fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

15.2 C
Warszawa
poniedziałek, 29 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Hiszpański squatting. Czy prawo pozostanie bezsilne?

Wprowadzona niedawno przez rządzącą Hiszpańską Socjalistyczną Partię Robotniczą (PSOE) zaskakująca zmiana legislacyjna pozwala sędziom na eksmisję lokatorów w ciągu maksymalnie 48 godzin.

Warto przeczytać

Jak wskazuje w swoim artykule „El Mundo”, premier Pedro Sánchez stanął w jednej linii z prawicową Partią Ludową (PP) w walce przeciwko squattingowi. Zjawisko to wciąż się nasila, a przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości potwierdzają jego złożony i wielopłaszczyznowy charakter.

Jak wskazują statystyki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, przez 5 lat (od 2017 do 2021 r.) liczba samowolnych zajęć mienia wzrosła o 63 proc. – z 10619 do 17274. Zjawisko szczególnie nasiliło się w Katalonii, Madrycie, Andaluzji i Wspólnocie Walenckiej. Najczęstsze sprawy dotyczą jednak uzurpacji, a więc zajęcia pustego mieszkania (np. odziedziczonego w spadku), natomiast włamania są przypadkami szczątkowymi. Jak stwierdzają eksperci, droga do odzyskania nieruchomości przez prawowitego właściciela jest często długa i skomplikowana.

Główny problem tkwi w prawie. Nawet w przypadku włamania postępowanie sądowe jest żmudne. Sam proces dochodzenia praw rozpoczyna się od skargi właściciela, którym może być zarówno bank, jak i osoba prywatna. Na miejsce udaje się policja, aby potwierdzić, czy faktycznie złamano przepisy. Istnieją trzy możliwe scenariusze. W pierwszym z nich nikt nie otwiera drzwi, nie można więc ustalić, czy w środku przebywa squatter. Przebywająca w nieruchomości osoba może też wpuścić funkcjonariuszy i pokazać im umowę najmu. Policjanci nie mają jednak uprawnień, aby stwierdzić, czy dokument jest prawdziwy. Nie są też w stanie rozstrzygnąć, kto kłamie – osoba, która złożyła skargę, czy lokator pokazujący im rzekomą umowę. Tutaj muszą już interweniować sądy. Jeżeli dojdzie do przekroczenia uprawnień przez policję, sprawa również jest kierowana do sądu, który musi przeprowadzić dochodzenie. Znacznie wydłuża to w czasie całą procedurę.

Przeczytaj także:

Jeżeli mieszkańcy squatu nie zechcą przyjąć funkcjonariuszy i okazać dokumentów tożsamości, to nie mogą być nawet wezwani na rozprawę. W tej sytuacji przeważa prawo do mieszkania nad prawem własności, ponieważ nieruchomość nie jest miejscem stałego zamieszkania właścicieli.

Miguel wraz z trzema braćmi otrzymał w 2015 r. spadek po ojcu, w skład którego wchodziła willa na plaży w La Antilla. Była to letnia rezydencja rodziny, która mieszkała w Sewilli. Ogromna posiadłość liczyła ponad 800 m ziemi, basen i 9 sypialni. Od stycznia 2021 r. mieszka w niej 60-letni mężczyzna i jego żona. Miguel zapłacił za media m.in. 30 tys. euro na pokrycie kosztów wypełniania basenu przez nielegalnych lokatorów. Jak stwierdził: „Ja i moi bracia jesteśmy w stanie pokryć koszty, ale co by było, gdyby to spotkało inną rodzinę, której nie byłoby na to stać?”.

Miguel opowiada o trudnym procesie prawnym, przez który przechodzą: „Złożyliśmy skargę w styczniu 2021 r., ale do lipca nic nie zostało rozpatrzone. Otrzymaliśmy wezwanie w maju 2022 r. i po lipcowej rozprawie sąd wreszcie rozstrzygnął na naszą korzyść. Datę eksmisji wyznaczył na 21 września. Jednak lokator poinformował nas, że z powodu bezbronności prawnej musi otrzymać jeszcze 2 miesiące”. W całym tym procesie przeważa poczucie bezsilności. Squatterzy często doskonale znają temat od strony prawnej i, jak uważa Miguel, często wiedzą nawet więcej niż sami sędziowie.

W 2013 r. Gaspar i jego siostra postanowili zabrać matkę do siebie, gdy ta zachorowała. Dom staruszki w Granadzie niemal natychmiast został zasiedlony. „Najpierw wynajęliśmy go mężczyźnie, który przyprowadził ze sobą inne nieznane osoby. Następnie zatrzymało się tam kilka kobiet, które nigdy nie wyjechały i oczywiście nie zapłaciły” – wspomina. Mimo ich skargi policja niewiele mogła zrobić, kiedy poszła do domu. Najpierw nikt się nie przedstawił, a trzy lata później, w 2016 r., lokatorka squatu powiedziała funkcjonariuszom, że wynajęła dom z prawem do zakupu i że dała właścicielom 20 tys. euro.

„Bezsilność i dyskomfort, które odczuwamy, są bardzo duże, ponieważ chcemy odzyskać dom. Ponosimy koszty i nie jesteśmy w komfortowej sytuacji finansowej”. Gaspar czeka na proces, ponieważ w poprzednich przypadkach wzywana kobieta nie pojawiała się, a wtedy niewiele można zrobić.

Zarówno Manuel, jak i Gaspar są przykładami występującej w większości przypadków uzurpacji. Jeśli chodzi o włamania, to najczęściej są to sytuacje ludzi zasiedziałych w mieszkaniach, które są puste lub należą do banku. Potwierdzają to źródła policyjne. W takich przypadkach reakcja organów ścigania jest dość szybka, chyba że nie uda się zidentyfikować lokatorów.

Tak właśnie wygląda sytuacja Ángeles. W 1999 r. kupiła swoje mieszkanie na południu Madrytu i wynajmowała je przez kilka miesięcy. W lipcu 2020 r., gdy dom stał pusty, sąsiadka poinformowała ją telefonicznie, że coś jest nie tak.

„Powiedziała mi, że okna są otwarte i że są tam lokatorzy. Pierwszego dnia zmienili zamek”. W lipcu następnego roku sąd nakazał im opuszczenie domu. Jednak dwa miesiące później złożyli apelację. Jak mówi Angeles: „Prawo w Hiszpanii istnieje, ale sprawiedliwość nie. Mamy leniwy system sprawiedliwości, który sprzyja dzikim lokatorom i nie ma zamiaru naprawić tej sytuacji”. Jej miesięczne rachunki za media to około 200 euro.

„Od 27 miesięcy płacę za prąd, wodę i opłaty komunalne. To nonsens, którego nikt nie rozwiązuje”. Jak podejrzewa, dom jest kontrolowany przez mafię, która go wynajmuje.

Zarówno policja, jak i sędziowie wiedzą, że tego typu organizacje to tylko kolejny element układanki. Sprzedają prawo do wejścia na rynek i starają się zmonopolizować aktywa banków. „To są lokatorzy, którzy zapłacili za przebywanie w tym mieszkaniu. Właśnie wtedy sprawy mogą się skomplikować” – jak wyjaśnił jeden z sędziów. „Pamiętam przypadek, gdy mężczyzna twierdził, że zapłacił za jednym razem 10 tys. euro za wynajem mieszkania przez dwa lata. Nie miał żadnych dowodów, powiedział, że to była umowa ustna. I niezależnie od tego, jak bardzo nieprawdopodobna jest dana historia, wszystko trzeba sprawdzić, a to jest jeszcze jedno utrudnienie dla procedur” – dodał.

Osoby, które przestają płacić za czynsz, często pozostają w mieszkaniu, a w okresie pandemii liczba squatterów jeszcze wzrosła.

Ricardo Bravo, rzecznik Asociación de Afectados por la Okupación, platformy zajmującej się squattingiem, przywołuje przypadek Maríi Luisy, kobiety, której w 2020 r. lokatorzy przestali płacić czynsz w wysokości 620 euro za jej mieszkanie w Carabanchel. Zdecydowała się na wynajem domu, ponieważ mieszkała z partnerem. Po rozstaniu chciała wrócić, ale okazało się, że jej lokator znajduje się w trudnej sytuacji. Nie mogła więc odzyskać własnego lokalu. Całe zdarzenie sprawiło, że właścicielka popadła w depresję. Aktualnie mieszka u przyjaciół jednak nadal opłaca media w swoim mieszkaniu.

„Trzeba spojrzeć na obie strony medalu i zająć się problemem. My w platformie rozumiemy sytuację zagrożonych osób, jednak nie ma żadnej odpowiedzi ze strony administracji. Zauważamy tam wyraźny brak zaangażowania”.

Punktem zwrotnym był rok 2020. Prokurator naczelny Walencji Francisco José Ortiz wydał instrukcję, która posłużyła za podstawę tej zatwierdzonej później przez Prokuraturę Generalną. Ortiz ustalił cztery elementy, które mają przyspieszyć eksmisję: poświadczenie własności nieruchomości, sprzeciw właściciela wobec squattingu, brak uzasadnionego tytułu prawnego po stronie squattera oraz brak osób wymagających szczególnej troski wewnątrz nieruchomości. Choć wydaje się to proste, to ta procedura cały czas napotyka na wątpliwości związane ze squattingiem oraz wynikające z tego zawiłości prawne.

SourceEl Mundo

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »