fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

11.5 C
Warszawa
niedziela, 28 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Czy sabotaż Nord Stream oznacza koniec zachodniej dominacji?

Nord Stream został poważnie uszkodzony w kilku miejscach, Europa nie może już fizycznie importować rosyjskiego gazu – energia robi się coraz droższa. Po tym sabotażu nie ma już odwrotu – pisze „The Spectator”. Wielka Brytania boryka się z głęboką zapaścią, a brytyjska gazeta prognozuje, że to samo „czeka całą Europę: niezrównoważone zadłużanie się w celu sfinansowania różnicy między wysokimi cenami energii a tym, na co faktycznie stać gospodarstwa domowe”.

Warto przeczytać

„The Spectator” zauważa, że taka trudna sytuacja będzie trwać prawdopodobnie lata, dopóki Europa nie zbuduje większych mocy energetycznych. Dla europejskiego przemysłu oznacza to katastrofę. Wysokie ceny energii sprawią, że stanie się on niekonkurencyjny. Europejscy producenci będą zmuszeni zrównoważyć wyższe koszty energii, podnosząc ceny swoich towarów. Konsumenci zaczną wtedy kupować tańsze produkty z innych krajów, nieborykających się z takimi problemami. 

To wszystko grozi powszechną deindustrializacją. Jedyne, co Europa może zrobić w tej sytuacji to podnieść taryfy celne, by wyrównać ceny między droższymi towarami europejskimi a tańszymi towarami zagranicznymi. Jednak obciąży to kieszenie Europejczyków i obniży ich poziom życia. Pozwoli natomiast zachować część miejsc pracy w przemyśle.

Jak w Wielkim Kryzysie

Sytuacja w Europie przypomina początki Wielkiego Kryzysu z przełomu lat 20. i 30. XX wieku. W latach 20. z powodu niesprawiedliwych ustaleń finansowych zapoczątkowanych Traktatem Wersalskim gospodarki zachodnie nagromadziły ogromne ilości długów. W 1929 r. na nowojorskiej giełdzie doszło do załamania kursów akcji. Wydarzenie to nazwano później czarnym czwartkiem. Krach amerykańskiej giełdy oznaczał upadek jednej z kluczowych podpór, co doprowadziło do załamania się zachodnich gospodarek. Najpierw kryzys dotknął Europę, potem Amerykę.

Przeczytaj także:

„Współczesne gospodarki zachodnie gromadziły dług przez dziesiątki lat. Jednak od czasu lockdownu na początku 2020 r. akumulacja długu nabrała tempa. W 2019 r. stosunek długu publicznego do PKB w strefie euro wynosił 83,8 proc. W 2020 roku, po wprowadzeniu lockdownu, wzrósł do 97,2 proc. W tym samym okresie stosunek zadłużenia Wielkiej Brytanii do PKB wzrósł z 83,8 do 93,9 proc. Są to największe pojedyncze wzrosty w historii. Wzrost zadłużenia w czasie lockdownu był prawdopodobnie nieunikniony. Z pewnością zapoczątkował też początek presji inflacyjnej, którą teraz widzimy wszędzie, zwłaszcza że lockdowny całkowicie zniszczyły łańcuchy dostaw. Zatem więcej pieniędzy goni mniej towarów” – tak „The Spectator” opisuje sytuację.

Do tego dołączył jeszcze wzrost kosztów energii wywołany rosyjską napaścią na Ukrainę. Wywiera to bezpośrednią presję zarówno na ceny, jak i na bilans handlowy między krajami. Brytyjski rząd został tym samym zmuszony do zwiększenia pożyczek na pokrycie kosztów energii. Jej zakup kosztuje obecnie Europę więcej, więc wartość importu wzrasta. Firmy chcąc sobie zrekompensować rosnące koszty energii, podnoszą ceny. To z kolei uderza w konsumentów. „Sytuacja ta nie jest już w żaden sposób możliwa do utrzymania. To prawie na pewno nasz moment z 1929 r.” – pisze „The Spectator”.

Gazeta przypomina jak podczas Wielkiego Kryzysu w latach 30. Europa wpadła w gospodarczą czarną dziurę, „zamknęła się w sobie i zaczęła podnosić bariery handlowe, żeby zachować pozory gospodarczej normalności. Był to klasyczny przypadek tego, co ekonomiści nazywali »błędem kompozycji«: to, co było dobre dla Europy, było złe dla gospodarki światowej, a ponieważ Europa była częścią gospodarki światowej, okazało się złe także dla Europy. Świat pogrążył się w depresji”.

Zachód w odwrocie?

Nasuwa się pytanie, czy to samo zagraża nam dzisiaj? Biuro Przedstawiciela Handlowego Stanów Zjednoczonych szacuje, że w 2019 r. Stany Zjednoczone prowadziły wymianę handlową o wartości ponad 5,6 bln dolarów – ok. 26 proc. PKB. 20 proc. tej kwoty (1,1 bln dolarów) stanowił handel z Unią Europejską. Jeśli w Europie nastąpi zapaść, to UE pociągnie za sobą USA – słaba obecnie amerykańska gospodarka, prawdopodobnie również upadnie.

Tym, co odróżnia obecną sytuację od tej sprzed wielkiego Kryzysu, jest to, że istnieje konkurencyjny blok gospodarczy, czyli wschodzący BRICS+: Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA i Argentyna. W kolejce czekają już Iran, Turcja, Egipt, Indonezja i Arabia Saudyjska. Blok ten może być izolowany od niekorzystnej dynamiki. Od początku wojny na Ukrainie kraje BRICS zacieśniają więzi handlowe i finansowe oraz dodają nowych członków, chcąc uniezależnić swoje gospodarki od Zachodu. Istnieje duża szansa, że im się to uda i unikną depresji.

„Sabotaż Nord Streamu może być punktem, w którym przyszli historycy odnotują koniec zachodniej dominacji” – podsumowuje „The Spectator”.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »