fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

19 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Atakując Ukrainę, Putin chce pozyskać jej surowce naturalne, od których uzależnia Europę – zauważa „The Wall Street Journal”

Rosyjska armia wykazała się wyjątkowym okrucieństwem na ulicach ukraińskiej Buczy. W odpowiedzi na nie prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden wezwał do osądzenia przywódcy Rosji Władimira Putina za zbrodnie wojenne. W jaki sposób sceny z Buczy zmieniły podejście zachodnich krajów do rosyjskiej inwazji? Co zamierza rosyjska armia, która już rozpoczęła wycofywanie się spod Kijowa?

Warto przeczytać

Na Zachodzie powszechnie przyjmuje się, że ruch Putina był głupi i przesadzony. Opór ze strony Ukrainy przerósł jego oczekiwania, a rosyjskie wojsko jest słabo dowodzone, przez co obecnie znalazło się w martwym punkcie. To efekt między innymi asymetrii informacji – w końcu dyktator nigdy nie zna całej prawdy, bo podwładni boją się przekazywać negatywne wieści. Zachód, według rosyjskiego scenariusza, odegra pokojową rolę, Ukraina nie przystąpi do NATO, a Rosja przejmie Donieck, Ługańsk i Mariupol, a przynajmniej to, co z niego zostało.

Jednak takie myślenie niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwa. W rzeczywistości Putin potrafi dostosować się do sytuacji i ma wiele różnych celów, a zdobycie kontroli nad Ukrainą może odbyć się na kilka sposobów. Jeśli Rosji uda się przejąć kontrolę nad bogatymi i cennymi zasobami energetycznymi na Ukrainie i dodać je do swojego łańcucha dostaw, będzie mogła uzależnić od niego nie tylko Europę (co w dużej mierze już ma miejsce), ale także Indie i Chiny.

W tej wojnie może zatem chodzić o zawłaszczenie energii i istnieją cztery powody, dla których tak właśnie miałoby być. Pierwszy to rosyjski interes narodowy. Już teraz Rosja pod względem energetycznym stoi wysoko na globalnej scenie, ale przejęcie zasobów Ukrainy dałoby Putinowi kontrolę nad drugimi co do wielkości rezerwami gazu ziemnego w Europie, co przekładałoby się – licząc według obecnych cen – na wartość przeszło 1 bln dolarów. Kolejne 400 mld dolarów to wartość posiadanej ropy. Ukraina ma także szóste na świecie rezerwy węgla kamiennego. Należy do tego dodać zdobycie geopolitycznej przewagi dzięki kontrolowaniu portów na Morzu Czarnym i Azowskim. W tej sytuacji Rosja stanęłaby w centrum globalnych dostaw energii zarówno na rynki europejskie, jak i azjatyckie.

Przeczytaj także:

Po drugie: chęć przejęcia zasobów widoczna jest w koncentracji rosyjskich wojsk. Aktualnie znajdują się one w tych regionach Ukrainy, w których znajduje się 90 proc. ukraińskich zasobów energetycznych. Donbas został zajęty, Ługańsk i Donieck dostały się pod rosyjską kontrolę. Armia Putina rozstawiła się wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego i atakuje Mariupol. Gdyby w tym momencie zatrzymać walki, pod kontrolą Putina pozostałyby wszystkie podmorskie złoża ropy naftowej, jakie miała w swych granicach Ukraina, a przy tym wszystkie najważniejsze porty na Morzu Azowskim, Cieśnina Kerczeńska, zdecydowana większość wybrzeża Morza Czarnego, a także krytyczna infrastruktura energetyczna i żeglugowa.

Po trzecie: chęć zagarnięcia zasobów uwidoczniła się w podejściu do Mariupola. Wcześniej Putin utrzymywał, że powodem inwazji jest chęć zjednoczenia etnicznych Rosjan. Jednak atak na największe miasto Ukrainy zamieszkiwane przez prorosyjskich Ukraińców nie wpisuje się w putinowską narrację o „etniczności”. Wpisuje się natomiast w potrzebę zbudowania mostu lądowego z Krymem oraz opanowania portu umożliwiającego przesyłanie surowców z Ługańska i Doniecka.

Po czwarte: widzieliśmy to już w przeszłości. W 2014 r. aneksja Krymu oznaczała nie tylko przejęcie kontroli nad Sewastopolem, ale też nad wcześniej ukraińskimi złożami na Morzu Czarnym, co pozwoliło Rosji wzbogacić się o zasoby warte setki miliardów dolarów. Te zasoby zostały przekazane Gazpromowi, a na Morzu Czarnym ogłoszono wyłączną strefę ekonomiczną strzeżoną przez marynarkę wojenną Rosji.

Wydarzenia z 2014 r. pokazały Putinowi, że tego typu agresywne działania spotykają się z protestem Zachodu, jednak szybko zapomina on o tym, co już oprotestował. Europa nałożyła wtedy sankcje na Rosję, ale nie przestała importować od niej energii – teraz wzmocnionej przez przejęte od Ukrainy aktywa. Nawet dziś Europa kupuje co roku rosyjską energię wartą przeszło 100 mld dolarów. Jeśli nic się nie zmieni, w 2030 r. aż 90 proc. zużywanej w Unii Europejskiej energii będzie pochodzić z Rosji.

To troska o klimat po części wpływa na uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu. Redukowanie globalnych emisji sprawia, że miejsce węgla zajmuje gaz ziemny. USA ograniczyło emisje o przeszło 800 mln ton, ale zastępując węgiel gazem, uzyskało wzrost gospodarczy. Jednocześnie modernizacja europejskich sieci energetycznych pod kątem wykorzystywania gazu jako paliwa daje dużo stabilniejszy dostęp do energii niż poleganie na samych odnawialnych źródłach. Różnica między Stanami a Europą polega jednak na tym, że USA może produkować gaz u siebie, na terenie Stanów, tymczasem Europa bierze gaz z Rosji, zakazując szczelinowania i innych metod wydobycia gazu na terenie Unii. Stąd jej energetyczne uzależnienie.

Reżimy takie jak Rosja zdobywają kontrolę nad światowymi zasobami energii poprzez działania państwowych firm. Na demokratycznym Zachodzie firmy prywatne działają na wolnym rynku – i wprowadzają innowacje związane z czystymi paliwami, ograniczeniem emisji dwutlenku węgla do atmosfery, wykorzystaniem energii jądrowej czy wodorowej. Dobrym kierunkiem rozwoju Zachodu byłoby jednak skierowanie Europy ku dostawom energetycznym z USA czy Kanady. Dzięki temu agresywna, złodziejska Rosja straciłaby rynek zbytu dla rabowanych surowców.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »