fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

15.6 C
Warszawa
czwartek, 9 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Brednie o greckim scenariuszu

Warto przeczytać

Praktycznie od wyborów z 2015 roku, jednym z naczelnych straszaków, jakim posługują się krytycy obecnej władzy, jest opowieść o tzw. greckim scenariuszu. W myśl tej narracji, nieudolne i populistyczne rządy Zjednoczonej Prawicy doprowadzą do krachu finansów publicznych, tak jak to miało miejsce około 10 lat temu właśnie w Helladzie. Zatem rosnąć do niepomiernych poziomów miał dług publiczny, polskie obligacje skarbowe tracić wartość na rynkach finansowych, zaś agencje ratingowe systematycznie obniżać nasze oceny. Ileż tego typu prognoz sformułowano, pewnie niełatwo byłoby to zliczyć.

Mijały jednak kolejne lata i nic strasznego z polskim długiem się nie wydarzyło. Co więcej, dług publiczny w relacji do PKB malał, poprawiała się jego struktura zaś agencje ratingowe wystawiały i wciąż wystawiają Polsce bardzo wysokie noty. Sprawdzał się zatem wariant odwrotny, nie krach finansów państwa, a poprawa ich kondycji! To jednak nie jest problem dla najzagorzalszych krytyków aktualnego rządu. Dla nich grecki scenariusz jest wizją żywą i realną. Dlaczego? Być może jest w tym coś z leczenia własnych kompleksów. Przez wiele lat wmawiano Polakom, że nie mają za bardzo na co liczyć ze strony państwa. Maksimum tego, co mogą dostać to ciepła woda w kranie. Coś ponad to traktować zatem należało jako nienależny luksus, zupełnie nierealną perspektywę. Kiedy pojawiła się opcja, która się z tym poglądem nie zgadzała, natychmiast jej pomysły obśmiewano, przedstawiając jako księżycowe czyli zupełnie oderwane od sytuacji gospodarczej. Tym większe zdziwienie pojawiło się, kiedy po dojściu do władzy PiS faktycznie swój program wdrażał. Wtedy zaczęły się ostre ataki, program „Rodzina 500+” przedstawiano jako wspieranie patologii. Drwiono z „pińcset” jako czegoś godnego pożałowania, eksponowano rzekome zagrożenia, jakie miały płynąć z wypłat pieniędzy polskim rodzinom. Co ciekawe niejednokrotnie najzagorzalsi krytycy obecnej władzy pierwsi ustawiali się w kolejce po wprowadzane przez nią programy społeczne.

Przekaz opozycji i części komentatorów ją wspierających był w 2016 roku taki, że za rok, no może dwa Polska zbankrutuje. Wszak budżet tych ciężarów nie wytrzyma i już niebawem podzielimy jako państwo los Greków. To miało być nieuniknione, pytanie brzmiało nie czy, tylko kiedy. Mijały kolejne lata i nic się złego nie działo, sytuacja finansów publicznych wyglądała coraz lepiej, a po polskie obligacje ustawiały się kolejki. To nie pasowało do zatwierdzonego i lansowanego scenariusza, nie tak miało to wyglądać. Zaczęły się zatem opowieści o tym, że rządowi Zjednoczonej Prawicy sprzyja koniunktura, że to wszystko przez jakiś dziwny przypadek. Jakiś niebywały zbieg okoliczności sprawił, że nie ma krachu budżetowego, a Polska jest wiarygodnym podmiotem dla rynków finansowych. Ciekawe jak można samemu sobie wszystko wytłumaczyć.

Potem przyszła pandemia i wojna, które rzeczywiście wiązały się ze znacznym wzrostem wydatków po stronie finansów publicznych. Chociaż koszty były ogromne, wciąż nie doszło do zapowiadanego kryzysu. Wręcz przeciwnie, analitycy z agencji ratingowych podtrzymują wcześniejsze poglądy i wysoko oceniają nasz kraj, zaś dług w relacji do PKB jest mniejszy od tego z końcówki rządów poprzedniej koalicji. Trudno to wytłumaczyć korzystną sytuacją i dobrą koniunkturą, biorąc pod uwagę to, co działo się na świecie w ciągu ostatnich kilku lat. Niemniej straszenie Grecją się nie skończyło. Czemu? Bo to przemawia do wyobraźni, można zatem wywołać efekt niepokoju prostym grypsem, bez wnikania w realia makroekonomiczne.

Nie, Polsce nie grozi żaden grecki scenariusz. Nasze finanse publiczne wyglądają bardzo dobrze na tle wielu innych państw UE, nasz dług jest pod kontrolą, cieszymy się jako państwo wysoką wiarygodnością i zaufaniem inwestorów. Opowiadanie, że idziemy w stronę tego, co wydarzyło się w Helladzie, trudno traktować inaczej jak pogląd ekstremalny. Często, jak się zdaje, motywowany nie tyle wiedzą o gospodarce, co niechęcią do obecnej władzy. Polska potrzebuje poważnej debaty ekonomicznej, niestety zamiast tego mamy takie właśnie historie jak ta, omawiana w niniejszym tekście. Szkoda.

W kwestii Grecji warto tylko dodać, że głównym problemem ekonomicznym tego kraju faktycznie jest wysoki dług. Hellada nie jest w stanie sobie z nim poradzić głównie dlatego, że tkwi w strefie euro i od wielu lat nie może odzyskać konkurencyjności. Tego jednak analitycy greckiego case’u często nie biorą pod uwagę. Gdyby wzięli, lepiej rozumieliby, że porównania gospodarcze Polski z Grecją nie bardzo mają sens.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »