fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

14.8 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Toksyczne media społecznościowe

Sieci mediów społecznościowych to masowo zakrojone na szeroką skalę eksperymenty społeczne. Są prowadzone przy radykalnie niewystarczającej wiedzy na temat leżącej u ich podstaw dynamiki psychologicznej – twierdzi Jordan Peterson, kanadyjski psycholog kliniczny zajmujący się psychologią ideologii, religii, osobowości, świadomości oraz systemami totalitarnymi. W swoim artykule dla „The Telegraph” nawołuje, by działać już teraz, zanim media społecznościowe zanieczyszczą i zmienią nasz świat tak, że nie da się już go naprawić.

Warto przeczytać

Ludzie mówią, że media społecznościowe doprowadzają ich do szaleństwa. Okazuje się, że takie stwierdzenie nie jest bezzasadne. Psycholog społeczny Jonathan Haidt uważa, że korzystanie z niektórych form mediów społecznościowych może być niebezpieczne dla psychiki. Badania wykazały, że bezpośrednio i przyczynowo związane to jest z wyższymi wskaźnikami depresji. Szczególnie zagrożone są dziewczynki wchodzące w okres dojrzewania.

Jordan Peterson przyznaje, że myśli podobnie, szczególnie o Twitterze i tym, „jak skonstruowane są jego bodźce w porównaniu z tymi, które charakteryzują zdrowe interakcje międzyludzkie”. Uważa on, że jest to medium szkodliwe i proponuje eksperyment: „Wyobraź sobie na przykład, że nauczyłeś się w swojej rodzinie szczególnego wzorca komunikacji, który stosowany wobec innych wywoływał pasywny lub nawet jawnie agresywny opór.

Z definicji nietypowa metoda komunikacji, której cię nauczono – taka, która nie sprawdza się w szerszym środowisku społecznym – określiłaby cię, przynajmniej w oczach społeczeństwa, jako „szaleńca”.

A teraz zapytajmy: czym Twitter, podobnie jak wspomniana rodzina, różni się od realnego świata, jeśli chodzi o to, w jaki sposób wymaga od nas wzajemnej komunikacji? W jaki sposób czyni nas również „szalonymi”?”

Przeczytaj także:

Należy zdać sobie sprawę z tego, że Twitter omija tradycyjne sposoby mierzenia jakości komunikacji. W prawdziwym świecie wysoki wolumen komunikacji jest niezwykle kosztowny. Wymaga zarówno uzyskania wiarygodności, dzięki czemu duża liczba osób chce czytać lub słuchać kogoś, jak i dostępu do bogactwa niezbędnego do takiej komunikacji (bezpośrednio poprzez osobiste pozyskiwanie odbiorców lub pośrednio, np. poprzez umowę z wydawnictwem). Twitter omija te ograniczenia będące potencjalnie istotnymi regulacjami. Na dodatek zapewnia powszechny dostęp do każdej z ciężko wypracowanych sieci osobistych swoich użytkowników.

Bezkarne podżeganie

W ten sposób każdy, bez względu na kompetencje czy status społeczny, może śledzić całą sieć obserwujących kogoś innego, jedynie komentując coś, co ten ostatni opublikował. Ten sam komentator ma zatem dostęp do wszystkich tych, którzy zdecydowali się śledzić nie jego, ale obiekt jego obelg i szyderstw, nie wykazując przy tym żadnych kompetencji niezbędnych do samodzielnego przyciągnięcia takiej uwagi.

„Ta demokratyzacja komunikacji umożliwia pasożytnictwo całkowicie oderwane od kompetencji. Masowo zwiększa szum w stosunku do sygnału, omijając wszystkie mechanizmy przesiewowe, które zostały tak pieczołowicie opracowane, aby chronić nas przed nieustannym hałasem w świecie rzeczywistym”, tłumaczy Peterson.

Kolejnym sposobem, w jaki Twitter łamie normy standardowej interakcji międzyludzkiej jest nie tylko zerowy koszt, ale nawet potencjalne korzyści dla tych, którzy dopuszczają się rażących wykroczeń etycznych. „Ułatwia on dorozumiany moralny awans oskarżyciela, który przyjmuje pozycję cnotliwego sędziego jedynie poprzez sformułowanie oskarżenia, nawet niejasnego, bezpodstawnego i obrzydliwego”.

Nie ponoszą też żadnych kosztów osoby pozwalające sobie na obelgi, ataki personalne i prowokacyjne stwierdzenia. Mogą się one przecież ukryć za swoją anonimowością i działać zupełnie bezczelnie.

Twitter więc nader często pobudza reaktywny gniew. Pozbawia on bowiem użytkowników dwóch ważnych przywilejów, które są przyznawane ludziom w świecie realnym: domniemania niewinności oraz prawa i możliwości angażowania się w skuteczną samoobronę.

Można powiedzieć o każdym użytkowniku, co się chce i ocenić go, jak się chce, bez względu na jego reputację, a on nie może nic z tym zrobić.

Każdy członek tego, co może zbyt łatwo stać się tłumem, może rzucić dowolne oskarżenie, nieważne jak oszczercze, przeciwko komukolwiek, a atakowany nie ma wielkich szans na obronę. Chyba jeszcze bardziej niepokojącym jest fakt, że ten podżegany gniew nie pozostaje na poziomie Twittera, on przenosi się do prawdziwego świata. „W ten sposób emocjonalna temperatura otoczenia w całym społeczeństwie podnosi się, stopień po stopniu, do temperatury wrzenia”.

Nagradzana psychopatia

Peterson uważa, że struktura nagród Twittera, nawet bardziej niż Facebooka, zachęca do złośliwego narcyzmu. Umożliwia free-riding (swobodne korzystanie z dobra zbiorowego bez ponoszenia kosztów) i priorytetowo traktuje motywację psychopatyczną. Pozwala przyciągać nieproporcjonalnie dużą uwagę poprzez skandaliczne wypowiedzi. Jest to psychologiczny odpowiednik zanieczyszczenia powietrza, którym wszyscy oddychamy.

Co myślą o tym inni?

Peterson, korzystając z poczty elektronicznej, wymienił na ten temat uwagi ze wspomnianym psychologiem społecznym Jonathanem Haidtem oraz Stevenem Pinkerem, wybitnym psychologiem poznawczym.

Haidt zauważył, że Twitter rzeczywiście przecina związek między „kompetencjami lub tworzeniem wartości a prestiżem/wynagrodzeniem”. Pinker ma podobne spostrzeżenia: „Kontrast między Twitterem a komunikacją twarzą w twarz jest głęboki. Byłem zdumiony tym, jak niektórzy z moich studentów i młodszych kolegów nie zastanawiają się i nie powstrzymują przed pluciem zupełnie bezinteresownymi i nieuzasadnionymi docinkami pod adresem szanowanych postaci w ich dziedzinach. Muszę im przypominać, że pewnego dnia mogą spotkać się z tymi postaciami na konferencji lub że mogą one zasiadać w ich komisjach ds. kadencji czy recenzji grantów. Przejście „od spotkań do Zoomu” w ciągu ostatnich dwóch lat mogło to nasilić, ale podejrzewam, że głównym czynnikiem sprzyjającym takiemu stanowi rzeczy jest poczucie, że ich grupą odniesienia są ich rówieśnicy w tym samym wieku na Twitterze i że brakuje wskazówek przypominających im, że są częścią wielopokoleniowej społeczności”.

Pinker dodał: „Wydaje się, że istnieje też dynamika uzbrajania sprawiedliwości społecznej, tak że, w miarę jak nasze społeczeństwo legalnie rozszerza prawa dla czarnych, kobiet, gejów i osób transseksualnych, jednocześnie tworzy broń do wojny socjokulturowej, przekazując agresywnym profesjonalistom moralizatorski pałąk, za pomocą którego mogą demonizować swoich konkurentów”. W tym przypadku destrukcyjny trolling mógłby być również efektem ubocznym postępu moralnego. Zauważ, że byłoby to zgodne z atrakcyjnością moralizatorskiego mobbingu wśród młodszych pokoleń – w rywalizacji statusowej ze swoimi seniorami są oni pokrzywdzeni w każdym wymiarze, poza jednym, deklarowaną wyższością moralną”.

Haidt poparł też myśl, że niepoparte wystarczającą wiedzą psychologiczną, niebezpieczne eksperymenty społeczne, jakimi są media społecznościowe, zachęcają do narcyzmu.

Wnioski, jakie z tego płyną, nie napawają optymizmem. Nie są potrzebni przestępcy czy ludzie, którzy z obojętnością patrzyliby, jak wszystko płonie, by radykalnie zdestabilizować złożone organizacje społeczne.

Peterson rozmawiał też z dziennikarzem Andym Ngo o anarchistycznej grupie Antifa, po tym, jak został poinformowany przez część Demokratów, z którymi korespondował, że ta grupa „tak naprawdę nie istnieje”. Nie rozumiał ich stanowiska, dopóki nie zapytał Andy’ego, ile naprawdę aktywnych komórek Antify jego zdaniem istnieje w USA i ilu aktywnych, pełnoetatowych odpowiedników „członków” może mieć każda komórka. Otrzymał odpowiedź, że te liczby to odpowiednio 40 i 20. Oznacza to, że za wszystkie szkody odpowiada 800 anarchistów. Jest to zgodne z zasadą Pareto mówiącą, że 80 proc. wyników wypływa tylko z 20 proc. przyczyn, czyli niewielka liczba członków dowolnej organizacji ciągnie cały ciężar.

Warto pamiętać, że jeden procent populacji USA odpowiada za dwie trzecie wszystkich przestępstw z użyciem przemocy (a mniejszość z tego jednego procenta to recydywiści).

Nasilenie polaryzacji

Należy sobie zadać pytanie, czy budując sieci społecznościowe, stworzono systemy „komunikacyjne”, które są w stanie zdestabilizować całe społeczeństwo? Według Haidta dzielenie się w sposób bezpośredni treściami wywołującymi emocje, zwłaszcza tymi, które mogą wywołać oburzenie, ułatwione zostało przez „zwykłe” wprowadzenie przycisków „retweet” i „like”. Jeśli tak mała innowacja technologiczna może nasilić polaryzację na skalę społeczną, to jak wielkie zakłócenia mogą wywołać te technologie komunikacyjne jako całość? – zastanawia się Peterson. Czy są w stanie doprowadzić społeczeństwa do upadku? Wśród nastolatek zbierają poważne żniwo już teraz, jeśli chodzi o ich zdrowie psychiczne.

Jednak jest jeszcze cała reszta społeczeństwa wraz z instytucjami społecznymi. Peterson uważa, że potencjalne szkody psychologiczne i socjologiczne mogą być na tyle poważne, że należy rozważyć przeprowadzenie badań w tej sprawie – z myślą o konceptualizacji, projektowaniu i ulepszaniu platform udostępniania mediów społecznościowych, które na pierwszy rzut oka nie są ani szalone, ani zaraźliwe.

„Musimy to zrobić, zanim nasze nowe – i w pewnym sensie cudowne – systemy komunikacji masowej zanieczyszczą tak świat społeczny, że stanie się to już nie do naprawienia” – podsumowuje psycholog.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »