Problemy z konferencją pojawiły się już u zarania działań organizacyjnych, przy wybieraniu jej zarządu. Każdy z organów unijnych, zarówno Komisja Europejska, Rada, jak i Parlament Europejski, chciał mieć tu jak największe wpływy, więc nie mogły dojść do porozumienia. Ostatecznie ustalono, że zarząd będzie składał się z dziewięciu osób, a każda z instytucji będzie miała swojego przedstawiciela. Parlament Europejski delegował swojego przedstawiciela.
Niewłączeni zostali obserwatorami
Przedstawiciele grup niewybranych do zarządu konferencji uzyskali jednak status obserwatora. Gerolf Annemans został przypisany grupie ID, Daniel Freund do „Zielonych”, Zdzisław Krasnodębski wszedł do grupy ECR (konserwatystów), a Helmut Scholz do GUE, reprezentując skrajnie lewicowe skrzydło.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen desygnowała ze swej strony trzech komisarzy na stanowiska wiceprzewodniczących: Dubravka Suica (odpowiedzialnego za obszar demokracji i demografii), Marosa Sefcovica (za relacje pomiędzy instytucjami) oraz Vera Jourova (odpowiedzialnego za obszar wartości i transparentności). Radę UE reprezentuje przedstawicielka Portugalii, kraju, który obecnie dzierży prezydencję w UE. Będzie nią sekretarz stanu ds. Europejskich Ana Paula Zacarias, piastująca również funkcję współprzewodniczącej. Francję będzie reprezentował z kolei Sekretarz Stanu ds. Europejskich Clément Beaune, a ze strony Słowenii głos będzie miał Gasper Dovzan. Te trzy ostatnie osoby będą także zamykać konferencję.
Obserwatorami z ramienia Rady zostali: Czeszka – Milena Hrdinkova, Szwed – Hans Dahlgren, Hiszpan – Juan Gonzalez-Barba-Pera oraz Belg – Sophie Wilmès. Ze strony Komisji Europejskiej są obecni przedstawiciele: Komitetu Regionów, Rady Ekonomiczno-Społecznej, a także Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych.
A zatem – mnóstwo ludzi na różnych stanowiskach, a do konferencji jeszcze daleko.
Lud ma wpływać
Zgromadzenie Plenarne zaplanowanej konferencji będzie składać się z przedstawicieli Parlamentu Europejskiego, parlamentów narodowych oraz… panelu obywatelskiego. Emanuel Macron czuje się bowiem zobligowany lewicowymi hasłami zabraniającymi wykluczać ludzi pracy z debaty publicznej. Tak zrobiono już raz przy pracy nad Konwencją Obywatelską w sprawie klimatu. Obywateli powołano także do oceny francuskiej, krajowej strategii zapobiegania i walki z ubóstwem.
Za pośrednictwem internetowej platformy obywatelskiej, przetłumaczonej na 24 języki, każdy mieszkaniec Europy będzie mógł zgłaszać swoje uwagi. Czy nie jest to wspaniałe? No może jednak nie każdy, ale losowo dobrani i dopuszczeni w ten sposób do głosu. „Ze względu na pandemię, strona internetowa będzie miała duże znaczenie” – widnieje w uzasadnieniu tego kroku podjętego przez Komisję Europejską. „Wybrańcy z ludu” będą mogli więc zabrać głos na dziesięć głównych tematów konferencji. Ten głos ma przyczynić się do ukształtowania tematyki debat i wystąpień.
Co ma być z tej konferencji?
Mówi się o nawet 108 posłach, którzy zostali „zaangażowani” w konferencję. Rada boi się z kolei, by Zgromadzenie Plenarne konferencji nie wiodło prymu, bo całe przedsięwzięcie może się wówczas nie udać. Jeżeli każdy będzie chciał do wydarzenia dodać swoje „pięć groszy”, to wówczas powstanie konieczność – także ze względu na pandemię – odbywania bardzo wielu debat i to jedynie w trybie zdalnym. To może z kolei osłabić główny przekaz spotkania. Co prawda czołowe kierunki tematyczne konferencji zostały już zarysowane, ale pandemia COVID-19 wciąż wywołuje nowe pytania i stawia nowe wyzwania przed Europą.
Z pewnością warto by było jeszcze więcej porozmawiać o kwestiach zdrowotnych, bo Europa nie jest mocarzem w ich rozwiązywaniu. Inną kwestią do rozstrzygnięcia jest możliwość modyfikacji traktatów europejskich w ten sposób, by będąc nauczonym doświadczeniem koronawirusa, nie dać się zaskoczyć nowym zagrożeniom w przyszłości.
Na pewno też, ważnym tematem będzie transformacja ekologiczna w kierunku osiągnięcia przez kraje unijne neutralności węglowej do 2050 roku. Inna istotna i aktualna sprawa to kwestia swobody podróżowania i korzystania z usług gastronomicznych w świetle pandemii koronawirusa. To z kolei może stać się dobrą okazją do debaty na temat stylu życia, którego najbardziej pożądają Europejczycy. Oczywiście uczestnicy konferencji nie unikną pytań i prób udzielenia odpowiedzi na kwestie dotyczące transformacji cyfrowej i jej konsekwencji także w obszarze kontroli osób i danych.
Mniej komisarzy europejskich
Jeszcze podczas konferencji międzyrządowej (IGC) w 1996 roku ówczesny prezydent Francji Jacques Chirac postawił sobie za cel zastąpienie podejmowania decyzji w Radzie UE przez jednomyślność – większością kwalifikowaną głosów, wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Co istotne, wskazywał, że działania Komisji Europejskiej byłyby bardziej efektywne, gdyby liczba komisarzy została zmniejszona do dziesięciu. Chodziło mu o zapewnienie pięciu największym państwom europejskim większego wpływu na losy Europy, proporcjonalnego do ich wkładu do unijnego budżetu. Były prezydent Francji proponował też powołanie szefa dyplomacji europejskiej i wzmocnienie współpracy krajów.
Obecnie, ćwierć wieku po wystąpieniu Chiraca, Unia ma co prawda „wysokiego przedstawiciela ds. Stosunków Zewnętrznych” (funkcję tę sprawuje Josep Borrell), ale pomimo tego jest karłem na arenie geopolitycznej. Dopiero synergia pozycji Francji (jako członka Rady Bezpieczeństwa), Niemiec (jako największej europejskiej potęgi gospodarczej) oraz głosu Włoch i Hiszpanii doprowadziłaby do wzmocnienia pozycji Europy na arenie międzynarodowej. Trzeba też brać pod uwagę, że wystąpienie z UE Wielkiej Brytanii pozbawiło Unię jedynej, realnie liczącej się, bo działającej za granicą armii. To bardzo osłabiło Unię.
Niemcy się wycofali
Tamta konferencja międzyrządowa zakończyła się fiaskiem. Poza rozszerzenia Unii inne tematy nie zostały poruszone. Bez wątpienia była to bodaj największa porażka debaty na temat konstrukcji UE i wyzwań przed nią stojących. Także ówczesny kanclerz Niemiec Helmut Kohl nic nowego nie wniósł, bo nie chciał forsować swojego zdania przeciwko francuskim politykom. Kolejna próba wypracowania nowego traktatu konstytucyjnego w 2005 roku zakończyła się przez niepowodzenie referendów we Francji i Holandii.
Zwołana przez Emmanuela Macrona na maj konferencja będzie już trzecią próbą zreformowania Europy, podjętą tym razem z udziałem głosów obywateli. Nie ma pewności, czy się powiedzie. Nikt nie jest bowiem w stanie przewidzieć, czy zmiany traktatowe zostaną uwzględnione w ostatecznej propozycji. Nikt też jeszcze nie wie, w jaki sposób zostaną ratyfikowane podjęte ustalenia. Czy każde państwo członkowskie będzie mogło zyskać poczucie, że Europa idzie w dobrym kierunku? Czy przyszła Europa będzie rozwijać się w kierunku światowej potęgi, czy może da się podporządkować siłom rynkowym? Jaki ma być optymalny podział kompetencji w UE – biorąc pod uwagę interesy krajowe, regionalne i ponadnarodowe?
Są i inne kwestie do rozstrzygnięcia, takie jak kwestia partnerstwa gospodarczego z krajami afrykańskimi oraz wewnętrzne sprawy dotyczące obronności. Wreszcie: jak zapewnić w sensowny sposób redystrybucję dochodów między dużymi krajami uprzemysłowionymi i najsłabszymi?
Pytań jest wiele. I nie wiadomo, czy i na które uda się znaleźć odpowiedzi.
Oprac. na podst.: https://www.lepoint.fr/monde/pourquoi-une-conference-pour-relancer-l-europe-17-04-2021-2422558_24.php