fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

18.2 C
Warszawa
niedziela, 12 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Nienawiść rodzi zatrute owoce – w 100 rocznicę zamachu na Narutowicza

Zanim pierwszy Prezydent Odrodzonej Rzeczypospolitej Polskiej przybył 16 grudnia 1922 roku do pałacu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, w Warszawie wrzało. Zamachu dokonał o godzinie 12:12 Eligiusz Niewiadomski, który oddał z bliskiej odległości trzy strzały z pistoletu w Sali nr 1, po czym nie stawiając oporu, poddał się policji. Zbrodnia była tragicznym następstwem, rozpalonych do najwyższej temperatury sporów politycznych.

Warto przeczytać

Zgodnie z postanowieniami zdefiniowanymi w art. 39 Konstytucji uchwalonej 17 marca 1921 roku, wyboru prezydenta na siedmioletnią kadencję dokonywało bezwzględną większością głosów Zgromadzenie Narodowe złożone z Sejmu i Senatu. W wyniku wyborów do Sejmu, które odbyły się w listopadzie 1922 roku, w liczącej 444 posłów izbie większość, bo 220 mandatów zdobyła centroprawica, podczas gdy lewica dysponowała 97 mandatami, a przedstawiciele mniejszości narodowych uzyskali 89 mandatów. Pozostałe ugrupowania miały 38 reprezentantów. Podobnie w 111-osobowym Senacie, najliczniej reprezentowana była centroprawica.

Było pięciu kandydatów do najwyższego urzędu. Wśród nich Ignacy Daszyński wystawiony przez PPS i Stanisław Wojciechowski reprezentującym PSL „Piast”. Rozstrzygnięcie nastąpiło 9 grudnia 1922 roku, w piątej, decydującej turze głosowania. Spośród głosujących 555 posłów i senatorów Zgromadzenia Narodowego 289 głosów uzyskał desygnowany przez PSL „Wyzwolenie” bezpartyjny kandydat, profesor politechniki w Zurichu – Gabriel Narutowicz. Przed objęciem godności pierwszego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Narutowicz był ministrem kolejno; Robót Publicznych w rządach Władysława Grabskiego i Wincentego Witosa oraz Spraw Zagranicznych w gabinetach Artura Śliwińskiego i Juliana Ignacego Nowaka.

Wyprowadzanie trumny z ciałem prezydenta Gabriela Narutowicza z Belwederu, 19 grudnia 1922 (fot. Marek Ruszczyc)

Na Gabriela Narutowicza oddano 56 proc. ważnie oddanych głosów, podczas gdy kandydat prawicy Maurycy Zamoyski uzyskał niespełna 44 proc. poparcie. Bezpośrednio po zakończonym głosowaniu, około godziny dwudziestej tego samego dnia, marszałkowie Sejmu i Senatu; Maciej Rataj i Wojciech Trąmpczyński w asyście premiera Juliana Nowaka, zawiadomili przebywającego w pałacu Bruhla kandydata o decyzji Zgromadzenia Narodowego, ten zaś w poczuciu obywatelskiej powinności ów wybór przyjął.

Wieczorem, zanim dokonujący wyboru posłowie i senatorowie opuścili gmach Sejmu, pochód złożony z uczniów i studentów w odruchu niezadowolenia udał się Nowym Światem w Aleje Ujazdowskie pod mieszkanie gen. Józefa Hallera, który z balkonu wygłosił do zebranych płomienne przemówienie.

W kolejnych dniach protesty przybierały na sile, a w przestrzeni publicznej pojawiały się nieprawdziwe informacje, jakoby sprawujący od dwóch lat funkcje ministerialne Narutowicz nie miał obywatelstwa polskiego. Podczas wielotysięcznego wiecu w alei 3 Maja uchwalono rezolucję, wzywającą Narutowicza do ustąpienia z urzędu. Koronny argument stanowiło narzucenie wyboru przez Żydów, Ukraińców i Niemców.

Publikacje prasowe określały Narutowicza jako „narzuconą przez Piłsudskiego zawadę do naprawy państwa”. Nie brakowało inwektyw pomawiających Narutowicza o służenie międzynarodowej finansjerze, Żydostwu, a nawet złodziejstwo. W tej sytuacji marszałek Sejmu Maciej Rataj zdecydował o zaprzysiężeniu, Prezydenta 11 grudnia w gmachu Sejmu, dokąd Narutowicz udał się z gmachu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, odkrytym powozem w asyście szwadronu szwoleżerów. Przejazdowi towarzyszyły protesty i ekscesy rozgorączkowanego tłumu, przy biernej postawie policji.

Jak wspominał po zaprzysiężeniu sam Narutowicz: „lepiej, że ja oberwałem, niż gdyby policja skrzywdziła któregoś z tych małych chłopców biorących udział w tej łobuzerce ulicznej. Przecież oni są niewinni. Bezmyślność tej burdy ulicznej bije każdego w oczy. Sytuacja jest dla mnie bardzo przykra, gdyż nie chodzi mi o moją osobę, nie mogę jednak dopuścić do poniżenia godności Rzeczypospolitej”.

Minister Spraw Wewnętrznych Antoni Kamieński podał się do dymisji w poczuciu, że wobec słabości policji nie może brać odpowiedzialności za ochronę Prezydenta. Obserwatorzy sceny politycznej twierdzili, że ewentualność morderstwa na tle politycznym to coś „zupełnie obcego narodowi polskiemu”.

Wieczorem 15 grudnia, w przeddzień zamachu, ustalając z szefem kancelarii Stanisławem Carem (uprzednio szefem gabinetu Naczelnika Państwa) plan feralnego dnia, prezydent Narutowicz zaaprobował zaproszenie do odwiedzenia wystawy w Zachęcie, bezpośrednio po zaplanowanej na 11:30 wizycie u kardynała Kakowskiego. Ustalono nie zawiadamiać policji, co mało zapobiec ewentualnemu „przeciekowi”. Na12:30 zaplanowano spotkanie z wysłanym do Gdańska Tadeuszem Jackowskim, który w imieniu Narutowicza zaproponował ówczesnemu Komisarzowi Generalnemu Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku Leonowi Plucińskiemu misję utworzenia rządu.

Jedyną formalną decyzją prezydenta Narutowicza był akt łaski zastosowany wobec skazanego na śmierć, podpisany bezpośrednio przed wizytą u kardynała Kakowskiego. Ten ostatni nazwał Narutowicza człowiekiem prawym i wybitnym, stwierdził także, iż „uliczna gawiedź to jeszcze niecała Polska”. Niewiadomski (stały gość Zachęty) przybył na wystawę jeszcze podczas wizyty Narutowicza u kardynała. Później zjawili się premier Nowak wraz z ministrami Kumanieckim i Makowskim oraz dwaj adiutanci Prezydenta.

Na schodach wiodących do budynku Zachęty dostojnego gościa witał szef protokołu dyplomatycznego hr. Stefan Przeździecki, a publiczność nie szczędziła braw. Prezydent, zmierzając do sal wystawowych na pierwszym piętrze, przywitał uściskiem dłoni każdego z grupy organizujących wystawę malarzy i wszedł do sali wystawowej nr 1. Po wymianie kurtuazyjnych uprzejmości z ambasadorem Wielkiej Brytanii i jego małżonką przed obrazem Bronisława Kopczyńskiego przedstawiającym fronton Zachęty, Prezydent skierował się do obrazu Teodora Ziomka zatytułowanego Szron.

Wówczas, padły kolejno po sobie trzy szybkie strzały. Prezydent Gabriel Narutowicz osunął się na podłogę, stojąca opodal poetka Kazimiera Iłłakowiczówna zdołała przytrzymać na kolanach jego głowę. Przybyły wkrótce lekarz stwierdził zgon na miejscu. Niestawiającego oporu zamachowca, który miał stwierdzić „nie będę więcej strzelał” ujęli wiceprezes Zachęty – malarz Edward Okuń i jeden z prezydenckich adiutantów. Krótki proces zakończył się skazaniem na karę śmierci 30 grudnia 1922 roku. Wyrok wykonano 31 stycznia 1923 roku przez rozstrzelanie.

Kiedy 19 grudnia kondukt żałobny udawał się z Belwederu na Zamek Królewski, towarzyszył mu liczący pół miliona tłum. Od rana 20 grudnia w Sali Rycerskiej hołd Gabrielowi Narutowiczowi oddawało setki tysięcy rodaków. 22 grudnia podczas uroczystej liturgii odprawionej przez kardynała Kakowskiego w katedrze Św. Jana trumnę z ciałem Prezydenta złożono w podziemiach tej warszawskiej świątyni. Ksiądz kanonik, profesor Antoni Szlagowski – późniejszy biskup wypowiedział pamiętne słowa o „zbrodniczej ręce […], która sponiewierała dostojeństwo Rzeczypospolitej”. Także ówczesny biskup i senator Adam Sapieha w specjalnej odezwie potępił zamach i zarządził odprawienie nabożeństw żałobnych w kościołach archidiecezji krakowskiej.

Proces odbywał w szczelnie wypełnionej Sali Kolumnowej Pałacu Paca – ówczesnej siedzibie stołecznego Sądu okręgowego. Niewiadomski zeznał, że jego uprzednim zamiarem było zamordowanie Józefa Piłsudskiego, od którego to zamysłu odstąpił na wieść o jego rezygnacji z ubiegania się o urząd Prezydenta. Narutowicza określił jako człowieka „czcigodnego i uczciwego”, który „jako polityk w ogóle nie istniał”. Ostro protestował przeciw stwierdzeniu obrony, jakoby działał z pobudek idealistycznych, gdyż w jego zamyśle nie leżało uniknięcie kary śmierci, a „wyrok więzienia byłby dla niego hańbiący”.

Niewiadomski od zasadzonego wyroku nie złożył apelacji, której termin mijał 27 stycznia 1923 roku, a 14 stycznia przysłał do Sądu Okręgowego pismo informujące, że wyrok przyjmuje, a wszelkie prośby o ułaskawienie winny być uważane za złożone „bez jego wiedzy i wbrew jego woli”. Prezydent Stanisław Wojciechowski z prawa łaski nie skorzystał.

Wyrok wykonano 31 stycznia 1923 roku na terenie warszawskiej Cytadeli. Ostatnie słowa Niewiadomskiego, który poprosił o niezawiązywanie oczu, brzmiały: „zachowam spokój, strzelcie mi w głowę i w serce, ginę za Polskę, którą gubi Piłsudski”. Po ekshumacji dokonanej przez rodzinę w nocy z 5 na 6 lutego 1923 roku trumnę z ciałem zamachowca przeniesiono z Cytadeli na Cmentarz Powązkowski, gdzie zgromadziło się 10 tysięcy osób.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »