fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

9.7 C
Warszawa
środa, 8 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Potrzebujemy trójpodziału władz

Warto przeczytać

Na naszych oczach dotychczasowe instytucje wymiaru sprawiedliwości stają się instytucjami politycznymi. Tak się zachowują niektórzy polscy sędziowie, zwłaszcza ci zatrudnieni w sądach administracyjnych, a w jeszcze dużo wyższym stopniu tak się dzieje z Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości (ETS). To oznacza, że tworzy się luka i znika monteskiuszowski trójpodział władz, na wzajemnie się uzupełniające i kontrolujące władze ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Tej trzeciej nam teraz brakuje i trzeba ją powołać, machnąwszy ręką na ETS, już stracony. Zapewne kilka europejskich narodów powoła jakąś instytucję arbitrażową, która z czasem zajmie brakujące w Europie miejsce władzy sądowniczej. Natomiast ETS w swojej nowej roli politycznej może sobie jeszcze długo funkcjonować, dopóki świat polityki będzie go potrzebować. A gdy przestanie go potrzebować, to może na trwałe przybrać kształt malutkiego żałosnego kikuta, pełniąc pożyteczną rolę przestrogi dla tych wszystkich, którzy odchodzą od swej misji oraz kierują się hipokryzją. Gdy sędzia w istocie jest politykiem, a tylko udaje sędziego, to jest zwykła hipokryzja. Warto, by ta przestroga o przyszłym smutnym losie ETS została odczytana przez niektórych polskich sędziów, obecnie decydujących się na przechodzenie do świata polityki.

Szerzące się zamieszanie w intersujący sposób zaczyna pomniejszać wysoki w Polsce entuzjazm dla instytucji europejskich. Tu trzeba od razu przypomnieć, że ten entuzjazm wynikał głównie z tego, że w Polsce panowała pogarda i wrogość do naszych własnych polskich polityków. Oni sobie na tę pogardę i wrogość zapracowali, zwłaszcza w początkach lat dziewięćdziesiątych, gdy w dużej liczbie chronili proces złodziejskiego wyprzedawania polskiego majątku narodowego oraz spychania w ubóstwo szerokich rzesz ludności. Jednak trzeba dostrzec również inne zjawisko, a mianowicie to, że pogarda i wrogość do polityki już wcześniej stanowiła cechę postawy ludzi uformowanych przez system komunistyczny, tak zwanego „homo sovieticus”. Komuniści nakazywali ludziom, by ci się do polityki nie mieszali, a ludzie sami sobie tłumaczyli: ja się do polityki nie będę mieszać, bo to dziedzina grzeszna i brudna. Z taką schedą polskie społeczeństwo weszło w lata dziewięćdziesiąte, zaś gdy uczciwi ludzie sami nie angażowali się politycznie, w naturalny sposób pozostawiali pole dla ludzi nikczemnych. Tak czy inaczej, gdy w roku 2004 Polska wchodziła do Unii Europejskiej (UE), panowała u nas pogarda i wrogość do naszych własnych polskich polityków, co wywołało entuzjazm proeuropejski: niech odtąd rządzą nami ci z Zachodu, Z Berlina, z Paryża oraz z Brukseli.

Ten entuzjazm proeuropejski zaczyna się w Polsce pomniejszać, i to jest zjawiskiem korzystnym, bo też ma on źródła patologiczne, sięgające postawy „homo sovieticus” oraz związane z biernością, powszechnym nie angażowaniem się ludzi w życie polityczne. Tym samym okazuje się, że pseudo-sędziowie ETS, łamiący zasady prawa i wulgarnie wchodzący w role polityczne, są naszymi wielkimi dobrodziejami. Im więcej odsłania się obłudy świata brukselskiego, im bardziej staje się widoczne, że za maską pięknych haseł kryją się brutalne interesy, tym bardziej zacieśnia się pole dla naszego rodzimego „homo sovieticus”. Samo życie pokazuje, że bierność się nie opłaca, a wiara iż ktoś na Zachodzie będzie o nas dobrze dbał jest głęboką naiwnością. Oczywiście, aby proces naszej samo-edukacji mógł postępować, musi mu towarzyszyć ból. Tylko brutalne ciosy wymierzane nam z Zachodu będą w stanie nas samych leczyć z chorych sposobów myślenia. Tym samym ci, którzy na Zachodzie dziś depczą polski interes narodowy, zarazem są naszymi dobrodziejami.

Są tacy, którzy żałują iż zamiast pani Beaty Szydło, nie zgadzającej się na podpisywanie pewnych europejskich dokumentów, mamy pana Mateusza Morawieckiego, który podpisuje te dokumenty. Z całym szacunkiem dla pani Beaty, ten żal ma pewne swoje korzenie we wspomnianej postawie „homo sovieticus”, z odrazą do wchodzenia w negocjacje polityczne. Na pozór niezłomna postawa sprzeciwu w istocie by uniemożliwiała, aby w toku żmudnych rozmów oraz targów krok po kroku wpływać na balans polityki europejskiej i tworzyć rzeczywiste koalicje na rzecz przywrócenia kontynentu do ideałów, którymi niegdyś kierowali się Robert Schuman, Konrad Adenauer i Alcide de Gasperi. Gdyby Polska dumnie odcinała się od udziału w rozmowach, tracilibyśmy szanse na owocną współpracę z nowymi rządami Włoch i Szwecji. A ślepota oraz egoizm euro-biurokratów będzie powodowała, iż w kolejnych europejskich krajach władzę obejmować będą siły zdystansowane do rozwiązań ideologicznych. Sprawy w Europie idą w dobrym kierunku, bo ci, którzy dziś trzymają władzę, z uporem obniżają własną reputację, a tym samym przygotowują zmianę.

Kontynentowi potrzebna jest zmiana sięgająca szerokiego obywatelskiego zaangażowania w tworzenie polityki. Gdyby obecny monopol polityczny został zamieniony na inny, konkurencyjny monopol polityczny, to nadal nic się nie zmieni. Potrzebna jest lepsze kultura republikańska, wolna od ideologicznego dążenia do unicestwiania przeciwnika, jak to obecnie robią elity brukselskie względem sił które same nazywają „populistycznymi”. Tu warto zacytować papieża Franciszka, który pisał: „Próbuje się klasyfikować wszystkie jednostki, grupy, społeczeństwa i rządy w oparciu o podział dwubiegunowy: populistyczny lub niepopulistyczny. Nie jest już możliwe, aby ktoś wypowiedział się na jakikolwiek temat bez próby sklasyfikowania go w jednym z tych dwóch biegunów, niekiedy aby go niesprawiedliwie zdyskredytować albo też przesadnie wywyższać. Postulat użycia populizmu jako klucza do interpretacji rzeczywistości społecznej posiada (…) słaby punkt: nie uwzględnia zasadności pojęcia ludu. Próba usunięcia tej kategorii z języka może doprowadzić do wyeliminowania samego słowa demokracja (rządy ludu). Jednakże dla stwierdzenia, że społeczeństwo jest czymś więcej niż tylko sumą jednostek, potrzebne jest słowo lud” (Fratelli tutti 156-157). Za jakiś czas Europa powróci do demokracji, do rządów ludu, populus. A im bardziej ideolodzy, którzy dziś rządzą, sami się kompromitują, tym większe są szanse, iż zmuszą lud do wzięcia spraw we własne ręce. Potrzebna nam demokracja, w której rządzi lud, populus, a nie urzędnicy unijni. Potrzebny nam sprawdzony trójpodział władz.

Marek Oktaba

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »