fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

6.4 C
Warszawa
wtorek, 19 marca, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Emmanuel Navon: w konfrontacji z Putinem Ameryka poprosi swoich partnerów o wybór strony

Warto przeczytać

Emmanuel Navon jest autorem dyplomatycznej historii państwa Izrael („L’Étoile et le Sceptre”, Éditions Hermann). We Francji przebywał z okazji ważnej konferencji na temat Porozumień Abrahamowych w Senacie, zorganizowanej przez sieć Elnet France.

„Le Figaro”: Jak oceniasz znaczenie wojny w Ukrainie? Czy nie jest to moment pęknięcia geopolitycznego równie istotny w historii stosunków międzynarodowych, jak 11 września 2001 r.?

Emmanuel Navon: Owszem, jest to wydarzenie tektoniczne, równie znaczące, jak 11 września czy koniec zimnej wojny. Stanowi największe wyzwanie dla porządku światowego od czasu zakończenia II wojny światowej. To próba narzucenia prorosyjskiego reżimu w byłych republikach radzieckich, która nie skończy się tak szybko. Putin daje do zrozumienia, że zamierza cofnąć czas do końca zimnej wojny, co rozpoczął w 2014 r. brutalnymi atakami na Krymie i Kaukazie. W ten sposób przekroczył „czerwoną linię”, czemu bacznie przyglądają się wszystkie państwa, w tym Chiny zainteresowane aneksją Tajwanu. Kraje demokratyczne będą musiały dokonać wyboru. Dobrym przykładem są tu Indie starające się zachować równowagę w stosunkach z Rosją, przez co ich sytuacja jest bardzo niewygodna. Uważam, że nastąpi podział na dwa obozy: autokratyczny i demokratyczny, a Stany Zjednoczone będą coraz wyraźniej pytać swoich sojuszników, czy są po ich stronie.

Jak na taki podział reaguje Europa i czy zgadza się na tę dychotomiczną wizję?

Uważam, że tak. W tym kontekście zupełnie nieoczekiwane było wystąpienie Olafa Scholza. W 2003 r. w książce „Paradise and Power” Robert Kagan twierdził, że Ameryka pozostała w historii, natomiast Europa przeszła do posthistorii. Jednak Putinowi udało się całkowicie zmienić Stary Kontynent, sprawiając, że nawet Szwecja i Finlandia chcą wstąpić do NATO, a Niemcy planują zwiększenie budżetu wojskowego i pomoc w dozbrajaniu Ukrainy. Europejczycy nie żyją już w naiwności wizji końca historii Francisa Fukuyamy. Dostrzegają też, że tylko klęska Rosji na Ukrainie umożliwi powrót do stabilizacji na Kontynencie. W przypadku, gdy tak się nie stanie, Putin osiągnie, chociaż część swoich celów i będzie to początek końca, bo on nie spocznie. Znam twierdzenie, że nie należy pchać go w ramiona Chińczyków, jednak wszelkie próby przekonania go do zmiany działań zawiodły, bo za główny problem uważa Zachód. Zresztą jego relacje z Chinami to nie partnerstwo, a wasalizacja, gdyż chińska gospodarka jest 10 razy większa od rosyjskiej i nawet armia nie ma wystarczającej siły przebicia, by przywrócić równowagę we wzajemnych stosunkach. Gospodarka Rosji to stacja paliw, która poza ropą naftową i gazem ziemnym nic nie produkuje.

Czy jednak, skoro Europa zrywa zależność energetyczną, to Putin nie jest skazany na to nierówne partnerstwo?

Tak, jednak budowa gazociągów między Rosją a Chinami wymaga czasu, a więc Putin nie będzie w stanie natychmiast przeorientować się na Pekin, co stawia go w niepewnej sytuacji. Obszar energetyczny jest jego piętą achillesową, więc tam należy zaatakować, żeby go powstrzymać. Rosja to gospodarka w stylu afrykańskim. Kiedy Europejczycy przestaną importować, będzie to dla niej bardzo bolesne.

Prezydent Zełenski poprosił o pomoc Izrael, lecz izraelski rząd się na nią nie zdecydował. Błąd?

Dyskretne działanie wobec Putina ma swoje przyczyny. Izrael graniczy z Syrią, której przestrzeń powietrzna jest kontrolowana przez Rosjan. Jeżeli jutro uruchomią oni swoje rakiety przeciwlotnicze, nie będziemy w stanie podjąć działań przeciwko Iranowi w Syrii. Mimo to izraelscy przywódcy zdecydowanie potępili inwazję, natomiast po ujawnieniu zbrodni wojennych w Buczy i innych miejscach Jerozolima zmobilizowała się do pomocy humanitarnej. Z drugiej strony wydaje mi się, że premier Naftali Bennett ma mylne złudzenia w stosunku do Putina. Z Rosją występuje konflikt interesów, bo to ona dostarczyła Iranowi cywilną technologię jądrową, a w trakcie zimnej wojny ich piloci walczyli w Syrii przeciwko naszym. Dodatkowo głównym celem polityki zagranicznej Moskwy jest zneutralizowanie naszego najważniejszego sojusznika, czyli Stanów Zjednoczonych.

Kijów rozważa zmiany w „stylu izraelskim”, w którym model bezpieczeństwa obejmuje obronę w rodzaju Żelaznej Kopuły, nową strategię wojskową oraz system dwustronnych sojuszy. Czy jest to odpowiednie porównanie?

Niezupełnie. Ukraińcy potrzebowaliby silniejszej armii. Porównując Izrael ze światem arabskim w latach 70., to choć przewaga liczebna była po stronie arabskiej, to jakościowo dominował Izrael. Ukraińcy wciąż są od tego daleko i potrzebowaliby wielu lat, żeby zbudować odpowiednio nowoczesną infrastrukturę wojskową. Wszystko zależy od tego, jak bardzo Stany Zjednoczone i Europa będą im w tym pomagać po obecnej wojnie.

Niejasne jest też, czy Putin wyjdzie z tego konfliktu cało, czy też będziemy mieli do czynienia z wojną na wyniszczenie. Nawet jeśli rosyjskie zagrożenie zdołało skonsolidować naród, to i tak nie na takim poziomie pod względem tożsamości, solidarności i postrzegania zagrożenia, jak w Izraelu. Także izraelska technologia jest wyżej. Niemniej naród ukraiński wykuwa się w przeciwnościach losu.

Jak ten konflikt wpływa na Bliski Wschód? Rosja wycofuje swoje wojska z Syrii, aby wzmocnić front ukraiński.

Interwencja rosyjska w Syrii nastąpiła po tym, jak prezydent Obama odmówił amerykańskiego zaangażowania w 2013 r. Dla Rosji była to szansa na powrót do międzynarodowej polityki. Co jednak dostał Putin? Ma na głowie Somalię, bez środków na jej odbudowę. A przecież jego przesłaniem było pokazanie Amerykanom, że obalając dyktatorów, w końcu dostaje się islamistów. W ostatecznym rozrachunku wprawdzie zachował Assada, ale Syria została kompletnie zniszczona. Islamiści istnieją nadal, wszędzie są Irańczycy. Pozostał z problemem, a nie może zrobić tego, co Chińczycy wmawiający Afrykańczykom, że ich model jest lepszy od amerykańskiego.

Wprawdzie w Afryce Rosja skutecznie wypiera Francuzów z Mali czy Republiki Środkowoafrykańskiej, instalując tam swoje bojówki Wagnera, ale są to formacje gangsterskie i nie wydaje mi się, żeby było to długotrwałe działanie. Rosja nie ma takiej kasy jak Chiny.

Niektórzy obserwatorzy twierdzą, że Rosja ma znacznie większe poparcie w świecie, niż się o tym mówi na Zachodzie, m.in. wśród Hindusów czy Południowoafrykańczyków. Czy to okazja dla świata wielobiegunowego?

Indie są uzależnione od ogromnego importu rosyjskiej broni. Dlatego dąży się do utrzymania tam czy np. w Indonezji dyplomatycznej równowagi sił pomiędzy Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Celem jest m.in. zachowanie niezależności przez takie państwa, jak ma to miejsce w przypadku Erdoğana. Jednak wojna w Ukrainie ograniczy tę grę.

Czy to znaczy, że Erdoğanowi nie powodzi się zbyt dobrze?

Cóż, jego gospodarka się załamała, a Amerykanie mówią mu, że musi wybrać. W związku z tym zmienia też swój stosunek do Izraela, ponieważ znalazł się w pułapce ekonomicznej. Inne kraje też będą musiały dokonać wyboru. Warto zauważyć, że sprzymierzeńcy Putina na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ to oprócz Chin i Indii w większości państwa upadłe. Wśród głosów wstrzymujących się od potępienia inwazji z Afryki czy Ameryki Łacińskiej większość związana jest z interesami gospodarczymi i obawą przed rosyjskimi retorsjami handlowymi. Lecz im bardziej załamuje się gospodarka rosyjska, tym mocniej osłabia się ten obóz. Także Erdoğan nie może dłużej prowadzić podwójnej gry.

Czy nie jest to dowód na to, że pomimo kryzysu demokracji amerykańska potęga gospodarcza wciąż pozostaje kolosalnym czynnikiem w stosunkach międzynarodowych?

Stany Zjednoczone nadal są potężne, a chińskie wyobrażenie o upadku Ameryki jest przesadzone. Faktem jest jednak, że następuje radykalizacja sceny politycznej, choć instytucje nadal są silne, skoro przetrwały rządy Donalda Trumpa. Amerykańska administracja okazała się też solidna w radzeniu sobie z kryzysem ukraińskim.

Jednak USA muszą zaproponować coś w zamian za zerwanie z Chinami i Rosją, do którego namawiają innych. Podczas kryzysu związanego z pandemią Australia zażądała powołania komisji śledczej do zbadania pochodzenia wirusa, co spotkało się z chińskim odwetem. Tymczasem w czasach Trumpa Amerykanie zastąpili Australijczyków w eksporcie węgla do Chin! Nie jest to, delikatnie mówiąc, spójna polityka. Jeżeli zależy nam na wspólnym zachodnim froncie, to musimy go założyć również w Waszyngtonie.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »