fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

8.3 C
Warszawa
środa, 8 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Boję się klimatyzmu. Oto powody, dla których trzeba się go bać

Warto przeczytać

Ludzie mają w sobie wrodzony instynkt religijny. Nawet najbardziej zagorzała forma ateizmu jest też pewną formą wiary. Ci, którzy ją przejawiają, wykazują się niejednokrotnie zdecydowanie większą gorliwością od letnich teistów. Pierwsi, na każdym kroku mówią o tym, że żadnego Boga nie ma praktycznie zawsze, kiedy mają okazję zabrać publicznie głos. Szczycą się swoją niewiarą i z poczuciem wyższości odnoszą się do tych, którzy nie podzielają ich „oświeconych” poglądów. Teiści zaś, szczególnie proweniencji chrześcijańskiej, niejednokrotnie jakby wstydzili się tego, że wierzą. Tematów religijnych, rozmów o Bogu starają się unikać. Krępują się o tym mówić, bo co powiedzą ci postępowi, co to dokonali już aktu apostazji i cieszą się swoją (wydumaną) od religii wolnością.

Tymczasem żyjemy w czasach niezwykle przesiąkniętych religią. Nową, świecką, bezbożną, ale religią. Ma ona swoje credo, ma swoich kapłanów, nawet pewien wymiar eschatologii i kary się w niej przewija. Tym wyznaniowym wynalazkiem XXI wieku jest klimatyzm. To religia, której głosiciele są pełni dumy z tego, że mogą promować tę swoistą konfesję. Nie znoszą przy tym niedowiarków. Uważają ich za ciemniaków, to przez nich „matka ziemia cierpi”, to przez nich grożą nam różne kataklizmy wywołane przez globalne ocieplenie. Stąd nawracają, nawracają siłą. Może nie fizyczną (jeszcze?), ale bez wątpienia mamy do czynienia z przemocą. Nie zgadzasz się z zasadami klimatyzmu? To znikaj z przestrzeni publicznej, nie masz prawa się pokazywać i mówić tego, co myślisz. Takich jak ty usuwa się z debaty, nie daje się im prawa głosu, a kiedy uda się im go zabrać, to trzeba ich zagłuszyć. Jak? Epitetami. Kluczem jest atak ad personam, czyli nie na to, co ma się do powiedzenia, tylko na tego, kto daną tezę wypowiada. Że tuman, że niedouczony, że nie rozumie, bo głupi. Tu sky is the limit. O takim powiedzieć można praktycznie wszystko.  

Przeczytaj także:

Można by na to jeszcze machnąć ręką. To nie byłoby dobre podejście, ale z drugiej strony, kto chciałby się użerać z przemądrzałymi i napastliwymi wyznawcami klimatyzmu, szkoda ich, ale trudno, co zrobić. Tyle że oni nie poprzestają na słowach. Oni chcą nam meblować świat od góry do dołu. Wpływają na prawo, na biznes, na to, jak żyjemy.

Zacznijmy od legislacji. Tu ekspansja jest totalna. Jej przykładem jest unijny „zielony ład”. W jego efekcie Unia Europejska ma stać się zeroemisyjna netto do 2050 roku. Stąd opłata za emisję dwutlenku węgla, czyli potężny narzut, szczególnie na unijny przemysł, który generuje gigantyczne koszty i pozbawia, głównie produkcyjną część gospodarki, konkurencyjności. Przy tym klimatystów nie interesuje, że jak nie z Europy to dwutlenek węgla trafi do atmosfery z Azji czy Ameryki Południowej. To tam przenosić się będą producenci cementu czy stali. I co więcej, będą w nowych miejscach przyjmowani z otwartymi ramionami. Czy Chińczycy, którzy miesięcznie wydobywają wielokrotnie więcej węgla niż Polska w ciągu całego roku, będą się przejmować zielonym ładem? Czy będą się nim przejmować w Indiach? Bądźmy poważni i nie wierzmy w deklaracje. To, że ten czy inny urzędnik na zjazdach COP-owskich coś tam zadeklaruje, nie ma żadnego znaczenia. Oni walczą o dominację, a gospodarka jest jednym z narzędzi temu służących. Dlatego Pekin nie zawaha się przed zwiększeniem wydobycia węgla wtedy, kiedy uzna to za stosowne. Głupotą jest myśleć, że będzie inaczej. W efekcie produkcja będzie, ale nie u nas. U nas będą padające firmy, utrata miejsc pracy i wysokie ceny.

To jednak nie wszystko. Do tego dochodzi jeszcze słynne ESG. Firmy mają cele zrównoważonego rozwoju realizować same z siebie. Przy czym duże korporacje będą wymuszać na mniejszych, aby te były eko. Jak? Np. tak, że nie podpiszą z nimi umowy na dostawy tego czy innego produktu, bo dana firma za mało inwestuje w OZE. Prowadzisz biznes uczciwie, ale nie masz wiatraków albo farmy fotowoltaicznej, to dowiedzenia! Nie będzie kontraktu i można się zwijać.

Nie twierdzę oczywiście, że nie należy dbać o środowisko i rozwijać niezbędnych do tego technologii. To konieczność. Chodzi mi raczej o tempo, o to, że jedynym efektem tego szaleństwa nie będzie ograniczenie globalnej emisji CO2, tylko rozłożenie na łopatki gospodarki i likwidacja wielu miejsc pracy. Skorzystają ci, dla których klimat czy środowisko to zupełnie nic nieznaczące hasła. Będzie zatem gorzej niż było. Rozsądne działania muszą być przemyślane i dostosowane do realiów.

Ale dotknie to nie tylko firm. Także zwykli ludzie odczują to w swoich portfelach. Jeśli coś uderza w produkcyjną część gospodarki, to dotknąć będzie musiała również konsumentów. Bo przecież ci kupują to, co inni wyprodukowali. Czeka nas zatem epoka wysokiej inflacji, a kto wie, może nawet chronicznych niedoborów. Wszak klimatyzm dotyczy nie tylko przemysłu, ale i rolnictwa. Droga będzie więc żywność. Niewykluczone, że dojdzie do poważnych ograniczeń w hodowli bydła. Zmniejszy się zatem podaż mięsa. Samochody będą luksusem, bo te z napędem spalinowym mają niebawem niknąć z naszych ulic. Podróż samolotem? Owszem ale dla bogaczy. Nie, to nie są strachy na lachy. To konsekwencje klimatycznej religii, która stawia ogromne wymagania. Obiecuje zbawienie, którego nie będzie. Będzie drożyzna i ekonomiczne załamanie. Klimat nie zyska na tym nic.

Z tych wszystkich powodów uważam, że klimatyzm to potężne zagrożenie, którego się boję, i przed którym przestrzegam. Jest jeszcze czas, aby się opamiętać.

Kamil Goral

Autor jest analitykiem makroekonomicznym i publicystą gospodarczym. Ukończył m.in. studia doktoranckie w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, gdzie był stypendystą Rektora tej uczelni. Napisał wiele artykułów prasowych i naukowych poświęconych tematyce ekonomicznej i finansowej. Doświadczenie zawodowe zdobywał zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym. Pracował także na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdzie prowadził zajęcia z podstaw ekonomii i zarządzania.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »