fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Francji zależy na europejskiej autonomii strategicznej

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Jean-Michel Casa, ambasador Francji w Hiszpanii, ostrzega przed konsekwencjami sojuszu Stanów Zjednoczonych z Australią i Wielką Brytanią. Przy okazji wyraża pewne zaniepokojenie tym, że Hiszpania nie wyraziła zdecydowanego poparcia dla Francji.

Francuski Minister Gospodarki powiedział ostatnio, że Europa nie może dłużej polegać na Stanach Zjednoczonych, co ujawniło się najpierw w Afganistanie, a teraz przez kryzys związany z okrętami podwodnymi.

To proces, który rozpoczął się jeszcze za administracji Obamy, później Trumpa, a teraz urzeczywistnia się w czasie prezydentury Bidena. Polega on na skoncentrowaniu Stanów Zjednoczonych na własnym interesie, a więc także na wycofywaniu się z udziałów w odległych i przewlekłych konfliktach. Wojny w Iraku czy Afganistanie były dla Amerykanów traumą. Jednocześnie Obama wskazał inny kierunek rozwoju działań dyplomatycznych: Azję i Pacyfik, to tam przenosi się teraz amerykańska uwaga, do tej pory skoncentrowana na relacjach transatlantyckich. Trump dążył do konfrontacji z Chinami, Biden natomiast umacnia sojusz z Australią. I to właśnie sposób budowania tego sojuszu zdenerwował Francję: po cichu, w otoczeniu kłamstw i z niejasną rolą Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy po opuszczeniu Unii Europejskiej są zresztą zdolni do każdego ruchu, mogą wrócić do swoich kolonialnych ambicji.

Zatem nie chodzi tylko o zerwany kontrakt na budowę atomowych okrętów podwodnych, jaki Francja miała z Australią, ale także o postawę USA wobec innych partnerów. Czemu w takim razie tylko Francja wyraziła sprzeciw, a nie cała Unia?

Nie do końca tak było. Francję poparł przewodniczący Rady Europejskiej, przewodniczący Komisji Europejskiej, a także wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Josep Borrell.

A ze strony Hiszpanii?

Przyjmujemy każde wsparcie. Muszę jednak podkreślić, że to nie jest sprawa Francji. Prezydenci Biden i Macron wydali ostatnio wspólny komunikat, w którym ciągle wspominają o Unii Europejskiej. To, że USA zwróciło się w stronę Indo-Pacyfiku i zawarło sojusz z Australią, oczywiście miało wpływ na Francję, ale brak zaufania USA do dotychczasowych sojuszników dotyczy całej Europy.

Hiszpański premier Pedro Sánchez zaproponował mediację.

Doceniamy jego dobrą wolę, ale prowadzimy obecnie spokojne rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi. To amerykański prezydent chciał rozmawiać z Macronem, być może zrozumiał popełniany błąd i chciał się wytłumaczyć, poszukać możliwych rozwiązań. Jeśli sojusznicze kraje chcą wyrazić wsparcie, mogą to zrobić, ale na razie Francja prowadzi już intensywny dialog z USA. To jeszcze nie koniec kryzysu, ale szukamy rozwiązania, mając przy tym na uwadze interesy Unii.

Francja chciałaby utworzenia armii europejskiej. Przewodnicząca Komisji zapowiedziała, że będzie o to zabiegać podczas francuskiej prezydencji.

Tak naprawdę Francji zależy bardziej na autonomii strategicznej, europejskiej suwerenności. W dziedzinie obrony chcielibyśmy silniejszej wspólnej obrony europejskiej, za czym stoi także wzmocnienie potencjału przemysłowego, produkcja broni poprzez Europejski Fundusz Obrony czy różnego rodzaju współpraca strukturalna. To także wspólne bataliony, którymi dysponowałaby Unia i mogła z nich korzystać, kiedy NATO odmawia interwencji, ale mogłyby one działać także w obrębie NATO. Już teraz w regionie Sahelu prowadzone są szkolenia sił specjalnych, w które zaangażowała się Francja wraz z przeszło dziesięcioma europejskimi partnerami. Stany Zjednoczone wspierają te szkolenia, nie prowadzimy ich w ramach NATO, ale nie są one przeciwko NATO czy przeciwko Stanom Zjednoczonym. To po prostu współpraca europejska.

Ale USA, wchodząc w sojusz z Wielką Brytanią i Australią, a wcześniej z Indiami i Japonią, dają nam do zrozumienia, że pragną „innego NATO” niż Sojusz Atlantycki.

To żadna nowość. Już za prezydentury Trumpa Macron wskazywał słabość NATO, które nie miało żadnej wizji strategicznej, jedyny postulat ograniczał się do ściągania większych składek z krajów europejskich. Zainteresowanie Amerykanów Azją i sojusz z Australią sugerują, że ramy transatlantyckie mogły przestać ich interesować. Francja myślała, że ma dobre stosunki z Australią, ale jej nowy rząd zerwał obowiązującą umowę, co jest niedopuszczalne. Australia wydaje się rezygnować ze swej strategicznej niezależności na rzecz relacji wasalczej względem USA.

Jakie priorytety obierze Francja na czas jej unijnej prezydencji w 2022 roku?

Pierwszym będzie autonomia strategiczna. Drugim – autonomia strategiczna. Trzecim zaś – autonomia strategiczna. Mamy duże ambicje i nadzieję, że uda nam się dokonać postępu. Oprócz kwestii obronnych chcielibyśmy także zająć się sprawami cyfryzacji, transparentnych platform globalnych i zielonej energii.

Hiszpania powoli wznawia stosunki dyplomatyczne z Maroko. Czy widzi Pan rozwiązanie dla Sahary w perspektywie średnioterminowej?

ONZ może patronować pewnym pracom w tym rejonie. Francja ma doskonałe stosunki i stały dialog z Algierią, a także całkiem dobre relacje z Marokiem. Mimo to właśnie Francja była jednym z pierwszych krajów, które skrytykowały atak na Hiszpanię i masowy napływ emigrantów w maju. Nasi europejscy przyjaciele są dla nas zawsze ważni. To, jak zachowało się Maroko, jest nie do przyjęcia, otwartych granic nie można wykorzystywać w taki sposób.

Czyli francuska reakcja była wtedy szybsza od Hiszpanów obecnie?

Nie chcę tego w ten sposób porównywać. Mamy do czynienia z różnymi sytuacjami. Jeśli wykorzystuje się migrację jako formę agresji i wymierza ją przeciwko Hiszpanii, to tym samym atakuje się całą Europę. Cieszymy się z poparcia, jakie otrzymaliśmy od instytucji europejskich w sprawie Pacyfiku, także ze zdecydowanej reakcji naszego przyjaciela – Niemiec, które rzadko wyrażają taką stanowczość w relacjach z USA. Ważne było dla nas także wsparcie ministrów spraw zagranicznych krajów członkowskich.

Francja ogłosiła wycofanie wojsk z Mali… 

Wcale nie. Zapowiedzieliśmy ponowne przemyślenie tej kwestii. Obecność naszego wojska w tym regionie jest pożądana, akceptowana przez miejscową ludność. Mamy jednak problemy z politycznym przywództwem malijskiego wojska.

Czy to nie podobna sytuacja jak wycofanie amerykańskich wojsk z Afganistanu?

Nie, ponieważ nie dokonaliśmy żadnej inwazji na kraje Sahelu, ani nie narzuciliśmy im nowego reżimu. Wezwano nas do walki z lokalnymi terrorystami. Nie kupujemy tego kraju. Stany Zjednoczone chciały samodzielnie zbudować nowe państwo z nową armią, po czym opuściły je z dnia na dzień.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: