fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Ponad 47000 dzikich zwierząt sprzedano na targowisku w Wuhan przed wybuchem pandemii. „The Wall Street Journal” analizuje raport naukowców

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Badania, o których mowa, zostały przeprowadzone przez międzynarodowy zespół naukowców z Chin (China West Normal University), Wielkiej Brytanii (Uniwersytet Oksfordzki) i Kanady (Uniwersytet Kolumbii Brytyjskiej). Wyniki opublikowano w naukowym czasopiśmie „Scientific Reports”.

Ujawniono, że zwierzęta sprzedawane na targu w Wuhan często przechowywane były w ciasnych klatkach i bardzo niehigienicznych warunkach, do tego często zabijano je na miejscu. To ułatwiło transmisję i mutowanie wirusów. Spora część tego handlu była nielegalna – nie spełniała żadnych norm, nie podlegała kontroli odpowiednich służb sanitarnych, dodatkowo wśród dzikich zwierząt sprzedawanych na targu znaleziono aż 31 gatunków chronionych, w tym cywety, norki, borsuki i jenoty.

„Prawie wszystkie zwierzęta były sprzedawane żywe, trzymane w klatkach, ułożone w stosy i w złym stanie” – głosi opublikowany raport. „Większość sklepów oferowała usługi rzeźnicze wykonywane na miejscu, co ma znaczący wpływ na higienę żywności i dobrostan zwierząt”.

W odpowiedzi na opublikowany raport niektórzy naukowcy – między innymi szef zorganizowanego przez Światową Organizację Zdrowia zespołu badającego pochodzenie COVID-19 – zastanawiają się, dlaczego dane zebrane między majem 2017 r. a listopadem 2019 r. (czyli jeszcze przed pandemią koronawirusa) nie zostały udostępnione wcześniej.

Dwóch autorów artykułu przyznało „The Wall Street Journal”, że nie mogli podzielić się wcześniej swoimi odkryciami z WHO, ponieważ artykuł przechodził przez procedurę naukowych recenzji, co trwało kilka miesięcy. Jeden z nich wyznał, że kilka innych czasopism naukowych odrzuciło wcześniej przygotowany raport, ponieważ wydał się im w danym momencie tematem zbyt kontrowersyjnym.

Wspomniany zespół badawczy powołany przez Światową Organizację Zdrowia (World Health Organization, WHO) odwiedził Wuhan na początku 2021 roku. Przeprowadził on kontrole między innymi na targowisku Huanan, w którego pobliżu odnotowano wiele pierwszych przypadków zachorowań na COVID-19, w grudniu 2019 roku. Władze Chin utrzymywały, że to właśnie sprzedawane na tym targowisku mięso dzikich zwierząt stało się pierwotnym źródłem pandemii. Wysłany przez WHO zespół nie potwierdził chińskich ustaleń, nie znalazł na targu żadnych żywych ssaków, choć dotarł do raportów faktycznie mówiących o handlu nimi, potwierdziły to także władze samej placówki, zaznaczając jednak, że obrót żywymi zwierzętami odbywa się tam legalnie. Zespół WHO odwiedził także inne targowisko w Wugan – Baishazhou – tam również nie znajdując dowodów na handel dzikimi zwierzętami.

Tymczasem artykuł z „Scientific Reports” przedstawia zupełnie inny obraz sytuacji. Podstawą badania była ankieta przeprowadzona w 17 sklepach na czterech różnych targowiskach w Wuhan, jej pierwotnym założeniem było zbadanie rozprzestrzeniania się choroby odkleszczowej, wśród zwierząt.

W przebadanych sklepach sprzedano łącznie 47 381 dzikich zwierząt. Należały one do 38 różnych gatunków, z czego aż 31 było objętych ochroną przez chińskie prawo. Co istotne, wśród tych gatunków nie odnotowano ani nietoperzy, ani łuskowców – ssaków żywiących się mrówkami, które zespół WHO uznał za prawdopodobne źródło rozprzestrzeniania koronawirusa.

Chińska Narodowa Komisja Zdrowia oraz władze miasta Wuhan nie skomentowały opublikowanego artykułu. W ostatnich tygodniach Chiny przyjęły narrację, według której koronawirus SARS-CoV-2 może pochodzić z innego kraju, i wzywają WHO do zbadania wczesnych przypadków choroby COVID-19 w innych krajach, by rozwinąć ten trop.

Jednak Peter Ben Embarek, specjalista ds. bezpieczeństwa żywności kierujący zespołem WHO, przyznaje, że nowy artykuł potwierdza wcześniejsze przypuszczenia: „W sprzedaży były nie tylko produkty z dzikich zwierząt, ale także same żywe zwierzęta”. Jednocześnie podkreśla, że artykuł nie rozstrzyga, czy żywe zwierzęta były sprzedawane jeszcze w listopadzie 2019 roku, kiedy najprawdopodobniej doszło do rozprzestrzenienia się wirusa na ludzi. „Byłoby dobrze zobaczyć dane liczbowe za każdy miesiąc, jestem pewien, że autorzy mają te dane” – powiedział. „Nie wiem, dlaczego informacje nie zostały udostępnione wcześniej”.

Jeden ze współautorów artykułu, pracujący na China West Normal University Zhao-min Zhou, odpowiedział, że tekst nie został wcześniej udostępniony zespołowi kierowanemu przez WHO, ponieważ przechodził przez procedurę recenzji. „Nie chcieliśmy nikomu go ujawniać, dopóki recenzenci nie uznali jego wiarygodności”, powiedział.

Inny z autorów, Chris Newman, konsultant naukowy Uniwersytetu Oksfordzkiego, powiedział, że artykuł został przesłany do czasopism naukowych na początku zeszłego roku, ale wiele go odrzuciło. „Scientific Reports” (który ma tego samego wydawcę co znane „Nature”) otrzymało tekst w październiku, natomiast zaakceptowało go dopiero w maju.

„Wydawało mi się, że zebrane przez nas dane są ważne i inni badacze mogliby z nich skorzystać” – powiedział dr Newman. „Jednak ciągle dostawałem odmowy – wszyscy wydawcy twierdzili, że to bardzo niszowy temat, że te dane nikogo nie zainteresują. Być może jednak uznawali temat za zbyt kontrowersyjny”. Newman zaznacza też, że chińscy współautorzy nie mogli opublikować wyników badań na serwerze preprintów, co nie wymaga recenzji.

Rzeczniczka „Scientific Reports” odpowiedziała: „Czas między przesłaniem artykułu do akceptacji a drukiem może być różny, ponieważ obejmuje ocenę redakcyjną oraz przynajmniej jedną rundę recenzji i poprawek autorów, co może być długotrwałym procesem. Od zakończenia procesu i zaakceptowania finalnej wersji artykułu do jego opublikowania minęły tylko dwa tygodnie”.

Artykuł opublikowano na tle wielu głosów domagających się dokładniejszego zbadania genezy koronawirusa SARS-CoV-2. Jedna z hipotez zakłada bowiem, że wydostał się on z laboratorium w Wuhan, w którym prowadzono eksperymenty na koronawirusach znalezionych u nietoperzy. Rząd Chin wielokrotnie zaprzeczył takiej wersji wydarzeń. Większość naukowców również jest zdania, że transmisja nowego koronawirusa ze zwierząt na ludzi zaszła naturalnie, niemniej dotychczas nie udało się ustalić pochodzenia wirusa ani zidentyfikować gatunku, z którego przeniósł się na ludzi.

Robert Garry, wirusolog z Tulane University School of Medicine w Nowym Orleanie, choć nie brał udziału w badaniach, należy do grona naukowców, którzy od początku krytykują hipotezę laboratoryjną. Opublikowany raport uznaje za silny argument za tym, że wirus przeniósł się ze ssaków na ludzi w sposób naturalny. Jego zdaniem opublikowane dane nie pokrywają się z obserwacjami WHO, ponieważ wszystkie 17 sklepów sprzedawało dzikie zwierzęta nielegalnie – WHO po prostu nie dotarło do tych transakcji.

Aris Katzourakis, profesor ewolucji wirusów na Uniwersytecie Oksfordzkim, powiedział, że dane pochodzące z raportu są bardzo istotne. Wyraził też zdumienie, że samo stwierdzenie obecności określonych zwierząt na targowisku musiało czekać na recenzję naukową. Wydaje się, że prawdziwe powody opóźniania publikacji nie są naukowe, lecz polityczne.

Chiny co prawda zakazują handlu, niektórymi dzikimi zwierzętami, jeśli na przykład należą do zagrożonych gatunków, ale zezwalają na hodowlę i handel innymi dzikimi gatunkami wykorzystywanymi, jako pokarm lub mającymi zastosowanie w tradycyjnej chińskiej medycynie. Taka hodowla i handel wymagają jednak licencji i spełniania odpowiednich wymogów sanitarnych. 13 z 17 sprawdzonych sklepów rzeczywiście miało potrzebne pozwolenia Biura Leśnictwa Wuhan, dzięki którym mogły sprzedawać między innymi bażanty, krokodyle syjamskie, jeże amurskie czy pawie indyjskie.

Jednocześnie żaden z badanych sklepów nie miał wymaganych świadectw pochodzenia sprzedawanych zwierząt. Nie były one też poddawane kwarantannie. Oznacza to, że w zasadzie cały handel dzikimi zwierzętami był nielegalny. Władze miasta i Biuro Leśnictwa nie udzieliły komentarza.

„Scientific Reports” donosi też, że prawie jedna trzecia zwierząt z sześciu gatunków miała rany postrzałowe albo odniosła obrażenia od zastawionych na nie pułapek, co świadczy o tym, że zostały złapane nielegalnie – nie pochodziły z legalnych hodowli. Wśród tych gatunków znajdowały się borsuki i jenoty, oba podejrzane o przenoszenie COVID-19.

Tymczasem WHO potwierdziło Chińskie oświadczenia – według których wszystkie zwierzęta sprzedawane na targu Huanan, zarówno żywe, jak i mrożone, pochodziły z licencjonowanych hodowli, nie było więc mowy o nielegalnym handlu. Trudno jednak w to uwierzyć, ponieważ – jak wynika z opublikowanego artykułu – „Chiny nie mają organu regulującego handel zwierzętami prowadzony przez drobnych sprzedawców lub osoby fizyczne”.

Choć Chiny faktycznie zakazują handlu większością dzikich zwierząt lądowych, a także ich spożywania, jednak dalszych wyjaśnień wymaga to, którymi gatunkami nie można legalnie handlować. Konieczna jest także zmiana postaw wśród konsumentów. W przyszłości może to zapobiec rozpowszechnianiu się nowych chorób.

Źródło: https://www.wsj.com/articles/live-wildlife-sold-in-wuhan-markets-przed-covid-19-outbreak-study-shows-11623175415

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: