generałów, obserwując przygotowanie pozycji obronnej, powiedział: „Nie zrobiłbym tego w ten sposób”. Zauważył, że żołnierze nie są odpowiednio zamaskowani, a poza tym powinni pracować w większym rozproszeniu i bardziej się okopać. „Wspaniale było poznać ich doświadczenie” – mówi generał McGuire. Następnie rozmowa zeszła na temat tego, co Ukraińcy zrobiliby inaczej, a uzyskane informacje wykorzystano po zakończeniu ćwiczenia do jego ewaluacji.

Oprócz tego ukraińscy żołnierze, którzy w Donbasie używali zachodniej broni, relacjonowali, jak sprawdzała się ona w ogniu walki. „Relacja była zdecydowanie obustronna” – mówi pułkownik Collins. „Bez wątpienia my uczyliśmy się od nich, a jednocześnie oni uczyli się od nas”.

Wiele lat doradcy wojskowi spędzili z dala od bitewnych pól, kładąc nacisk na biurokratyczne elementy współczesnej armii, takie jak raporty z audytów, programy rozwoju zawodowego i procesy przeglądu personelu. Pułkownik Reeves przyznaje, że są to „nieco nudne rzeczy”. Ale z czasem zaczęto większą uwagę zwracać na faktyczne doświadczenie. „Doświadczenie bojowe stało się ważniejsze niż to, kto ma największy budżet. Mogliśmy zaobserwować, że ich systemy awansu zostały przeprojektowane z właściwych powodów” – ocenia pułkownik.

Wprowadzenie zmian strukturalnych oraz zapewnienie kontroli cywilnej ujawniły przy okazji korupcję i marnotrawstwo środków, co bardzo denerwowało zarówno dowódców, jak i biurokratów.

Zahorodniuk, były minister obrony Ukrainy, wspomina: „Było to trochę stresujące, bo ciągle pojawiały się problemy”. Jednak wola polityczna Poroszenki i nowego prezydenta Zełenskiego sprawiła, że proces posuwał się do przodu.

W państwach rządzonych przez totalitarny reżim nie ma sposobów, by zakwestionować informacje płynące od armii. „W Rosji nikt nie kwestionował tego, co mówi wojsko” – zauważa Zahorodniuk.

Tempo prowadzonych szkoleń przyspieszyło w ubiegłym roku, kiedy zagrożenie ze strony Rosji stało się bardziej poważne. Od października 2021 r. do lutego tego roku Brytyjczycy prowadzili na Ukrainie szkolenie lądowe, którym kierował Bill Ross. Chodziło w nim głównie o zapoznanie ukraińskich żołnierzy z pociskami przeciwpancernymi NLAW, dostarczanymi im przez Wielką Brytanię. Początkowo zakładano, że brytyjski batalion piechoty będzie szkolił 40-osobowe oddziały, jednak szybko ich liczebność zwiększono do 80 osób. W ćwiczeniach uczestniczyli żołnierze z całego kraju.

„Dosłownie co trzy lub cztery dni dostarczaliśmy kolejne kursy, kolejne kursy, kolejne kursy” – przypomina sobie major Ross. Wierzył, że jeśli uda im się przeszkolić bezpośrednio choćby kilkuset żołnierzy, to będą oni mogli przekazać swoją wiedzę dalej, w innych oddziałach. Ukraińcy i zachodni sojusznicy skupiali się na szkoleniach, gromadząc się w Kijowie co tydzień na specjalnych spotkaniach koordynacyjnych.

Trzeba było jednak przez cały czas zmagać się z wewnętrzną opozycją, jaka pojawiała się w szeregach ukraińskiej armii. W październiku major Ross przyjechał do Żytomierskiego Instytutu Wojskowego na południowy zachód od Kijowa. Był zdziwiony, kiedy na początku z powodu „osoby w ich organizacji, która nie chciała ingerencji wojsk zachodnich” odmówiono mu wstępu. W końcu jednak udało się uzyskać pozwolenie na wejście majora.

Zespół Rossa działał z upoważnienia Połączonego Dowództwa Sił Zbrojnych Ukrainy, które opracowało plan obrony przed rosyjską inwazją. W lutym po raz ostatni przeglądał strategię ukraińskiego wojska, która zakładała już atak ze wszystkich stron poza zachodnią granicą. Jednak po ukraińskiej stronie istniał już plan obrony.

„To był ich plan” – podkreśla major Ross. „My tylko pomagaliśmy”.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »