fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Francuskie marzenia o dominacji na europejskim rynku broni się oddalają

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Australia zerwała warty 56 mld euro „kontrakt stulecia” na dostawę 12 francuskich okrętów podwodnych, bo zamierza zbudować jednostki o napędzie atomowym oparte na amerykańskiej i brytyjskiej technologii. To duży cios dla przemysłu stoczniowego we Francji. Decyzja, będąca skutkiem sojuszu Australii z USA i Wielką Brytanią w regionie Indo-Pacyfiku, zawartego w Waszyngtonie, niewątpliwe oznacza poważny kryzys dyplomatyczny. „La Croix” porusza ten temat w rozmowie z Yannickiem Queau, dyrektorem GRIP i ekspertem ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i handlu bronią.

Yannick Queau jest zdania, że chociaż we Francji mówi się dziś o „zdradzie” i „ciosie w plecy”, to można było przewidzieć ruch, jaki wykona Australia. Na drodze do sukcesu znajdowało się zbyt wiele przeszkód. Była to między innymi konieczność przezwyciężenia ograniczeń technicznych, gdyż francuskie okręty podwodne musiałyby stać się kompatybilne z amerykańskimi systemami pokładowymi. To zaś wymagało wymiany informacji z Francją, na którą Stany Zjednoczone nie są gotowe. 

Francja stawia na Europę

Francuski przemysł zbrojeniowy stopniowo zdobywa coraz większy udział w rynku europejskim. Francja przy tym jest zwolennikiem większej integracji europejskiej w dziedzinie obronności. Tym bardziej że jest tu liderem. Jednak „Francja nigdy nie jest tak zadowolona z europejskiej obronności, jak wtedy, gdy Europejczycy kupują francuskie, co właśnie uczyniła Grecja, kupując z zapasów francuskich sił powietrznych nowe Rafale. Jednakże francuska produkcja broni, przeznaczona w szczególności do przenoszenia odstraszania jądrowego, nie zawsze odpowiada państwom członkowskim. Jest to jedno z wyjaśnień, dlaczego Francja wycofała się z wielonarodowego projektu Eurofighter, aby przejść do projektu Rafale” – tłumaczy Yannick Queau.

Znaczącym konkurentem Francji w wielu dziedzinach, a w szczególności w zakresie budowy okrętów podwodnych i silników lotniczych, są dziś z pewnością Niemcy. Dysponują bowiem największym budżetem wojskowym w Europie w wartościach bezwzględnych. Są one też pierwszorzędnym eksporterem. Stają się zatem „partnerem praktycznie nieuniknionym” – twierdzi ekspert. 

Niemcy są też gotowe na wzmocnioną współpracę francusko-niemiecką. Mają w tym spory interes, gdyż chcą się w dużej mierze uniezależnić od USA i zachować narodowe know-how. Pragną też zwiększyć kompetencje, w niektórych dziedzinach. Dlatego też przystąpiły do Future Combat Aircraft (SCAF), będącego nowym projektem systemu bojowego. Wszystko to w ramach trójstronnej współpracy Francji, Niemiec i Hiszpanii. Koszty stworzenia planowanej platformy są jednak kosmiczne. Bundestag nie spieszył się więc z przegłosowaniem pierwszych kredytów na ten cel. 

Na razie Europę czeka jednak szczyt w sprawie wspólnej obrony. Zorganizowany będzie w pierwszej połowie 2022 r., gdy Francja będzie już sprawować rotacyjną prezydencję UE. Jednak Queau uważa, że w przyszłym roku nie nastąpią jakieś przełomowe zmiany w kwestii europejskiej obronności. Będzie to bowiem rok, gdy zakończą się wybory w Niemczech, a Francja będzie w środku kampanii wyborczej. Jeśli chodzi o szczyt, ekspert więc nie oczekuje, „że będzie to dla wszystkich okazja do określenia swoich oczekiwań, ale raczej do wskazania różnic i czerwonych linii”. Przy czym, „wiele państw członkowskich będzie nalegać, aby nie kwestionować związku transatlantyckiego”.

Jeśli zaś chodzi o finansowanie sprawy obronności, to „europejskie ramy finansowe na lata 2021-2027 obejmują po raz pierwszy fundusz obrony w wysokości 7,9 mld euro: to dodatkowe pieniądze dla europejskich przedsiębiorstw zbrojeniowych” – mówi Queau. Przyznaje on, że na razie jednak „podmioty przemysłowe niekoniecznie dobrze czują się w towarzystwie tego europejskiego rozmówcy, którego nie znają i proponującego metodę finansowania, której kontury prawne są nadal niejasne, jeśli chodzi o prawa i obowiązki każdej ze stron oraz możliwy rozwój sytuacji”.

Producenci broni zmuszeni są więc przyjąć na razie postawę wyczekującą. Liczą dziś głównie na wsparcie ze strony własnych państw w zakresie finansowania badań i rozwoju.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: