fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

15.3 C
Warszawa
wtorek, 14 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Wojenne nastroje w byłych republikach radzieckich. Konflikt nie tylko na Ukrainie

Armenia i Azerbejdżan, Tadżykistan i Kirgistan... Na tle wojny na Ukrainie byłymi republikami radzieckimi wstrząsają konflikty. Dla specjalisty od Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich Thierry'ego Woltona to cały „model”, który właśnie pęka. Francuski dziennik „Le Figaro” pyta eksperta, dlaczego byłe republiki radzieckie znowu sięgają po broń?

Warto przeczytać

„Le Figaro”: Rosja kontra Ukraina, Armenia kontra Azerbejdżan, Tadżykistan vs. Kirgistan: jak wytłumaczyć zaognienie sytuacji w republikach byłego ZSRR w ostatnich miesiącach?

Thierry Wolton: W czasach ZSRR wszystkie te kraje nie miały tożsamości narodowej, ponieważ należały do wielkiej wspólnoty socjalistycznej. Ich przywódcy, wszyscy komuniści, byli winni posłuszeństwo Moskwie. „Prawo narodów do samostanowienia”, ogłoszone przez Lenina po październiku 1917 r., nigdy nie powstało. W rzeczywistości bolszewicka Rosja, która od 1922 r. miała stać się Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich, skolonizowała te kraje i narody, czyniąc z ZSRR ogromne imperium kolonialne, ostatnie istniejące w XX wieku, bo zniknęło dopiero w 1991 r. Dla tych, którzy przeżyli ten okres, Związek Radziecki był „więzieniem narodów”. We Wspólnocie Niepodległych Państw (WNP), która zastąpiła ZSRR i do której należą kraje, o których pan wspomina, nastąpiło rozluźnienie pętli, chociaż kraje te nie są całkowicie niezależne od Moskwy, ponieważ powiązania gospodarcze i polityczne były bardzo silne w czasach komunizmu.

Co więcej, do niedawna część przywódców to byli komuniści przerobieni na autokratów, zadowoleni z autorytarnej władzy Putina. Ogólnie rzecz biorąc, te byłe republiki radzieckie przypominają Rosję Putina, z oligarchami plądrującymi bogactwa, potężnymi służbami bezpieczeństwa, sfałszowanymi wyborami i kontrolowaną opinią publiczną, z mediami wykonującymi polecenia. To właśnie ten „model” pęka, co na nowo rozbudza konflikty.

Między byłymi republikami radzieckimi zawsze dochodziło do konfliktów, ale ostatnio wydają się one przybierać na sile. Dlaczego teraz?

Konflikt etniczny i opozycja polityczna nakładają się na siebie. W przypadku Armenii i Azerbejdżanu działania wojenne rozpoczęły się zaraz po upadku ZSRR w Górskim Karabachu, regionie przygranicznym, który ogłosił niepodległość po 1991 r. To decyzja, której Azerbejdżan nigdy nie uznał. Kraj od 30 lat jest pod kontrolą rodziny Alijewów, byłych komunistów, najpierw ojca, do 2003 r. należącego do sowieckiego kierownictwa, potem syna, który nadal jest u władzy. Wojna o Górski Karabach została ostatecznie przegrana przez Armenię w 2020 r. Ta ostatnia ze swej strony obrała drogę demokracji, zwłaszcza od 2018 r. po „aksamitnej rewolucji”, która wyniosła do władzy Nikola Pasziniana. Taki rozwój sytuacji nie podoba się azerskiemu reżimowi.

Przeczytaj także:

Z kolei konflikt między Tadżykistanem a Kirgistanem dotyczy sporu o wodę w rzece na granicy obu krajów. Ten spór o wodę ma również wymiar polityczny. Kirgistan oskarża Tadżykistan o zainstalowanie w miejscu sporu kamer monitorujących. Oba reżimy nie są wzorem demokracji, ale Kirgistan doświadczył dwóch ludowych rewolucji, w latach 2005 i 2010, które bardziej zbliżają go do rządów prawa niż Tadżykistan, kierowany od 1992 r. przez tego samego prezydenta Emomali Rahmona.

Czy te kraje wykorzystują fakt, że Rosja okupuje część Ukrainy i przez to ma mniejsze możliwości, by interweniować?

To prawda, że Moskwa do tej pory gwarantowała stabilność w obu regionach. Jednocześnie wojna na Ukrainie nie daje dobrego przykładu. Tam również konflikt etniczno-narodowy między Moskwą a Kijowem — przynajmniej tak, jak widzi go Putin — jest połączony z opozycją polityczną. Kreml nigdy nie zaakceptował rewolucji majowej z 2014 r., a jednym z powodów inwazji z 24 lutego była obawa, że ta ukraińska rewolucja rozprzestrzeni się na byłe imperium sowieckie. Gdy rosyjski żandarm jest zajęty na Ukrainie, dawne kolonie wznawiają kłótnie.

Jaką rolę w tych różnych starciach odgrywa Rosja? Czy nadal jest głównym rozgrywającym?

Jest oczywiste, że rosyjski impas na Ukrainie osłabia pozycję Moskwy w jej dawnym imperium. Słabości militarne ujawnione przez tę wojnę mogą tylko sprawić, że narody wciąż poddane moskiewskiemu jarzmu, poprzez autokratów i lokalnych oligarchów, będą chciały się wyzwolić. Putin traci stabilność, to pewne, i gdyby przegrał tę wojnę, byłby to prawdopodobnie koniec wpływów, które Rosja zdołała utrzymać w tych regionach od końca ZSRR. Bylibyśmy wtedy świadkami rozpadu dawnego imperium komunistycznego, które obecna WNP starała się zabezpieczyć.

Wszystkie te wojny łączy kwestia graniczna i terytorialna. Czy początkowo istniał problem z podziałem po ZSRR?

Wszystkie kraje Azji Środkowej mają swoją historię, którą w XX wieku próbował wymazać reżim sowiecki. Wszystkie zostały poddane rusyfikacji, w wyniku której udało się załagodzić stare konflikty, tylko dlatego, że Moskwa chciała mieć nad nimi kontrolę. Efektem tego był ten sam model polityczny, narzucony za pośrednictwem lokalnych partii komunistycznych, na zlecenie Wielkiego Brata. Te radzieckie republiki Azji Środkowej były skrojone (dosłownie) na wzór narzucony przez Kreml. Jest więc oczywiste, że tu i ówdzie powracają konflikty etniczne, które zostały siłą stłumione w ciągu 70 lat komunizmu.

Czy te wielokrotne konflikty mogą być inspiracją dla innych byłych republik radzieckich? Jak Gruzja z Osetią, czy Mołdawia z Naddniestrzem…

Jest to prawdopodobne, ale nie w najbliższej przyszłości. Niepowodzenie inwazji na Ukrainę może mieć tylko reperkusje dla WNP. Im większa porażka Putina w tej wojnie, tym większe ryzyko zniknięcia tego „związku państw”. Historia osądzi, ale być może Putin zostanie zapamiętany jako człowiek, który próbując przywrócić dawną świetność, ostatecznie stracił cały dorobek.

Czy te lokalne konflikty mogą doprowadzić do wojny na większą skalę?

Nie, nie sądzę. O ile oczywiście nie zaangażowałyby się w to jakieś zewnętrzne potęgi, np. Turcja. Jednak nikt nie jest gotowy walczyć o Kijów, więc wyobraźmy sobie konflikt zbrojny w Baku, Duszanbe czy Tbilisi…

* Thierry Wolton jest dziennikarzem i eseistą. Wśród jego wielu uznanych prac wymienić należy przede wszystkim „Historię komunizmu na świecie”, wydaną w trzech tomach: „Kaci” (2015), „Ofiary” (2016), „Partnerzy zbrodni” (2017), która zdobyła nagrodę Aujourd’hui 2018. Autor opowiada o konsekwencjach stosowania tej ideologii w XX wieku i o tym, co z niej pozostało w dzisiejszym świecie.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »