fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

9.2 C
Warszawa
niedziela, 28 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Już czas wycofać się z Zatoki Perskiej?

Z perspektywy amerykańskiego interesu narodowego Europa i Azja Wschodnia mają znaczenie a Zatoka Perska, już nie – zauważa serwis National Interest. A jednak Stany Zjednoczone lubią myśleć o Zatoce Perskiej jako o swoim terytorium.

Warto przeczytać

Rola Chin w zawarciu paktu między zaciekłymi wrogami Arabią Saudyjską i Iranem jest bezsporna. Doprowadziło to do pewnych zawirowań w Waszyngtonie i innych krajach. „New York Times” opisał porozumienie jako „geopolityczne wyzwanie dla Stanów Zjednoczonych i zwycięstwo Chin”.

Skłócone wcześniej państwa zgodziły się przywrócić formalne stosunki dyplomatyczne oraz dwustronne przepływy handlowe i inwestycyjne. Zamierzają też podjąć na nowo współpracę w zakresie bezpieczeństwa.

Cena normalizacji

W gruncie rzeczy Stany Zjednoczone uważają Zatokę Perską za swoje terytorium i utrzymują bardzo dużą obecność wojskową w całym regionie. Były przez lata gwarantem, że ropa naftowa z Zatoki Perskiej będzie docierać na światowe rynki. Niestety, wygląda na to, że nie dość, że amerykańskie wpływy polityczne na Bliskim Wschodzie słabną, to na dodatek rosną wpływy Chin.

Sam region jest pełen rywalizacji oraz gwałtownych i zaciekłych konfliktów politycznych. Chiny wyraźnie chcą się przyczynić do przywrócenia stabilności w regionie, a jednocześnie zredukować Amerykanów do widzów chińskich dyplomatycznych osiągnięć.

„Prawdopodobnie nie przez przypadek Arabia Saudyjska podała swoją cenę za normalizację stosunków z Izraelem: wyraźniejsze gwarancje bezpieczeństwa dla królestwa ze strony Stanów Zjednoczonych, prawo do zakupu bardziej zaawansowanej broni i wsparcie dla rozwoju cywilnego programu nuklearnego” – zauważa National Interest. Przy czym nie poruszono problemu zawłaszczania przez państwo żydowskie Zachodniego Brzegu Jordanu i nie pochylono się nad losem milionów mieszkających tam Palestyńczyków.

Dziś, w obliczu pojawiających się potencjalnych alternatyw dla amerykańskiego patronatu, Stany Zjednoczone nie są w stanie dobić targu ze swoimi saudyjskimi przyjaciółmi. Z drugiej jednak strony stanowi to doskonałą okazję dla USA do ponownej, choć spóźnionej oceny swoich zobowiązań wojskowych i politycznych w regionie. Taka ocena, oparta na dobrym realistycznym rozumowaniu, oznaczałaby po prostu wycofanie się. Obecnie bowiem trudno byłoby znaleźć realistę, który twierdziłby, że głębokie zaangażowanie wojskowe i polityczne w Zatoce Perskiej leży w amerykańskim interesie narodowym.

Nie zawsze tak było

Był okres, kiedy Stany Zjednoczone bardzo dbały o swoją obecność w regionie. Nie bez kozery. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy ropa naftowa z Zatoki Perskiej miała znaczenie dla całego świata, chciały mieć pewność, że żadne wrogie mocarstwo nie zdominuje regionu. Administracje Cartera i Reagana zobowiązały się też zapobiec zamknięciu cieśniny Ormuz.

Dziś taka postawa jest anachroniczna. Wszystko się od tamtego czasu zmieniło: światowe rynki energii uległy transformacji, a same Stany Zjednoczone są obecnie trzecim co do wielkości eksporterem ropy naftowej na świecie i drugim co do wielkości eksporterem gazu ziemnego. Odbiorcą ropy naftowej z Zatoki Perskiej są teraz głównie Chiny. Stąd ich szczególne zainteresowanie stabilnością w regionie. Biorąc przy tym pod uwagę globalne zmiany klimatyczne, nie ma sensu, aby Amerykanie subsydiowali światową cenę ropy, zapewniając gwarancje bezpieczeństwa dla jej przepływu.

Nigdy zresztą zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w regionie nie przyniosło wielkiego sukcesu. Na pewno za to zaszkodziło w kilku przypadkach – od pomocy w obaleniu demokracji w Iranie w 1953 r. po katastrofalną wojnę z Irakiem pół wieku później. Wszystko wskazuje więc na to, że lepiej byłoby dla Amerykanów, gdyby po prostu usunęli się z drogi.

Interes USA?

Najbardziej zażyły partner Ameryki, Arabia Saudyjska, to zbitek autorytaryzmu i radykalnej teokracji. Jakie zatem te kraje mają mieć wspólne cele polityczne?

Borykające się dziś z szeregiem własnych problemów politycznych i zmian w globalnej równowadze sił Stany Zjednoczone powinny lepiej dostosować możliwości do własnych potrzeb. Jeśli chodzi o obronę interesu narodowego, znacznie ważniejsze niż Bliski Wschód są Europa i Azja Wschodnia.

Zamiast więc ubolewać nad rosnącymi wpływami Chin w regionie, powinny w uporządkowany sposób wycofać się ze swoich zobowiązań i przenieść swoje siły do służby na rzecz ważniejszych i pilniejszych priorytetów.

Jeśli chodzi o amerykański interes narodowy, kluczowe jest, aby ich sojusznicy i partnerzy w Europie pozostali bezpieczni, demokratyczni i dobrze nastawieni do siebie nawzajem. Jest to przykład tego, co szwajcarsko-amerykański badacz stosunków międzynarodowych Arnold Wolfers nazwał „celami środowiskowymi”, które są szczególnie ważne dla krajów takich jak Stany Zjednoczone, niestojących obecnie w obliczu bezpośrednich zagrożeń militarnych. Odnoszą się one do środków polityki zagranicznej podejmowanych w celu wywarcia wpływu na politykę światową w sposób, który sprawia, że środowisko międzynarodowe sprzyja rozwojowi wartości narodowych, w którym sojusznicy polityczni czują się bezpiecznie i są zadowoleni ze wspólnych podobieństw. Tak powinna wyglądać polityka zagraniczna wielkiego mocarstwa w praktyce.

W stronę Europy

Wycofanie się z Zatoki Perskiej nie oznacza szerszego wycofania się USA z polityki światowej. Natomiast odejście z NATO byłoby katastrofalne w skutkach. Duże znaczenie ma to, że korzyści polityczne wynikające z dalszego amerykańskiego uczestnictwa w sojuszu przewyższają jego koszty. „I pomimo wszystkich protestów dotyczących kosztów sojuszu dla Stanów Zjednoczonych oraz (bardziej zrozumiałych) narzekań na to, że niektórzy członkowie powinni wnosić większy wkład w zbiorową obronę, jest mało prawdopodobne, aby Stany Zjednoczone, które wydają się skłonne do zwiększania swoich i tak już bardzo wysokich wydatków wojskowych, zaoszczędziły jakieś – a w zasadzie jakiekolwiek – pieniądze, wycofując się z NATO” – zauważa National Interest. Natomiast koszty polityczne mogłyby być niezwykle wysokie. Aktywne amerykańskie zaangażowanie w Europie miało bowiem wiele zbawiennych skutków. Wojna, która byłaby niezwykle rujnująca dla interesów USA, stała się tam znacznie mniej prawdopodobna. Z perspektywy wielkiej strategii NATO okazało się najlepszym narzędziem.

Ważna Azja Wschodnia

Innym priorytetem strategicznym dla Stanów Zjednoczonych jest Azja Wschodnia. Ich żywotnym interesem narodowym jest to, aby żadne pojedyncze mocarstwo nie zdominowało politycznie tego ogromnego i dynamicznego regionu. Niebezpieczna tu się wydaje rosnąca potęga Chin.

Przeczytaj także:

Jednak implikacje tego dla polityki są błędnie opisywane. Wiele osób w Waszyngtonie wykazuje się wielce nierozważną i nierozsądną postawą, gotując się do walki lub przynajmniej zmilitaryzowanej konfrontacji z Chinami. Zarówno wyzwanie, jak i wymagana odpowiedź mają bowiem charakter czysto polityczny. Zdolności wojskowe mają znaczenie, ale nie przy próbie zapewnienia sobie, w gruncie rzeczy nieosiągalnej, lokalnej dominacji.

Jedynie trwałe i głębokie zaangażowanie USA z tradycyjnymi sojusznikami i podmiotami o podobnych poglądach może wzmocnić ich siłę i oprzeć się presji politycznej Chin.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »